Są. Oni na prawdę przyszli. Nie olali mnie, tylko przyszli całą paczką. - myślałam, patrząc na stojących przyjaciół, kilka metrów ode mnie. Na mojej twarzy, za pewne, malowało się zdziwienie. Zauważyłam jak Luke szepcze coś do ucha Asha. Ten natomiast uważnie go słuchał. Pogodzili się. Bardzo mnie to cieszy, bo byli w końcu najlepszymi przyjaciółmi. Luke zerka na mnie, a potem patrzy na przyjaciela. Ten kiwa tylko głową, dając znać blondynowi, że rozumie. Luke ostatni raz spojrzał na mnie, odwrócił się plecami i zaczął iść w kierunku wyjścia z oddziału. Zaczęłam panikować. "On nie może odejść, nie teraz" - powiedziałam sobie w myślach i zaczęłam działać. Nie mogłam mu na to pozwolić, nie, drugi raz nie odpuszczę i się nie poddam. Zaczęłam iść szybko w kierunku blondyna, a mijając przyjaciół, nawet na nich nie patrząc zaczęłam już prawie biec.
- Luke! - krzyknęłam za nim, wiedząc, że w moim stanie nie mogę się przemęczać. Chłopak automatycznie zastygł w miejscu, a ja się zatrzymałam. Powoli odwrócił się w moim kierunku, z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem. Zrobiłam kilka kroków w jego kierunku, aż w końcu stanęłam na przeciwko niego. Nie wiedział co się dzieje, a ja miałam jasno postawiony sobie cel.
- Caitlin?! - zapytał, a ja nic nie powiedziałam. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i najzwyczajniej w świecie go pocałowałam. Tak bardzo brakowało mi tego. Nie przestawałam, byłam za nim bardzo stęskniona. Najpierw nie wiedział co się dzieje, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Położył swoje ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie bliżej. Pogłębiłam pocałunek, a nasze języki zaczęły tańczyć taniec miłości. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale nie przerwałam pocałunku. Pragnęłam aby ta chwila się nie kończyła, niestety musieliśmy zaczerpnąć trochę powietrza. Odsunęłam się od niego na minimalną odległość, ciężko dysząc tak samo jak on. Oparł swoje czoło o moje, nadal miałam zamknięte oczy, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Caity? - usłyszałam jego szept. Powoli otworzyłam oczy, spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Przepraszam, j-ja... ja byłam głupia, wiem, że tego nie chciałeś... Ale ja się do tego nie nadaję, do związku i w ogóle, ale.. ale nie potra... ty, bez Ciebie.. moje życie... po prostu.. - plątałam się w swoich słowach, nie mogąc powiedzieć czegoś sensownego i Luke mnie uratował, znowu całując. Tym razem był to pocałunek pełny uczucia, czułości. Odwzajemniłam każdy pocałunek, jakim mnie obdarowywał.
- To ja byłem frajerem, który na Ciebie nie zasługuje... Nie potrafiłem zawalczyć tylko się poddałem po jednej, głupiej kłótni.. Ja wiem, że ciężko będzie mi odzyskać Twoje zaufanie, ale nie poddam się.. Za bardzo mi na Tobie zależy i zbyt wiele dla mnie znaczysz. Kocham Cię, Caitlin. - powiedział, patrząc mi w oczy. Obserwowałam jak podczas tej wypowiedzi w jego oczach pojawiają się łzy - Gdy znalazłem Cię w tej łazience, całą we krwi, bladą, myślałem, że już wszystko odeszło. Nie mogłem się pogodzić z tym co zobaczyłem. Siedziałem przy Tobie całe dnie i noce w szpitalu, nie odstępowałem na sekundę Twojego łóżka, a Ty leżałaś nie przytomna, nie świadoma, że jestem obok. Lekarze niby mówili kiedy się wybudzisz, ale ja się bałem. Tak cholernie się bałem, że Cię stracę i wiem, że nie przetrwałbym bez Ciebie. Proszę, wybacz mi wszystkie moje czyny, którymi Cię zraniłem. - mówił, łzy spływały po jego policzkach. Nawet ich nie ocierał, na koniec uklęknął przede mną i przytulił się do moich nóg. Sama płakałam, a gdy już klękał, przeczesywałam jego blond czuprynę, którą tak bardzo uwielbiam. Gdy skończył, wtulił się we mnie. Chwilę to trwało. Podniosłam jego głowę za podbródek by na mnie spojrzał.
