sobota, 20 września 2014

Rozdział 3 ♥

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM!!!
 
 
_______________________________________________________
 

Nie wiem co mną wtedy kierowało. Mogłam oberwać, ale postanowiłam, że musze pomóc temu chłopakowi bo inaczej mogą go zabić. A tego bym sobie nie wybaczyła. Czułam strach zwłaszcza, że przez chwile wróciły wspomnienia z tego wydarzenia 3 lata temu. Szybko jednak je od siebie odsunęłam.

- Hej! Zostawcie go! - krzyknęłam stając w wejściu do przestrzeni między domami. Brunet, który kopał leżącego przestał i odwrócił się do mnie ze swoimi kumplami. Przełknęłam z trudem ślinę czując, że to był błąd. Mimo to było już za późno aby się wycofać.
- Mówisz do nas laluniu? - spytał ciemnooki podchodząc do mnie. Próbowałam udawać pewną siebie chociaż w środku skręcało mi żołądek ze strachu.
- Tak. Zostawcie go bo inaczej zadzwonię na policje. - powiedziałam krzyżując ręce. 
- Hahah, dobre. Słyszeliście? Skarbie, policja nam nic nie zrobi. - powiedział śmiejąc się. Podszedł do mnie przyciskając do ściany. - A może tak zabawimy się z Tobą? On i tak już jest do niczego. - powiedział patrząc na poszkodowanego. Również na niego spojrzałam. Blondyn o niebieskich oczach, które były ledwo otwarte. Patrzył wprost na mnie lekko zdziwiony co robie. Brunet odwrócił wzrok ponownie na mnie. Dotknął mojego uda ściskając. Szarpnęłam się, ale mnie przytrzymał.
- No Jack. Ostra, lubisz takie co? - spytał chłopak z dredami, który stał obok.
- Pieprz się. - powiedziałam.
- Kotku, spokojnie. Na pewno nie będzie boleć. - powiedział kładąc swoją rękę na rozporku od moich spodenek. Wtedy się we mnie zagotowało. Nie pozwole traktować siebie jak jakąś rzec. Na pewno nie drugi raz. W tamtej chwili przypomniało mi sie co nauczył mnie mój starszy brat zanim wyjechał na studia, ale już po feralnym zdarzeniu. Przymknęłam na chwile oczy i zrobiłam jeden ruch. Brunet się w ogóle tego nie spodziewał. Uderzyłam go z kolana w krocze. Zgiął się w pół. Ten z dredami chciał mi coś zrobić, ale walnęłam go z pięści w nos. Trzeci już nie próbował tylko uciekł. Pozostała dwójka również powoli się oddaliła oszołomiona tym co się stało. Spojrzałam czy czasem się nie wróca. Odetchnęłam z ulgą i wtedy przypomniałam sobie o blondynie. Podeszłam do niego szybko klękając. Spojrzał na mnie nie pewnie.
- Zadzwonie na pogotowie. - powiedziała chcąc wyciągnąć telefon z kieszeni bluzy.
- N-nie. - powiedział z trudem.
- Ale to trzeba opatrzeć. - spojrzałam na niego uważnie.
- Nie, wróce do domu. Nic mi nie jest. - powiedział chcąc wstać, ale nie dał rady.
- Nie można tego tak zostawić. To pójdziemy do mnie. Mieszkam niedaleko, opatrze Cię. - powiedziałam stanowczo. Pomogłam mu wstać. Przewiesiłam sobie jego prawą rękę przez moje ramie chwytając go w talii aby jakoś mógł utrzymać sie na nogach. Ruszyłam powoli do przodu aby on sam też mógł się poruszyć. Szliśmy w ciszy. Jedyne co słyszałam to to jak próbuje oddychać swobodnie oddychać, ale nie może. Domyśliłam się, że to przez ból jaki czuł po tym pobiciu. Był wyższy ode mnie o ponad głowe więc był też dość ciężki. Starał się mi pomagać, ale więcej jego ciężaru miałam na sobie. W końcu doszliśmy do domu. Dobrze, że było ciemno