UWAGA! ZRÓBMY DZISIAJ TAK. KAŻDY KTO CZYTA NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ. CHCE POPROSTU ZOBACZYĆ ILE WAS JEST ;)
_______________________________________________
Do środy czas minął dość szybko. Przez te dni Caitlin praktycznie przez cały czas sms-owała z Lukiem. Mieli przerwę gdy chłopak musiał skupić się na próbie lub dziewczyna ćwiczyła z przyjaciółką do kolejnego nagrania. No i gdy spali, a tak to niewypuszczali telefonów rąk. Zbliżyli się do siebie. Mimo, że kontakt utrzymywali tylko przez telefon. Ona czuła, że może mu zaufać chociaż go tak dobrze nie znała. Zaczynała się angażować w tą znajomość. Mimo, że chciała to hamować, nie mogła. To szło dość szybko co ją zaskakiwało. Coś było w nim takiego, że nie mogła o nim zapomnieć. Obawiała się jednak, że może to w końcu prysnąć i znowu będzie cierpieć, a tego by nie zniosła po raz kolejny. Jeśli natomiast chodzi o niego to czuł, że ma w niej wsparcie. Zaufał jej w 100% mimo krótkiej znajomości. Każda noc to przynajmniej krótki sen o niej. Ciężko mu było się skupić nawet na próbach. Ciągle chodziła mu po głowie i już się nie mógł doczekać kiedy zobaczy ją na koncercie. Chociaż myśl o tym, że ona tam będzie powodował u niego jeszcze większy stres. Zależało mu na tym aby wypaść jak najlepiej. Chciał aby widziała, że robi to po części dla niej. Wiedział już na pewno w jaką piosenkę szczególnie się zaangażuje. Bo zdążył dowiedzieć się w niedziele jaką lubi.
Nadszedł oczekiwany wieczór. Chłopcy stali niedaleko sceny gotowi aby na nią wejść. Ostatnie rozśpiewki, sprawdzanie gitar bo perkusja już stała na scenie i kilka głębokich wdechów i wydechów. Caitlin i jej przyjaciele już przybyli do klubu. Udało im się podejść jak najbliżej sceny i stali w drugim rzędzie. Teraz musieli tylko czekać na rozpoczęcie koncertu.
- Denerwuje się. - powiedział Luke do przyjaciół. Nie mógł tego ukrywać przed nimi, a wiedział, że w jakiś sposób mu pomogą.
- Spokojnie stary, dasz rade. Jesteś świetnym piosenkarzem i gitarzystą. Oczarujesz ją tylko bądź sobą. - powiedział Michael klepiąc przyjaciela po plecach. Blondyn blado się uśmiechnął do przyjaciela. Chłopcy doskonale wiedzieli, że ta dziewczyna zdążyła zawrócić w głowie ich przyjacielowi. Te ciągłe uśmiechy do telefonu kiedy z nią pisał lub śmiechy podczas ich rozmów. Luke nie mógł tego ukryć przed nimi nawet jakby chciał. Na prawde zależało mu aby wypaść jak najlepiej. Na scene wszedł mężczyzna, który miał zapowiedzieć 5SOS.
- Jak się bawicie?! - krzyknął, na co tłum zawiwatował. - To teraz czas na nowy zespół. To ich pierwszy występ więc przyjmijcie ich ciepło. Przed wami 5 Seconds of Summer! - zapowiedział i zszedł ze sceny, a na nią weszli chłopcy zajmując swoje miejsca. Ashton za perkusją, a pozostała trójka przy mikrofonach przed nim ze swoimi gitarami.
- Witajcie! Jesteśmy 5 Seconds of Summer i cieszymy się, że możemy tutaj być i dla was zagrać. - odezwał się Luke. Był bardzo pewny siebie. Wyglądało tak jakby scena wpływała na niego bardzo dobrze. Zanim się na niej pojawił był kłębkiem nerwów. Teraz? W ogóle nie czuł stresu. Caitlin uważnie go obserwowała. Jeszcze jej nie zauważył, ale wiedziała, że wkrótce to się stanie. - Ja jestem Luke. - zaczął przedstawiać wszystkich po kolei. - Ten szalony chłopak z tęczą na głowie to Michael. - dodał po chwili Luke. Fakt, Michael obecnie był pofarbowany na zielony z czerwonymi końcówkami. Ten to ma wyczucie stylu. - Ten promienny mulat grający na basie to Calum. - wypowiedział kolejne zdanie blondyn wskazując na kolęge po drugiej stronie. - No i na koniec. Nie mniej ważny członek zespołu, który jest za perkusją. Ashton. - zakończył Luke.
