niedziela, 28 września 2014

Ogłoszenie!

                       Kochani!  Takie małe ogłoszenie. Chciałabym was serdecznie zaprosić na bloga mojej dobrej znajomej. Jest to jej pierwszy blog z opowiadaniem, ale pisze genialnie. Takie jest moje zdanie. Opowiadanie jest o Luke'u z 5 Seconds Of Summer. Jest już kilka rozdziałów i na prawdę wciąga. Bez dodatkowych komentarzy podaje wam link: http://you-are-my-getaway-ff.blogspot.com/



PS. Ostatnio się zastanawiałam i zapytam się was. Wiem, że mówiłam, że studia zaczynam, ale dodanie rozdziału to chwila bo będę starał się pisać przynajmniej o jeden rozdział do przodu więc... Chcecie aby rozdział pojawiał się raz w tygodniu czy dwa? Głosujcie w ankiecie po prawej stronie :)

sobota, 27 września 2014

Rozdział 4 ♥


Od spotkania Luke'a minął równy tydzień. Nie widziałam go i nie miałam z nim kontaktu. Nie wiem czy to dobrze czy nie. Mam tylko nadzieję, że w nic się nie wplątał i wrócił cały do domu. Szczerze? Coś w nim było takiego, że nie moge o nim zapomnieć. Staram się, ale nie zawsze wychodzi tak jak teraz. Mam nagrać z Meg kolejną piosenkę, ale nie mogę się skupić.
- Stop. - powiedziała brunetka. - Caity, co jest? - spytała odkładając gitare i uważnie mi się przyglądając. Nie powiedziałam moim przyjaciołom o mojej pomocy jakiej udzieliłam blondynowi. Po co? I tak się więcej nie spotkamy. To raczej był by cud. Tak mi się wtedy wydawało. Niby powiedział, że mnie odwiedzi, ale ja wiedziałam, że tak tylko mówił. W końcu z pewnością ma ciekawsze rzeczy do robienia niż odwiedziny nieznajomej, która udzieliła mu pomocy.
- Nic, jakoś dzisiaj nie mogę się skupić. Przepraszam.
- W porządku. Możemy to przełożyć. A teraz jakiś film i pizza? - zaproponowała na co pokiwałam głową. Wróciłyśmy do jej domu i weszłyśmy do salonu. Ona poszła zamówić pizze, a ja w tym czasie podeszłam do drzwi wejściowych aby otworzyć temu kto się do nich dobijał. Po chwili leżałam na ziemi, a nade mną Niall.
- Siemanko skarbie. - powiedział uśmiechnięty i pocałował mnie w policzek. Za nim stała nasza zakochana para i się śmiała. Chłopak wstał i pomógł mi się podnieść.
- Cześć wam. - powiedziałam uśmiechnięta. - Meg. Zamów więcej bo mamy gości, a dla Niall'a osobna porcja! - krzyknęłam do dziewczyny, która była w kuchni. Wychyliła się na chwile z telefonem przy uchu i kiwnęła głową, że rozumie. Przywitałam się potem z Harry i Julką, która czuła się już o wiele lepiej. Przeszliśmy do salonu siadając na dwóch sofach. Po chwili dołączyła do nas Meg.
- To co oglądamy? - zapytał Harry obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
- Może jakiś horror? - zaproponowała Julka. Taa, ona to uwielbia takie filmy.
- Nie. Wiesz, że ich nie lubie. - powiedziałam.
- Oj przestań. Nic Ci się nie stanie. - powiedziała blondynka.
- Tak, łatwo Ci mówić. Dosyć, że uwielbiasz te filmy to jeszcze masz obok swojego chłopaka. A ja? - spytałam smutna.
- Masz mnie. Jestem twoim starszym bratem i Cię uchronie przed złem. - powiedział Niall przytulając mnie do siebie na co reszta się zaśmiała, a ja razem z nimi.
- Niall, nie jesteśmy rodziną. - powiedziałam.
- Wiesz co? Ranisz mnie. - powiedział teatralnie udając rozpacz. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.
- Okay, niech Ci będzie. Jednak i tak nie jesteśmy spokrewnieni - powiedziałam uśmiechnięta. Spojrzałam na Julke. - Tobie też. Włączcie ten film. Chce to mieć już za sobą. - powiedziałam przytulona do Niall'a. Blondyn się ucieszył całując mnie w czoło. Z tym starszym bratem to w sumie moge się zgodzić. Od kiedy się tylko poznaliśmy traktujemy się jak rodzeństwo. Martwimy się o siebie. On przede wszystkim martwi się o mnie. To Niall zastępuje mi mojego brata, który obecnie studiuje w Stanach. Meg poszła odebrać pizze, którą właśnie przywiózł dostawca, a Harry podniósł się wybierając film. W końcu przystało na Rec. Nadal nie byłam przekonana, ale w objęciach blondyna czułam się bezpieczna. Dodawał mi otuchy. Po za tym mogłam się w niego wtulić i skryć twarz jeśli nie chciałam patrzeć. Megan wróciła z pudełkami ciepłej pizzy. Każdy z nas wziął po pierwszym kawałku siadając wygodnie na sofach, Harry włączył pilotem film i zaczęliśmy oglądać. Nie było aż tak źle. W gorszych momentach przytulałam się do blondyna, ale o dziwo było też troche śmiechu bo chłopcy zaczeli sobie żartować odwracając naszą uwage od filmu. Jestem im za to wdzięczna. Nie będę przynajmniej miała koszmarów w nocy. Obejrzeliśmy jeszcze jedenk film, ale tym razem komedie. Łzy leciały z naszych oczu, ale przez śmiech. Po filmie posprzątaliśmy.


Zawzięłam się i nagrałyśmy w końcu tą piosenkę. Od razu wrzuciłyśmy ją na nasze konto na Youtube. Wystarczyło czekać na opinie innych co sadzą o naszym wykonie. Kolejne kilka dni spędziłam z moimi przyjaciółmi dopóki nie wrócili moi rodzice. Po prostu się nie nudziłam jednym słowem. Kiedy rodzice wrócili w sobote byłam u Meg, ale postanowiłam wrócić wcześniej więc też tak zrobiłam. Była akurat pora obiadowa więc zjedliśmy wspólnie obiad, a później wyszliśmy do ogrodu. Rodzice po powrocie mieli trzy dni wolnego więc mogliśmy spędzić wspólnie czas. Moi rodzice usiedli na ławce w ogrodzie, a ja usiadłam sobie wygodnie na trawie, na którą wcześniej położyłam koc. Mama razem z tatą zaczęli opowiadać co robili na wyjeździe. Później ja im opowiedziałam z grubsza co robiłam jak ich nie było. Nie miałam przed nimi tajemnic, ale o Luke'u im oczywiście nie powiedziałam. Po co? I tak nigdy więcej by o nim nie usłyszeli.
- Chcecie coś do picia? - spytała rodzicielka. Ja podziękowałam tak samo jak mój tata więc kobieta poszła do kuchni po wode dla siebie. Ja położyłam się na końcu dalej rozmawiając z tatą mają przymknięte oczy.
- Wiesz tato, że Julka i Harry są parą. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Na prawde? To fantastycznie. Od początku podejrzewałem, że będą razem. - powiedział, a ja się zaśmiałam. Spojrzał na mnie zdziwiony dlatego wyjaśniłam mu, że tak samo na to patrzyłam z Niall'em i Megan. - A ty skarbie? Jest jakiś książe? - spytał. Podniosłam się do pozycji siedzącej po turecku.
- Nie, nie ma.
- Uważam, że ty i Niall bylibyście idealną parą.
- Tato. - powiedziałam zażenowana. Ja i blondyn? To by nie mogło się udać. - Wiesz, że to by się nie udało. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Traktujemy się nawzajem jak rodzeństwo. - powiedziałam pewnie.
- A mi się wydaje, że jednak coś by mogło z tego wyjść.
- Nie, na pewno nie i daj spokój. Nie pasowalibyśmy do siebie, zdecydowanie nie. Po za tym jedyną osobą, a raczej rzeczą jaką Niall obdarza miłością jest jedzenie- powiedziałam śmiejąc się. Po chwili mój tata do mnie dołączył.
- Caitlin. Ktoś do Ciebie. - powiedziała mama wchodząc do ogrodu i wtedy spojrzałam w jej kierunku razem z moim tatą. Luke.
- Dzień dobry. - przywitał się najpierw z moim tatą przez uścisk dłoni. - Hej Caitlin. - dodał dając mi całusa w policzek kiedy się podniosłam.
- Luke, hej. - powiedziałam lekko zdziwiona patrząc na niego.
- To my będziemy w salonie jakbyście czegoś potrzebowali. - zareagowała mama i ruszyła do domu z tatą. Za plecami chłopaka zobaczyłam jak mama się do mnie uśmiecha, a tata mruga do mnie okiem z uśmiechem na twarzy. Kiedy zniknęli mi z oczu spojrzałam na chłopaka.
- Usiądziesz? - spytałam wskazując na koc. Usiedliśmy koło siebie. - Powiem szczerze, że jestem zaskoczona tą wizytą. - powiedziałam patrząc na chłopaka. Wyglądał lepiej, o wiele lepiej. Nie miał już sinego oka, a przecięcie na brwi było już praktycznie nie widoczne.
- Powiedziałem, że jeszcze Cie odwiedzę. - uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
- Fakt, jak się czujesz? - spytałam.
- Jest lepiej, o wiele. - powiedział i odsłonił bluzke, żeby pokazać brzuch. Jeszcze były siniaki, ale o wiele słabsze niż tydzień temu.
- Cieszę się. - powiedziałam. Zapanowała cisza. Bawiłam się swoimi palcami. Czułam się dziwnie, ale dziwnie dobrze przy nim. Mimo to nie miałam odwagi na niego spojrzeć.


****************************************

Kiedy do niej przyszedłem widziałem, że była zaskoczona. Kto by nie był na jej miejscu skoro się nie zapowiedziałem. Zapanowała między nami cisza. Musiałem ją przerwać. W końcu przyszedłem do niej nie tylko ją odwiedzić, ale też złożyć pewną propozycje.