to żaden z sąsiadów nie będzie nas widział i nie powie od razu rodzicom. Otworzyłam drzwi i wprowadziłam go do salonu sadzając na sofie. Kazałam mu na mnie poczekać. Wróciłam do przedpokoju ściągając buty, odłożyłam bluze i weszłam do kuchni po szklanke wody. Wróciłam do salonu podając mu szklanke. Wziął ją ode mnie od razu upijając połowe. Usiadłam w fotelu uważnie mu się przyglądając. Jego włosy były ułożone w różnych kierunkach, ale co się dziwić. W jego dolnej wardze znajdował się czarny kolczyk. Sam chłopak był ubrany w czarny t-shirt z logo jakiegoś zespołu, ale bez rękawów, obcisłe dżinsy tego samego koloru, a na nogach miał czarne conversy. Jego niebieskie oczy uważnie mi się przyglądały. Jego ciuchy były ubrodzone przez to całe pobicie. Jego prawe oko było całe podbite co nie dało się nie zauważyć przez napuchnięcie i pojawiający się siniak. Natomiast lewa brew była nacięta tak samo jak jego warga, z której delikatnie leciała krew. No i wiadomo, brzuch też pewnie miał nieźle poobijany, ale nie było to widoczne przez bluzkę, którą miał na sobie.
- Powiesz co się stało? Czemu oni cię pobili? - spytałam spokojnie. Nie chciałam go zdenerwować. Mimo to zapytałam bo nie jest to normalne, że ktoś zostaje pobity.
- Nie ważne. I tak mam to gdzieś. - powiedział odwracając wzrok. Zaczął rozglądać się po salonie.
- Jak chcesz. Chodź, pójdziemy do łazienki. Opatrze Ci te rany. - powiedziałam wskazując na jego obrażenia, którymi sam chłopack szczególnie sie nie przjął jednak mnie posłuchał. Wstał z sofy i się zachwiał. Momentalnie go przytrzymałam aby się nie przewrócił. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułam, że mi się przygląda jednak nie zwracałam na to uwagi prowadząc go do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Usiadł na zamkniętej toalecie, a ja wyciągnęłam z szafki apteczkę.
- Jestem Luke. - powiedział czym przykuł moją uwagę. Spojrzałam na niego.
- Caitlin. - odpowiedziałam i podeszłam do niego bliżej. Wylałam na płatek kosmetyczny wode utlenioną i przyłożyłam nim najpierw przeciętą wargę.
- Aa, kurwa. - syknął. Spojrzałam na niego przez chwile wracając wzrokiem ponownie na jego rane. Później przemyłam mu przeciętą brew i przykleiłam na obie rany plaster. Dotknęłam jego podbrudka aby obejrzeć lewe oko, które było opuchnięte i było bardziej fioletowe niż jak przyprowadziłam go swojego domu. Poszłam do kuchni po chwili wracając z woreczkiem lodu i kazałam mu aby sobie przyłożył. Teraz trzeba było zająć się jego brzuchem. Chwyciłam róg jego koszuli i chciałam ją podnieść, ale potrzymał mnie swoją wolną ręką. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że mi się przygląda. Spróbowałam jeszcze raz, ale nic.
- Luke! Do jasnej cholery. Chce Ci pomóc. - powiedziałam z podniesionym głosem patrząc na niego wściekła. Spojrzał na mnie jednym okiem, które miał zdrowe. - Chce Ci pomóc skoro nie chciałeś abym wzywała pogotowie. - dodałam spokojnie i jeszcze raz chwyciłam jego koszulkę. Bez skutku.
- Daruj sobie. Lepiej już pójde bo co powiedzą twoi rodzice na to, że ich idealna córeczka przyprowadziła do domu obcego chłopaka w dodatku tak wyglądającego. - powiedział kpiąco podnosząc się, ale szybko mu przeszkodziłam z powrotem karząc mu usiąść.
