sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 14 ♥

Zobaczyłem go, gdy zszedłem przebrany na dół. Od razu poczułem stres i nerwy. Nie chciałem aby się spotkali, aby poznał moją Caitlin. Zwłaszcza nie po tym czego się dowiedziałem w dzień mojej próby samobójczej. Nie mogłem do tego dopuścic. Chciałem ją chronić tak długo jak się to tylko da. 

- Na długo przyszedłeś? - zapytała mama, równie zdenerwowana co ja. Domyśliłem się, że również chce udawać, że nic się takiego nie dzieje u nas w rodzinie. Nie mogłem być za nią zły. W końcu sam zachowywałem się podobnie. Ukrywałem przed światem swoje problemy. Nawet moi przyjaciele nie wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się u mnie w domu, a co dopiero miałem powiedzieć o Caitlin. Sama miała swoje problemy i nie chciałem obarczać jej, dodatkowo swoimi.

- Nie martw sie, przyszedłem tylko po papiery. Wrócę za 3 dni. - powiedział oschle, jak zawsze z resztą. Wziął potrzebne papiery ze stolika na kawę, który stał w salonie i wyszedł z domu. Momentalnie poczułem ulgę. Odwróciłem się widząc jak moja dziewczyna schodzi właśnie po schodach. Zdążył wyjść w idealnym momencie. Swoja droga, bardzo słodko wyglądała w moich ciuchach. Ona taka drobna, a te ciuchy za duże i to nawet sporo, ale to nic. We wszystkim wygląda pięknie. Podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy, co odwzajemniłem. Pocałowałem ją w policzek i pociągnąłem do kuchni gdyż mama skończyła właśnie robić obiad. 

- Twoja mama jest bardzo sympatyczna. - odezwała się dziewczyna, kiedy leżeliśmy na moim łóżku, wtuleni w siebie. Jeździła swoja ręką po moim torsie, który przykryty był zwykłym t-shirtem i rysowała wzorki. Ja natomiast, bawiłem się jej włosami.

- Mówiłem, że Cie polubi. - odezwałem się, patrząc na nią. Po chwili ona również na mnie spojrzała i ucałowała krótko w usta na co się uśmiechnąłem. Nagle jej wzrok zmienił punkt widzenia. Zauważyłem, że spojrzała na moja gitarę, która stała w rogu mojego pokoju. Wtedy usłyszałem jej pytanie:

- Zagrasz coś dla mnie?


*****************************


Siedziałam i obserwowałam jak chłopak siedzi obok mnie i stroi swoją gitarę. Później chwile pomyślał i zaczął grać piosenkę, która od razu poznałam. Edd Sheeran - "Tenerife Sea". Kocham tą piosenkę. Po chwili Luke zaczął śpiewać. Na nowo zakochałam się w piosence i coraz mocniej zakochiwałam się w tym niesamowitym chłopaku. Brakowało mi jednak odwagi aby mu o tym powiedzieć. Przygladałam mu się uważnie jak gra, słucham jak śpiewa i mogłam doszukać się drugie dna. Luke przez tą piosenkę chciał przekazać mi swoje uczucie i doskonale mu to wyszło.

- Jesteś niesamowity. - powiedziałam kiedy odkładał gitarę na miejsce. Usiadł blisko mnie, patrząc mi w oczy.

- Nie. To ty jesteś niesamowita. - powiedział dotykając mój policzek. Słysząc te słowa, w brzuchu poruszyło się stado motyli. Luke złączył nasze usta w pocałunku. Kontynuowaliśmy pocałunek, całkowicie się mu oddając. Z czasem stawał się on coraz bardziej namiętny. - Kocham Cie. - wyszeptał między pocałunkami. Nie przestawaliśmy się całować. Luke położył mnie na łóżku, sam zawisajac delikatnie na de mną. Nie przestawaliśmy się całować. Jego ręką znalazła się pod koszulką i zaczął gładzić mój brzuch. Uśmiechnęłam się podczas kolejnego pocałunku na ten gest, gdyż sprawił mi tym przyjemny dreszcz, który się rozszedł po moim całym ciele. Po chwili jego ręka zaczęła podciągać moją koszulkę do góry, przez co jak na zawołanie wróciły wspomnienia.

- Nie. - powiedziałam szybko i stanowczo. Odsunęłam się od niego, naciagając koszulkę z powrotem na swoje miejsce. Podkuliłam nogi, obejmując je rękami i zakmnęłam oczy, opierając brodę o kolana. Chciałam aby to wszystko zniknęło, dało mi spokojnie żyć. Niestety, to nie było takie proste. Byłam skazana na te wspomnienia, na ten koszmar przez całe swoje życie. 

- Caitlin? - usłyszałam zmartwiony głos chłopaka. Powoli otworzyłam oczy, w których już zdążyły się zebrać łzy. Nie wiedział o co chodzi, bo niby jak? Zdezorientowanie, a jednoczenie zmartwienie rysowało się mu na twarzy. - Zrobiłem coś nie tak? - zapytał lekko podłamanym głosem. 

- Muszę już wracać do domu. - wyszeptałam unikając jego wzroku. - Ciuchy są już pewnie suche wiec pójdę się przebrać. - dodałam i poszłam do łazienki, w której wcześniej się przebierałam. Rzeczywiście, moje ciuchy zdążyły wyschnąć. Ubrałam je, wczesniej ściągając ciuchy chłopaka. Gotowa, zeszłam na dół, gdzie przed drzwiami wyjściowymi stał Luke i uważnie mnie obserwował. W tamtym momencie czułam się dziwnie. 