+++Dzisiaj rano+++



Siedziałem z chłopakami w garażu Ash'a i mieliśmy przerwę w próbach. Irwin poszedł do swojego pokoju po laptopa.
- Słuchajcie. Może poszukamy w końcu kogoś do zaśpiewania wspólnej piosenki? - zapytał Cal. Przystaliśmy na to. Jednak najpierw chcieliśmy sprawdzić nasze konto na Youtube.
- O, ktoś nowy zasubskrybował nasze konto. - odezwał się Ash. Od razu kliknął na konto tej osoby i włączył pierwszy lepszy filmik: "Cześć kochani. Jestem Caitlin, a to Megan. Tym razem wykonamy cover do piosenki Rihanny - We found love. Mamy nadzieję, że wam się spodoba." - powiedziała Caitlin. To ona, dziewczyna, która mi pomogła. " Nie zapomnijcie dać łapki w górę jeśli się spodoba i zachęcamy także do subskrypcji naszego konta. Możecie nas również odnaleźć na facebooku i twitterze. A teraz czas na śpiew i granie" - powiedziała uśmiechając się druga dziewczyna. Zaczęła grać na gitarze, a pierwsze wersy piosenki zaczęła śpiewać Caitlin. Po skończonej piosence byliśmy w szoku. Dziewczyny były na prawde utalentowane.
- Niezłe są. Ash, sprawdź skąd one są. - powiedział Cal.
- Są stąd. - powiedziałem zanim Ashton zdążył włączyć informacje o nich.
- Co? Skąd wiesz? - spytał zdziwiony Michael.
- Pamiętacie jak mówiłem wam o dziewczynie, która mi pomogła i mnie opatrzyła? - spytałem, a oni pokiwali twierdząco głową. - To właśnie jest Caitlin, ta co odezwała się pierwsza i pierwsza zaczęła śpiewać. - powiedziałem, a oni spojrzeli na nagranie gdzie była zatrzymana klatka nagrania.
- No stary, niezła jest. - powiedział Michael szturchając mnie. Wiedziałem o co mu chodzi, ale nie patrzyłem na nią jako zdobywacz. Po za tym na pewno nie jestem w jej typie.
- Przestań. - powiedziałem.
- Dobra, to możesz się z nią skontaktować i zaproponować jej oraz jej przyjaciółce nagranie z nami piosenki? - spytał Ash.
- Jedyny sposób to odwiedzić ją w jej domu. - powiedziałem.
- No to dajesz stary. Załatwisz i będzie git. - powiedział Cal. Uśmiechnąłem się przytakując im. W końcu mogłem ją znowu zobaczyć.




- Caitlin. - odezwałem się aby zwrócić jej uwagę. Spojrzała na mnie więc kontynuowałem. - Mam dla Ciebie propozycje, a w sumie ja i moi przyjaciele.
- Jaką? - spytała nie pewnie.
- Bo z chłopakami mamy zespół, mamy też konto na youtube i chcemy nagrać z kimś piosenke. Coś jak nagrywają gwiazdy ze sobą nawzajem duety i w ogóle. No i dzisiaj mój przyjaciel zobaczył, że ktoś nowy zasubskrybował nasze konto no i właśnie z tymi dwiema dziewczynami chcielibyśmy nagrać piosenke. Zgodzisz się? - spytałem, a ona chyba do końca nie wiedziała o co chodzi. Postanowiłem jej podpowiedzieć. - Ja i moi kumple to 5 Seconds of Summer. - powiedziałem i wtedy chyba zaskoczyła.
- To wy? Ty jesteś tym głównym wokalistą? - spytała zdziwiona.
- Tak. - powiedziałem szeroko się uśmiechając.
- Jejku. W ogóle Cię nie poznałam. - powiedziała w lekkim szoku. Widziałem lekkie zmieszanie w jej oczach. - I na prawde chcecie z nami nagrać jakąś piosenkę? - spytała po chwili nadal niedowierzając. Uśmiechnąłem się na jej zachowanie.
- Jasne. Pomoże to nam nawzajem zyskać nowych słuchaczy. - powiedziałem pewny swojego zdania.
- No okay. Będę musiała tylko porozmawiać z Megan, ale myślę, że nie będzie miała nic przeciwko. - powiedziała uśmiechnięta.
- Super. - powiedziałem również się uśmiechając. Troche czasu spędzimy na próbach razem więc będę mógł ją lepiej poznać. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale od kiedy ją poznałem to nie moge o niej zapomnieć. Gdy tylko kłade się spać i zamykam oczy pojawia mi się jej uśmiechnięta twarz. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła w tak na prawde krótkim czasie? To niewiarygodne i niemożliwe, prawda?


**********************************************

Na prawde chcieli z nami zaśpiewać piosenkę? Przecież widać, że są bardziej doświadczeni niż my. I jak to możliwe, że go nie poznałam podczas naszego pierwszego spotkania? W sumie wtedy nie myśłałam o tym zespole i w sumie widziałam go raz na tym nagraniu. Możliwe, że jakbym bardziej się zastanowiła to bym go rozpoznała, ale nie ważne.
- Możesz coś zaśpiewać? - spytałam nieśmiało. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Teraz? - spytał. Pokiwałam niepewnie głową. - No, okay. - powiedział i zaczął śpiewać. Wsłuchiwałam się w jego głos obserwują mimikę jego twarzy podczas śpiewania. Był całkowicie skupiony nad tym co robi. Widać było, że to uwielbia. Kiedy skończył nadal mu się przyglądałam co zauważył uśmiechając się do mnie.
- Masz niesamowity głos. - powiedziałam, a on się delikatnie zaśmiał. Podczas tego w jego policzkach ukazały się dwa dołeczki co spowodowało, że wyglądał słodko.
- Dzięki. Teraz ty coś zaśpiewaj. - powiedział. Nie byłam przekonana. - No dawaj. Ja zaśpiewałem. - powiedział zachęcająco się do mnie uśmiechając.
- No dobra. - odparłam. Wybrałam szybko jakąś piosenkę i zaśpiewałam. Kiedy skończyłam na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Co? Coś nie tak? - spytałam.
- Nie, tylko zaśpiewałaś właśnie naszą piosenke. - powiedział szczęśliwy. Spojrzałam na niego zdezorientowana. - Wherever you are. - dodał. No tak. Kiedy usłyszałam ją pierwszy raz jak śpiewali strasznie mi się wkręciła. Słowa zapamiętały się jakoś same.
- Tak jakoś wyszło. Bardzo mi się podoba. Który z was ją pisał? - spytała
- Słowa to moja sprawka. Muzyka Ashton i Michael. - powiedział na co się uśmiechnęłam.


********************************************



OMG! Nie wierze. To nie możliwe. Oni zasubskrybowali nasze konto! Masakra. Muszę iść do Caitlin i jej o tym powiedzieć. Nie uwierzy. Nie ma mnie jednego dnia na naszym koncie, a tutaj dzieją się takie rzeczy. Matko!. Przecież oni mają dużą ilość subskrypcji. Jakim cudem znaleźli w nich nas skoro zasubskrybowałyśmy ich konto już jakiś czas temu? Na pewno codziennie ktoś nowy to robi, ale oni zauważyli nas! Dzięki temu może będzie można jakoś z nimi nawiązać kontakt przez wiadomości? Fajnie by było. Caity mogłaby zarwać do tego blondyna, a ja do tego mulata. Jeju, jakie on ma śliczne oczy. W ogóle cały jest niesamowity i ten jego głos... Ohh, chyba się zakochałam. Nie no, żart. Ale od momentu kiedy obejrzałyśmy ich cover i potem ich piosenke to non stop ich śledze. Sprawdzam czy coś nowego dodali. Oglądam ich stare filmiki. Śledze ich na twitterze. Zwłaszcza jego. Calum ma na imie. Dobra, trzeba się ogarnąć. Ale jak? Zapukałam do drzwi domu Caitlin. Otworzyła mi jej mama. Podziękowałam i poszłam do ogrodu, w którym siedziała jak powiedziała jej mama. Weszłam i zaczęłam nawijać.
- Nie uwierzysz. 5 Seconds of Summer. No ten zespół, czwórka chłopaków. Oni... nas zasubskrybowali! Tzn nasze konto, ale rozumiesz. To znaczy, że nas zauważyli. - Lekko pisnęłam. Gadałam patrząc na przyjaciółkę, która była lekko zdziwiona? Tak, była. - Ej, a skoro to zrobili to może skomentowali jakiś nasz filmik? Jejku, musze zaraz sprawdzić. Nie wierze, oni są tacy genialni i wgl. Czekaj, zaraz sprawdzimy. - powiedziałam szukając na telefonie.
- Meg. - odezwała się brunetka.
- Poczekaj.
- Megi. - ponownie, ale się nie odezwałam. - Megan, do jasnej cholery. - podniosła głos stając obok mnie i wyrywając mi telefon z ręki. - Ja wszystko wiem.
- A-ale jak? - spytała.
- Bo Luke mi powiedział. - powiedziała odsuwając się. Wtedy zauważyłam siedzącego na kocu blondyna. Pomachał do mnie uśmiechnięty. O, matko. Jaka wtopa. - pomyślałam i usiadłam na ławce, która stała obok rozłożonego koca i zakryłam twarz w dłoniach. Moja przyjaciółka usiadła na końcu obok chłopaka.
- Wybacz. - zwróciłam się po chwili do chłopaka. - Uggh, ale jestem głupia. Wyszłam na totalną idiotkę. - powiedziałam ponownie chowając twarz w dłoniach.
- Nie jesteś. Nic się nie stało. W dodatku wiesz... fajnie, że nas lubisz. - powiedział, a kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się szczerze co niemrawo odwzajemniłam. - W ogóle, Luke. - powiedział wyciągając do mnie ręke.
- Megan. - powiedziałam ściskając jego rękę.
- Ja się będe już zbierał. - powiedział po chwili wstając. - Miło było Cię poznać, Meg. - uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
- Odprowadze Cię. - powiedziała Caitlin wstając i idąc z nim. Ponownie skryłam twarz w dłoniach z zażenowania. Jaka masakra... Czemu się wcześniej nie zorientowała, że ktoś jest oprócz jej?