- Nie znasz mnie i się ogarnij. - powiedziałam przez zęby. - Po za tym nie ma ich w domu. Z resztą nie o to tutaj chodzi. Chcę Ci pomóc i fajnie by było jakbyś chociaz troche okazał wdzięczność, że Ci pomogłam. - dodałam podnosząc go uważnie na niego patrząc. Zdenerwował mnie.
- Poradziłbym sobie. - powiedział cicho, ale to usłyszałam.
- Właśnie widziałam. - zakpiłam. - Gdyby nie ja mógłbyś już nie żyć więc przestań zgrywać pewnego sobie w tym momencie. - nic nie powiedział. - Ściągnij koszulke, musze obejrzeć twój brzuch. - powiedziałam odsuwając się o dwa kroki od niego. Najpierw na mnie spojrzał zdziwiony jednak po chwili przystał na moją wypowiedź. Podał mi woreczek lodu, który postanowiłam iść wyrzucić. Kiedy wróciłam on akurat odkładał koszulke na szafke. Odwrócił się do mnie przodem. Kiedy zobaczyłam jego siny brzuch nie mogłam zareagować inaczej:
- O matko. Luke, powinieneś jednak pojechać na pogotowie. Możesz mieć połamane żebra. - powiedziałam przerażona patrząc na jego tors. Zakryłam usta ręką. Praktycznie cały był siny, najbardziej w miejscu gdzie znajdowała się przepona tuż pod żebrami. Tam to bardziej był czarny niż tylko siny.
- Nie przesadzaj, nic mi nie jest. - powiedział. Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam jego odkrytej skóry. Nic. Wzięłam delikatnie nacisnęłam. Syknął. Spojrzałam na jego buzie, wyrażała grymas. Odsunęłam rękę nadal patrząc na jego twarz. Po chwili uśmiechnął sie cwano do mnie, ale to zignorowałam.
- Mam pomysł. Przyniosę Ci jakies czyste ubrania, weźmiesz najpierw prysznic i wtedy nasmaruje Cię odpowiednią maścią, która powinna zadziałać. - powiedziałam i wyszłam z łazienki nie czekając na jego reakcje. Wróciłam po chwili w ręce trzymając spodenki i koszulke mojego brata, która powinna być dobra na blondyna gdyż byli podobnej budowy. Zauważyłam jak Luke stoi przy drzwiach wyjściowych.
- Co ty robisz? - zapytałam do niego podchodząc.
- Wychodze. Nie będe Ci zawracał głowy. Po za tym czuje się dobrze. - powiedział.
- Czyżby? - spytałam i delikatnie ścisnęłam go w okolicach brzucha na co syknął przymykając oczy.
- Kurwa! - znowu na jego twarzy grymas.
- Nie wydaje mi się.
- Dobra, boli jak cholera. A ty co? Pielęgniarka? - zapytała patrząc na mnie.
- Nie. Jestem jedynie po kursie pierwszej pomocy, a teraz prosze Cię nie kłóć się ze mną. Chce Ci pomóc. - powiedziałam wyciągając w jego kierunku ciuchy, które mu przyniosłam. Spojrzał na nie po chwili biorąc do ręki.
- I może mam jeszcze u Ciebie spać? - powiedział uśmiechając się szeroko.
- W pokoju gościnnym dokładniej. No chyba, że chcesz wrócić do domu to prosze bardzo. Jednak myśle, że twoi rodzice nie będą zadowoleni kiedy Cie zobaczą. - powiedziałam i zauważyłam jak jego mięśnie samoczynnie się napięły. Powiedziałam coś nie tak?