- Zapraszamy na nasz koncert i życzymy świetnej zabawy. - dodał Michael. Zaczęli grać piosenkę "Heartbreak Girl". Od razu piosenka wpadła Caitlin w ucho i zaczęła tańczyć razem ze swoimi przyjaciółkami. Później chłopcy zagrali dwa covery. W międzyczasie Luke zdążył już zauważyć dziewczyne. Kiedy zobaczył jak się bawi przy ich muzyce razem z przyjaciółkami na jego twarzy pojawił się uśmiech. Później krótka przerwa aby napić się wody. Przemówił krótko Calum i zaczęli grać dalej swoje piosenki. W końcu półgodzinny koncert miał się zakończyć.
- A teraz ostatnia piosenka. Chciałbym ją zadedykować pewnej osobie, która w krótkim czasie stała się dla mnie kimś ważnym. Uwielbia tą piosenkę o czym zdążyłem się przekonać więc. Specjalnie dla Ciebie, Wherever You Are. - powiedział ostatnie zdanie patrząc prosto w oczy Caitlin. Dziewczyna poczuła jak na jej policzki wkradają się rumieńce. Nieśmiało się uśmiechnęła do patrzącego na nią blondyna.
- Aaaa, zadedykował Ci piosenkę. - zapiszczała Megan obok swojej przyjaciółki, a ta niespuszczała wzroku z blondyna tak jak on praktycznie bez przerwy obserwował ją. Nie obchodziło ich nic. W tym momeńcie liczyli się tylko oni. Ona i on. Nikt więcej. Nic innego nie miało znaczenia. Kiedy śpiewał swoje solówki patrzył prosto w jej oczy. Nie wiedział czemu to zrobił, ale czuł, że po prostu musi zadedykować jej tą piosenkę. To był poprostu spontan. Jego przyjaciele byli zdziwieni, ale wiedzieli, że nie zrobiłby tego dla byle kogo. Dlatego zrozumieli, że musi mu na prawdę zależeć na tej dziewczynie choć znają się krótko. Po skończonej piosence pożegnali się schodząc ze sceny. Caitlin z przyjaciółmi wyszli z tłumu idąc do drugiego pomieszczenia klubu gdzie w sumie były same stoliki i zajęli jeden większy czekając na chłopaków. Po chwili Caitlin ich zauważyła. Podniosła się podchodząc najpierw do Luke'a.
- Hej. - powiedziała dość cicho, uśmiechając się co on odwzajemnił przytulając dziewczyne na przywitanie. Później poznała chłopaków, a następnie chłopcy poznali się z jej przyjaciółmi. Zajęli miejsca przy stole zaczynając rozmowe. Dobrali się w małe grupki rozmawiając na różne tematy.
**********************************************
Po kilku minutach zrobiło mi się niedobrze. Szepnęłam tylko Megan na ucho, że idę się przewietrzyć i ruszyłam w kierunku wyjścia z klubu. Minuta i byłam na zewnątrz. Usiadłam na pobliskiej ławce wciągając świeże powietrze. Długo nie musiałam czekać kiedy mdłości przeszły. Podejrzewam, że były one spowodowane zapachem, który panował w klubie, a był on mieszaniną wielu. Alkohol, pot, różne rodzaje perfum. To wszystko do kupy i jest. Siedziałam patrząc przed siebie kiedy nagle ktoś zajął miejsce obok mnie. Spojrzałam w bok i ujrzałam Luke'a.
- Co się dzieje? - spytał zmartwiony.
- Nic takiego, już jest w porządku. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Na pewno? Wystraszyłem się gdy nagle zniknęłaś. Dobrze, że chociaż powiedziałaś Megan gdzie idziesz.