- Wstań. - wyszeptałam, a on nie pewnie podniósł się z podłogi, ponownie górując na de mną. - Już dawno Ci wybaczyłam, proszę tylko o jedno.
- Cokolwiek zechcesz. - szybko odpowiedział.
- Kochaj mnie i nigdy mnie nie opuszczaj. - powiedziałam przez łzy, z delikatnym uśmiechem.
- Wszędzie i zawsze będę z Tobą. Kocham Cię, księżniczko. - powiedział.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego, a on mnie mocno do siebie przytulił. Oboje płakaliśmy, stojąc na środku oddziału, wtuleni w siebie. Nic więcej się nie liczyło. Byliśmy tylko my.
************************************
Staliśmy kilka dobrych metrów dalej i obserwowaliśmy to co się dzieje, całą sytuację przed nami. Kiedy spojrzałam ukradkiem na resztę, mieli tak samo uśmiechy na twarzach jak ja. Wpatrywałam się w przyjaciółkę i przyjaciela, ciesząc się rozwojem wydarzeń. Oni byli dla siebie stworzeni i nie mogło być inaczej jak tylko tak, by byli razem. Stojąc tak i obserwując, po chwili poczułam dłonie na swoich biodrach. Mój chłopak przytulił się do moich pleców, obejmując mnie w talii, swoje palce splatając na moim brzuchu, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Są wspaniali. Dobrze, że się właśnie godzą. - powiedział Calum, a ja szerzej się uśmiechnęłam.
- Masz rację, są dla siebie stworzeni. Dobrze, że Caitlin nic poważnego się nie stało. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co by przeżywał Luke. - powiedziałam, nadal patrząc na parę przyjaciół przed nami. Stali przytuleni do siebie, nie zwracali uwagi na nic. Po ich policzkach spływały łzy, a oni nawet tego, nie zdawali się zauważać. Wtuleni w siebie, cieszyli się bliskością drugiej osoby. Pacjenci wraz z personelem, przechodzący obok nich, tylko się uśmiechali pod nosem. Nie dało się inaczej.
************************************
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wkradał się na moją twarz gdy widziałem jak para moich przyjaciół się godzi. Są niesamowici, stworzeni po prostu dla siebie. Obok mnie, Calum przytulił się do Megan i razem obserwowali co dzieje się przed nami. Pozostali z naszej paczki, też nie mogli oderwać swojego wzroku od pary przed nami. Wszyscy cieszyliśmy się tym co widzimy. Cieszyłem się również, że pogodziłem się z Lukiem. W końcu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie byłem pewny co będzie się działo gdy Luke szepnął mi na ucho, że idzie i poczeka na nas w szpitalnym bufecie. Bał się, że Caitlin nie będzie chciała z nim rozmawiać, a jednak się mylił. Ona wręcz za nim pobiegła, żeby tylko nie uciekł z oddziału. I potem wszystko to co się wydarzyło. A gdy zobaczyłem jak Luke płacze, klęka przed nią i przytula się do jej nóg. To był znak desperacji, ale też oznaka jak bardzo żałuje tego co zrobił. Podziwiałem przyjaciela, a z drugiej strony byłem z niego dumny bo się nie poddał.
***********************************
Stoję i trzymam w swoich ramionach najcenniejszy skarb. Moje kochanie, moją księżniczkę, najwspanialszą dziewczynę na ziemi. Co z tego, że jesteśmy w szpitalu i stoi na środku korytarza, na oddziale? Co z tego, że nasze oczy są czerwone od płaczu, a po policzkach spływają ostatki łez? Co z tego, że wzrok ludzi skierowany jest w naszą stronę? To nie jest ważnie. Nic się nie liczy tylko to, że jest przy mnie najważniejsza osoba w moim życiu.