- Taa. Matka to może by się jeszcze przejęła, ale ojciec? Ten to by mnie jeszcze dobił. - powiedział wściekły i ruszył do łazienki głośno zamykając za sobą drzwi. Wzdychnęłam głęboko i udałam się na góre do pokoju gościnnego przygotować chłopakowi łóżko do spania. Kiedy ubrałam pościel to zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i chwyciłam jabłko opierając sie o blat i zaczęłam je jeść. Uwielbiam te owoce, zwłaszcza na półkwaśne, półsłodkie. Kiedy tak jakdłam rozmyślałam nad tym co dzisiaj zrobiłam. Kiedyś bym się nie odaważyła pomóc komuś obcemu, zwłaszcza chłopakowi. Z resztą po tym koszmarnym wydarzeniu kilka lat temu ciężko jest się znowu przekonać do chłopaków. Mimo to w tym chłopaku jest coś co mówi, że nie jest zły. Widze to po jego zachowaniu. Czuje się pogubiony, ale skrywa to pod maską pewnego siebie gościa. Nawet nie przejął się tym, że ktoś go pobił. W oczach widoczny jest ból i żał. Tylko do kogo? Z jakiego powodu? Chciałabym mu w jakiś sposób pomóc. Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają. Wyrzuciłam ogryzkę od jabłka do kosza i wyszłam na korytarz widząc na nim mojego blondyna. Był ubrany jedynie w spodenki, a jego tors był bez odkrycia. Mimo tych siniaków można było zauważyć, że jest dobrze zbudowany. Spojrzał na mnie trzymając w ręce swoje ciuchy.
- Możesz zostawić je w łazience. - powiedziałam wskazując na ubrania. Wrócił się do pomieszenia aby zrobić jak mu mówiłam. To było zaskakujące, że mimo swojej pewnosci siebie robił to o co mu powiedziałam. Co potwierdzało, że nie jest tym kim próbuje być. Po chwili znów był na korytarzu. Ruszyłam na góre nie odzywając się. Usłyszałam jak po woli idzie za mną. Otworzyłam drzwi od pokoju gościnnego pokazując mu aby wszedł pierwszy.
- Panie przodem. - powiedział obojętnie. Weszłam, a on za mną zamykając drzwi.
- Możesz się położyć, a ja zaraz wróce z maścią i wtedy zajmiemy się twoim brzuchem. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Weszłam do łazienki na pietrze po odpowiednią maść i wróciłam do pokoju. Chłopak siedział na łóżku uważnie się rozglądając po pomieszczeniu. Kiedy tylko wkroczyłam do pokoju jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zauważyłam przebłysk uśmiechu. A może mi się wydawało? Położył się zanim zdążyłam to powiedzieć. Podeszłam do łóżka siadając obok niego. - Czemu nie wziąłeś ubrałeś koczulki tylko leży z boku? - zapytałam.
- Bo nie lubie w nich spać. Najczęściej sypiam w samych bokserkach, albo spodniach od dresu. - mówił uważnie na mnie patrząc.
- To dzisiaj będziesz musiał się przemęczyć bo jak Cię nasmaruje i podeschnie to ją ubierzesz. Szybciej ściągnie Ci tą opuchliznę i siniaki również szybciej mogą zniknać. - powiedziałam i wycisnęłam na jego brzuch sporą ilość maści. Żeby zadziałało musiało być troche więcej.
- Ahh, zimna. - powiedział. Nie odezwałam się. Zaczęłam powoli ją rozprowadzać po jego całym torsie. Prawie całym. Starałam się to robić delikatnie aby go nie bolało. - Czemu mi pomagasz? - spytał po chwili wybudzając mnie zza myśleń. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że mi się przygląda. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Wiesz... Gdy zobaczyłam jak Cię katują musiałam coś zrobić. Nie wybaczyłabym sobie jakby Cię zabili, a ja wiedząc, że mogłabym coś zrobić po prostu bym przesła obok obojętnie. Później bym się tylko zadręczała. Już taka jestem. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Ale przecież mogli Cię tak samo pobić albo nawet zgwałcić. - sparaliżowało mnie ostatnie słowo, które powiedział. Odwróciłam od niego wzrok starając się nie pokazać jak zareagowałam na jego wypowiedziane słowa.


