sobota, 28 lutego 2015

Epilog (cz.II)

Są. Oni na prawdę przyszli. Nie olali mnie, tylko przyszli całą paczką. - myślałam, patrząc na stojących przyjaciół, kilka metrów ode mnie. Na mojej twarzy, za pewne, malowało się zdziwienie. Zauważyłam jak Luke szepcze coś do ucha Asha. Ten natomiast uważnie go słuchał. Pogodzili się. Bardzo mnie to cieszy, bo byli w końcu najlepszymi przyjaciółmi. Luke zerka na mnie, a potem patrzy na przyjaciela. Ten kiwa tylko głową, dając znać blondynowi, że rozumie. Luke ostatni raz spojrzał na mnie, odwrócił się plecami i zaczął iść w kierunku wyjścia z oddziału. Zaczęłam panikować. "On nie może odejść, nie teraz" - powiedziałam sobie w myślach i zaczęłam działać. Nie mogłam mu na to pozwolić, nie, drugi raz nie odpuszczę i się nie poddam. Zaczęłam iść szybko w kierunku blondyna, a mijając przyjaciół, nawet na nich nie patrząc zaczęłam już prawie biec.
- Luke! - krzyknęłam za nim, wiedząc, że w moim stanie nie mogę się przemęczać. Chłopak automatycznie zastygł w miejscu, a ja się zatrzymałam. Powoli odwrócił się w moim kierunku, z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem. Zrobiłam kilka kroków w jego kierunku, aż w końcu stanęłam na przeciwko niego. Nie wiedział co się dzieje, a ja miałam jasno postawiony sobie cel. 
- Caitlin?! - zapytał, a ja nic nie powiedziałam. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i najzwyczajniej w świecie go pocałowałam. Tak bardzo brakowało mi tego. Nie przestawałam, byłam za nim bardzo stęskniona. Najpierw nie wiedział co się dzieje, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Położył swoje ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie bliżej. Pogłębiłam pocałunek, a nasze języki zaczęły tańczyć taniec miłości. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale nie przerwałam pocałunku. Pragnęłam aby ta chwila się nie kończyła, niestety musieliśmy zaczerpnąć trochę powietrza. Odsunęłam się od niego na minimalną odległość, ciężko dysząc tak samo jak on. Oparł swoje czoło o moje, nadal miałam zamknięte oczy, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Caity? - usłyszałam jego szept. Powoli otworzyłam oczy, spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Przepraszam, j-ja... ja byłam głupia, wiem, że tego nie chciałeś... Ale ja się do tego nie nadaję, do związku i w ogóle, ale.. ale nie potra... ty, bez Ciebie.. moje życie... po prostu.. - plątałam się w swoich słowach, nie mogąc powiedzieć czegoś sensownego i Luke mnie uratował, znowu całując. Tym razem był to pocałunek pełny uczucia, czułości. Odwzajemniłam każdy pocałunek, jakim mnie obdarowywał.
- To ja byłem frajerem, który na Ciebie nie zasługuje... Nie potrafiłem zawalczyć tylko się poddałem po jednej, głupiej kłótni.. Ja wiem, że ciężko będzie mi odzyskać Twoje zaufanie, ale nie poddam się.. Za bardzo mi na Tobie zależy i zbyt wiele dla mnie znaczysz. Kocham Cię, Caitlin. - powiedział, patrząc mi w oczy. Obserwowałam jak podczas tej wypowiedzi w jego oczach pojawiają się łzy - Gdy znalazłem Cię w tej łazience, całą we krwi, bladą, myślałem, że już wszystko odeszło. Nie mogłem się pogodzić z tym co zobaczyłem. Siedziałem przy Tobie całe dnie i noce w szpitalu, nie odstępowałem na sekundę Twojego łóżka, a Ty leżałaś nie przytomna, nie świadoma, że jestem obok. Lekarze niby mówili kiedy się wybudzisz, ale ja się bałem. Tak cholernie się bałem, że Cię stracę i wiem, że nie przetrwałbym bez Ciebie. Proszę, wybacz mi wszystkie moje czyny, którymi Cię zraniłem. - mówił, łzy spływały po jego policzkach. Nawet ich nie ocierał, na koniec uklęknął przede mną i przytulił się do moich nóg. Sama płakałam, a gdy już klękał, przeczesywałam jego blond czuprynę, którą tak bardzo uwielbiam. Gdy skończył, wtulił się we mnie. Chwilę to trwało. Podniosłam jego głowę za podbródek by na mnie spojrzał.
- Wstań. - wyszeptałam, a on nie pewnie podniósł się z podłogi, ponownie górując na de mną. - Już dawno Ci wybaczyłam, proszę tylko o jedno.
- Cokolwiek zechcesz. - szybko odpowiedział.
- Kochaj mnie i nigdy mnie nie opuszczaj. - powiedziałam przez łzy, z delikatnym uśmiechem.
- Wszędzie i zawsze będę z Tobą.  Kocham Cię, księżniczko. - powiedział.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego, a on mnie mocno do siebie przytulił. Oboje płakaliśmy, stojąc na środku oddziału, wtuleni w siebie. Nic więcej się nie liczyło. Byliśmy tylko my.

************************************

Staliśmy kilka dobrych metrów dalej i obserwowaliśmy to co się dzieje, całą sytuację przed nami. Kiedy spojrzałam ukradkiem na resztę, mieli tak samo uśmiechy na twarzach jak ja. Wpatrywałam się w przyjaciółkę i przyjaciela, ciesząc się rozwojem wydarzeń. Oni byli dla siebie stworzeni i nie mogło być inaczej jak tylko tak, by byli razem. Stojąc tak i obserwując, po chwili poczułam dłonie na swoich biodrach. Mój chłopak przytulił się do moich pleców, obejmując mnie w talii, swoje palce splatając na moim brzuchu, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Są wspaniali. Dobrze, że się właśnie godzą. - powiedział Calum, a ja szerzej się uśmiechnęłam.
- Masz rację, są dla siebie stworzeni. Dobrze, że Caitlin nic poważnego się nie stało. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co by przeżywał Luke. - powiedziałam, nadal patrząc na parę przyjaciół przed nami. Stali przytuleni do siebie, nie zwracali uwagi na nic. Po ich policzkach spływały łzy, a oni nawet tego, nie zdawali się zauważać. Wtuleni w siebie, cieszyli się bliskością drugiej osoby. Pacjenci wraz z personelem, przechodzący obok nich, tylko się uśmiechali pod nosem. Nie dało się inaczej.

************************************

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wkradał się na moją twarz gdy widziałem jak para moich przyjaciół się godzi. Są niesamowici, stworzeni po prostu dla siebie.  Obok mnie, Calum przytulił się do Megan i razem obserwowali co dzieje się przed nami. Pozostali z naszej paczki, też nie mogli oderwać swojego wzroku od pary przed nami. Wszyscy cieszyliśmy się tym co widzimy. Cieszyłem się również, że pogodziłem się z Lukiem. W końcu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie byłem pewny co będzie się działo gdy Luke szepnął mi na ucho, że idzie i poczeka na nas w szpitalnym bufecie. Bał się, że Caitlin nie będzie chciała z nim rozmawiać, a jednak się mylił. Ona wręcz za nim pobiegła, żeby tylko nie uciekł z oddziału. I potem wszystko to co się wydarzyło. A gdy zobaczyłem jak Luke płacze, klęka przed nią i przytula się do jej nóg. To był znak desperacji, ale też oznaka jak bardzo żałuje tego co zrobił. Podziwiałem przyjaciela, a z drugiej strony byłem z niego dumny bo się nie poddał. 

***********************************

Stoję i trzymam w swoich ramionach najcenniejszy skarb. Moje kochanie, moją księżniczkę, najwspanialszą dziewczynę na ziemi. Co z tego, że jesteśmy w szpitalu i stoi na środku korytarza, na oddziale? Co z tego, że nasze oczy są czerwone od płaczu, a po policzkach spływają ostatki łez? Co z tego, że wzrok ludzi skierowany jest w naszą stronę? To nie jest ważnie. Nic się nie liczy tylko to, że jest przy mnie najważniejsza osoba w moim życiu.

Gdy w końcu z Caitlin się trochę uspokoiliśmy, to odsunąłem się delikatnie od niej, patrząc jej w oczy. Widziałem w nich szczęście, takie samo jakie można było zauważyć w moich. Ująłem jej twarz w dłonie i kciukami otarłem jej mokre policzki od łez. Uśmiechnęła się delikatnie i ponownie we mnie wtuliła, nie mogłem zrobić nic więcej jak odwzajemnić gest. Cały ciężar jaki nosiłem w sobie od dnia zdrady, spadł z moich pleców kilka minut wcześniej gdy nasz usta złączyły się w utęsknionym pocałunku po miesiącu. Tak bardzo za nią tęskniłem. To było nie do zniesienia. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. 