- Niedobrze mi się zrobiło, ale jest już lepiej. To pewnie przez mieszanine tych zapachów. - powiedziałam i spojrzałam przed siebie. Siedzieliśmy w ciszy spoglądając w gwiazdy. Po chwili stwierdziliśmy, że wracamy do reszty. Jednak kiedy tylko weszłam do środka znowu poczułam mdłości. Dałam znać chłopakowi co jest i wróciłam z powrotem na dwór. Wrócił się ze mna.
- Wiesz, chyba nie jest mi dzisiaj dane z wami świętować ten pierwszy koncert. Ja wróce już do domu. - powiedziałam uśmiechając się. Dałam mu całusa w policzek i pokierowałam się w drogę powrotną do domu.
- Poczekaj! - zawołał za mną. - To Cię odprowadze. Nie pozwole Ci iść samej o tej porze. - dodał stają obok mnie.
- Nie musisz. Dam sobie rade, na prawde. - powiedziałam.
- Wiem, ale chcę to zrobić. - powiedział uśmiechając się co odwzajemniłam. Napisałam tylko Meg sms-a, że wracam do domu i, że Luke mnie odprowadza. Szliśmy z początku w ciszy, ale poźniej zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Troche się śmialiśmy jak chłopak zaczął opowiadać co pewnego razu wymyślił Michael razem z Ashtonem. Nie mogłam pochamować śmiechu, z reszta on też nie. Nawet nie wiem kiedy podeszliśmy pod drzwi od mojego domu. Odwróciłam się do niego przodem patrząc na niego.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co? - spytał zdziwiony.
- Za to, że mnie odprowadziłeś. I za... - zachwiałam się. - I za piosenkę. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Delikatnie się uśmiechnęłam co on odwzajemnił.
- Nie masz za co dziękować. - powiedział stając trochę bliżej mnie.
- Jak to nie? Nikt nigdy jeszcze nie zadedykował mi piosenki zwłaszcza, którą sam by zaśpiewał. To było bardzo miłe. Dziękuje. - powiedziałam. Stanęłam na palcach aby muc pocałować go w policzek gdyż był wyższy ode mnie o prawie całą głowę. Odsunęłam się nieznacznie patrząc mu w oczy. Nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego. Wtedy poczułam coś dziwnego między nami. Coś dziwnie miłego. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego. Luke założył kosmyk moich włosów za ucho, który spadł mi na oczy. Dotknął delikatnie mojego policzka powoli gładząc jego powierzchnie kciukiem. Mój brzuch wariował. Czułam jak rusza się w nim stado motyli coś nie do opisania i nagle to się stało. Coś czego się nie spodziewałam. A bynajmniej nie po tak krótkiej znajomości chociaż zdążyłam go już dość dobrze poznać. No i stało się. Jego usta zetknęły się z moimi. Pocałował mnie delikatnie jakby się bał mojej reakcji. To było coś niesamowitego. Delikatne muśnięcie, ale jednak. Odsunął się ode mnie patrząc mi w oczy. Byłam oszołomiona tym co się właśnie stało. Z resztą on chyba trochę też.
- Jeszcze raz dziękuje. - wyszeptałam się uśmiechając. Odetchnął z ulgą na moją reakcje. Widziałam to. Odwzajemnił uśmiech.
- Dobranoc Caitlin.
- Dobranoc Luke. - powiedziałam. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi wejściowe. Oparłam się o nie gdy tylko się zamknęły. Nawet nie zauważyłam, że mam uśmiech na twarzy. Byłam oszołomiona tym co się stało i wiedziałam, że tej nocy będę miała problem z zaśnięciem.
- Czyżby moja córeczka właśnie całowała się z chłopakiem? - spytała mama wychodząc z kuchni z uśmiechem na twarzy.
- Mamoooo. - powiedziałam przeciagając ostatnią samogłoskę udając zarzenowanie chociaż w duszy skakałam z radości.
- Nie wstydź się. Przecież rozumiem, że już jesteś w takim wieku, że interesujesz się chłopcami, a oni tobą.
- Koniec. Jestem zmęczona i ide spać. - powiedziałam i ruszyłam w strone schodów. Mama się zaśmiała. Na schodach usłyszałam jeszcze głos mamy.