 
**********************************************

 
Poszłam odprowadzić Luke'a do drzwi. Wyszłam z nim przed dom.
- Strasznie zakręcona. - zaśmiał się chłopak odwracając się do mnie przodem kiedy stał na schodkach. Zawtórowałam mu.
- Tak, jest niepowtarzalna. - powiedziałam uśmiechając się.
- Ale to dobrze. Dogada się z resztą. - uśmiechnął się. - W ogóle chciałbym Cię zaprosić na nasz koncert. Będziemy pierwszy raz grać dla większej liczby niż tylko przed kamerką. Fajnie by było jakbyś wpadła. Możesz też zabrać Meg czy innych znajomych. - powiedział.
- Z przyjemnościa. A kiedy i gdzie? - spytałam.
- Wiesz gdzie jest 17Club? - spytał.
- Mhm. - pokiwałam twierdząco głową.
- To tam, w środę o 20:00. - powiedział uśmiechnięty.
- Okay. - powiedziałam. Pocałował mnie w policzek. To chyba będzie taka nasza rutyna co nie ukrywam, że działa na mnie cały czas tak samo. Dreszcze. Więcej chyba nie musze mówić, prawda?
- Do zobaczenia. - szepnął patrząc w moje oczy. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Był bardzo blisko, a jego błekitne oczy głębokie jak morze. Mało brakowało, a bym się w nich zatraciła. Poczułam te tak zwane motyle w brzuchu. Patrzyłam jak odchodzi i gdy chciałam już się odwrócić wchodząc do domu, usłyszałam:
- Caitlin.
- Tak? - spytałam odwracając się do niego ponownie przodem. Stał już obok.
- Zapomniałbym. Dasz mi swój numer? - spytał na co od razu się zgodziłam. Podyktowałam mu numer, który od razu sobie zapisał.
- Dzięki i do zobaczenia. - powiedział jeszcze raz całując mnie w policzek i uśmiechnięty poszedł. Obserwowałam jak jego sylwetka staje się mała aż znika z mojego pola widzenia. Wtedy wróciłam do domu i poszłam do ogrodu gdzie zostawiłam Megan. Usiadłam na kocu spowrotem obserwując przyjaciółkę, która siedziała na ławce.
- Wyjaśnisz mi moja droga czemu mi nie powiedziałaś, że go znasz? - spytała uważnie mi się przyglądając. W jej głosie można było wyczuć powagę z nutką ekscytacji i ciekawości zarazem.
- Bo gdy tydzień temu się spotkaliśmy nie poznałam go. W ogóle go nie powiązałam z tym z kim by mógłbyć. W tamtej sytuacji nie to było ważne. I potem już się nie widzieliśmy aż do dzisiaj jak przyszedł zaproponować nagranie wspólnej piosenki. Wtedy mu się przyjrzałam i zajarzyłam, że to on. - powiedziałam broniac się.
- Dobra, dobra. Opowiadaj lepiej jak się poznaliście. - powiedziała ciekawa. Aha, to już nie odpuści. Opowiedziałam jej wszystko co i tak. Mogłam jej zaufać w końcu była moją przyjaciółką.
- No i kiedy wyszedł ode mnie w tamtym tygodniu nie widziałam go więcej aż do dzisiaj. A dzisiaj to wiesz dlaczego przyszedł. - powiedziałam.
- Tak. Dobrze, że nie poniosło mnie bardziej i nie wypaplałam, że będe mogła jakoś zagadać do Caluma. - powiedziała nadal przeżywając to jak wypadła przed blondynem.
- Calum? Kto to? - spytałam.
- No to ten mulat co gra na basie w zespole razem z Luke'iem. Od momentu jak wtedy ich słuchaliśmy to się mi wkręcili i obejrzałam wszystkie ich filmiki. Zaobserwowałam ich na twitterze. No i wiem przynajmniej jak się nazywają. No i piosenki też mają niezłe. - powiedziała. Uśmiechnełam się. Megan nieźle się wkręciła. To teraz jak powiem jej o koncercie to już w ogóle oszaleje.
- To teraz będziesz miała możliwość usłyszeć ich na żywo i to w tą środę o 20:00. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Co?! Żartujesz? - prawie pisnęła z szoku.
- Nie. Luke mnie zaprosił i powiedział żebym zabrała Ciebie albo innych znajomych. To możemy iść całą piątką. Ja, ty Julka, Harry i Niall. Będzie na pewno fajnie. - powiedziałam.
- Ale super. Jejku, już się nie mogę doczekać. Trzeba poinformować reszte. - powiedziała po chwili dodając. - Spokojnie, zajme sie tym. Ale powiedz o której i gdzie?
- W poniedziałek o 20:00 w 17Club. - powiedziałam. Zapisała sobie w telefonie aby nie zapomnieć.


Wieczorem już krótko po 20:00 poszłam do siebie. Wzięłam swoją piżame i poszłam się umyć. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności i wróciłam do pokoju. Usiadłam na swoim łóżku razem z książką. Oparłam się o ścianę plecami i zaczęłam czytać ciąg dalszy tego co już przeczytałam. Nagle usłyszałam, że na mój telefon przyszła wiadomość. Zamknęłam książke zaznaczając strone na, której skończyłam i chwyciłam telefon, który leżał na szafce nocnej. Wiadomość była od nieznajomego numeru więc po prostu sprawdziłam o co chodzi i po chwili na mojej twarzy samoczynnie pojawił się uśmiech.



Hej Caitlin. Piszę żebyś mogła zapisać sobie mój numer i przy okazji życze Ci miłego wieczoru. Luke xx


 
Już chyba wiecie dlaczego się uśmiechnęłam. Zapisałam sobie jego numer i postanowiłam mu odpisać.


Do Luke :) : Hej. No przydałoby się żebym ja też miała twój numer skoro ty masz mój ;) Dziękuje i również życze miłego wieczoru ;) x

 
Wysłałam i czekałam czy coś jeszcze odpisze. Nie musiałam na to czekać długo. Stwierdziłam, że chyba nie skończy się na jednym sms-ie więc odłożyłam książke na półke i dopiero później usiadłam z powrotem na łóżku odczytując sms-a.


Od Luke :) : Również dziękuje. A tak to co porabiasz?


 
Do Luke :) : W sumie to nic specjalnego. A ty?

 
Od Luke :) : Właśnie wróciłem od Ash'a po próbie i pomyślałem, że do Ciebie napisze ;)

 
Do Luke :) : Miło mi ;) Rozmawiałam z Megan i przyjdziemy na koncert. Zabierzemy ze sobą jeszcze jedną koleżankę i dwóch kumpli. Jednym słowem przyjde razem z moją paczką przyjaciół.


 

Od Luke :) : To fajnie :) Ja poznam twoich przyjaciół, a ty moich. Po za tym stwierdzam, że Twoja przyjaciółka w 100% by pasowała do mojego przyjaciela Caluma. Na pewno jak ich zapoznamy to się dogadają.



 

Do Luke :) : Super. Przydałby się Meg jakiś chłopak bo nie raz to na prawde z nią wytrzymać nie można, a tak to on się będzie z nią użerać, a nie ja.. hehe :D



 

Od Luke :) : Heheh :D Ale jeśli chodzi o Caluma to będą się wtedy użerać ze sobą nawzajem, ale co tam. Nie nasza sprawa, no nie ? ;)



Rozmawialiśmy tak do północy. Tematy nam się nie kończyły. Czułam jakbyśmy znali się od zawsze.
 
_______________________________________________________________
Co sądzicie o kolejnym rozdziale? Czekam na wasze opinie.
 
Czytasz to komentuj. Tobie zajmie to chwile, a mnie na prawdę motywuje do działania. Dziękuję wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
 
 
Jak myślicie co wydarzy się w kolejnym rozdziale? Jak wypadną chłopcy podczas swojego pierwszego koncertu? Czy Caitlin i jej przyjaciołom spodoba się występ chłopaków z  5SOS?
 
 
Pamiętajcie kochani aby pisząc na twitterze nie zapomnieć dodać #LongWayHomeFF ;)
 
 

sobota, 20 września 2014

Rozdział 3 ♥

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM!!!
 
 
_______________________________________________________
 

Nie wiem co mną wtedy kierowało. Mogłam oberwać, ale postanowiłam, że musze pomóc temu chłopakowi bo inaczej mogą go zabić. A tego bym sobie nie wybaczyła. Czułam strach zwłaszcza, że przez chwile wróciły wspomnienia z tego wydarzenia 3 lata temu. Szybko jednak je od siebie odsunęłam.