- Myślę, że może już warto do nich podejść. - usłyszałem cichy szept. Spojrzałem w dół, na twarz dziewczyny.
- Za chwilkę, ale najpierw odpowiedz na pytanie. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytałem, chcąc być pewnym, że do siebie wróciliśmy. Na jej twarzy rozkwitł, najpiękiejszy uśmiech na świecie. Pocałowała mnie krótko, a następnie usłyszałem szept wydostający się z jej ust, które znajdowały się milimetry od moich.
- Nigdy nie przestałam nią być. - na te słowa, moje serce zabiło kilka razy szybciej. Uśmiechnąłem się, muskając jej usta. Przytuliła się do mojego boku i ruszyliśmy w kierunku naszych przyjaciół.

*************************************

Szłam w ich kierunku, wtulona w bok mojego chłopaka. To było niesamowite, móc znowu się do niego przytulić bez żadnej blokady.
- Hej wam. - powiedziałam delikatnie, gdy już stanęliśmy na przeciwko nich. Wzrokiem przyjrzałam się każdej osobie przez chwilę, na końcu wzrok zatrzymując na Megan. Widziałam, że nie wie jak ma zareagować, więc ją wyręczyłam. Rzuciłam się jej na szyję, przytulając się do niej mocno. Dziewczyna odwzajemniła gest. Tak bardzo żałowałam tego, że się pokłóciłyśmy.
- Przepraszam. - powiedziałam, słabym głosem. Odsunęłyśmy się w końcu od siebie.
- Nie jestem zła. Jesteśmy przyjaciółkami i potrafimy znosić swoje humorki. - uśmiechnęła się do mnie. Znowu przytuliłam ją, a następnie przywitałam się z każdym po kolei. Przeprosiłam też Asha za moje zachowanie i, że go nie posłuchałam. Razem udaliśmy się do moje sali, gdzie powinnam leżeć. Położyłam się na łóżku, na końcu jego usiadł Luke, Calum usiadł na krześle biorąc Megan na kolana, a reszta stała. Rozmawialiśmy na różne tematy, było pełno śmiechu. Czułam się tak jak w wakacje. Tak, jakby końcówka wakacji w ogóle była inna, miła. Chciałam wymazać ten zły okres i myślę, że mi to wychodziło.

W szpitalu spędziłam jeszcze jakoś 5 dni i mogłam wyjść do domu. Wszelkie wyniki badań, które mi zrobiono wyszło pozytywnie. Musiałam się jednak oszczędzać, żeby ze spokojem wrócić do pełni sił. Straciłam podobno sporo krwi, ale podczas operacji uzupełniono mi ją więc o to nie musiałam się martwić. W domu miałam zostać jeszcze przez najbliższy tydzień i dopiero później wrócić do szkoły. 

Odebrałam już wypis, wzięłam swoją torbę z ciuchami i czekałam tylko na Luke'a, który miał mnie odebrać ze szpitala. Stojąc koło pokoju pielęgniarek, usłyszałam kroki oznaczające, że ktoś wszedł na oddział. Odwróciłam głowę w tamtą stronę, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Ruszyłam w kierunku blondyna, który szedł w moim kierunku. Spotkaliśmy się na środku naszej drogi.
- Witaj, skarbie. - przywitał się ze mną blondyna i złożył soczystego całusa na moich ustach.
-  Hej. - uśmiechnęłam się do niego. Wyciągnął rękę po moja torbę, a drugą splótł z moimi palcami i ruszyliśmy do wyjścia z oddziału, a później ze szpitala. Po 5 minutach, siedzieliśmy w samochodzie mojego chłopaka i jechaliśmy w kierunku mojego domu. Podróż minęła bez rozmów, przy cichym pogrywaniu radia. Nie była to jednak krępująca cisza. Czuliśmy się w swoim towarzystwie dobrze i nie potrzebowaliśmy słów, żeby zapełnić ciszę.

Zamknęłam za Lukiem drzwi do swojego pokoju i postanowiłam rozpakować torbę. Gdy się po nią schyliłam, poczułam dłonie na moich biodrach. Wyprostowałam się, odkładając torbę na krzesło. Poczułam ciepłe usta na odsłoniętej skórze przy złączeniu szyi z ramieniem. Moje ciało przeszył miły dreszcz, aż przymknęłam oczy. Odwróciłam się do chłopaka przodem, kładąc ręce na jego ramiona. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Kocham Cię. - wyszeptał, zbliżając się swoja twarzą do mojej.
- Ja Ciebie też. - odszepnęłam i pierwsza go pocałowałam, zatracając się w pocałunku całkowicie. Luke odwzajemnił gest, po chwili pogłębiając pocałunek. Pocałunek nabrał na sile i zmienił się w pełen namiętności. Luke w miedzy czasie przyciągnął mnie do siebie bliżej, rękami schodząc z moich bioder na pośladki i delikatnie je ściskający, czym wywołał mój nie kontrolowany jęk przyjemności. Na to chłopak się uśmiechnął podczas pocałunku. Całowaliśmy się coraz bardziej zachłanniej. Wplotłam swoje palce w jego włosy, co chwile je delikatnie pociągając, na co Luke reagował mruknięciami pełnymi przyjemności. Nie przestawaliśmy się całować, idąc w kierunku mojego łóżka. Całkowicie powierzyłam się chłopakowi, który mnie kierował na łóżko. Sama byłam do niego odwrócona tyłem. Po kilku krokach, upadłam na miękkie łóżka, a chłopak zawisł na de mną. Jego wzrok przepełniony był jednocześnie pożądaniem i wielką miłością. Podejrzewam, że mój wzrok zawierał w sobie podobne odczucia. Przygryzłam wargę, kiedy Luke ściągnął z siebie koszulkę, odrzucając ją na bok i ponownie zawisł na de mną. Musnął moje usta swoimi, a potem zszedł pocałunkami na moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp i ułatwiając zadanie. Moje ręce zaczęły błądzić po jego odsłoniętej części ciała. Po chwili odwróciłam go tak, że teraz ja byłam na górze. Siedziałam na nim okrakiem, na wysokości jego bioder, a jego ręce przytrzymałam swoimi na wysokości jego głowy. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Ewidentnie był zadowolony z mojego ruchu. Nachyliłam się nad nim, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku. Nie przestawaliśmy się całować, puściłam dłonie chłopaka, swoje kierując na jego tors i błądząc po nim, zjeżdżając na dół, docierając do jego paska. Zaczęłam motać się z zapięcie, po chwili się udało. Minutę później, jego spodnie leżały na podłodze obok jego koszulki. Luke chwycił mnie za nadgarstki, ponownie obracając i wracając do poprzedniej pozycji.
- No to cwaniaro, teraz czas na pozbycie się twoich ładnych ciuszków. - wymruczał mi do ucha, a ja myślałam, że zwariuje pod wpływem jego głosu. Był zniżony i delikatnie ochrypły, czym powodował, że stał się jeszcze bardziej pociągający i podniecający. Z moich ust samowolnie wydobył się jęk podniecenia. Poczułam ręce chłopaka pod moją koszulką, która po chwili wylądowała na podłodze, a minutę później obok niej wylądowały moje spodnie. W czego efekcie obydwoje znajdowaliśmy się w samej bieliźnie. Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku, pozwalając językom tańczyć zmysłowy taniec, a ręce błądziły po ciele drugiej połówki. Nic więcej w tamtym momencie się nie liczyło. Byliśmy tylko my i nic więcej. To było najważniejsze.

- Kocham Cię, Caitlin. - usłyszałam szept Luke'a, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie. Byłam wtulona w bok mojego chłopaka, z głową ułożoną na jego piersi, a ręką rysowałam wzorki na jego brzuchu. On mnie obejmował mnie ręką, gładząc moje gołe ramię. Przykryci byliśmy moją pościelą.
- Ja Ciebie też, Luke. - powiedziałam, gdy podniosłam delikatnie głowę, aby na niego spojrzeć. Ucałował mnie krótko w usta i ponownie oparłam głowę na jego piersi. Zapanowała ponownie cisza pomiędzy nami. Myślałam nad tym co się wydarzyło kilka minut wcześniej i nie żałowałam tego. Było wspaniale, niesamowicie i z ukochaną osobą. Żałowałam tylko jednego, że nie był to mój pierwszy raz.
- O czym myślisz? - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- O tym co się wydarzyło.
- Żałujesz? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Nie, oczywiście, że nie. - powiedziałam i podniosłam głowę, patrząc mu w oczy. - Po prostu chciałabym, aby tak właśnie wyglądał mój pierwszy raz. Niestety, mogę tylko pomarzyć. - uśmiechnęłam się smutno, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Ej, skarbie. Przecież to może być twój pierwszy raz. Nie myśl o tamtym, w końcu to był pierwszy raz bo byłaś go pewna i chciałaś tego. Tamto się nie liczy, mimo, że to bolesne wspomnienie. - powiedział, a ja znowu na niego spojrzałam. Pogładził mnie po policzku, uśmiechając się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam gest.
- Masz rację, to był wspaniały pierwszy raz. Dziękuje, kochanie. - powiedziałam i go pocałowałam, co odwzajemnił.
- Dla Ciebie wszystko. Wiesz, że jesteś tylko ty i nikt inny. Dla Ciebie pójdę nawet na koniec świata. Kocham Cię bardzo, bardzo mocno. - powiedział i ponownie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek go pogłębiając. Następnie się do niego przytuliłam i z uśmiechem na ustach odpłynęłam do krainy snów. Ciesząc się tym co mam.