- Myśle, że bylibyście świetną parą. - uśmiechnęłam się pod nosem na jej słowa i zniknęłam za drzwiami od mojego pokoju.
******************************************
Zrobiłem to. W końcu. Znamy się tak krótko, a ja mówię 'w końcu' tak jakbym czekał na to wieczność. W sumie może tak było, ale w przenośni. Nie mogłem się po prostu oprzeć. Ma takie niesamowite usta... Z uśmiechem wracałem do domu. Wszedłem do środka od razu kierując się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko wpatrując w sufit. Nie odepchnęła mnie. Uśmiechnęła się do mnie. To dobry znak, prawda? Jejku, ja wariuje. Co ta dziewczyna ze mną robi. Ja.. czy to jest możliwe żebym... Znam ją tydzień, a... Ja się chyba w niej zakochałem. Nie, inaczej. Ja się w niej zakochuje z dnia na dzień coraz bardziej i mocniej. Nie wierze. Znamy się tak krótko, ale czy to możliwe? Taa, tylko ona pewnie tego nie odwzajemnia. To, że się uśmiechnęła nic w sumie nie oznacza. Może nie chciała zrobić mi przykrości dlatego się uśmiechnęła? Ja nie pasuje do jej świata. Ona ma kochających rodziców. Sama jest promienną dziewczyną, pomocną. A ja? Ja nie jestem nikim wyjątkowym, nikim specjalnym. Nie mam nawet kochających siebie i mnie rodziców. Ale może jednak nie warto tracić nadziei?
Rano obudziłem się z uśmiechem na ustach. Znowu mi się śniła. Nie ma nocy żebym o niej nie śnił. Czy to normalne? Podniosłem się z łóżka przecierając zaspane oczy ręką i podszedłem do szafy. Wybrałem potrzebne ubranie i udałem się do łazienki. Wykonałem wszystkie poranne czynności i gotowy postanowiłem zejść do kuchni aby zjeść śniadanie. Ojca nie widziałem od kilku dni i w sumie dobrze. Przynajmniej był spokój. Mama? Nadal przez niego cierpi. Niby przeprosił i obiecał zmiane. Taa, na ile? Tydzień? Dwa? Ja mu już nie wierze, ale nie ma co sobie teraz psuć tym humor. Wszedłem do pomieszczenia, w którym jak się okazało była już moja mama. Przywitałem się z nią promiennym uśmiechem i zabrałem za robienie kanapek na śniadanie. Gotowe położyłem na talerzu, przygotowałem sobie herbate i wszystko postawiłem na stole siadając od razu obok mojej rodzicielki. Zacząłem konsumować posiłek. W tym momencie usłyszałem kroki po schodach. Aha, czyli ojciec spał w domu. - pomyślałem. Wszedł do kuchni, a gdy mnie zobaczył to tak jakby go coś opętało.
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć gdzie się szlajasz po nocach?! - powiedział głośno. Jak zawsze. Nie można z nim nigdy na spokojnie porozmawiać, a raczej od jakiś 3 - 4 latach.
- Nigdzie się nie szlajałem. - powiedziałem spokojnie.
- Jasne. To czemu nie byłeś w domu przed 23? - spytał troche spokojniej.
- Przecież mówiłem wam dzień wcześniej, że mamy z chłopakami pierwszy koncert. Widzisz, tak mnie słuchałeś... A nie, fakt. Nie słuchałeś bo nie było cię ostatnio w domu!- krzyknąłem patrząc na niego wściekły. Mama chwyciła mnie za rękę abym się uspokoił.
- Gówniarzu! Nie pozwalaj sobie bo inaczej...