*************************************************

Strach? Lęk? Nie wiem jak miałem odebrać to jak zareagowała kiedy wspomniałem o gwałcie. Czyżby ją to kiedyś spotkało? Nie, nie możliwe. Widać, że jest odważna i to jak poradziła sobie z tymi chłopakami. To raczej nie realne, prawda? Na pewno coś mi się przwidziało.
- Ale nie zrobili nic. - powiedziała dalej wsmarowując maść w mój brzuch. Jej dłoń była taka delikatna. Widziałem, że stara się robić tak aby mnie jak najmniej bolało. I faktycznie tak było. Jeśli już coś mnie bolało to dotyk jej dłoni od razu to koił. Dziwne, co? W ogóle nadal się zastanawiam czemu ona mi pomaga. Nie zna mnie. Moi rodzice ani nawet przyjaciele nie przejęli się nigdy mną tak jak ta dziewczyna. Drobna brunetka o niesamowitych brązowych oczach. Nie wiem czemu, ale czułem się przy niej tak jakbym mógł jej powiedzieć wszystko. Czuje się przy niej dobrze mimo, że się nie znamy. To jest chore. Przecież ona na pewno ma chłopaka.
- A twój chłopak nie będzie zazdrosny o to, że mnie dotykasz? - chciałem zażartować, ale chyba nie wyszło.
- Nie mam chłopaka i... - ucieła. Wstała z łóżka unikając mojego wzroku. - Ide się umyć i spać. Ubierz za jakiąś chwile tą koszulke. - powiedziała wskazując na koszulkę leżąco z boku na łóżku. - Dobranoc. - powiedziała szybko i wyszła. Co ja takiego powiedziałem? Strasznie sie speszyła. Ughh. Znowu musiałem coś spieprzyć. Nic innego mi tak nie wychodzi jak zawalanie spraw. Przetarłem twarz dłońmi przymykając na chwile oczy. Matki też nie potrafiłem ochronić przed ojcem, a teraz w dodatku zostawiłem ją samą na jego pastwę. Mam nadzieję, że nic jej nie zrobi. Jak tylko wróce do domu namówie ją aby go wyrzuciła z domu. Przecież tak nie może być. To będzie zdecydowanie długa droga do domu. Nie wiem co robić. Ciekawe co u reszty. Sprawdziłem telefon, który wcześniej położyłem sobie na szafce nocnej. Kilka wiadomości i sporo nieodebranych połączeń. Większośc od mamy, ale były też od chłopaków. Sprawdziłem sms-y.

Od 'Mama': Synku. Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale wróć do domu. Ojciec powiedział, że się zmieni i, że żałuje tego jak na Ciebie uderzył. Prosze, wróć. Kocham Cię synku.

Taa, jasne. Zmieni się. Ile razy już to obiecywał? I nigdy jakoś nie dotrzymywał słowa. Nie dobrze mi się robi jak o nim pomyśle. Nie odpisałem mamie. Odczytałem kolejną wiadomość. Pozostałe trzy były od Ash'a.

Od 'Ashton': Stary, gdzie ty się podziewasz? Miałeś wrócić, a Ciebie nie ma już dwa dni.

Od 'Ashton': Ty sobie z nas żarty robisz? Odbierz ten cholerny telefon! Twoja mama do mnie dzwoniła. Skłamałem, że jesteś u mnie, ale nie możesz rozmawiać. Nie mogę Cię tak w nieskończonośc kryć!

Od 'Ashton' Haaloo? Żyjesz? Daj jakiś znak. Chociaż napisz tego durnego sms-a! Zaczynamy się o Ciebie martwić z chłopakami. Odezwij się.

Przymknąłem oczy. Wiem, że się martwili. To oni byli moimi jedyni przyjaciółmi, ale nie mogłem ich zamartwiać swoimi sprawami. Wystarczy, że sami mieli swoje problemy, jeśli takie mieli. Chyba tylko problem w co się ubrać lub co zjeść. Ich rodziny są idealne. Mają wspaniałych rodziców, którzy się kochają nawzajem i ich kochają. A moja rodzina? Nie pasuje w ogóle do nich. Zastanawiam się jakim cudem jesteśmy jeszcze przyjaciółmi skoro oni są całkowicie z innego świata niż ja. Nie zasługuje na ich przyjaźń. Moje myśli przerwał sen, który przyszedł z nienacka. Zdążyłem jednak ubrać na siebie koszulke jak prosiła Caitlin.