- Hej! Zostawcie go! - krzyknęłam stając w wejściu do przestrzeni między domami. Brunet, który kopał leżącego przestał i odwrócił się do mnie ze swoimi kumplami. Przełknęłam z trudem ślinę czując, że to był błąd. Mimo to było już za późno aby się wycofać.
- Mówisz do nas laluniu? - spytał ciemnooki podchodząc do mnie. Próbowałam udawać pewną siebie chociaż w środku skręcało mi żołądek ze strachu.
- Tak. Zostawcie go bo inaczej zadzwonię na policje. - powiedziałam krzyżując ręce. 
- Hahah, dobre. Słyszeliście? Skarbie, policja nam nic nie zrobi. - powiedział śmiejąc się. Podszedł do mnie przyciskając do ściany. - A może tak zabawimy się z Tobą? On i tak już jest do niczego. - powiedział patrząc na poszkodowanego. Również na niego spojrzałam. Blondyn o niebieskich oczach, które były ledwo otwarte. Patrzył wprost na mnie lekko zdziwiony co robie. Brunet odwrócił wzrok ponownie na mnie. Dotknął mojego uda ściskając. Szarpnęłam się, ale mnie przytrzymał.
- No Jack. Ostra, lubisz takie co? - spytał chłopak z dredami, który stał obok.
- Pieprz się. - powiedziałam.
- Kotku, spokojnie. Na pewno nie będzie boleć. - powiedział kładąc swoją rękę na rozporku od moich spodenek. Wtedy się we mnie zagotowało. Nie pozwole traktować siebie jak jakąś rzec. Na pewno nie drugi raz. W tamtej chwili przypomniało mi sie co nauczył mnie mój starszy brat zanim wyjechał na studia, ale już po feralnym zdarzeniu. Przymknęłam na chwile oczy i zrobiłam jeden ruch. Brunet się w ogóle tego nie spodziewał. Uderzyłam go z kolana w krocze. Zgiął się w pół. Ten z dredami chciał mi coś zrobić, ale walnęłam go z pięści w nos. Trzeci już nie próbował tylko uciekł. Pozostała dwójka również powoli się oddaliła oszołomiona tym co się stało. Spojrzałam czy czasem się nie wróca. Odetchnęłam z ulgą i wtedy przypomniałam sobie o blondynie. Podeszłam do niego szybko klękając. Spojrzał na mnie nie pewnie.
- Zadzwonie na pogotowie. - powiedziała chcąc wyciągnąć telefon z kieszeni bluzy.
- N-nie. - powiedział z trudem.
- Ale to trzeba opatrzeć. - spojrzałam na niego uważnie.
- Nie, wróce do domu. Nic mi nie jest. - powiedział chcąc wstać, ale nie dał rady.
- Nie można tego tak zostawić. To pójdziemy do mnie. Mieszkam niedaleko, opatrze Cię. - powiedziałam stanowczo. Pomogłam mu wstać. Przewiesiłam sobie jego prawą rękę przez moje ramie chwytając go w talii aby jakoś mógł utrzymać sie na nogach. Ruszyłam powoli do przodu aby on sam też mógł się poruszyć. Szliśmy w ciszy. Jedyne co słyszałam to to jak próbuje oddychać swobodnie oddychać, ale nie może. Domyśliłam się, że to przez ból jaki czuł po tym pobiciu. Był wyższy ode mnie o ponad głowe więc był też dość ciężki. Starał się mi pomagać, ale więcej jego ciężaru miałam na sobie. W końcu doszliśmy do domu. Dobrze, że było ciemno to żaden z sąsiadów nie będzie nas widział i nie powie od razu rodzicom. Otworzyłam drzwi i wprowadziłam go do salonu sadzając na sofie. Kazałam mu na mnie poczekać. Wróciłam do przedpokoju ściągając buty, odłożyłam bluze i weszłam do kuchni po szklanke wody. Wróciłam do salonu podając mu szklanke. Wziął ją ode mnie od razu upijając połowe. Usiadłam w fotelu uważnie mu się przyglądając. Jego włosy były ułożone w różnych kierunkach, ale co się dziwić. W jego dolnej wardze znajdował się czarny kolczyk. Sam chłopak był ubrany w czarny t-shirt z logo jakiegoś zespołu, ale bez rękawów, obcisłe dżinsy tego samego koloru, a na nogach miał czarne conversy. Jego niebieskie oczy uważnie mi się przyglądały. Jego ciuchy były ubrodzone przez to całe pobicie. Jego prawe oko było całe podbite co nie dało się nie zauważyć przez napuchnięcie i pojawiający się siniak. Natomiast lewa brew była nacięta tak samo jak jego warga, z której delikatnie leciała krew. No i wiadomo, brzuch też pewnie miał nieźle poobijany, ale nie było to widoczne przez bluzkę, którą miał na sobie.
- Powiesz co się stało? Czemu oni cię pobili? - spytałam spokojnie. Nie chciałam go zdenerwować. Mimo to zapytałam bo nie jest to normalne, że ktoś zostaje pobity.
- Nie ważne. I tak mam to gdzieś. - powiedział odwracając wzrok. Zaczął rozglądać się po salonie.
- Jak chcesz. Chodź, pójdziemy do łazienki. Opatrze Ci te rany. - powiedziałam wskazując na jego obrażenia, którymi sam chłopack szczególnie sie nie przjął jednak mnie posłuchał. Wstał z sofy i się zachwiał. Momentalnie go przytrzymałam aby się nie przewrócił. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułam, że mi się przygląda jednak nie zwracałam na to uwagi prowadząc go do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Usiadł na zamkniętej toalecie, a ja wyciągnęłam z szafki apteczkę.
- Jestem Luke. - powiedział czym przykuł moją uwagę. Spojrzałam na niego.
- Caitlin. - odpowiedziałam i podeszłam do niego bliżej. Wylałam na płatek kosmetyczny wode utlenioną i przyłożyłam nim najpierw przeciętą wargę.
- Aa, kurwa. - syknął. Spojrzałam na niego przez chwile wracając wzrokiem ponownie na jego rane. Później przemyłam mu przeciętą brew i przykleiłam na obie rany plaster. Dotknęłam jego podbrudka aby obejrzeć lewe oko, które było opuchnięte i było bardziej fioletowe niż jak przyprowadziłam go swojego domu. Poszłam do kuchni po chwili wracając z woreczkiem lodu i kazałam mu aby sobie przyłożył. Teraz trzeba było zająć się jego brzuchem. Chwyciłam róg jego koszuli i chciałam ją podnieść, ale potrzymał mnie swoją wolną ręką. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że mi się przygląda. Spróbowałam jeszcze raz, ale nic.
- Luke! Do jasnej cholery. Chce Ci pomóc. - powiedziałam z podniesionym głosem patrząc na niego wściekła. Spojrzał na mnie jednym okiem, które miał zdrowe. - Chce Ci pomóc skoro nie chciałeś abym wzywała pogotowie. - dodałam spokojnie i jeszcze raz chwyciłam jego koszulkę. Bez skutku.
- Daruj sobie. Lepiej już pójde bo co powiedzą twoi rodzice na to, że ich idealna córeczka przyprowadziła do domu obcego chłopaka w dodatku tak wyglądającego. - powiedział kpiąco podnosząc się, ale szybko mu przeszkodziłam z powrotem karząc mu usiąść.
- Nie znasz mnie i się ogarnij. - powiedziałam przez zęby. - Po za tym nie ma ich w domu. Z resztą nie o to tutaj chodzi. Chcę Ci pomóc i fajnie by było jakbyś chociaz troche okazał wdzięczność, że Ci pomogłam. - dodałam podnosząc go uważnie na niego patrząc. Zdenerwował mnie.
- Poradziłbym sobie. - powiedział cicho, ale to usłyszałam.
- Właśnie widziałam. - zakpiłam. - Gdyby nie ja mógłbyś już nie żyć więc przestań zgrywać pewnego sobie w tym momencie. - nic nie powiedział. - Ściągnij koszulke, musze obejrzeć twój brzuch. - powiedziałam odsuwając się o dwa kroki od niego. Najpierw na mnie spojrzał zdziwiony jednak po chwili przystał na moją wypowiedź. Podał mi woreczek lodu, który postanowiłam iść wyrzucić. Kiedy wróciłam on akurat odkładał koszulke na szafke. Odwrócił się do mnie przodem. Kiedy zobaczyłam jego siny brzuch nie mogłam zareagować inaczej:
- O matko. Luke, powinieneś jednak pojechać na pogotowie. Możesz mieć połamane żebra. - powiedziałam przerażona patrząc na jego tors. Zakryłam usta ręką. Praktycznie cały był siny, najbardziej w miejscu gdzie znajdowała się przepona tuż pod żebrami. Tam to bardziej był czarny niż tylko siny.
- Nie przesadzaj, nic mi nie jest. - powiedział. Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam jego odkrytej skóry. Nic. Wzięłam delikatnie nacisnęłam. Syknął. Spojrzałam na jego buzie, wyrażała grymas. Odsunęłam rękę nadal patrząc na jego twarz. Po chwili uśmiechnął sie cwano do mnie, ale to zignorowałam.
- Mam pomysł. Przyniosę Ci jakies czyste ubrania, weźmiesz najpierw prysznic i wtedy nasmaruje Cię odpowiednią maścią, która powinna zadziałać. - powiedziałam i wyszłam z łazienki nie czekając na jego reakcje. Wróciłam po chwili w ręce trzymając spodenki i koszulke mojego brata, która powinna być dobra na blondyna gdyż byli podobnej budowy. Zauważyłam jak Luke stoi przy drzwiach wyjściowych.
- Co ty robisz? - zapytałam do niego podchodząc.
- Wychodze. Nie będe Ci zawracał głowy. Po za tym czuje się dobrze. - powiedział.
- Czyżby? - spytałam i delikatnie ścisnęłam go w okolicach brzucha na co syknął przymykając oczy.
- Kurwa! - znowu na jego twarzy grymas.
- Nie wydaje mi się.
- Dobra, boli jak cholera. A ty co? Pielęgniarka? - zapytała patrząc na mnie.
- Nie. Jestem jedynie po kursie pierwszej pomocy, a teraz prosze Cię nie kłóć się ze mną. Chce Ci pomóc. - powiedziałam wyciągając w jego kierunku ciuchy, które mu przyniosłam. Spojrzał na nie po chwili biorąc do ręki.
- I może mam jeszcze u Ciebie spać? - powiedział uśmiechając się szeroko.
- W pokoju gościnnym dokładniej. No chyba, że chcesz wrócić do domu to prosze bardzo. Jednak myśle, że twoi rodzice nie będą zadowoleni kiedy Cie zobaczą. - powiedziałam i zauważyłam jak jego mięśnie samoczynnie się napięły. Powiedziałam coś nie tak?
- Taa. Matka to może by się jeszcze przejęła, ale ojciec? Ten to by mnie jeszcze dobił. - powiedział wściekły i ruszył do łazienki głośno zamykając za sobą drzwi. Wzdychnęłam głęboko i udałam się na góre do pokoju gościnnego przygotować chłopakowi łóżko do spania. Kiedy ubrałam pościel to zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i chwyciłam jabłko opierając sie o blat i zaczęłam je jeść. Uwielbiam te owoce, zwłaszcza na półkwaśne, półsłodkie. Kiedy tak jakdłam rozmyślałam nad tym co dzisiaj zrobiłam. Kiedyś bym się nie odaważyła pomóc komuś obcemu, zwłaszcza chłopakowi. Z resztą po tym koszmarnym wydarzeniu kilka lat temu ciężko jest się znowu przekonać do chłopaków. Mimo to w tym chłopaku jest coś co mówi, że nie jest zły. Widze to po jego zachowaniu. Czuje się pogubiony, ale skrywa to pod maską pewnego siebie gościa. Nawet nie przejął się tym, że ktoś go pobił. W oczach widoczny jest ból i żał. Tylko do kogo? Z jakiego powodu? Chciałabym mu w jakiś sposób pomóc. Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają. Wyrzuciłam ogryzkę od jabłka do kosza i wyszłam na korytarz widząc na nim mojego blondyna. Był ubrany jedynie w spodenki, a jego tors był bez odkrycia. Mimo tych siniaków można było zauważyć, że jest dobrze zbudowany. Spojrzał na mnie trzymając w ręce swoje ciuchy.
- Możesz zostawić je w łazience. - powiedziałam wskazując na ubrania. Wrócił się do pomieszenia aby zrobić jak mu mówiłam. To było zaskakujące, że mimo swojej pewnosci siebie robił to o co mu powiedziałam. Co potwierdzało, że nie jest tym kim próbuje być. Po chwili znów był na korytarzu. Ruszyłam na góre nie odzywając się. Usłyszałam jak po woli idzie za mną. Otworzyłam drzwi od pokoju gościnnego pokazując mu aby wszedł pierwszy.
- Panie przodem. - powiedział obojętnie. Weszłam, a on za mną zamykając drzwi.
- Możesz się położyć, a ja zaraz wróce z maścią i wtedy zajmiemy się twoim brzuchem. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Weszłam do łazienki na pietrze po odpowiednią maść i wróciłam do pokoju. Chłopak siedział na łóżku uważnie się rozglądając po pomieszczeniu. Kiedy tylko wkroczyłam do pokoju jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zauważyłam przebłysk uśmiechu. A może mi się wydawało? Położył się zanim zdążyłam to powiedzieć. Podeszłam do łóżka siadając obok niego. - Czemu nie wziąłeś ubrałeś koczulki tylko leży z boku? - zapytałam.
- Bo nie lubie w nich spać. Najczęściej sypiam w samych bokserkach, albo spodniach od dresu. - mówił uważnie na mnie patrząc.
- To dzisiaj będziesz musiał się przemęczyć bo jak Cię nasmaruje i podeschnie to ją ubierzesz. Szybciej ściągnie Ci tą opuchliznę i siniaki również szybciej mogą zniknać. - powiedziałam i wycisnęłam na jego brzuch sporą ilość maści. Żeby zadziałało musiało być troche więcej.
- Ahh, zimna. - powiedział. Nie odezwałam się. Zaczęłam powoli ją rozprowadzać po jego całym torsie. Prawie całym. Starałam się to robić delikatnie aby go nie bolało. - Czemu mi pomagasz? - spytał po chwili wybudzając mnie zza myśleń. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że mi się przygląda. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Wiesz... Gdy zobaczyłam jak Cię katują musiałam coś zrobić. Nie wybaczyłabym sobie jakby Cię zabili, a ja wiedząc, że mogłabym coś zrobić po prostu bym przesła obok obojętnie. Później bym się tylko zadręczała. Już taka jestem. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Ale przecież mogli Cię tak samo pobić albo nawet zgwałcić. - sparaliżowało mnie ostatnie słowo, które powiedział. Odwróciłam od niego wzrok starając się nie pokazać jak zareagowałam na jego wypowiedziane słowa.