- Bo inaczej co? Uderzysz mnie tak jak matke? Nie pozwole sobie na to. Szybciej ty oberwiesz ode mnie! - krzyknąłem i wymijając go w przejściu ubrałem szybko buty i wybiegłem z domu. Kurwa! Czy chociaż raz mógłby zachować się tak jak dawniej? Jak wtedy kiedy byłem małym chłopcem, a on kochającym i troskliwym ojcem? Nie, bo po co. Miałem taki świetny, wręcz zajebisty humor i co? Mój kochany ojczulek musiał wszystko spieprzyć. Nienawidze go! Po prostu NIENAWIDZE! - krzyczałem w myślach biegnąc przed siebie. Nogi zaniosły mnie prosto pod dom Irwina. Kiedy się pod nim znalazłem już mogłem usłyszeć, że ćwiczy na perkusji co mnie lekko zdziwiło gdyż myślałem, że po wczorajszym koncercie, a później pewnie mocny świętowaniu ( w wykonaniu chłopaków to możliwe) myślałem, że będzie miał kaca. Jak widać nie ma skoro dźwięk perkusji go nie razi. Pokierowałem się prosto do garażu. Kiedy mnie zobaczył to przestał grać.
- Siema stary, co jest? - spytał widząc moją minę. Mnie od środka roznosiło po kolejnej kłótni z ojcem.
- Ojciec mnie znowu wkurzył, ugghhh... Nienawidze go, rozumiesz? Nienawidze! - podniosłem głos prawie krzycząc. Chodziłem w tą i spowrotem.
- Wowow, spokojnie. Weź rozładuj emocje. - poradził mi. Wziąłem gitarę w ręce podłączając do wzmacniacza i wszelkie emocje przelałem na gre na gitarze. Muzyka jednak jest magią. Dzięki niej wszystko odchodzi. Cała złość ze mnie zeszła podczas gry na gitarze. Odetchnąłem z ulgą kiedy poczułem wewnętrzny spokój. Po tym zaczęliśmy z Ashem rozmawiać na temat naszego koncertu. No, a później zeszło na temat Caitlin. Oczywiście nie mógł mi odpuścić. Chciał wiedzieć o czym rozmawialiśmy i co robiliśmy. Na wspomnienie pocałunku, niewinnego, delikatnego. W sumie musnąłem jedynie jej usta, ale jednak. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Aha, mów. Wiem, że ten twój uśmiech coś oznacza. Dawaj. - powiedział blondyn patrząc na mnie uśmiechnięty. Przed nim nic sie nie da ukryć.
- No dobra. Tak jakby.. pocałowałem ją. - powiedziałem szybko nie patrząc na kumpla.
- Wow, niezły jesteś. A ona co na to? - spytał.
- Nic. W sumie to nie był jakiś tam wielki pocałunek. Poprostu krótki całus.
- Ale w usta więc pocałunek, liczy się.
- No niby tak. Ona tylko się uśmiechnęła i wtedy pożegnaliśmy się. Nic wiecej. - powiedziałem.
****************************************
Obudziłam się dość późno bo było jakoś po 12:00. Kiedy tylko chciałam się podnieść poczułam osłabienie organizmu. Po chwili poczułam mdłości i pobiegłam szybko do łazienki. Od razu zwymiotowałam. Kiedy oskończyłam przemyłam twarz wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Cała blada, osłabiona, lekko czerwone oczy. Wróciłam do pokoju kładąc się z powrotem do łóżka. Nie miałam na nic siły. Okryłam się kołdrą po samą szyje bo było mi zimno. Jakieś kilkanaście minut później w moim pokoju pojawiła się mama.
- Jezu, dziecko. Ty jesteś cała blada. Co ci jest? - spytała zmartwiona podchodząc do mnie i przykładając rękę do czoła.
- Mam dreszcze, zimno mi i przed chwilą jak się obudziłam to zwymiotowałam. - powiedziałam ledwo z zamkniętymi oczami.
- Dobrze, że dzisiaj nie miałam dużo pracy i mogę ją zrobić w domu. Zaraz przyniose Ci termometr, a w międzyczasie zrobie Ci śniadanie i przyniose leki. - powiedziała i weszła do łazienki, z której przyniosła termometr. Podała mi, a sama wyszła robiąc to o czym wspomniała. Zmierzyłam temperature, a kiedy spojrzałam na termometr okazało się, że jestem osłabiona. W sumie to było do przewidzenia bo czułam się strasznie. Mama pojawiła się w moim pokoju 10 minut później. Nie miałam siły ani ochoty na nic. Jednak zmusiła mnie abym coś zjadła bo inaczej nie mogłam wziąć leków. Posłuchałam jej, ale zrobiłam to tylko aby mieć już z głowy. Jeśli chodzi o czas choroby to jestem wtedy bardzo uparta. Zjadłam, wzięłam tabletki i wtuliłam się w kołdre.