______________________________________________
Moi mili. Z przykrością ogłaszam, że to już ostatni rozdział tej części i całego opowiadania. Jest to spowodowane brakiem weny na to opowiadanie, a po drugie nie mam pomysłu co dalej mogłoby się dziać skoro wszyscy już się pogodzili. A pisanie byle by pisać to nie ma sensu. Nie opłaca się lać wody i zmuszać was do pisania ciągnącego się jak flaki z olejem opowiadania.

Ostateczne informacje, podziękowanie i podsumowanie zawrę w następnym i ostatnim poście tutaj zawartym. Pojawi się on w najbliższych dniach dlatego uważnie śledźcie jeszcze przez kilka ostatnich dni jeśli oczywiście chcecie.

No i ostatni raz zadam to pytanie przy tym opowiadaniu. Jak wam się podoba rozdział? Co sądzicie? Czy takie zakończenie może być? 

Na prawdę trudno jest mi się rozstawać z wami i z tym opowiadaniem, ale powstrzymam się od łez i pozwolę im płynąć gdy będę pisała podsumowanie tego całego fanfiction ;) Do napisania miśki ;*

Dziękuje, że byliście ze mną przez ten czas i zapraszam na moje opowiadanie o Niallu: http://www.wattpad.com/story/31429965

Prośba! Niech każdy kto czytał to opowiadanie zostawi po sobie komentarz. Chociaz jedno słowo. Chciałabym zobaczyć ile was było. Jesli nie tutaj pod rozdziałem to na twitterze z hasthagiem #LongWayHomeFF ;)

sobota, 21 lutego 2015

-> 6 <-

Pod salą Caitlin, zauważyliśmy, że jej mama stoi przed nią, zamiast być w środku. Od razu do niej podeszliśmy, aby dowiedzieć się czy coś się stało.
- Obudziła się, dosłownie minutę temu. Teraz lekarz sprawdza czy wszystko w porządku. - powiedziała kobieta, a pojedyńcza łza spłynęła po jej policzku. Przytuliłem ją do siebie, po części dodając otuchy. Wiem, że nie jesteśmy z Caitlin razem, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. 

Z sali dziewczyny wyszedł lekarz, podchodząc do nas.
- Przeprowadziłem z nią podstawową rozmowę i jest w porządku. Straciła dużo krwi więc jest jeszcze osłabiona, ale ogólnie czuje się dobrze. Zostanie u nas jeszcze jakiś czas na obserwacji. Będzie też musiała porozmawiać z psychologiem, z powodu próby samobójczej. Na razie muszę iść, a państwo mogą do niej wejść, tylko proszę jej za bardzo nie męczyć. - powiedział i odszedł. Spojrzałem na jej mamę, a ona na mnie i Asha.
- Wejdź Luke. Ja byłam przy niej jak się obudziła. Niech wie, że ty też tu siedziałeś. - powiedziała kobieta, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniłem gest i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, a później nie pewnie wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi za sobą i zrobiłem kilka kroków w stronę dziewczyny.

********************************************

Lekarz wyszedł, a jakieś 3 minut później drzwi ponownie się otworzyły. Patrzyłam się w okno więc nie wiedziała kogo do mnie niesie. Nie miałam siły, ani ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Chciałam zostać po prostu sama, ale niestety nie było mi to dane.
- Caitlin? - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. Wyczułam w nim nie pewność, a po moim ciele przeszły dreszcze. Tak długo go nie słyszałam, nie miałam z nim żadnego kontaktu przez miesiąc. Później widziałam go przez jeden dzień w szkole i tyle. Usłyszałam jak po woli, do mnie podchodzi. Usiadł na krześle, które stało przy łóżku na, którym leżałam. Złapał moją rękę, ale szybko ją zabrałam. Nadal na niego nie spojrzałam. Mój wzrok bez powodu wpatrzony był w widoki za oknem, a konkretnie patrzyłam się na rosnące tam drzewo. 
- Jak się czujesz? - znowu się odezwał. Nie odpowiedziałam. Chciałam mu dać do zrozumienia, że ma sobie iść. Nie potrzebuje litości i użalania się na de mną. - Potrzeba Ci czegoś? Może coś do jedzenia lub picia? Jak chcesz to pójdę kupić i zaraz wrócę. - dodał i zaczął wstawać.
- Po co to robisz? - zapytałam oschle, patrząc na niego. Jego widok, a raczej stan mnie przeraził. Był nie wyspany, widziałam to po jego twarzy, która wyrażała zmęczenie. Musiał też płakać, bo jego oczy były podkrążone, lekko zaczerwienione, a pod oczami znajdowały się sińce, które były również podpuchnięte. Gdy się odezwałam, jego oczy delikatnie się poszerzyły ze zdziwienia, na moją reakcję.
- Chcę Ci pomóc. Martwiłem się o Ciebie, nawet nie wiesz ile strachu nam narobiłaś. - zaczął, ale nie chciałam go słuchać.
- Wyjdź. - powiedziałam szybko i odwróciłam głowę, ponownie patrząc na okno.
- Dobrze, zawołam Twoją mamę. - powiedział spokojnie.
- Nie. Nie chcę nikogo widzieć. - powiedziałam, podnosząc głos.
- Caitlin...
- Zostawcie mnie w spokoju! Wyjdź! - krzyknęłam. Spojrzałam na niego. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale szybko je zamknął. Widziałam w jego oczach smutek. - Wyjdź. - dodałam po chwili, ciszej. Pokiwał tylko głową, że rozumie i wyszedł, zostawiając mnie samą. Przymknęłam oczy, głośno wypuszczając powietrze z płuc.

********************************************

Nie spodziewałem się takiej reakcji. Wiedziałem, że nadal może być na mnie zła, ale żeby nie chcieć rozmawiać z nikim? Wyszedłem smutny z jej sali, a gdy zobaczyła mnie jej mama i  Ash, to od razu się podnieśli chcąc wiedzieć, co działo się w środku.
- Nie chce nikogo widzieć. Uniosła się i kazała mi wyjść. Powiedziałem, że wtedy zawołam panią. - powiedziałem, głową wskazując na kobietę stojąca przede mną. - Jednak ona nie chce. Powiedziała, że mamy jej dać spokój i tyle. Nie chce nikogo widzieć. Była taka oschła. Ja nie wiem co się z nią dzieje. - dokończyłem podłamany. - Rozumiem, że może być na mnie zła. Jednak, żeby nie chcieć rozmawiać z kimkolwiek? Nie wiem co się dzieje. Chciałbym jej pomóc, tak bardzo jest mi źle gdy ona cierpi. - dodałem po chwili, roniąc jedną łzę. Wytarłem ją szybko z policzka aby nikt nie zauważył.
- Może warto dać jej chwilę spokoju. Chociaż przez jeden dzień, niech dojdzie do siebie. - zaproponowała mama Caitlin. 
- Myślę, że ma pani rację. Dopiero co się przebudziła, to jest w pewnym stopniu dla niej szok.  Myślę, że powinniśmy udać się do domu, odpocząć i jutro wrócimy do niej. - powiedział Ashton. Nie pozostało nam nic innego jak to zrobić. Wyszliśmy razem ze szpitala, odwieźliśmy mamę Caitlin, a później Ash odwiózł mnie do domu. 

********************************************

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale stało się to zadziwiająco szybko. Byłam strasznie zmęczona tylko tak na prawdę nie wiem czym. Następnego dnia obudziła mnie pielęgniarka o 6:30 żebym wzięła leki.  Nie chętnie to wykonałam, a gdy wyszła to nie mogłam już zasnąć chociaż bardzo chciałam. Postanowiłam trochę się ruszyć. Podniosłam się z łóżka, ubrałam szlafrok i wyszłam z sali. Powoli spacerował po oddziale. Gdy poczułam zmęczenie, wróciłam do sali. Ponownie ułożyłam się na łóżku, wcześniej ściągając szlafrok i odkładając go na bok. Przykryłam się pościelą i zasnęłam. 