*************************************************

Strach? Lęk? Nie wiem jak miałem odebrać to jak zareagowała kiedy wspomniałem o gwałcie. Czyżby ją to kiedyś spotkało? Nie, nie możliwe. Widać, że jest odważna i to jak poradziła sobie z tymi chłopakami. To raczej nie realne, prawda? Na pewno coś mi się przwidziało.
- Ale nie zrobili nic. - powiedziała dalej wsmarowując maść w mój brzuch. Jej dłoń była taka delikatna. Widziałem, że stara się robić tak aby mnie jak najmniej bolało. I faktycznie tak było. Jeśli już coś mnie bolało to dotyk jej dłoni od razu to koił. Dziwne, co? W ogóle nadal się zastanawiam czemu ona mi pomaga. Nie zna mnie. Moi rodzice ani nawet przyjaciele nie przejęli się nigdy mną tak jak ta dziewczyna. Drobna brunetka o niesamowitych brązowych oczach. Nie wiem czemu, ale czułem się przy niej tak jakbym mógł jej powiedzieć wszystko. Czuje się przy niej dobrze mimo, że się nie znamy. To jest chore. Przecież ona na pewno ma chłopaka.
- A twój chłopak nie będzie zazdrosny o to, że mnie dotykasz? - chciałem zażartować, ale chyba nie wyszło.
- Nie mam chłopaka i... - ucieła. Wstała z łóżka unikając mojego wzroku. - Ide się umyć i spać. Ubierz za jakiąś chwile tą koszulke. - powiedziała wskazując na koszulkę leżąco z boku na łóżku. - Dobranoc. - powiedziała szybko i wyszła. Co ja takiego powiedziałem? Strasznie sie speszyła. Ughh. Znowu musiałem coś spieprzyć. Nic innego mi tak nie wychodzi jak zawalanie spraw. Przetarłem twarz dłońmi przymykając na chwile oczy. Matki też nie potrafiłem ochronić przed ojcem, a teraz w dodatku zostawiłem ją samą na jego pastwę. Mam nadzieję, że nic jej nie zrobi. Jak tylko wróce do domu namówie ją aby go wyrzuciła z domu. Przecież tak nie może być. To będzie zdecydowanie długa droga do domu. Nie wiem co robić. Ciekawe co u reszty. Sprawdziłem telefon, który wcześniej położyłem sobie na szafce nocnej. Kilka wiadomości i sporo nieodebranych połączeń. Większośc od mamy, ale były też od chłopaków. Sprawdziłem sms-y.

Od 'Mama': Synku. Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale wróć do domu. Ojciec powiedział, że się zmieni i, że żałuje tego jak na Ciebie uderzył. Prosze, wróć. Kocham Cię synku.

Taa, jasne. Zmieni się. Ile razy już to obiecywał? I nigdy jakoś nie dotrzymywał słowa. Nie dobrze mi się robi jak o nim pomyśle. Nie odpisałem mamie. Odczytałem kolejną wiadomość. Pozostałe trzy były od Ash'a.

Od 'Ashton': Stary, gdzie ty się podziewasz? Miałeś wrócić, a Ciebie nie ma już dwa dni.

Od 'Ashton': Ty sobie z nas żarty robisz? Odbierz ten cholerny telefon! Twoja mama do mnie dzwoniła. Skłamałem, że jesteś u mnie, ale nie możesz rozmawiać. Nie mogę Cię tak w nieskończonośc kryć!

Od 'Ashton' Haaloo? Żyjesz? Daj jakiś znak. Chociaż napisz tego durnego sms-a! Zaczynamy się o Ciebie martwić z chłopakami. Odezwij się.

Przymknąłem oczy. Wiem, że się martwili. To oni byli moimi jedyni przyjaciółmi, ale nie mogłem ich zamartwiać swoimi sprawami. Wystarczy, że sami mieli swoje problemy, jeśli takie mieli. Chyba tylko problem w co się ubrać lub co zjeść. Ich rodziny są idealne. Mają wspaniałych rodziców, którzy się kochają nawzajem i ich kochają. A moja rodzina? Nie pasuje w ogóle do nich. Zastanawiam się jakim cudem jesteśmy jeszcze przyjaciółmi skoro oni są całkowicie z innego świata niż ja. Nie zasługuje na ich przyjaźń. Moje myśli przerwał sen, który przyszedł z nienacka. Zdążyłem jednak ubrać na siebie koszulke jak prosiła Caitlin.

Zostałem obudzony przez poranne promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Otworzyłem oczy rozglądając się gdzie jestem. Po chwili wszystko sobie przypomniałem. Podniosłem się do pozycji siedzącej czując ból brzuch. Był on jednak zdecydowanie mniejszy niż poprzedniego dnia. Pomoc brunetki się przydała i to zdecydowanie. Byłem wdzięczny jej, że była taka uparta i nie pozwoliła mi wrócić do domu. Wstałem z łóżka z zamiarem odświeżenie się i ubrania. Zszedłem na dół do łazienki, w której zostawiłem swoje ciuchy. Zauważyłem, że dziewczyna musiała je przeprać bo wisiały na linkach jeszcze troche wilgotne. Skazany aby jeszcze poczekać na suche ciuchy udałem się do kuchni. Pomyślałem, że zrobie dla nas śniadanie i chociaż troche odwdzięcze się dziewczynie za to co dla mnie wczoraj zrobiła. Zajrzałem do lodówki i zabrałem się za robienie naleśników.

***************************************************
Obudziłam się przez zapachy, które spewnością dochodziły z kuchni. Wstałam z łóżka i zeszłam od razu kierując się do pomieszczenia, o którym pomyślałam. W progu zauważyłam Luke'a. Wtedy przypomniał mi się poprzedni dzień i wszystkie wydarzenia, które mnie spotkały. Uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc, że mogłam mu pomóc. Stał do mnie tyłem robiąc coś na kuchence. Był w samych spodenkach, w których spał. Ciekawa byłam czy ubrał koszulke na noc jak go prosiłam, a gdy wstał ją ściągnął czy w ogóle jej nie ubrał?
- Dzień dobry. - powiedziałam jeszcze lekko zaspanym głosem. Zwróciłam tym uwage chłopaka gdyż od razu się do mnie odwrócił.
- Cześć. - powiedział delikatnie się uśmiechając i skanując moje ciało od góry do dołu. Wtedy zrozumiałam, że jestem w samych majtkach i za dużej koszulce, która sięgała mi do połowy uda służąc mi za piżame. Widząc, że chłopak nie może oderwać ode mnie wzroku poczułam jak na moje policzki wkradając się rumieńce.
- Wiesz, nie musisz mnie kusić swoimi ślicznymi nogami bo i tak cała jesteś śliczna. - powiedział zadziornie się uśmiechając.
- J-ja moze pójde sie ubrać. - powiedziałam szybko znikając z kuchni. Pobiegłam na góre do swojego pokoju. Wzięłam potrzebne ciuchy i weszłam do swojej łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności. Ubrałam się w czarne legginsy, białą tunikę z krótkim rękawkiem, a wlosy spięłam w koka. Delikatny makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół wchodząc ponownie do kuchni. W tym momencie Luke kładł na stół kubki z herbatą. Usiadłam przy stole, a on zajął miejsce na przeciwko mnie podając różne słodkości z jakimi można jeść naleźniki. Wybrałam mój ulubiony dżem śliwkowy, który zawsze dostajemy od dziadków na zime gdyż robią więcej weków myśląc o nas. Wzięłam pierwszego gryza pomału przeżuwając. Czułam na sobie wzrok chłopaka jednak sama nie odważyłam się na niego spojrzeć. Przypomniały mi się jego słowa, któe powiedział kilka minut wcześniej. Na mojej twarzy ponownie pojawił się rumienieć co z pewnością nie uszło uwadze chłopaka. Dzisiaj w przeciwieństwie do wczoraj czułam się onieśmielona jego towarzystwem. Nie wiem nawet dlaczego.
- Jeśli chodzi o to co powiedziałem to mówiłem poważnie. - powiedział czym przykuł moją uwagę. Kiedy na niego spojrzałam mrugnął do mnie okiem na co uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak cicho zachichotał, a ja pomyślałam, że jest słodki. Co? Wróć. Caitlin, znasz go od kilku godzin. - zgromiła mnie moja podświadomość
- Dzięki. - powiedziałam nieśmiało. Zapanowała ponownie cisza przerywana jedynie naszymi oddechami. - Jak brzuch? - spytałam w końcu patrząc na niego uważnie.
- Lepiej i to dzięki Tobie więc chciałbym Ci podziękować. - powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie co odwzajemniłam.

Po śniadaniu schowaliśmy brudne naczynia do zmywarki. Luke postanowił się ubrać, a ja w tym czasie poszłam ogarnąć zaścielić moje łóżko. Blondyn skorzystał z łazienki na dole. Kiedy zrobiłam w swoim pokoju co miałam, wyszłam z niego schodząc na dół aby sprawdzić czy Luke już się oporządził. Stał właśnie w korytarzu i wyglądał jakby na mnie czekał. Uubrany był w swoje czarne ciuchy, a jego włosy postawione były do góry.
- Ja będę już szedł. - powiedział kiedy mnie zobaczył. Podeszłam do niego bliżej.
- Jeśli musisz. - powiedziałam cicho. Nie wiem nawet dlaczego to wyszło z moich ust. Zabrzmiało trochę to jak żal chociaż tak nie miało. Zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- Jak chcesz mogę jeszcze tu wrócić i Cie odwiedzić. - mrugnął do mnie już drugi raz tego poranka. Uśmiechnęłam się. Ubrał swoje czarne conversy i spojrzał na mnie zanim chwycił za klamke od drzwi wyjściowych. - Jeszcze raz dziękuje. - powiedział i nachylił się nade mną. Moje serce zabiło szybciej kiedy musnął swoimi ustami mojego policzka. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz. - Do zobaczenia. - szepnął uśmiechając się ostatni raz i wyszedł z domu. Stanęłam w progu obserwując jego oddalającą się sylwetkę. W duszy liczyłam na to, że jeszcze się spotkamy.