- Mamo, nikogo nie wpuszczaj do mnie. Nie mam dzisiaj ochoty na nic i jutro jak coś też nie. - powiedziałam i zamknęłam oczy. Usłyszałam tylko jeszcze jak wychodzi i zasnęłam. Mówią, że sen podczas choroby jest potrzebny bo pomaga szybciej wrócić do zdrowia. Być może tak jest. Cały dzień przeleżałam w łóżku praktycznie śpiąc. Obudziłam się krótko po 16:00. Po prostu zemdliło mnie więc od razu pobiegłam do łazienki. Wróciłam po jakiś 10 minutach do łóżka od razu kładąc się pod kołdre. Nie miałam potrzebny żeby spać więc leżałam bezczynnie na łóżku. Przypomniał mi się wieczór poprzedniego dnia. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dotknęłam palcami swoich ust. Nie spodziewałam się tego, ale nie ukrywam, że poczułam się w jakiś sposób szczęśliwa. Przecież bez powodu Luke by mnie nie pocałował, prawda? Najpierw ta piosenka, a potem to. Coś musiało oznaczać. Sama nie ukrywam, że zaangażowałam się w tą znajomość i bardzo polubiłam tego chłopaka.
Wieczorem ubrałam się w szlafrok aby zejść na dół i zjeść kolacje. W kuchni spotkałam moich rodziców. Pytali się jak się czuje więc powiedziałam, że nie najlepiej co było zgodne z prawdą. Nie wiem dlaczego mnie to złapało. Podejrzewam, że to jakaś wirusówka. Zjadłam kanapki, które przygotowała mi mama, a później wzięłam leki i wróciłam do pokoju. Poszłam wziąć szybki prysznic i kładąc się do łóżka momentalnie zasnęłam. W nocy obudziłam się dwa razy aby zwymiotować. Najgorsze co może być. Już wole przeziębienie od wirusówki no, ale co zrobić.
Rano obudziłam się jakoś po 9:00. Czułam się troszkę lepiej. Wstałam narzucając na siebie szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Mojego taty już nie było w domu, ale zastałam jeszcze mamę.
- Cześć mamo. - powiedziałam siadając przy stole.
- Cześć córciu. Jak się czujesz? - spytała odrywając się na chwile od robienia sobie kanapek do pracy i spojrzała na mnie.
- Tak sobie. W nocy wymiotowałam. - powiedziałam jej. Podeszłam do mnie kładąc rękę na moje czoło aby sprawdzić czy mam gorączkę. Nie miałam i ja sama to wiem. Przeciwnie, byłam strasznie osłabiona.
- Zaraz zrobie Ci śniadanie i weźmiesz leki. Potem w obiad też weź i na wieczór dobrze? My dzisiaj z ojcem wrócimy bardzo późno. Mam nadzieję, że dasz sobie rade? - spytała.
- Mamo, przecież nie jestem pięcioletnią dziewczynką. Poradze sobie. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając. Po chwili zjadłam śniadanie, które jeszcze przygotowała mi mama, potem leki i życząc jej miłego dnia wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka chwytając książkę, która leżała na szafce nocnej. Nie czułam takiej potrzeby snu jak poprzedniego dnia więc postanowiłam sobie poczytać skoro już musze leżeć w łóżku. Wciągnęło mnie czytanie i nie zwróciłam uwagi kiedy przyszła pora obiadowa. Odłożyłam książkę, ubrałam szlafrok i drugi raz tego dnia zeszłam na dół do kuchni. W sumie tak na prawde nie chciało mi się jeść, ale musiałam żeby wziąć leki. Zrobiłam sobie jakiś szybki obiad, a potem wzięłam leki. Kiedy chowałam naczynia do zmywarki usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Pobiegłam na góre aby odebrać, ale przestał dzwonić. Usiadłam na łóżku biorąc telefon do ręki i sprawdzając kto próbował się do mnie dodzwonić. Moim oczom ukazał się napis "Megan <3" Postanowiłam do niej oddzwonić więc nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórke do ucha. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Siemanko. - powiedziała radosna.