Zostałem obudzony przez poranne promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Otworzyłem oczy rozglądając się gdzie jestem. Po chwili wszystko sobie przypomniałem. Podniosłem się do pozycji siedzącej czując ból brzuch. Był on jednak zdecydowanie mniejszy niż poprzedniego dnia. Pomoc brunetki się przydała i to zdecydowanie. Byłem wdzięczny jej, że była taka uparta i nie pozwoliła mi wrócić do domu. Wstałem z łóżka z zamiarem odświeżenie się i ubrania. Zszedłem na dół do łazienki, w której zostawiłem swoje ciuchy. Zauważyłem, że dziewczyna musiała je przeprać bo wisiały na linkach jeszcze troche wilgotne. Skazany aby jeszcze poczekać na suche ciuchy udałem się do kuchni. Pomyślałem, że zrobie dla nas śniadanie i chociaż troche odwdzięcze się dziewczynie za to co dla mnie wczoraj zrobiła. Zajrzałem do lodówki i zabrałem się za robienie naleśników.

***************************************************
Obudziłam się przez zapachy, które spewnością dochodziły z kuchni. Wstałam z łóżka i zeszłam od razu kierując się do pomieszczenia, o którym pomyślałam. W progu zauważyłam Luke'a. Wtedy przypomniał mi się poprzedni dzień i wszystkie wydarzenia, które mnie spotkały. Uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc, że mogłam mu pomóc. Stał do mnie tyłem robiąc coś na kuchence. Był w samych spodenkach, w których spał. Ciekawa byłam czy ubrał koszulke na noc jak go prosiłam, a gdy wstał ją ściągnął czy w ogóle jej nie ubrał?
- Dzień dobry. - powiedziałam jeszcze lekko zaspanym głosem. Zwróciłam tym uwage chłopaka gdyż od razu się do mnie odwrócił.
- Cześć. - powiedział delikatnie się uśmiechając i skanując moje ciało od góry do dołu. Wtedy zrozumiałam, że jestem w samych majtkach i za dużej koszulce, która sięgała mi do połowy uda służąc mi za piżame. Widząc, że chłopak nie może oderwać ode mnie wzroku poczułam jak na moje policzki wkradając się rumieńce.
- Wiesz, nie musisz mnie kusić swoimi ślicznymi nogami bo i tak cała jesteś śliczna. - powiedział zadziornie się uśmiechając.
- J-ja moze pójde sie ubrać. - powiedziałam szybko znikając z kuchni. Pobiegłam na góre do swojego pokoju. Wzięłam potrzebne ciuchy i weszłam do swojej łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności. Ubrałam się w czarne legginsy, białą tunikę z krótkim rękawkiem, a wlosy spięłam w koka. Delikatny makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół wchodząc ponownie do kuchni. W tym momencie Luke kładł na stół kubki z herbatą. Usiadłam przy stole, a on zajął miejsce na przeciwko mnie podając różne słodkości z jakimi można jeść naleźniki. Wybrałam mój ulubiony dżem śliwkowy, który zawsze dostajemy od dziadków na zime gdyż robią więcej weków myśląc o nas. Wzięłam pierwszego gryza pomału przeżuwając. Czułam na sobie wzrok chłopaka jednak sama nie odważyłam się na niego spojrzeć. Przypomniały mi się jego słowa, któe powiedział kilka minut wcześniej. Na mojej twarzy ponownie pojawił się rumienieć co z pewnością nie uszło uwadze chłopaka. Dzisiaj w przeciwieństwie do wczoraj czułam się onieśmielona jego towarzystwem. Nie wiem nawet dlaczego.
- Jeśli chodzi o to co powiedziałem to mówiłem poważnie. - powiedział czym przykuł moją uwagę. Kiedy na niego spojrzałam mrugnął do mnie okiem na co uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak cicho zachichotał, a ja pomyślałam, że jest słodki. Co? Wróć. Caitlin, znasz go od kilku godzin. - zgromiła mnie moja podświadomość
- Dzięki. - powiedziałam nieśmiało. Zapanowała ponownie cisza przerywana jedynie naszymi oddechami. - Jak brzuch? - spytałam w końcu patrząc na niego uważnie.
- Lepiej i to dzięki Tobie więc chciałbym Ci podziękować. - powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie co odwzajemniłam.