Ponownie obudziły mnie promienie słoneczne, dostające się przez okno do sali. Przetarłam zaspane oczy dłońmi i rozejrzałam się po sali. Nic się nie zmieniło, nadal jestem w niej sama. Po chwili drzwi do sali się otworzyły, akurat w momencie gdy na nie spojrzałam. Do środka wszedł już znany mi lekarz, w towarzystwie młodej kobiety. Zdecydowanie nie była to pielęgniarka.  Ubrana było podobnie do mężczyzny, gdyż miała taki sam biały kitel co mogło świadczyć tylko o jednym. Też była lekarzem. Jej blond włosy spięte były w luźnego kucyka, a niebieskie oczy uważnie obserwowały moją sylwetkę, gdy podchodziła do mnie z lekarzem.
- Dzień dobry, Caitlin. Wyspałaś się? - odezwał się mężczyzna.
- Dzień dobry. Powiedzmy. - odparłam obojętnie.
- To jest pani doktor, Julia White, psycholog. Chciałaby z Tobą porozmawiać. - powiedział, pokazując na kobietę. Mimo to w jego głosie czułam nutkę zawahania, jakby się bał czy będę w ogóle tego chciała. Ponownie przeniosłam swój wzrok z niego na nią. Uśmiechnęła się do mnie życzliwie, dzięki czemu poczułam się pewniej.
- Dobrze. - odparłam, delikatnie się uśmiechając.
- To ja was zostawię. Proszę potem do mnie zajrzeć, panno White. - powiedział, zwracając się drugą częścią wypowiedzi do kobiety. - A Ty, drogie dziecko będziesz miała później jeszcze kontrolne badania. - dodał, spoglądając na mnie. Następnie wyszedł z sali i zostałyśmy we dwie. Pani White zrobiła kilka kroków w moją stronę. Następnie usiadłam na krześle, które znajdowało się obok łóżka, a na kolana położyła jakieś papiery, które dostrzegłam dopiero w tamtym momencie.
- O czym chciała pani ze mną porozmawiać? - zapytałam niepewnie, chociaż domyślałam się o co chodzi.
- O Tobie. Chciałabym Cię lepiej poznać. Ciebie i Twoje życie. Wydajesz się być fajną dziewczyną. - odpowiedziała ciepłym głosem, z uśmiechem na ustach.

Nasza rozmowa trwała już jakąś godzinę i ani na sekundę, nie zeszła na temat mojego wtargnięcia na własne życie. Mimo to wiedziałam, że niedługo to nastąpi. 
- Masz wspaniałe życie, niesamowitych ludzi wokół siebie. Mimo tych wielu traumatycznych zdarzeń, radzisz sobie. W dodatku myślę, że ten Luke cały czas Cię kocha i żałuje tego co zrobił. Dlatego moje najważniejsze pytanie brzmi czemu? Czemu postanowiłaś zakończyć swoje życie tak wcześnie? W sumie czemu spróbowałaś? - no i stało się. Padło to pytanie i wiem, że się od niego nie wywinę. Zdaje sobie również z tego sprawę, że oni chcą mi tylko i wyłącznie pomóc. Nic już nie udawałam, przestałam kryć. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a z ust wypływały kolejne słowa, tworząc rozbudowaną wypowiedź. Kobieta na przeciwko mnie, nie przerwała mi ani razu. Siedziała, przyglądała mi się i uważnie słuchała, a ja? We mnie jakby coś pękło. Ruszyła cała lawina, która przez tak wiele lat gromadziła się gdzieś na szczytach. Przyszedł huk i po prostu spadła, zaczęła sunąć w dół, niszcząc wszystko po drodze. U mnie na szczęście było inaczej, niszczyła tylko to co złe, wszystko ze mnie zeszło, zelżało. Wielki kamień spadł mi z serca.

Po wysłuchaniu mnie, kobieta zaczęła ze mną rozmawiać na ten temat co powiedziałam. poradziła, dopytała, i doszłyśmy wspólnie do rozwiązania. Gdy tylko wyszła, już nie bałam się wizyty kogokolwiek, wręcz przeciwnie. Nie mogłam się tego doczekać. Chciałam ich wszystkich zobaczyć, zwłaszcza tą jedną osobę.

********************************************

Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział nam Luke. Rzeczywiście tak było z Caitlin źle, że nie chciała nikogo widzieć? Nawet własnej mamy? Dzisiaj planowaliśmy iść wszyscy do niej i ją odwiedzić. Może będzie inaczej. Chciałabym odzyskać moją dawną Caitlin, moją najlepszą przyjaciółkę. Tak wiele przeszła, ale wierzę w to, że nadal jest tą samą, uśmiechniętą  dziewczyną. Po prostu się trochę pogubiła. Mam nadzieję, że z pomocą psychologa wróci na odpowiedni tor. Liczę na to.

Około 15:00 razem z Calumem  pojechaliśmy po Luke'a i Asha. Razem z nimi mieliśmy udać się do szpitala. Na miejscu umówieni byliśmy z Julką, Harrym  i Niallem. Cała trojka gdy usłyszała co stało się Caitlin, strasznie się przejęli, zwłaszcza Niall. Horan to tak przeżywał, że w ogóle się nie spodziewałam, ale co się dziwić. W końcu była dla niego jak siostra. Proponowałam też Seanowi i Rose aby również się pojawili, ale stwierdzili, że nie chcą się narzucać. Powiedzieli, że my z Caitlin znamy się dłużej więc nie chcą przeszkadzać , a oni później ją odwiedzą. Nie chciałam ich zmuszać ani naciskać, to ich decyzja.

********************************************

Na miejscu spotkaliśmy Nialla, Julkę i Harry'ego. Widziałem po ich twarzach, że są tak samo przejęci i zmartwieni tym wszystkim jak my. Luke stwierdził, że dobrze zrobi Caitlin spotkanie z całą paczką. Brakowało jedynie Michaela, który niestety musiał wrócić do Melbourne, ale obiecał, że przyjedzie jak tylko będzie mógł. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi, a następnie weszliśmy do szpitala, kierując się na odpowiednie piętro, do odpowiedniej sali. Widziałem po minach wszystkich, że nie są pewni jak zareaguje Caitlin, zwłaszcza po tym co wczoraj powiedziała Lukowi. Sam chłopak wyglądał jakby miał zaraz zemdleć ze stresu. Widziałem jak się denerwuje. Strasznie mu zależało na niej i chciał to naprawić. Już zbyt dobrze go znam i cieszę się w sumie, że się pogodziliśmy. Mam tylko nadzieję, że blondynka też mu wybaczy. Oby.

********************************************

Do południa nikt mnie nie odwiedził, traciłam już nadzieję. W sumie nie dziwiłam się, że nikt nie przyszedł. W końcu wczoraj dobitnie dałam Lukowi znak, że nie chce nikogo widzieć. Mimo to miałam cichą nadzieję, że nie odpuszczą. Jednak chyba byłam naiwna. Około 14:00 dostałam obiad, a krótko przed 15 przyszła po mnie pielęgniarka żeby zabrać mnie na badania.
- Pomóc pani? - odezwała się gdy wstałam.
- Nie trzeba i proszę mi nie mówić pani, tylko po imieniu. Czuje się staro. - zaśmiałam się, a ona mi zawtórowała. Sama wyglądała na młodziutka pielęgniarka. Mogła być ode mnie starsza zaledwie o kilka lat. - Caitlin. - dodałam wystawiając rękę w jej kierunku.
- Victoria. - uśmiechnęła się, ściskając moją rękę. - To jak, możemy iść? - zapytała gdy już wstałam. Pokiwałam twierdząco głową. Ubrałam jeszcze tylko szlafrok i wyszłyśmy razem. Prowadziła mnie w kierunku sali zabiegowej gdzie miałam mieć pobraną krew. Usiadłam na krześle i Victoria pobrała mi krew. Następnie w pomieszczeniu pojawił się lekarz i zrobił mi badanie. Trwało ono jakieś 20 minut. Chciał się upewnić w jakim stanie jest mój organizm i czy wszystko wróciło do normy. Niestety, na wyniki trzeba było jeszcze poczekać. Coś wspominał, że jakieś dwa, trzy dni.

********************************************

Caitlin po wszystkich badaniach wyszła z sali, razem z Victorią, która miała ja odprowadzić na salę. Trochę rozmawiały, śmiejąc się i kierując do sali blondynki. Brunetka widziała jednak, że pacjentce coś leży na sercu.  Mimo, że się uśmiechała to oczy pozostawały smutne, stęsknione. Była ciekawa czemu, ale nie miała na tyle odwagi żeby zapytać. W momencie gdy dziewczyny wyszły na ostatnią prostą, na oddziale pojawiła się paczka przyjaciół Caitlin. Szli, rozmawiając gdy byli już blisko zauważyli ją, stając momentalnie.  Luke stał na przodzie i ja obserwował. Gdy zobaczył jak się uśmiecha, jego serce mocniej zabiło. Caitlin spojrzała na chwilę przed siebie i również się zatrzymała. Nie mogłam uwierzyć. Przyszli do niej, cała jej paczką, z która przeżyła ostatnie wakacje. Najlepsze wakacje, za takie je uważała.