- Hej. - odpowiedziałam starając się brzmieć zdrowo, ale coś nie wyszło.
- Jesteś chora. - stwierdziła od razu. Tak, przed nią nie da sie nic ukryć. Zna mnie na wylot.
- Tak, od wczoraj. Wirusówka albo grypa żołądkowa. Wymiotuje od wczoraj, a po za tym jestem strasznie osłabiona. - powiedziałam kłądąc się na łóżku.
- O matko, współczuje Ci. Może wpadne do Ciebie i dotrzymam Ci towarzystwa, co? - zaproponowała.
- Serio chcesz się ze mną męczyć w domu jak taka ładna pogoda jest na dworze? Po za tym co jeśli zachorujesz? Będe się wtedy czuła winna. - powiedziałam. Nie chciałam aby się ode mnie przypadkiem zaraziła.
- Po pierwsze: nie mam i tak co robić więc to żaden problem abym przyszła. Obejrzymy jakiś film, pogadamy. A po drugie: wiesz, że mnie nie da się tak szybko zarazić. Jestem odporna na wszelkie choroby. Czy ty kiedykolwiek widziałaś mnie chorą? - odpowiedziała śmiejąc się. Fakt, ta dziewczyna jest na prawde odporna. Nawet nie pamiętam kiedy ona ostatnio mogła być chora.
- No okay, jeśli chce Ci się ze mną nudzić to zapraszam. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Z tobą nigdy nie jest nudno kochana. Po za tym przyjaciele są od tego aby sobie pomagać i wspierać się zawsze. Będę za półgodziny. - powiedziała i się rozłączyła. Poprawiła mi troche humoru. W sumie nie chciałam siedzieć cały dzień sama.
Jak Meg powiedziała tak też zrobiła i półgodziny później usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrana w szlafrok zeszłam na dół aby otworzyć jej drzwi. Nie fatygowałam się żeby się przebrać. W końcu po co skoro to moja przyjaciółka? Wielokrotnie widziała mnie tuż po wstaniu w samej piżamie więc co tam. Odwiedzała mnie też gdy byłam chora aby dać zeszyty. Nie miałam powodu aby się czegoś wstydzić. Taaak, gdybym tylko wiedziała, że nie przyszła sama...
________________________________________________________
Tak. Luke pocałował Caitlin. Co o tym sądzicie? Biedna na drugi dzień jednak zachorowała. Jak myślicie z kim przyjdzie w odwiedziny Megan?
Chcę podziękować za komentarze do tej pory, za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jestem wdzięczna bo dodają skrzydeł, że tak powiem. Jeśli czytacie zostawcie po sobie ślad nawet w formie jednego słowa.
Nie zapominajcie podczas pisania swoich opinii na temat tego opowiadania na twitterze zawierać w tweecie #LongWayHomeFF :)
Narazie jestem przy 3 rozdziale, bo nadrabiam Dreadful, ale uwielbiam Twoje ff, daję znać, że czytam, weny myszko xx / @luvmystyles_
OdpowiedzUsuńOk x wiec myślę że z czasem twój sposób pisania się poprawi ale nie jest źle
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozwój sprawy :D
@fablzoe
Co sądze o pocałunku Luke i Caitlin ? O MÓJ BOŻE KEJ,NBDKHJFBNWKJNHFVKNEHKBHHK *.* Wiedziałam, że w tym rozdziale się pocałują, jak tylko go włączyłam! jejku tak bardzo ich shippuje *.*
OdpowiedzUsuńEkstra, że na początku była narrracje pierwszoosobowa i było wiadomo co robi i Caitlin i Luke. Aaaa no i : O mój boże on ją pocałował! jnwfnw Tak wiem, że piszę to drugi raz, no ale ONI-SIĘ-PO-CA-ŁO-WA-LI. Okej...chyba się trochę uspokoiłam.
Megan przyjdzie z Lukiem, którego spotka po dorodze, a jemu się włączy instynkt opiekuńczy hahaha lol.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
@EndUpHere2315
Świetny rozdział, świetni piszesz :* / @lovmybrooksx_x
OdpowiedzUsuń