Po śniadaniu schowaliśmy brudne naczynia do zmywarki. Luke postanowił się ubrać, a ja w tym czasie poszłam ogarnąć zaścielić moje łóżko. Blondyn skorzystał z łazienki na dole. Kiedy zrobiłam w swoim pokoju co miałam, wyszłam z niego schodząc na dół aby sprawdzić czy Luke już się oporządził. Stał właśnie w korytarzu i wyglądał jakby na mnie czekał. Uubrany był w swoje czarne ciuchy, a jego włosy postawione były do góry.
- Ja będę już szedł. - powiedział kiedy mnie zobaczył. Podeszłam do niego bliżej.
- Jeśli musisz. - powiedziałam cicho. Nie wiem nawet dlaczego to wyszło z moich ust. Zabrzmiało trochę to jak żal chociaż tak nie miało. Zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- Jak chcesz mogę jeszcze tu wrócić i Cie odwiedzić. - mrugnął do mnie już drugi raz tego poranka. Uśmiechnęłam się. Ubrał swoje czarne conversy i spojrzał na mnie zanim chwycił za klamke od drzwi wyjściowych. - Jeszcze raz dziękuje. - powiedział i nachylił się nade mną. Moje serce zabiło szybciej kiedy musnął swoimi ustami mojego policzka. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz. - Do zobaczenia. - szepnął uśmiechając się ostatni raz i wyszedł z domu. Stanęłam w progu obserwując jego oddalającą się sylwetkę. W duszy liczyłam na to, że jeszcze się spotkamy.

************************************************
- Na prawdę ciężko odebrać ten cholerny telefon?! - spytał wściekły Ashton widząc moją uśmiechniętą twarz kiedy wszedłem do garażu gdzie siedział z Cliffordem i Hoodem. Nie wiem dlaczego, ale uśmiechałem się od momentu kiedy wyszedłem z domu Caitlin. Ta dziewczyna miała coś w sobie. Sam nie wiem. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją w policzek na pożegnanie. Wtedy poczułem ciepło na moim sercu. Nie wiem co się ze mną dzieje zwłaszcza, że jej tak na prawde nie znam.
- Świetne przywitanie. - powiedziałem sarkastycznie. Już musiał popsuć mi humor. Super, bardzo dziękuje.
- Dziwisz się? Próbujemy się dodzwonić do Ciebie od trzech dni. Twoja matka co chwile do nas wydzwania, a my kłamiemy bo co mamy jej powiedzieć? Że sami nie mamy z Tobą kontaktu? - spytał wściekły Calum.
- Wyluzuj. Już jestem więc darujcie sobie. Mam chyba prawo zniknąć na kilka dni i wszystko przemyśleć, prawda?! To, że wy macie idealne życie nie znaczy, że każdy ma! - krzyknąłem siadając na taborecie i chowając twarz w dłoniach. Puściły mi nerwy. Moja głowa pulsowała od natłoku tego wszystkiego. Moje oczy zrobiły się delikatnie mokre, ale szybko je przetarłem. Brzuch pobolewał, ale nie tak mocno. Nawet nie zauważyli, że zostałem pobity. Bo po co? Najważniejsze, żeby się na mnie wydrzeć. Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
- Jak mamy wiedzieć, że coś jest nie tak skoro nie chcesz nam nic powiedzieć? - powiedział już spokojnie Mikey. Spojrzałem na niego.
- Jesteśmy przyjaciółmi to ciężko zauważyć, że coś mnie gryzie? Bo za tym ślepi to chyba na prawde jesteście.
- Jak pytaliśmy chociażby po tym jak się upiłeś to nic nie powiedziałeś więc nie oskarżaj nas, że się nie interesujemy. - powiedział obecnie zielonowłosy. Po chwili jednak zaskoczyli.
- Po za tym Luke, zrobiłeś sobie kolczyk w wardze? - zapytał zdziwiony Calum.
- Ty jesteś pobity. - dodał zaskoczony Ashton. Brawo, teraz zauważył. Gratulacje za spostrzegawczość stary. - pomyślałem.
- Szybcy jesteście. - powiedziałem patrząc w ziemie.
- Kto Ci to zrobił? - spytał Ash.
- Wiesz, idzie się do specjalnego studia gdzie się tym zajmują. - powiedziałem patrząc na niego.
- Nie chodzi mi o kolczyk. Kto Cię pobił? Masz jeszcze jakieś obrażenia? - spytał Irwin. Wstałem podnosząc koszulkę do góry, ale po chwili ją opuściłem.
- Nie musicie się martwić, już wszystko gra. Już nie boli, a to dzięki Caitlin. - powiedziałem, a na wspomnienie brunetki na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Uuu, dziewczyna. I to dlatego przyszedłeś taki radosny? - odezwał się rozpromieniony Michael.
- Może. - odpowiedziałem patrząć na kumpla.
- Dobra, odbiegamy od tematu. O niej porozmawiamy później. Luke, co się ostatnio dzieje w twoim życiu? Przecież wiesz, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim, prawda? - odezwał się Cal patrząc na mnie przejęty. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Wiem, ale musze na razie sam sobie to poukładać. I przepraszam was za moje ostatnie zachowanie. - powiedziałem. Nie mogłem być na nich zły. W końcu się o mnie martwili. Moja mama pewnie też dlatego postanowiłem do niej później zadzwonić i ją uspokoić, że jest ze mną wszystko w porządku. Najpierw jednak porozmawiałem jeszcze z chłopakami. Nie byli na mnie źli. Może z początku, ale mi wybaczyli. Grupowy przytulas i wszystko jak dawniej. Postanowiliśmy zrobić próbę, a później iść obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Spytałem Ash'a czy mogę zostać u niego dopóki w miare siniaki nie znikną bo nie chciałem martwić mamy bardziej. Chłopak nie miał nic przeciwko za co mu byłem ogromnie wdzięczny.