_______________________________________________________
W końcu jest kolejny rozdział. Bałam się, że wena mi nie pomoże i nie dodam go dzisiaj, ale się udało. Co o nim sądzicie? Może być?

No i jak potoczy się dalej? Co zrobi Caitlin? Jak zachowają się jej przyjaciele? Wiele się wyjaśni w przyszłym rozdziale, na który już teraz serdecznie zapraszam. 

Chciałabym was zaprosić na moją stronę na FB: https://www.facebook.com/pages/Cicha-Pisarka/342099762650597?ref=hl 
Tam znajdziecie wszystkie moje opowiadania, będą też się pojawiały informacje co do publikacji dalszych rozdziałów poszczególnych opowiadań, ale również czasem moje skromne przemyślenia ;)
Dziękuje za każdy like mojej strony ;)

Następny rozdział już w sobotę, a za chwilkę na moim profilu na wattpadzie pojawi się też nowy rozdział opowiadania o Niallu. Serdecznie zapraszam: http://www.wattpad.com/story/31429965

sobota, 14 lutego 2015

-> 5 <-

Nie dane było Rose, dokończyć wypowiedź. Sean przyciągnął ją do siebie i po prostu pocałował. Całował ją delikatnie i powoli, a trzymał w swoich ramionach tak mocno jakby się bał, że zaraz mu ucieknie lub rozpłynie w powietrzu. Dziewczyna była zaskoczona tym pocałunkiem, że nie wiedziała co zrobić. Po chwili chłopak odsunął się od niej, na minimalną odległość, żeby móc spojrzeć dziewczynie w oczy. Stali na przeciwko siebie, w ciszy. W końcu odezwała się dziewczyna.
- Sean...
- Musiałem to w końcu zrobić. - wyszeptał chłopak, opierając swoje czoło o jej. 
- Ale przecież mówiłeś, że się..
- Tak, Ty jesteś tą osobą Rose. - powiedział, patrząc jej w oczy. - Zakochałem się w Tobie. - dodał, obserwując dziewczynę. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Byli przyjaciółmi od małego, a od jakichś 2 lat podkochiwała się w nim. Jednak nigdy by nie pomyślała, że on odwzajemnia jej uczucie.
- Sean.. ja... ja też Cię kocham. - powiedziała dziewczyna, patrząc mu w oczy. Zauważyła w nich iskierki szczęścia. Chłopak przytulił do siebie dziewczynę i wyszeptał jej do ucha.
- To zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak. - powiedziała szczęśliwa dziewczyna. Pocałowali się krótko.
- Dobra, gołąbeczki. Cieszymy się waszym szczęściem, ale musimy jechać zobaczyć co z Caitlin. - odezwał się Luke, a oni tylko przytaknęli. Ruszyli w kierunku parkingu. Calum wsiadł do samochodu Luke'a, a Sean do Rose i pojechali dwoma samochodami w kierunku domu Caitlin. 

Zajechali dość szybko, zaparkowali samochody na chodniku i ruszyli w kierunku drzwi frontowych, domu blondynki. Zapukali do drzwi i czekali aż ktoś im otworzy. Po chwili, stanęła przed nimi mama Caitlin.
- Dzień dobry. - odezwał się Luke.
- Dzień dobry, wejdźcie. - przywitała się kobieta z uśmiechem na ustach.
- My do Caitlin. - odezwała się Rose.
- Jest u siebie w pokoju, ale nie wychodzi z niego od kilku dni. Chciałam z nią rozmawiać, ale niestety nic z tego nie wyszło. Może wam się uda. - powiedziała i weszła do kuchni, a cała czwórka pobiegła po schodach do góry, pod drzwi od pokoju dziewczyny. Najpierw zapukali, ale to nic nie dało. 

***************************************

Rose zapukała kilka razy do drzwi, ale Caitlin nie otworzyła. Nie odpowiedziała nawet na nawoływania brunetki. Dziewczyna nacisnęła klamkę, ale nie ustąpiła. Bałem się coraz bardziej. Pukaliśmy, wołaliśmy i nic. Po chwili pojawiła się mama mojej ukochanej. Poinformowała, że ma zapasowy klucz do drzwi od pokoju mojej księżniczki. Pobiegła i wróciła szybko, podając go mi. Włożyłem w zamek i przekręciłem klucz, umożliwiając nam wejście do środka. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju, rozglądając się po nim. Nie było w nim dziewczyny, zauważyłem lekko uchylone drzwi od łazienki którą miała połączoną z pokojem. Szybko tam ruszyłem, otworzyłem drzwi i zamarłem. Czas jakby się zatrzymał, gdy zobaczyłem Caitlin. Nie słyszałem nic co działo się wokół mnie. Po chwili się otrząsłem i podbiegłem do dziewczyny. Siedziała oparta o wannę, z jej lewego nadgarstka skapywała krew z ran, które dziewczyna zrobiła żyletką, która w tamtym momencie leżała na kafelka, przy niej. Miała zamknięte oczy, lekko rozchylone usta, a jej skóra była strasznie blada. Rose zawiązała jakiś materiał żeby zatamować wypływ krwi, a Sean zadzwonił na pogotowie. Jej mama była cała w panice, szlochała, załamana stanem córki. Ja kucałem obok dziewczyny, trzymając ją za zdrową rękę i przeczesując jej włosy. Z moich oczu wypływały kolejne, słone łzy. Bałem się o nią strasznie. Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez niej. Obiecałem sobie, że jak wszystko dobrze pójdzie i wyjdzie z tego to nie odpuszczę. Wynagrodzę jej wszystko to co zrobiłem źle i czym sprawdziłem jej ból.

Kilkanaście minut później zjawiło się pogotowie. Sanitariusze zajęli się Caitlin, zabierając ją do ambulansu i zawożąc do szpitala. Wsiadłem do swojego samochodu, reszta wsiadła razem ze mną, nawet mama dziewczyny i pojechaliśmy za karetką, prosto do szpitala. W między czasie Calum postanowił zadzwonić do Megan i Ashtona. Dojechaliśmy pod szpital i od razu ruszyłem biegiem do szpitala, nie oglądając się za sobą. Dobiegłem pod salę, w której zajmowali się dziewczyną. Okazało się, że właśnie przechodzi jakiś zabieg. Chodziłem w tą i z powrotem, niecierpliwiąc się. Obok mnie pojawili się moi przyjaciele.

Minęła godzina, a ja wariowałem. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Mama Caitlin, siedziała na ławce i cicho płakała. Gdy pojawiła się Megan, od razu podeszła do kobiety i ją przytuliła. Pojawił się też Ashton. Byliśmy pokłóceni, ale chciałem to skończyć więc podszedłem do niego. 
- Możemy porozmawiać? - zapytałem niepewnie, patrząc na niego.
- Jeśli musimy. - odparł obojętnie i trochę oddaliliśmy się od naszych przyjaciół. 
- Ashton, ja wiem co sobie o mnie myślisz. Zraniłem Caitlin i głównie dlatego mnie nienawidzisz. Nie dziwie się. Sam siebie nienawidzę za to, ale chce to naprawić. Chcę naprawić wszystko to co spieprzyłem, a przy tym i naszą przyjaźń. - zacząłem mówić, nie dopuszczając go do głosu. Chciałem kontynuować kiedy usłyszałem otwieranie drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem jak z sali zabiegowej wywożą Caitlin na łóżku. Miała zamkniętej oczy, bladą twarz i lekko uchylone usta. Podbiegłem szybko, chcąc się dowiedzieć co się dzieje. Już mama dziewczyny pytała lekarza, o swoja córkę.
- Caitlin straciła dużo krwi, ale udało nam się ją zatamować. Gdybyście znaleźli ją minutę później, nie byłoby szans na uratowanie. Teraz jest nadzieja. Na razie jednak przewozimy ją do sali i zostanie w szpitalu, w śpiączce farmakologicznej. Powinna obudzić się za jakiś tydzień, ale najbliższa doba będzie decydującą. A teraz przepraszam, muszę iść do innych pacjentów. - powiedział lekarz i poszedł, a pieleniarki zdążyły już przewieść dziewczynę do sali obok. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Mama Caitlin weszła do sali, siadając przy łóżku, na którym leżała jej córka. Ja stanąłem przy szybie, przez którą mogłem obserwować dziewczynę, śpiącą spokojnie na łóżku. Łzy spływały po moich policzkach, chciałbym to całe cierpienie i ból zabrać na siebie. Nie mogę patrzeć na to jak ona cierpi i nadal żałuje tego co jej zrobiłem. Nie mogę sobie tego wybaczyć. To było najgorsze co mogłem zrobić.