************************************************
- Na prawdę ciężko odebrać ten cholerny telefon?! - spytał wściekły Ashton widząc moją uśmiechniętą twarz kiedy wszedłem do garażu gdzie siedział z Cliffordem i Hoodem. Nie wiem dlaczego, ale uśmiechałem się od momentu kiedy wyszedłem z domu Caitlin. Ta dziewczyna miała coś w sobie. Sam nie wiem. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją w policzek na pożegnanie. Wtedy poczułem ciepło na moim sercu. Nie wiem co się ze mną dzieje zwłaszcza, że jej tak na prawde nie znam.
- Świetne przywitanie. - powiedziałem sarkastycznie. Już musiał popsuć mi humor. Super, bardzo dziękuje.
- Dziwisz się? Próbujemy się dodzwonić do Ciebie od trzech dni. Twoja matka co chwile do nas wydzwania, a my kłamiemy bo co mamy jej powiedzieć? Że sami nie mamy z Tobą kontaktu? - spytał wściekły Calum.
- Wyluzuj. Już jestem więc darujcie sobie. Mam chyba prawo zniknąć na kilka dni i wszystko przemyśleć, prawda?! To, że wy macie idealne życie nie znaczy, że każdy ma! - krzyknąłem siadając na taborecie i chowając twarz w dłoniach. Puściły mi nerwy. Moja głowa pulsowała od natłoku tego wszystkiego. Moje oczy zrobiły się delikatnie mokre, ale szybko je przetarłem. Brzuch pobolewał, ale nie tak mocno. Nawet nie zauważyli, że zostałem pobity. Bo po co? Najważniejsze, żeby się na mnie wydrzeć. Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
- Jak mamy wiedzieć, że coś jest nie tak skoro nie chcesz nam nic powiedzieć? - powiedział już spokojnie Mikey. Spojrzałem na niego.
- Jesteśmy przyjaciółmi to ciężko zauważyć, że coś mnie gryzie? Bo za tym ślepi to chyba na prawde jesteście.
- Jak pytaliśmy chociażby po tym jak się upiłeś to nic nie powiedziałeś więc nie oskarżaj nas, że się nie interesujemy. - powiedział obecnie zielonowłosy. Po chwili jednak zaskoczyli.
- Po za tym Luke, zrobiłeś sobie kolczyk w wardze? - zapytał zdziwiony Calum.
- Ty jesteś pobity. - dodał zaskoczony Ashton. Brawo, teraz zauważył. Gratulacje za spostrzegawczość stary. - pomyślałem.
- Szybcy jesteście. - powiedziałem patrząc w ziemie.
- Kto Ci to zrobił? - spytał Ash.
- Wiesz, idzie się do specjalnego studia gdzie się tym zajmują. - powiedziałem patrząc na niego.
- Nie chodzi mi o kolczyk. Kto Cię pobił? Masz jeszcze jakieś obrażenia? - spytał Irwin. Wstałem podnosząc koszulkę do góry, ale po chwili ją opuściłem.
- Nie musicie się martwić, już wszystko gra. Już nie boli, a to dzięki Caitlin. - powiedziałem, a na wspomnienie brunetki na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Uuu, dziewczyna. I to dlatego przyszedłeś taki radosny? - odezwał się rozpromieniony Michael.
- Może. - odpowiedziałem patrząć na kumpla.
- Dobra, odbiegamy od tematu. O niej porozmawiamy później. Luke, co się ostatnio dzieje w twoim życiu? Przecież wiesz, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim, prawda? - odezwał się Cal patrząc na mnie przejęty. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Wiem, ale musze na razie sam sobie to poukładać. I przepraszam was za moje ostatnie zachowanie. - powiedziałem. Nie mogłem być na nich zły. W końcu się o mnie martwili. Moja mama pewnie też dlatego postanowiłem do niej później zadzwonić i ją uspokoić, że jest ze mną wszystko w porządku. Najpierw jednak porozmawiałem jeszcze z chłopakami. Nie byli na mnie źli. Może z początku, ale mi wybaczyli. Grupowy przytulas i wszystko jak dawniej. Postanowiliśmy zrobić próbę, a później iść obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Spytałem Ash'a czy mogę zostać u niego dopóki w miare siniaki nie znikną bo nie chciałem martwić mamy bardziej. Chłopak nie miał nic przeciwko za co mu byłem ogromnie wdzięczny.

_____________________________________________________________

Mamy 3 rozdział. Co o nim sądzicie? Chyba trochę mi nie wyszedł.
 
Ważne! Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się co tydzień w weekend. Będzie to sobota lub niedziela gdyż jeszcze tydzień i mamy październik, a co się z tym wiąże? Idę na studia, a jak studia to nie ma zabawy tylko jest porządne działanie i nauka. Mam nadzieję, że jakoś się w tym wszystkim odnajdę dlatego rozdziały będą publikowane w weekendy gdyż wtedy będę miała najwięcej czasu. Pisze, a raczej przypominam to co napisałam w notce powitalnej. Chce abyście po prostu wiedzieli ;)
 
 
Takiego spotkania tej dwójki chyba się nie spodziewaliście co? Zmieniłam troszkę naszego Luke'a, który dopiero od tego momentu będzie miał kolczyk w wardze. Co sądzicie o tej całej sytuacji jaka się wydarzyła? Kiedy ponownie nastąpi spotkanie się tej dwójki?
 
 
Pamiętajcie aby pisać tweety związane z tym opowiadaniem razem z #LongWayHomeFF :) Na prawdę ułatwi to nam sprawę :) Możecie też zadawać pytania bohaterom w zakładce na to przeznaczonej u góry ;) Do następnego <3

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 2 ♥


Pod klubem byłyśmy równo o 20:00 tak jak się umówiłyśmy z chłopakami. Kiedy Harry zobaczył Julie? Zaniemówił. Stał dobre kilka minut w nią wpatrzony. Niall go szturchnął i wtedy się ocknął. Julka zaśmiała się pod nosem. Miałam cichą nadzieję, że może ta impreza pozwoli im w końcu się do siebie bardziej zbliżyć i, że zostaną parą. Weszliśmy do klubu bez problemu. Od samego wejścia czuć było zapach alkoholu, który unosił się w powietrzu przemieszany z potem ludzi, którzy się tam znajdowali. Dosłownie, mieszanka wszystkiego po trochu. Całą piątką podeszliśmy do baru żeby zamówić coś do picia.


- Zatańczysz? - usłyszałam jak Harry prosi Julie do tańca. Dziewczyna się uśmiechnęła chwytając jego rekę i już po chwili zniknęli nam z pola widzenia. Odwróciłam się z powrotem przodem do baru. Po mojej prawej siedziała Megan, a po lewej Niall. Zamówiliśmy po piwie, które po chwili dostaliśmy. Odwróciłam się ponownie tyłem do baru obserwując tańczący tłum. Co chwile popijałam swój napój procentowy. Megan po chwili zniknęła w tłumie z jakimś gościem. Zostałam sama z Niall'em. Wypiłam do końca piwo i wtedy usłyszałam nad moich uchem szept przyjaciela.
- Zatańczysz? - spytał. Spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając i kiwnęłam głową na potwierdzenie, że się zgadzam. Chłopak chwycił mnie za ręke i poprowadził za sobą prawie na środek parkietu. Odwrócił się do mnie przodem i zaczęliśmy tańczyć. Świetnie się z nim bawiłam. Często chodziliśmy wspólnie na imprezy, nawet we dwójkę jak pozostali nie chcieli. Zdarzało się nawet tak, że Niall udawał mojego chłopaka kiedy jacyś napaleni faceci zaczynali mnie obmacywać lub się do mnie dobierać. Byłam wtedy ogromnie wdzięczna, że mam takiego przyjaciela. Zwłaszcza po niemiłym zdarzeniu z przed kilku lat. Bawiliśmy się jak zawsze świetnie. Do domu mojej przyjaciółki wróciłam razem z nią krótko po 4 nad ranem.