Gdy w końcu z Caitlin się trochę uspokoiliśmy, to odsunąłem się delikatnie od niej, patrząc jej w oczy. Widziałem w nich szczęście, takie samo jakie można było zauważyć w moich. Ująłem jej twarz w dłonie i kciukami otarłem jej mokre policzki od łez. Uśmiechnęła się delikatnie i ponownie we mnie wtuliła, nie mogłem zrobić nic więcej jak odwzajemnić gest. Cały ciężar jaki nosiłem w sobie od dnia zdrady, spadł z moich pleców kilka minut wcześniej gdy nasz usta złączyły się w utęsknionym pocałunku po miesiącu. Tak bardzo za nią tęskniłem. To było nie do zniesienia. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
- Myślę, że może już warto do nich podejść. - usłyszałem cichy szept. Spojrzałem w dół, na twarz dziewczyny.
- Za chwilkę, ale najpierw odpowiedz na pytanie. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytałem, chcąc być pewnym, że do siebie wróciliśmy. Na jej twarzy rozkwitł, najpiękiejszy uśmiech na świecie. Pocałowała mnie krótko, a następnie usłyszałem szept wydostający się z jej ust, które znajdowały się milimetry od moich.
- Nigdy nie przestałam nią być. - na te słowa, moje serce zabiło kilka razy szybciej. Uśmiechnąłem się, muskając jej usta. Przytuliła się do mojego boku i ruszyliśmy w kierunku naszych przyjaciół.
*************************************
Szłam w ich kierunku, wtulona w bok mojego chłopaka. To było niesamowite, móc znowu się do niego przytulić bez żadnej blokady.
- Hej wam. - powiedziałam delikatnie, gdy już stanęliśmy na przeciwko nich. Wzrokiem przyjrzałam się każdej osobie przez chwilę, na końcu wzrok zatrzymując na Megan. Widziałam, że nie wie jak ma zareagować, więc ją wyręczyłam. Rzuciłam się jej na szyję, przytulając się do niej mocno. Dziewczyna odwzajemniła gest. Tak bardzo żałowałam tego, że się pokłóciłyśmy.
- Przepraszam. - powiedziałam, słabym głosem. Odsunęłyśmy się w końcu od siebie.
- Nie jestem zła. Jesteśmy przyjaciółkami i potrafimy znosić swoje humorki. - uśmiechnęła się do mnie. Znowu przytuliłam ją, a następnie przywitałam się z każdym po kolei. Przeprosiłam też Asha za moje zachowanie i, że go nie posłuchałam. Razem udaliśmy się do moje sali, gdzie powinnam leżeć. Położyłam się na łóżku, na końcu jego usiadł Luke, Calum usiadł na krześle biorąc Megan na kolana, a reszta stała. Rozmawialiśmy na różne tematy, było pełno śmiechu. Czułam się tak jak w wakacje. Tak, jakby końcówka wakacji w ogóle była inna, miła. Chciałam wymazać ten zły okres i myślę, że mi to wychodziło.
W szpitalu spędziłam jeszcze jakoś 5 dni i mogłam wyjść do domu. Wszelkie wyniki badań, które mi zrobiono wyszło pozytywnie. Musiałam się jednak oszczędzać, żeby ze spokojem wrócić do pełni sił. Straciłam podobno sporo krwi, ale podczas operacji uzupełniono mi ją więc o to nie musiałam się martwić. W domu miałam zostać jeszcze przez najbliższy tydzień i dopiero później wrócić do szkoły.
Odebrałam już wypis, wzięłam swoją torbę z ciuchami i czekałam tylko na Luke'a, który miał mnie odebrać ze szpitala. Stojąc koło pokoju pielęgniarek, usłyszałam kroki oznaczające, że ktoś wszedł na oddział. Odwróciłam głowę w tamtą stronę, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Ruszyłam w kierunku blondyna, który szedł w moim kierunku. Spotkaliśmy się na środku naszej drogi.