****************************************

Byłem wściekły na Luke'a, nadal jestem. Chciał ze mną porozmawiać więc się zgodziłem. Nic nie stracę, prawda? Jednak potem pielęgniarki przewiozły Caitlin do sali, lekarz powiedział co jest i blondyn już chyba zapomniał, że chciał ze mną porozmawiać. Stanął przy szybie, przez którą mógł obserwować co działo się w sali. Stanąłem niedaleko niego i zobaczyłem jak reaguje. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy, jedna za drugą. Swoją prawą rękę położył, na szybie, a po chwili też przyłożył do szyby swoje czoło i przymknął oczy. Cierpiał, przeżywał wszystko co działo się z dziewczyną. Teraz zauważyłem, że na prawdę żałuje tego co zrobił. I wtedy moje serce zmiękło. Nie mogłem być na niego zły. Może i zranił moją przyjaciółkę, ale widzę też, że tego żałuje. Oni nadal się kochają i to nie ulega wątpliwości. Dziewczyna jak ze mną rozmawiała to niby go nienawidziła, wyzywała, ale w oczach widziałem iskierki miłości. To znak, że jej na nim nadal zależy i myślę, że jeśli on się postaram to ona mu wybaczy. Wybaczy, pogodzą się i mam nadzieję, ze wrócą do siebie. Są stworzeni dla siebie i nie ma co tego ukrywać. 

Podszedłem do niego, kładąc swoją rękę na jego ramieniu. Powoli odwrócił głowę w moją stronę i wtedy zauważyłem ja jego oczy są za czerwienione od płaczu. Przetarł oczy, wziął głęboki oddech i wyczekiwał tego co mam mu do powiedzenia. Bo miałem.
- Luke, zapomnijmy o tym. Zapomnijmy o wszystkim i bądźmy znowu przyjaciółmi, co? - zaproponowałem. Nie chciałem już o tym wszystkim pamiętać. Najlepiej zapomnieć i nie wracać do tego. Luke był zdziwiony moimi słowami.
- Jesteś pewny? Przecież to co zrobiłem Caitlin i w ogóle, zachowałem się jak ostatni frajer. Żałuje tego, ale to nie zmienia faktu, że mnie nienawidzisz. - powiedział chłopak.
- Nienawidziłem.  Może mam jeszcze do Ciebie trochę urazy za to co jej zrobiłeś, ale widzę jak ją kochasz. Jak Ci na niej zależy i, że chcesz to naprawić. Kibicuje wam, bo na prawdę jesteście dla siebie stworzeni więc.. Zgoda? - zapytałem, wyciągając swoją prawą rękę w jego kierunku. Chłopak spojrzał na moją twarz, potem na moją wyciągniętą rękę i jeszcze raz na moją twarz.
- Zgoda. - odezwał się chłopak i z lekkim uśmiechem na ustach, uścisnął moją dłoń.

***********************************************

O próbie samobójczej Caitlin dowiedzieli się wszyscy, jej bliscy przyjaciele. Nawet Liam opuścił zajęcia na studiach i przyleciał ze Stanów, aby zobaczyć co się dzieje z jego siostrą. Strasznie się przeraził gdy zadzwonił do niego ojciec mówiąc, że Caitlin chciała się zabić.

Skąd wiadomo, że to próba samobójcza? Dziewczyna zostawiła list, którego na początku nikt nie zauważył. Leżał spokojnie, u niej na biurku. Znalazła go jej matka. Większa ilość wypowiedzi, napisanej na papierze skierowana była do Luke'a. Gdy chłopak to czytał, nie mógł opanować łez. Szczerze mówiąc, nie próbował ich tamować.  Miał gdzieś jak wygląda to z boku. Dziewczyna w liście przepraszała go za tą całą sprawę z Seanem, wyjaśniała, że chciała się tylko odegrać na nim. Mówiła, że powinna go wysłuchać, ale to było dla niej zbyt bolesne. Na końcu wyznała mu miłość, mówiąc, że nie przestała go kochać. Zapewniała, że jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła się w jej życiu. Żałowała, że nie wyjaśnili sobie wszystkiego od razu po tym wydarzeniu. Na końcu dziękowała mu za to, że był i przepraszała za swoje błędy, żegnając się. Prosiła aby zaczął żyć bez niej, by się nią nie przejmował. To wszystko było pisane ze szczerego serca i chłopak o tym wiedział. Tym bardziej chciał jej wszystko wynagrodzić jak tylko wyzdrowieje i wyjdzie ze szpitala.

Przez cały tydzień ktoś przy niej siedział. Najwięcej czasu spędzał przy niej oczywiście Luke. Nawet opuszczał szkołę.  Nic nie było dla niego ważne, tylko ona. Liczyła się wyłącznie jego księżniczka, przy której siedział jak długo tylko mógł. Siedział na krześle, przy łóżku, na którym leżała, trzymał za rękę i co chwilę do niej mówił, od czasu do czasu całując jej bladą dłoń. Dziewczyna nadal była w śpiączce, ale powoli dzięki lekom podawanym w kroplówkach wracała do sił. Dlatego też lekarze byli pewni, że powinna się już niebawem obudzić. 

Przez ten czas, Ashton z Lukiem na dobre się pogodzili. Można było wyczuć jeszcze mały dystans pomiędzy nimi. Jednak z rozmowy na rozmowę, malał. Zachowywali się tak jak dawniej. Michael gdy dowiedział się o Caitlin, również przyjechał z Melbourne. Nie obchodziło go nic, chciał po prostu zobaczyć co z jego przyjaciółką. Mimo, że znali się któtko to zdążyli się zżyć. Po zdradzie Luke'a, on wyjechał, ale razem z dziewczyną utrzymywali kontakt. Często rozmawiali przez telefon czy skype'a. Na prawdę się lubili, dlatego obecnie różowo włosy, bez zbędnych komentarzy i problemów, zabrał potrzebne rzeczy i przyjechał do Sydney.

*******************************************

Wyszedłem z sali mojej dziewczyny, żeby pójść się tylko czegoś napić. Jednak nie zaszedłem daleko bo okazało się, że przyjaciel już o mnie zadbał. Wziąłem gorącą kawę od Asha i upiłem kilka łyków.
- Jak się czujesz? - zapytał blondyn.
- Nie jest źle, ale zaczynam wariować. Ona leży tam spokojnie, nie rusza się, martwię się o nią. A co jeśli jeszcze przez dłuższy czas się nie obudzi? Nie wytrzymam tak. Tęsknie za nią. - powiedziałem podłamany i usiadłem na krześle.
- Spokojnie, lekarze mówili przecież, że na dniach powinna się obudzić. Zobaczysz, niedługo spojrzysz jej w oczy, porozmawiacie i się pogodzicie. - powiedział chłopak, siadając obok mnie. On był drugą osobą, zaraz po mnie, która najwięcej czasu spędzała przy Caitlin w szpitalu. Reszta przyjeżdżała na kilka godzin zawsze po zajęciach, a rodzice dziewczyny tuż po pracy. To było zrozumiałe, że musieli pracować, a nasi przyjaciele uczyć się. W sumie ja też powinienem chodzić do szkoły, ale nie mogę jej tutaj zostawić. Ashton też wziął sobie kilka dni wolnego i jest ze mną, wspiera mnie. Dzięki niemu jeszcze nie zwariowałem w tym szpitalu. Ciesze się, że udało nam się pogodzić. Jest świetnym chłopakiem i super przyjacielem. Zawsze taki był, ale i tak bałem się, że przez długi czas będziemy skłóceni. Jednak troszkę się myliłem.

U Caitlin jest akurat jej mama, a ja z Ashem postanowiłem udać się do szpitalnego barku i coś zjeść. Rodzice dziewczyny przekonywali mnie aby poszedł do domu, odpoczął, ale nie daje za wygraną. Muszę przy niej być, chcę być w momencie kiedy się obudzi. Aby wiedziała, że nie odpuściłem i, że nadal mi zależy. Zrobię wszytko aby odzyskać jej zaufanie i ją całą. Rozmawialiśmy z Irwinem na temat naszej kapeli. Chłopak proponował reaktywację zespołu. Mimo to nie byłem przekonany. Mikey wyjechał do Melbourne, Ashton pracuje, a ja z Calumem jesteśmy w ostatniej klasie i czeka nas matura. Przedyskutowaliśmy wszystko za i przeciw, stwierdzając, że można wrócić do tego tematu jak zdamy maturę. Przystałem na ten pomysł. W końcu wtedy będzie inaczej, lepiej moim zdaniem. Gdy już zjedliśmy co kupiliśmy, to postanowiliśmy wracać pod salę, w której leżała Caitlin. 

_____________________________________
Co sądzicie o rozdziale? Chyba czegoś takiego się nie spodziewaliście co? Jak myślicie? Caitlin przemyślała swoje zachowanie? No i oczywiście  Ashton z Lukiem się pogodzili. Taak :D Cieszę się, a wy?