*****************************************

Znowu? Powtórzyło się to już trzeci raz w tym tygoniu i on nadal będzie udawał, że to nie prawda? Chciałbym uciec stąd jak najdalej od niego, ale nie moge zostawić mamy. Całkowicie by się załamała. Nie moge patrzec na to jak ona wierzy w każde jego słowo i mu wybacza.
- Luke! Zejdź na dół! - usłyszałem krzyk ojca. Ugghh. Na pewno tam nie zejde, nie ma szans. Niech mnie pocałuje...
- Poczekaj, ja po niego pójde. - usłyszałem słaby głos mamy. Uchyliłem drzwi od swojego pokoju nasłuchując. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale coś mi nie pasowało. Czy ona płakała? Czemu?
- Do jasnej cholery. Lucas złaź tu natychmiast! - ponownie krzyk mojego ojca. Nie odezwałem się.
- Daj mu spokój. Wystarczy, że ja przez to wszystko cierpie. Nie mieszaj go w nasze sprawy.
- Słucham!? Gówniarz musi wiedzieć co się dzieje! - krzyk ojca i kroki po schodach. Zamknąłem szybko drzwi kłądąc się na łózku i założyłem słuchawki włączając muzykę. Po chwili drzwi od mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a w nich ujrzałem wściekłego ojca. Ściągnąłem słuchawki zatrzymując muzykę i spojrzałem na niego niepewnie.
- Coś się stało? - spytałem obojętnie.
- Jesteś bezczelny. Nie słyszałeś jak cię wołam?!- uniósł głos.
- Przepraszam, ale miałem słuchawki na uszach i najzwyczajniej w świecie nie słyszałem. - powiedziałem starając się zabrzmieć jak najbardziej spokojniej.
- Wiesz gdzie mam te twoje przeprosiny? Złaź na dół, musimy porozmawiać. - powiedział i poszedł. Wywróciłem oczami podnosząc się z łóżka i zszedłem na dół do salonu gdzie byli moi rodzice, przestraszyłem się.
- Co ty zrobiłeś mamie?! - krzyknąłem podbiegając do niej. Siedział na fotelu zalana łzami z siniakiem pod okiem.
- Nie takim tonem! - odkrzyknął.
- Nie takim tonem? A jak mam się odzywać do takiego potwora jak ty? W ogóle Cię nie obchodzimy. Albo pracujesz albo chodzisz na dziwki, a mamie kłamiesz, że masz dużo pracy! - krzyknąłem wściekły popychając go. Dostałem z ręki w twarz. Chwyciłem się za policzek patrząc na niego wściekły. W końcu mu wygarnąłem co o nim sądze.
- Jak śmiesz!
- A jak ty śmiesz? Matka przez Ciebie płacze po nocach albo całymi dniami. Stara się być przy mnie uśmiechnieta, ale ja wiem, że to jest tylko maska. Udaje bo nie chce mnie martwić, a sama przechodzi załamanie. Lepiej by było jakbyś wyszedł i nigdy tu nie wrócił!- krzyknąłem.
- Nie zrobie tego. Matka jest moją żoną i mogę robić co zechcę tak samo jak ty jestes moim synem.
- Niee... Nie jesteś moim ojcem, nigdy nim nie byłeś i nie będziesz! - krzyknąłem. Znowu chciał mnie uderzyć, ale tym razem się obroniłem i sam wymierzyłem cios prosto w jego nos. Zaczęliśmy się szarpać. Wpadł w furie, jakby był w amoku. Starałem się go zatrzymać, ale sam byłem porządnie wkurzony. Gdzieś z boku słyszałem szloch mamy, która nas prosiła abyśmy przestali. W końcu jakimś cudem udało jej się nas rozdzielić.
- Wynoś się! - krzyknęła do ojca.
- Ale Margaret...
- Wynoś się, powiedziałam. - podniosła głos. Pierwszy raz widziałem ją taką pewną siebie. Pierwszy raz postawiła się tacie. Wściekły wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Spojrzałem na mamę. Przytuliłem ją mocno do siebie. Kiedy się uspokoiła pobiegłem do swojego pokoju. Co to w ogóle miało być? Nie rozumiem. Jak on mógł? Kiedy troche się uspokoiłem postanowiłem się odstresować. Najpierw jednak wszedłem do łazienki opłukać twarz. Wytarłem ją w ręcznik. Opierając się o zlew spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. "Uderzył ją. Czemu temu nie zapobiegłem?! Jestem już dorosły. Mogłem ja ochronić, w końcu jest moją matką. Nie daruje mu tego. Jeszcze mnie popamięta." - pomyslałem. Przebrałem t-shirt na czarny z logiem jakiegoś zespołem, do kieszeni spodni schowałem co potrzebowałem i wyszedłem z pokoju. Usłyszałem szloch dochodzący z sypialni rodziców. Znowu przez niego płakała. Moja mama, którą skrzywdził mój własny ojciec, a jej mąż. Po raz kolejny. A on? Teraz pewnie siedzi u jednej ze swoich lasek i ją pieprzy. Nie wytrzymam tutaj dłużej. Musze jakoś odreagować. Wybiegłem z domu kierując się do centrum. Pierwsze co wpadło mi w oczy to bar. Wszedłem bez wachania podchodząc do lady przy, której stał barman. Zamówiłem pierwszego drinka i czekałem kiedy będę mógł wlać w siebie procenty i zapomnieć o tym co sie stało kilka chwil wcześniej. Nie wiem jak długo tam siedziałem i ile wypiłem, ale z czasem obraz zaczął mi się zamazywać. Śmiałem się tylko głupio z żartów, które opowiadał barman. A może to nie były żarty tylko byłem tak mocno wstawiony?

***********************************************
 
Coś się stało. Przecież Luke nigdy się nie spóźnia na próbe. Wręcz przeciwnie, jest o wiele przed czasem. Teraz jednak tak nie jest. Zaczynam sie martwić.
- Nie odbiera. - powiedział Calum próbując już, któryś raz z kolei połączyć się z blondynem.
- Coś jest nie tak. Przecież on nigdy się nie spóźnia. - powiedziałem patrząc na dwójke przyjaciół.
- Może zadzwonić do jego mamy? - zaproponował Michael, a Calum od razu wykonał to o czym mówił ciemnowłosy. Tym razem Mikey miał na głowie czarne włosy z pasemkami. Ale nie ważne teraz jak wyglądają włosy chłopaka. Obserwowałem jak Calum próbuje dodzwonić się do mamy Luke'a.
- Halo, tak. Dzień dobry. Z tej strony Calum. Jest może Luke w domu? - spytał od razu mulat. - Aha, rozumiem... No bo mieliśmy zacząć próbę jakoś 20 minut temu, ale go nadal nie ma więc pomyśleliśmy, że może zapomniał i nadal siedzi w domu... Dobrze, poczekam. - powiedział. - Luke był u siebie w pokoju. Poszła sprawdzić czy nadal tam jest. - zwrócił sie do nas. - Tak, jestem.... Co? Okay, dobrze. Niech pani się nie martwi. My go poszukamy. Być może jest w drodze do nas. Dobrze, jak coś to damy pani znać. Do widzenia. - zakończył rozmowe i spojrzał na nas w lekkim zdziwieniu. - Luke'a nie ma w domu. Zniknął.
- Widzicie, od razu mi się to nie podobało. Musimy go znaleźć. - powiedziałem wstając od perkusji. Chwyciłem klucze od domu i telefon. Wyszliśmy z mojego garażu, który od razu zamknąłem i ruszyliśmy do centrum. Tam się rozdzieliliśmy. Ja ruszyłem w kierunku naszego miejscego Centrum Kultury, Michael ruszył do parku, a Calum na plaże. Szłem przed siebie bez przerwy się rozglądając. Zachodziłem także do restauracji, barów bo nigdy nie wiadomo co wymyślił. Nie wiem co się stało, ale podejrzewam, że ma to związek z jego ojcem. Luke kiedyś mi się zwierzał z tego o co podejrzewa swojego ojca. Nie mówił tego nikomu. Wszystkiego mi też nie chciał powiedzieć, ale mogłem się domyślić, że nienawidzi swojego ojca. Wszedłem do kolejnego baru i od razu go zauważyłem. Ledwo siedział na barowym krześle przy barze. Był całkowicie spity i się uśmiechał. Ooo, to nie wróży nic dobrego. Podszedłem do niego szybko odwracając go do siebie i tym samym powstrzymując od wypicia kolejnej kolejki wódki z jakąś laską, która zdecydowanie chciała tylko jednego.
- Ash. Przyjacielu, siadaj i wypij z nami. - powiedział uśmiechnięty.
- Nie. Ty też już nie będziesz pił, chodź. Wracamy do domu. - powiedziałem pomagając mu wstać.
- Po co? Tutaj się świetnie bawie. - mówił, ale posłusznie ze mną szedł. Wyprowadziłem go przed klub sadzajac go na ławce i wykonałem telefon do Calum'a i Mikey'iego. - Wiesz? Stęskniłem się za Tobą. - powiedział i chciał wstać.
- Siedź. - powiedziałem przytrzymując go za ramię aby się nie podniósł. - Po co Ci to było? Jutro będzie Cię bolał łeb. - powiedziałem troche wściekły.
- No i co? Ale chociaż na troche zapomniałem o tym sukinsynie. - powiedział, a raczej wybełkotał.
- Co? O kim ty mówisz?
- O moim kochanym ojczulku. Uderzył matke. Po za tym ją zdradza, ja to wiem. Mama tak płakała. Uderzył mnie w twarz. Później zaczeliśmy się szarpać. Wybiegł z domu. Kiedy wróciłem do pokoju usłyszałem jak matka płacze w sypialni. Nie obroniłem jej. Znowu cierpi przez niego, a on ma ją gdzieś. Nas ma gdzieś, rozumiesz? Zapłaci mi za wszystko. - mówił bełkocząc. Ledwo co go zrozumiałem. Pod koniec zaczął mu się łamać głos. Skrył twarz w dłoniach. Tak jakby nagle otrzeźwiał. Koło nas pojawił się Calum i Michael.
- Co jest? - spytał Calum widząc przyjaciela.