- Witaj, skarbie. - przywitał się ze mną blondyna i złożył soczystego całusa na moich ustach.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego. Wyciągnął rękę po moja torbę, a drugą splótł z moimi palcami i ruszyliśmy do wyjścia z oddziału, a później ze szpitala. Po 5 minutach, siedzieliśmy w samochodzie mojego chłopaka i jechaliśmy w kierunku mojego domu. Podróż minęła bez rozmów, przy cichym pogrywaniu radia. Nie była to jednak krępująca cisza. Czuliśmy się w swoim towarzystwie dobrze i nie potrzebowaliśmy słów, żeby zapełnić ciszę.
Zamknęłam za Lukiem drzwi do swojego pokoju i postanowiłam rozpakować torbę. Gdy się po nią schyliłam, poczułam dłonie na moich biodrach. Wyprostowałam się, odkładając torbę na krzesło. Poczułam ciepłe usta na odsłoniętej skórze przy złączeniu szyi z ramieniem. Moje ciało przeszył miły dreszcz, aż przymknęłam oczy. Odwróciłam się do chłopaka przodem, kładąc ręce na jego ramiona. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Kocham Cię. - wyszeptał, zbliżając się swoja twarzą do mojej.
- Ja Ciebie też. - odszepnęłam i pierwsza go pocałowałam, zatracając się w pocałunku całkowicie. Luke odwzajemnił gest, po chwili pogłębiając pocałunek. Pocałunek nabrał na sile i zmienił się w pełen namiętności. Luke w miedzy czasie przyciągnął mnie do siebie bliżej, rękami schodząc z moich bioder na pośladki i delikatnie je ściskający, czym wywołał mój nie kontrolowany jęk przyjemności. Na to chłopak się uśmiechnął podczas pocałunku. Całowaliśmy się coraz bardziej zachłanniej. Wplotłam swoje palce w jego włosy, co chwile je delikatnie pociągając, na co Luke reagował mruknięciami pełnymi przyjemności. Nie przestawaliśmy się całować, idąc w kierunku mojego łóżka. Całkowicie powierzyłam się chłopakowi, który mnie kierował na łóżko. Sama byłam do niego odwrócona tyłem. Po kilku krokach, upadłam na miękkie łóżka, a chłopak zawisł na de mną. Jego wzrok przepełniony był jednocześnie pożądaniem i wielką miłością. Podejrzewam, że mój wzrok zawierał w sobie podobne odczucia. Przygryzłam wargę, kiedy Luke ściągnął z siebie koszulkę, odrzucając ją na bok i ponownie zawisł na de mną. Musnął moje usta swoimi, a potem zszedł pocałunkami na moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp i ułatwiając zadanie. Moje ręce zaczęły błądzić po jego odsłoniętej części ciała. Po chwili odwróciłam go tak, że teraz ja byłam na górze. Siedziałam na nim okrakiem, na wysokości jego bioder, a jego ręce przytrzymałam swoimi na wysokości jego głowy. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Ewidentnie był zadowolony z mojego ruchu. Nachyliłam się nad nim, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku. Nie przestawaliśmy się całować, puściłam dłonie chłopaka, swoje kierując na jego tors i błądząc po nim, zjeżdżając na dół, docierając do jego paska. Zaczęłam motać się z zapięcie, po chwili się udało. Minutę później, jego spodnie leżały na podłodze obok jego koszulki. Luke chwycił mnie za nadgarstki, ponownie obracając i wracając do poprzedniej pozycji.
- No to cwaniaro, teraz czas na pozbycie się twoich ładnych ciuszków. - wymruczał mi do ucha, a ja myślałam, że zwariuje pod wpływem jego głosu. Był zniżony i delikatnie ochrypły, czym powodował, że stał się jeszcze bardziej pociągający i podniecający. Z moich ust samowolnie wydobył się jęk podniecenia. Poczułam ręce chłopaka pod moją koszulką, która po chwili wylądowała na podłodze, a minutę później obok niej wylądowały moje spodnie. W czego efekcie obydwoje znajdowaliśmy się w samej bieliźnie. Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku, pozwalając językom tańczyć zmysłowy taniec, a ręce błądziły po ciele drugiej połówki. Nic więcej w tamtym momencie się nie liczyło. Byliśmy tylko my i nic więcej. To było najważniejsze.