Ostatnio pisanie i wena nie idą w parze, dlatego też rozdziały nadal będą pojawiały się co tydzień w weekend. Wena nie zawsze jest, ale gdy tylko jest to staram się ją wykorzystać. Teraz mam wolne na studiach do 27 lutego więc mam nadzieję, że wena będzie ze mną i napiszę chociaż kilka rozdziałów do przodu. 

Walentynki dzisiaj. Kto z was ma swoją walentynkę i spędza z nią dzisiejszy dzień? Ja dołączam się do Singli i staram się nie myśleć o tym dniu. Nie lubię go, ale może dlatego, że nie mam swojej połówki. No nic, każdy znajdzie tą drugą osobę w odpowiednim czasie, prawda? Więc życzę wszystkiego dobrego dla Zakochanych oraz radości i pomyślności dla Singli ;)

Kolejny rozdział pojawi się w przyszłą sobotę więc do napisania miśki ;*

niedziela, 8 lutego 2015

Prośba!

                    Kochani. Chciałabym was poprosić o pomoc. Jak wiecie, Polscy fani 1D od dawna starają się o ściągnięcie chłopców do Polski. Sama jestem ich fanką więc w imieniu własnym i reszty Polskich Directioners chciałabym prosić o pomoc.
                    Wejdźcie na tą stronę http://1d.gigalize.com/pl/OneDirection.html i nas wesprzyjcie. Każdy głos się liczy więc za jakąkolwiek pomoc, już teraz serdecznie dziękuje ;* Pozdrawiam i do napisania ;*

sobota, 7 lutego 2015

-> 4 <-


Czułam się dobrze w towarzystwie Seana i w sytuacji bycia z nim w 'związku'. Wyjątkowo podobała mi się ta mała zemsta. Czekaliśmy pod salą gdzie miał odbyć się angielski, który mieliśmy mieć wspólnie z klasą Luke'a i Caluma. Rose rozmawiała z koleżanka z klasy, siedząc na jednej z ławek znajdujących się na korytarzu. Ja stała razem z Seanem pod ścianą, niedaleko drzwi do sali. Ja byłam oparta o ścianę, a chłopak stał na przeciwko mnie, mając lewą rękę opartą o ścianę na wysokości mojej głowy i rozmawialiśmy. Co chwilę się śmiałam bo Sean na prawdę potrafi rozśmieszyć i poprawić humor w 5 minut. Oczywiście cały czas musieliśmy udawać parę co mi w sumie nie przeszkadzało. Sean jest na prawdę fajnym chłopakiem.
- Jesteś nieznośny. - powiedziałam w pewnym momencie, trącając go w ramię.
- Ale za to mnie kochasz. - powiedział, kładąc swoje ręce na mojej talii, jednocześnie się do mnie przybliżając.
- Taki jesteś pewny? - zapytałam, kładąc ręce na jego ramionach.
-  Mhm. - mruknął, przejeżdżając nosem po mojej szyi. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten gest. Było to całkiem przyjemne. Podniósł wzrok na mnie, przybliżając swoją twarz do mojej. Tym razem to ja go pierwsza pocałowałam. Chłopak ewidentnie był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił pocałunek, na co się uśmiechnęłam. Wplotłam swoje palce w jego włosy, a on przycisnął mnie swoim ciałem do ściany, na co mruknęłam. Całowaliśmy się aż do momentu gdy usłyszeliśmy chrząkniecie. Oderwaliśmy się od siebie, spoglądając w bok i zauważając nauczycielkę od angielskiego.
- Nie toleruje takiego zachowania w szkole. Jednak to pierwszy wasz taki wybryk więc tylko będzie pouczenie. Nie chcę więcej widzieć takiego zachowania, zrozumiano? - spytała, a my pokiwaliśmy głowami, ze rozumiemy. - A teraz do klasy. - dodała, a my ja wyminęliśmy i weszliśmy do klasy. Przekraczając próg sali, zaśmialiśmy się, zwracając tym samym uwagę uwagę uczniów i nauczycielki, która weszła za nami. Pokiwała bezradnie głową, stając za swoim biurkiem. Usiedliśmy razem, w ostatniej ławce, przygotowując się do lekcji.


***********************************


Wróciłem do domu wściekły. Najlepsze było to, że nie byłem zły na nią, ale na siebie. To przez własną głupotę ją straciłem i dałem możliwość aby spotykała się z kimś innym. Jaki ja byłem naiwny myśląc, że nadal będzie wolna i będzie czekała na mnie. Przecież ona mnie nienawidzi. 
Rzuciłem plecak koło łóżka, a sam rzuciłem się załamany na łóżku, chowając głowę w poduszki. Miałem zamiar tak przeleżeć całą resztę dnia, ale nie było mi to dane gdyż usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Podniosłem się nie chętnie z łóżka, wyciągając telefon z kieszeni spodni. Następnie odebrałem połączenie, nie patrząc nawet na ekran kto dzwoni.
- Tak, słucham? - powiedziałem.
- Siema. Jak się trzymasz? - zapytał mój przyjaciel, a we mnie się zagotowało jeszcze bardziej.
- Czy ty dzwonisz, żeby mnie tylko spytać jak się trzymam? Kurwa... Byłeś w szkole i wiesz co się stało, jak się trzymam. Więc jeśli tylko po to dzwonisz, to koniec tej rozmowy..
- Stary, spokojnie... Chce Ci pomóc. 
- Nie możesz mi pomóc. Widziałeś doskonale wszystko co się dzisiaj działo. Ona ma nowego chłopaka. Całkowicie o mnie zapomniała.. - powiedziałem zmieniając się ze zdenerwowanego na załamanego.
- Słuchaj. Nic jeszcze nie jest stracone. Po za tym mam pewne podejrzenia, ale na razie nic nie mówię. W najbliższym coś sprawdzę. - powiedział, a zanim zdążyłem zapytać. Rozłączył się. Odłożyłem telefon na szafkę nocną i opadłem ponownie na łóżko.


**************************************


Weszłam do domu, od razu wchodząc do kuchni, z której poczułam przyjemny zapach obiadu, gotowanego przez mamę. Przywitałam się z rodzicielką całusem w policzek i usiadłam przy stole.
- Masz gościa. Czeka na Ciebie w Twoim pokoju. - powiedziała kobieta, patrząc na mnie.
- Kto to? - zapytałam ciekawa.
- Idź i zobacz. - powiedziała tajemniczo. Zrezygnowana, przewróciłam oczami i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Otworzyłam drzwi, wchodząc do pomieszczenia.
- Megan! - krzyknęłam szczęśliwa, widząc przyjaciółkę. Rzuciłam się na nią tak, że wylądowałyśmy na moim łóżku. Obie wybuchłyśmy śmiechem. Byłam zadowolona, że ją widzę. Nie widziałyśmy się z dobry miesiąc. Najpierw wyjechałam z miasta, później ta przeprowadzka i nowy rok szkolny. Utrzymywałyśmy kontakt przez telefon. Gdy w miarę się uspokoiłyśmy, usiadłyśmy wygodnie na moim łóżku.
- Zmieniłaś się, ale ślicznie Ci w tym kolorze. - powiedziała, uśmiechając się do mnie.
- Ty również w tym kolorze. Hmm.. różowy/purpurowy. Nie spodziewałabym się tego po Tobie, ale pasuje Ci. - odpowiedziałam uśmiechnięta. Na prawdę było jej do twarzy. Naszą rozmowę przerwał krzyk mojej mamy, która wołała nas na obiad. Zeszłyśmy i razem z moimi rodzicami usiedliśmy przy stole w jadalni, konsumując posiłek. 