*********************************************

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pomieszczenia. Ledwo doszedłem do siebie, a poczułem silny ból głowy. Masakra. Podniosłem się do pozycji siedzącej próbując ogarnąć co się dzieje. Rozejrzałem się po pokoju, ale od razu zauważyłem, że nie jestem u siebie. Co się wczoraj stało? Po chwili wspomnienia zaczęły do mnie wracać. Był ojciec i kolejna awantura. Poszarpaliśmy się. Mamy szloch i ja w barze. Dużo alkoholu. Chyba nie poszedłem z jakąś laską do domu i się z nią nie przespałem, prawda? Chociaż w sumie teraz mam to gdzieś. Na chwile się wyłączyłem z rzeczywistości. Usiadłem na łóżku stawiając nogi na ziemi i sięgnąłem po telefon. Miałem kilkanaście nieodebranych połaczeń od mamy i chłopaków. Wszystko z wczoraj. Pewnie sie o mnie martwili. Szlak. Mieliśmy mieć wczoraj próbe. Całkowicie zapomniałem. Podniosłem się z łóżka i postanowiłem zejść na dół sprawdzić gdzie się tak na prawde znajduje. Zauważyłem, że miałem na sobie ciuchy. Więc nie mogłem być w domu żadnej napalonej laski, z którą mógłbym sie przespać bo raczej z powrotem by mnie nie ubrała, no nie? Powoli schodziłem po schodach trzymając się za głowe. Tak cholernie bolała. Niezły mnie kac złapał. Wszedłem do kuchni i ujrzałem Ash'a. Aha, więc to u niego jestem. Stał do mnie tyłem robiąc coś na blacie. Pewnie śniadanie.
- Siema. - powiedziałem cicho i usiadłem na krześle przy stole.
- O, nasz imprezowicz się obudził. Chłopaki, chodźcie! - krzyknął Ash, a mnie aż coś wstrząsnęło.
- Co się drzesz? Nie możesz troche ciszej? - powiedziałem powoli skrywając głowe w rękach.
- Haha... Trzeba było wypić więcej. - zaśmiał sie Irwin, a w kuchni pojawiła sie dwójka chłopaków, których przed chwilą wołał.
- O, Luke. Kac Gigant już zaatakował, co? - zaśmiał się Michael klepiąc mnie po plecach.
- To nie jest śmieszne. Możecie dać mi jakieś tabletki? Łeb mi pęka. - powiedziałem prostując się. Po chwili otrzymałem szklanke wody i dwie tabletki przeciwbólowe. Od razu je połknąłem pijąc do dna. Miałem strasznego kaca. Chłopcy się nie odzywali tylko mnie obserwowali. Po chwili Ash postawił na stole dużą patelnie jajecznicy, podał talerze, sztućce, chleb, kubki z ciepłą herbatą i usiadł na wolnym miejscu.
- No to smacznego. - powiedział najstarszy z nas i zaczęliśmy jeść. Jadłem powoli. Nie miałem siły na nic. Ochoty z resztą też. Po za tym nie miałem zamiaru wracać do domu. Ojciec pewnie jest teraz i znowu błaga matke o przebaczenie, a ona jak taka naiwna wierzy mu i wybaczy. Nienawidze tego. Nienawidze JEGO. Jedliśmy śniadanie w ciszy gdy nagle odezwał się Calum.
- Powiesz nam co się wczoraj stało, że tak się spiłeś? - spytał, a ja jedynie spojrzałem na niego po chwili wracając wzrokiem do mojego talerza. Nie miałem ochoty opowiadać im o tym jaki jest mój ojciec. Oni mieli normalne rodziny, kochających się nawzajem rodziców. Ich z resztą też rodzice kochali, a ja? Jestem inny. Zawsze tak było. Byłem wyrzutkiem. Gdybym nie poznał tej trójki chłopaków nadal by tak było. Oni jako jedyni mnie rozumieli. Znali mnie jak nikt inny. Mimo to nie chciałem zwierzać im się akurat z tego.
- Wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć? Od tego są przyjaciele. - odezwał się Michael.
- Wiem, ale nie mam ochoty na rozmowe. - powiedziałem krótko biorąc łyka ciepłej herbaty. Tabletki zaczynały działać bo ból głowy stawał się po mału słabszy. Podniosłem wzrok i spotkałem się wzrokiem z piwnymi oczami. Irwin uparcie się we mnie wpatrywał jakby próbował wyczytać co się tak na prawde wczoraj stało. On jako jedyny wiedział troszke więcej niż pozostała dwójka i niech tak zostanie. Więcej się nie dowie, a pozostali nie zostaną wzbogaceni nawet o te nikłe informacje. Zjadłem chowając brudne naczynia do zmywarki i poszedłem do salonu. Po chwili dołączyli do mnie chłopcy siadając na wolnych miejscach. Nie odzywałem się tylko byłem zagłębiony w swoich myślach. Nagle wpadłem na pomysł. Już kiedyś to chciałem zrobić, ale teraz przynajmniej nie musze pytać rodziców o zgode. Z resztą i tak mam to teraz gdzieś.
- Ja już pójde. Widzimy się wkrótce. Na razie. - powiedziałem wstając z sofy. W przedpokoju ubrałem swoje czarne conversy i wyszedłem przed dom. Poczułem promienie słońca na mojej twarzy i delikatny wiaterek, który muska moją twarz i odkryte ramiona.
- Luke! - usłyszałem krzyk za sobą. Odwróciłem się, a obok mnie pojawił się Ash.
- Chodzi o twojego ojca, prawda? - spytał uważnie mi się przyglądając.
- Nie chce o tym rozmawiać. Powiem Ci jedno. Mam tego serdecznie dość. Od dzisiaj zaczynam dbać tylko o siebie i robić to co uważam za stosowne. Nie obchodzi mnie to co będą mówić inny. - powiedziałem i nie czekając na to co powie ruszyłem w wybranym już wcześniej przed siebie kierunku. Postanowiłem tylko jeszcze napisać do matki aby się nie martwiła:




"Jestem cały i nic mi nie jest. Nie musisz się martwić. Wybacz, ale przez kilka dni nie wróce do domu. Mam pieniądze, po za tym będę chyba nocował u Ash'a więc ciuchy też mam bo kiedyś u niego coś zostawiłem."



Dostałem od razu raport dostarczenia więc zablokowałem telefon chowając go do kieszeni. Ciekawy byłem ile wykosztuje mnie ta sprawa, którą chce załatwić. Później jednak pomyślałem, że mam dużo zaoszczędzone więc można zaszaleć i ruszyłem pewniej przed siebie w kierunku centrum.

*******************************************
Siedze właśnie w ogrodzie u Niall'a. Wraz z blondynem oglądamy naszą ulubioną komedie na jego laptopie leżąc na brzuchu i jedząc popcorn oraz żelki. Co chwile wybuchaliśmy śmiechem. Po skończonym filmie postanowiłam sprawdzić Facebook. Od razu pojawiła mi się najnowsza aktywnośc Julki, a później Hazzy.
- Niall, patrz. - zwróciłam się do chłopaka pokazując na ekran monitora.
- No prosze. Myślą, że jak zaznaczą tylko samo 'w związku' to my się nie domyślimy, że są parą? - zaśmiał się Horan.
- Najwidoczniej. Harry Ci coś wspominał? - spytałam.
- Nie. Chociaż w niedziele jak się tylko wyspał po imprezie to znikł na całe popołunie i wczoraj też go nie było praktycznie cały dzień. A Julka?
- Dzwoniłam do niej w niedziele pod wieczór to powiedziała mi, że jest chora. Jednak nie kazała mi przychodzić bo to podobno tylko grypa.
- Chora mówisz? A może Harry jest u niej i pomaga jej się wyleczyć. - zaśmiał się blondyn, a ja razem z nim.
- Rozumiem, że już widzieliście nowinki. - usłyszałam za sobą głos Meg. Usiadłam po turecku, a ona zajęła miejsce obok mnie. Niall też się podniósł do pozycji siedzącej. Potwierdziliśmy, że już widzieliśmy zmiane statusu naszych przyjaciół. Megan również była przekonana, że oni w końcu się zeszli. Postanowiliśmy to sprawdzić najlepiej od razu. Wsiedliśmy do samochodu blondyna i pojechaliśmy do domu Julki. W końcu mamy prawo ją odwiedzić, a że robimy to niespodziewanie to tylko nasza chęć zrobienia jej niespodzianki. Ciekawa jestem czy się potwierdzi i Harry będzie również u niej. Pod domem blondynki byliśmy dość szybko. Podeszliśmy do domu pukając i modląc się aby otworzył nam, któryś z rodziców dziewczyny aby ta ewentualnie nie mogła uprzedzić w jakiś sposób Hazze lub jakoś nas obejść kłamstwem. Drzwi się otworzyły, a stanęła w nich mama dziewczyny. Przywitała nas z uśmiechem wpuszczając do środka. Poinformowała nas, że Julka jest u siebie w pokoju i potwierdziła, że na prawde jest chora. Ok. To się zgadzało, ale była opcja Harry'ego o czym mówił Niall, że znikł po obiedzie w niedziele i wczoraj na cały dzień. No i dzisiaj też go nie było w domu. Weszliśmy po schodach kierując się do pokoju przyjaciółki. Kiedy zbliżyliśmy się do jej drzwi usłyszałam rozmowe. Zatrzymałam pozostałą dwójkę, która szła za mną.
- Musimy im powiedzieć. Nie chce ich okłamywać. W końcu są naszymi przyjaciółmi i sami sie mogą czegoś domyśleć. - powiedziała Julka.
- Masz racje. Powiemy jak wyzdrowiejesz, a na razie chce się tobą nacieszyć. - usłyszałam lekką chrypke w głosie. Dobrze znałam ten głos. Harry. Spojrzałam na Horana i Megi. Uśmiechnęli się do mnie.
- Na 3 - wyszeptałam i zaczęłam liczyć. Po odliczeniu wpadliśmy do pokoju, a tam nasze gołąbki akurat się całowały. Odsunęli się od siebie jak poparzeni i spojrzeli zdziwionym wzrokiem na nas.
- No siemanko i od razu gratulacje. Tak się ciesze. - powiedziała Meg podchodząc jako pierwsza do naszych przyjaciół.
- Yyy, co wy tu robicie? - spytała Julka.
- Jak to co? Przyszliśmy Cię odwiedzić. Po za tym domyśliliśmy się, że jesteś parą. - powiedział Niall.
- Od zawsze wiedziałam jak się poznaliście, że będziecie parą. Po prostu do siebie pasujecie i nie ma innej opcji żeby mogło być inaczej. - uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam Loczka, a później blondynke. Podziękowali no i wtedy opowiedzieli jak to się stało. W sumie Harry opowiadał bo Julka ledwo mówiła. Okazało się, że ma angine i najlepiej jak będzie leżeć w łóżku. Dostałam sms-a od mamy, że razem z tatą musieli wyjechać na tydzień w sprawach służbowych. Poinformowała mnie, że wszystko mi napisała na kartce w kuchni. Odpisałam jej, że rozumiem i, że sobie poradze. Siedzieliśmy u Julki do samego wieczora. Niall pojechał wcześniej z Harry'm i Meg. Ja zostałam troszke dłużej u przyjaciółki bo chciałam z nią jeszcze porozmawiać. Około 21:00 postanowiłam się już zbierać zwłaszcza, że zaczynało robić się pomału ciemno. Pożegnałam się z nią, narzuciłam kaptur mojej siwej bluzy na głowe i ruszyłam przed siebie z powrotem do domu. Szłam chodnikiem obserwując swoje buty. Miałam ręce w kieszeniach, a kaptur ciągle znajdował się na mojej głowie. Gdy robiło się ciemno czułam się bezpieczniej mając go założonego na głowe. Nie wiem dlaczego, ale tak własnie było. Od Julki miałam troche drogi do pokonania, ale nie chciałam zawracać głowy mamie przyjaciółki aby mnie odwiozła skoro mogę się przejść zwłaszcza, że nie pada. Weszłam akurat na ulice gdzie znajdowały się same kamienice co chwile oddzielane ciemnymi zaułkami. Zapięłam bluze bo poczułam chłód. Nie wiem czy rzeczywiście się troche ochłodziło czy to jakiś symptom strachu, ale zdecydowanie poczułam na swoim ciele gęsią skórkę. Szłam dalej aż usłyszałam jakieś głosu. Podeszłam bliżej i ujżałam w jednym z zaułków chłopaka, który leżał na ziemi trzymając się za brzuch i zwijając się z bólu. Nad nim stała trójka osiedlowych łobuzów. Dwójka z nich się tylko śmiała i obserwowała jak trzeci ubliżał i kopał tego leżącego w brzuch.
 
 
_______________________________________________________________
Mamy 2 rozdział. No i co o nim sądzicie? Za jakiekolwiek błędy, których nie zauważyłam przepraszam.
 
 
Czekam na wasze komentarze. Pamiętajcie. Wam zajmie to tylko chwile, a mnie motywuje do działania więc nie bądźcie temu obojętni ;)
 
 
Odważna dziewczyna z tej Caitlin, nie uważacie? Okropne wydarzenie z przeszłości. Jak myślicie? Co ją spotkało złego? A Luke? Nieźle się upił co nie? Czymś takim i tak nie rozwiązał swojego problemu, prawda?
 
Przypominam o hashtagu abyście nie zapominali go używać pisząc tweety związane z tym opowiadaniem. #LongWayHomeFF ;)

Jeśli chcecie to możecie też czytać to opowiadanie w aplikacji Wattpad. Link do niego macie w zakładce u góry "Wattpad" ;)