- Kocham Cię, Caitlin. - usłyszałam szept Luke'a, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie. Byłam wtulona w bok mojego chłopaka, z głową ułożoną na jego piersi, a ręką rysowałam wzorki na jego brzuchu. On mnie obejmował mnie ręką, gładząc moje gołe ramię. Przykryci byliśmy moją pościelą.
- Ja Ciebie też, Luke. - powiedziałam, gdy podniosłam delikatnie głowę, aby na niego spojrzeć. Ucałował mnie krótko w usta i ponownie oparłam głowę na jego piersi. Zapanowała ponownie cisza pomiędzy nami. Myślałam nad tym co się wydarzyło kilka minut wcześniej i nie żałowałam tego. Było wspaniale, niesamowicie i z ukochaną osobą. Żałowałam tylko jednego, że nie był to mój pierwszy raz.
- O czym myślisz? - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- O tym co się wydarzyło.
- Żałujesz? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Nie, oczywiście, że nie. - powiedziałam i podniosłam głowę, patrząc mu w oczy. - Po prostu chciałabym, aby tak właśnie wyglądał mój pierwszy raz. Niestety, mogę tylko pomarzyć. - uśmiechnęłam się smutno, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Ej, skarbie. Przecież to może być twój pierwszy raz. Nie myśl o tamtym, w końcu to był pierwszy raz bo byłaś go pewna i chciałaś tego. Tamto się nie liczy, mimo, że to bolesne wspomnienie. - powiedział, a ja znowu na niego spojrzałam. Pogładził mnie po policzku, uśmiechając się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam gest.
- Masz rację, to był wspaniały pierwszy raz. Dziękuje, kochanie. - powiedziałam i go pocałowałam, co odwzajemnił.
- Dla Ciebie wszystko. Wiesz, że jesteś tylko ty i nikt inny. Dla Ciebie pójdę nawet na koniec świata. Kocham Cię bardzo, bardzo mocno. - powiedział i ponownie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek go pogłębiając. Następnie się do niego przytuliłam i z uśmiechem na ustach odpłynęłam do krainy snów. Ciesząc się tym co mam.
______________________________________________
Moi mili. Z przykrością ogłaszam, że to już ostatni rozdział tej części i całego opowiadania. Jest to spowodowane brakiem weny na to opowiadanie, a po drugie nie mam pomysłu co dalej mogłoby się dziać skoro wszyscy już się pogodzili. A pisanie byle by pisać to nie ma sensu. Nie opłaca się lać wody i zmuszać was do pisania ciągnącego się jak flaki z olejem opowiadania.
Ostateczne informacje, podziękowanie i podsumowanie zawrę w następnym i ostatnim poście tutaj zawartym. Pojawi się on w najbliższych dniach dlatego uważnie śledźcie jeszcze przez kilka ostatnich dni jeśli oczywiście chcecie.
No i ostatni raz zadam to pytanie przy tym opowiadaniu. Jak wam się podoba rozdział? Co sądzicie? Czy takie zakończenie może być?
Na prawdę trudno jest mi się rozstawać z wami i z tym opowiadaniem, ale powstrzymam się od łez i pozwolę im płynąć gdy będę pisała podsumowanie tego całego fanfiction ;) Do napisania miśki ;*
Dziękuje, że byliście ze mną przez ten czas i zapraszam na moje opowiadanie o Niallu: http://www.wattpad.com/story/31429965
Prośba! Niech każdy kto czytał to opowiadanie zostawi po sobie komentarz. Chociaz jedno słowo. Chciałabym zobaczyć ile was było. Jesli nie tutaj pod rozdziałem to na twitterze z hasthagiem #LongWayHomeFF ;)