Weszłam ponownie z Megan do mojego pokoju, odłożyłam torebkę na fotel, a sama usiadłam na łóżku. Przyjaciółka usiadła po turecku, na przeciwko mnie, na łóżku. 
- Caitlin, musimy porozmawiać. - powiedziała poważnie.
- O czym? Mam się bać? - udałam przerażoną, a potem razem się zaśmiałyśmy.
- Słyszałam, że masz chłopaka. - zaczęła. Spojrzałam na nią i wiedziałam. Calum jej powiedział.
- Taaak. - powiedziałam niepewnie.
- Wiem, że to jest na niby. Co ty chcesz dzięki temu osiągnąć? - zapytała.
- Mi na prawdę zależy na Seanie. - starałam się ją zmylić. Wiem, że nie byłam fair w stosunku do przyjaciółki, ale nie miałam wyjścia.
- Cait. Mnie nie oszukasz, po za tym rozmawiałam z Ashem. Powiedział mi o twoim planie zemsty. - powiedziała poważnie.
- I co? Będziesz mnie teraz pouczać? To moje życie. - powiedziałam, oburzona. 
- Caitlin, my się o Ciebie martwimy. Zobaczysz, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. 
- Słucham? Jedyna zła rzecz jaka może być to tylko to, że Luke będzie cierpiał i bardzo dobrze. Należy mu się. - powiedziałam wściekła, wstając z łóżka.
- Słuchaj. Za jakiś czas będzie cierpieć więcej osób, nie tylko on. Sean się w Tobie zakocha, bo zawsze taki układ się kończy, że jedna osoba się zakochuje. On będzie cierpiał, Luke będzie cierpiał i ty również. Przecież nie jesteś bez duszy i jak zobaczysz cierpienie Luke'a, też będziesz cierpieć. Wiem doskonale, że nadal go kochasz tak jak on Ciebie. 
- Nie, nie prawda... Nie będzie tak. Jesteście wszyscy siebie warci. Czemu nie mogę nigdy zrobić tak jak chcę. - powiedziałam wściekła. - Jeśli masz mnie pouczać to lepiej będzie jak już pójdziesz. - podeszłam do drzwi od swojego pokoju i je otworzyłam.
- Przemyśl to Caitlin. My chcemy dla Ciebie dobrze, nikt nie jest przeciwko Tobie. Lepszym rozwiązaniem będzie jak porozmawiasz na spokojnie z Lukiem. - powiedziała Megan, wstając z łóżka.
- Wyjdź i wracaj do swojego idealnego życia. Do wspaniałego chłopaka, rodziców i szkoły. Żegnam. - powiedziałam oschłym tonem, nie patrząc na nią.
- Proszę Cię, nie bądź obojętna.
- Wyjdź! - podniosłam głos. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie pozwoliłam jej na to. - Wynoś się! - krzyknęłam. Wyszła, a ja zatrzasnęłam za nią drzwi. Oparłam się o nie, zjeżdżając na dół. Schowałam twarz w dłoniach. Z moich oczu zaczęły spływać łzy, bezsilności, wściekłości. 


********************************************


Caitlin załamała się po wizycie Megan. Nie chciała przyznać swojej przyjaciółce racji, chociaż wiedziała, że ta ją miała. Blondynka następnego dnia nie poszła do szkoły. Napisała sms-a swoim nowym przyjaciołom, że źle się czuje. Chcieli ją odwiedzić, ale zapewniła ich, że to nic takiego i nie muszą przychodzić. Nie chciała się z nikim widzieć.

Luke mimo, że był wkurzony to martwił się o swoją ukochaną. Nie pojawiła się w szkole przez kolejne cztery dni. Ledwo co powstrzymywał się od pojechania do jej domu i sprawdzenia czy z nią na pewno wszystko w porządku. Calum starał się go jakoś pocieszać, poprawiać humor. Jednak niezbyt mu to wychodziło ponieważ myśli blondyna były skupione na blondynce. 

Rose weszła do budynku szkolnego sama, idąc w kierunku sali, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja. Niedaleko niej spotkała Seana. Przywitała się z przyjacielem i usiadła obok niego na ławce.
- Odzywała się? - zapytał chłopak, a dziewczyna jedynie pokiwała przecząco głową.
- Nie mam pojęcia co się z nią dzieje i szczerze. Martwię się o nią. - powiedziała smutna, spuściła głową w dół.
- Spokojnie, będzie dobrze. A skoro źle się czuje to zrozumiałe, że nie ma ochoty na rozmowy z kimkolwiek. - powiedział chłopak, przytulając brunetkę do siebie.
- Wiem, ale mam wrażenie, że to coś innego. Nie wierze w jej bajkę, że źle się czuje. Mimo, że krótko ją znam, to nie przekonała mnie tym sms-em. - powiedziała brunetka.
- Cześć wam. - usłyszeli głos nad sobą. Podnieśli szybko głowy do góry i zauważyli dwóch chłopaków, których dobrze znali. W końcu znała ich cała szkoła. Przed nimi stał Calum i Luke.
- Hej? - odpowiedział Sean co zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.
- Wiecie co się dzieje z Caitlin? Nie widzieliśmy jej przez ostatnie dni w szkole i się o nią martwimy. - powiedział Calum. Luke jedynie przytaknął.
- Martwicie się? Proszę was.. - prychnął Sean.
- Uspokój się. - wysyczała przez zęby Rose. - My też. Napisała nam na początku tygodnia sms-a, że źle się czuje. Od tamtej pory nie mamy z nią kontaktu. - dodała Rose, patrząc na dwójkę chłopaków. Calum spojrzał na Luke'a.
- To wtedy gdy rozmawiała z Megan. - powiedział do blondyna. Później spojrzał na dwójkę przed sobą i wyjaśnił o co chodzi. Powiedział im, że jego dziewczyna, a zarazem przyjaciółka  Caitlin była u niej w poniedziałek. Teraz był piątek i wszystko się zgadza. Zadzwonił dzwonek więc musieli iść do na lekcję. Ustalili, że podczas przerwy obiadowej porozmawiają jeszcze na ten temat. 


Na długie przerwie, Rose razem z Seanem pokierowała się w kierunku stołówki. Przed nią spotkali Luke'a i Caluma. Ci im powiedzieli, że lepiej będzie porozmawiać z dala od ciekawskich osób i wyszli przed szkołę, siadając na jednej z ławek. Zaczęli rozmawiać na temat Caitlin. Oczywiście Luke powiedział wszystko co się stało od momentu gdy zdradził swoją dziewczynę. Nie chciał od nich litości tylko pomocy. Powiedział im jak zależy mu na dziewczynie..
- Ale wiem, że ona teraz jest z Tobą Sean więc.. - powiedział patrząc na bruneta. Smutek w jego oczach i żal, zmiękczył Boltona.
- Luke, słuchaj... Wcale z nią nie jestem. - powiedział, a wzrok całej trójki, razem z Rose padł na niego. Byli w szoku.
- Co takiego? Przecież w poniedziałek widziałem jak..
- To było udawane. Caitlin chciała się na Tobie zemścić i wzbudzić w Tobie zazdrość. - odezwała się tym razem brunetka. Luke i  Calum nie mogli uwierzyć w to co słyszeli. 
- Mieliśmy udawać parę, ale jak widzę Ciebie i słucham jak Ci na niej zależy. Nie mogłem tak dalej. - powiedział Sean patrząc na blondyna. - Po za tym, zakochałem się w kimś innym. - dodał, zerkając na Rose. Pozostała dwójka chłopaków się uśmiechnęła i znacząco pokazała swoim wzrokiem aby jej powiedział. Doskonale wiedzieli, że chodzi o brunetkę.
- Dzięki stary. Teraz musimy jakoś skontaktować się z Caitlin, żeby sprawdzić czy na pewno z nią wszystko w porządku. - powiedział Luke.
- Spróbuje do niej zadzwonić. - odezwała się Rose. Wybrała numer dziewczyny i odeszła kilka kroków od chłopaków.
- Stary, powiedz jej. - odezwał się Luke, gdy dziewczyna była oddalona od nich.
- Co ty? Ona mnie wyśmieje. Znamy się od dzieciństwa, zawsze traktowaliśmy się jak przyjaciół, brat - siostra, a teraz jak jej powiem to... To nie przejdzie. - powiedział Sean i spuścił głowę, chowając ją w dłoniach.
- Uwierz mi. - zaczął Luke, siadając obok chłopaka i go obejmując. - Ty też nie jesteś jej obojętny, to widać. - dodał, a Calum mu przytaknął.
- Serio?
- Na prawdę. Zrób to teraz. - powiedział Calum, gdy zauważyli, że dziewczyna do nich wraca.
- Nie odbiera. Może do niej pojedziemy? - za proponowała dziewczyna. 
- Rose.. Musze Ci coś powiedzieć. - powiedział Sean, stając na przeciwko dziewczyny.
- Teraz? Nie może to poczekać. Na prawdę martwię się o Caitlin. A co jeśli ona sobie coś zrobi i... Nie, nie można tak myśleć. Chodźcie, musimy do niej jechać. Jak nie zobaczę jej całej to zaraz zwariuje.. Na prawdę n... - nie dokończyła ponieważ...

_______________________________________________

Chyba nie udał mi się ten rozdział. Nie jestem za bardzo zadowolona. Postaram się to wszystko nadrobić i poprawić się w następnym rozdziale.

Czekam na wasze komentarze. Piszcie co myślicie o rozdziale, o losach i zachowaniach bohaterów oraz ogólnie na temat tego opowiadania ;) Każdy komentarz jest mile widziany ;*

Tak na marginesie, to jestem już po sesji. Wszystkie egzaminy za mną. Czekam na wyniki z jednego egzaminu, a reszta zdana :D Bardzo się cieszę, bo teraz mam trochę wolnego. W tym czasie postaram się skupić na opowiadaniu i dodawać rozdziały tak jak przed sesją czyli dwa razy w tygodniu, ale nie jestem do końca pewna jak to wyjdzie. Dlatego, bądźcie czujni ;) I do napisania ;)