_____________________________________________________________

Mamy 3 rozdział. Co o nim sądzicie? Chyba trochę mi nie wyszedł.
 
Ważne! Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się co tydzień w weekend. Będzie to sobota lub niedziela gdyż jeszcze tydzień i mamy październik, a co się z tym wiąże? Idę na studia, a jak studia to nie ma zabawy tylko jest porządne działanie i nauka. Mam nadzieję, że jakoś się w tym wszystkim odnajdę dlatego rozdziały będą publikowane w weekendy gdyż wtedy będę miała najwięcej czasu. Pisze, a raczej przypominam to co napisałam w notce powitalnej. Chce abyście po prostu wiedzieli ;)
 
 
Takiego spotkania tej dwójki chyba się nie spodziewaliście co? Zmieniłam troszkę naszego Luke'a, który dopiero od tego momentu będzie miał kolczyk w wardze. Co sądzicie o tej całej sytuacji jaka się wydarzyła? Kiedy ponownie nastąpi spotkanie się tej dwójki?
 
 
Pamiętajcie aby pisać tweety związane z tym opowiadaniem razem z #LongWayHomeFF :) Na prawdę ułatwi to nam sprawę :) Możecie też zadawać pytania bohaterom w zakładce na to przeznaczonej u góry ;) Do następnego <3

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Klaudia (autorka)20 września 2014 13:36

      pedagogika wczesnoszkolna - przedszkolna -> od października zaczynam, pierwszy rok ;)

      Usuń
  2. Hej, dlaczego ona go nie poznała, skoro widziała jego.covery w necie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia (autorka)20 września 2014 15:28

      wyjaśnienie w kolejnym rozdziale ;) i widziała jak już jego jeden stary cover (a raczej ich) gdy wyglądał trochę inaczej, a potem jeden nowszy i tyle... pozdrawiam :)

      Usuń
  3. świetny rozdział <3
    dziękuje
    @wyimaginoowanaa

    OdpowiedzUsuń
  4. o boże jakie boskie...kompletnie sie tego nie spodziewałam...meeega <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :* / @lovmybrooksx_x

    OdpowiedzUsuń