- Odprowadze cie. - powiedział kiedy ubierałam buty. Pożegnałam się jeszcze z jego mamą i wyszliśmy z domu. Wychodząc z jego posesji, Luke splótł nasze palce razem. Lekko drgnęłam na ten gest, sama nie wiem czemu. Przecież w jego towarzystwie zawsze czułam się bezpiecznie. Miałam tylko nadzieje, że Luke tego nie zauważył. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Pomiędzy nami panowała nerwowa atmosfera, przez co ta droga powrotna strasznie mnie męczyła. Kiedy byliśmy już pod moim domem, odwróciłam się do chłopaka przodem. Spojrzałam w jego oczy i widząc w nich smutek, zrobiło mi się go żal. Przecież to nie jest jego wina, że mam lęki. Nie mogłam patrzeć jak jest smutny.

- Przepraszam. Ja nie chciałam... - wyszeptałam, a kilka łez spłynęło po moich policzkach.

- Ej, skarbie. Nie masz za co przepraszać, nie płacz. - powiedział widząc jak zareagowałam. Przyciągnął mnie do siebie, przytulając. Wtuliłam się w niego, zamykając na chwile oczy. Nie mogłam być z dala od niego, nie dałabym rady. Jest dla mnie wszystkim.

- Wejdziesz? - zapytałam. Chłopak delikatnie się uśmiechnął. Weszliśmy do środka, przechodząc od razu do salonu, w którym usłyszałam rozmowy. Po przekroczeniu progu do pomieszczenia, ujrzałam zapłakaną Megan.

- Co się stało? - zapytałam wystraszona. Nie wiedziałam co mogło się stać, ale Megan rzadko płacze więc musiało być to coś poważnego. Dziewczyna spojrzała na mnie, później na moją mamę, a na końcu na Luka. - Chcesz porozmawiać na osobności? - zapytałam po chwili widząc jej wędrujący wzrok.

- Zostawie was. Jakby co jestem w kuchni. - zakomunikowała mama i wyszła z salonu.

- Ja też już pójdę. - odezwał się Luke. Pożegnał się z nami i poszedł. Zabrałam brunetkę do swojego pokoju. Usiadłyśmy na łóżku i wtedy zaczęła opowiadać.


***************************


Było mi wstyd. Znamy się krótko, nawet nie jesteśmy parą, a wystarczyła impreza, żeby wydarzyło to co się wydarzyło, a nie powinno. Oczywiście alkohol odegrał tu ważną rolę, jednak nie byliśmy na tyle pijani, żeby nie myśleć racjonalnie.

- Caitlin, czuje się okropnie. Bardzo go polubiłam i w ogóle, a tu coś takiego. My nawet nie jesteśmy parą.  - zapłakałam, siedząc na łóżku przyjaciółki. 

- Rozmawiałaś z nim? - zapytała.

- Nie. Zachowałam się jak tchórz i po prostu uciekłam. Wiem, że nie powinnam. Mimo to poczułam strach, gdy zdałam sobie sprawę, co zrobiliśmy w nocy. Nie chcę aby to popsuło między nami relacje, jednak boje się jak mógł odebrać to Calum. - powiedziałam i skryłam twarz w dłoniach, nadal płacząc. Owszem od zawsze lubiłam towarzystwo chłopaków, imprezy. Jednak nigdy nie zniżyłabym się do takiego stopnia żeby się, z którymś i to jeszcze nieznajomym przespać. Mam szacunek do siebie i swojego ciała. Po za tym nie zrobiłabym tego z Calumem świadomie, zwłaszcza, że chyba coś do niego czuje. Nie chciałam aby sprawy potoczyły się w tym kierunku. Zapanowała cisza pomiędzy mną, a Caitlin.

- Zostaniesz dzisiaj u mnie na noc, a teraz się połóż, u spokój i spróbuj zasnąć, okej? - zaproponowała na co się zgodziłam. Położyłam się na jej łóżku, momentalnie zasypiając.



**********************************


Szkoda mi Megan. Wiem, że przeżywa to zdarzenie tak mocno, bo zależy jej na mulacie. To ewidentnie widać, jak na niego patrzy. Z resztą, nawet nie posądziłabym jej o coś takiego, obojętnie z jakim chłopakiem. Mimo jej zamiłowania do imprez i chłopaków, nie jest typem łatwej czy gorzej mówiąc puszczalskiej dziewczyny. Zna swoje wartości jako kobieta. Kiedy zobaczyłam, że śpi, przykryłam ją tylko kołdrą i wyszłam z pokoju, schodząc na dół do kuchni, gdzie była moja mama.

- I co z nią? - zapytała, gdy mnie zobaczyła. Usiadłam przy stole. 

- Jest cała roztrzęsiona, ale teraz zasnęła. Zostanie u nas na noc, dobrze? - zapytałam chociaż wiedziałam, że mama nie będzie miała nic przeciwko temu.

- Jasne, zaraz zadzwonie do jej mamy aby się nie martwiła o córkę. 

- Dziękuje mamuś. Ja będę spała w pokoju gościnnym, a teraz wychodze do ogrodu. - zakomunikowałam i wyszłam z pomieszczenia. Wyszłam na dwór i położyłam się na hamaku. Obserwowałam jak niewielka ilość chmur powoli płynie po niebie. Niektóre miały nawet ciekawe kształty. Jedna z nich przypominała psa, a druga Myszkę Miki, trochę to zabawne. Nagle zobaczyłam jak z chmur uformowała się całująca para. Wtedy pomyślałam o Luku. Postanowiłam do niego zadzwonić. Wybrałam numer blondyna, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. Wpatrując się w niebo, czekałam kiedy odbierze.

- Słucham Cię, słoneczko. - usłyszałam jego radosny głos, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziałam też, że nie ma do mnie pretensji o to co się stało u niego w domu.

- Hej. Przepraszam, że tak wyszło. - odezwałam się od razu. Było mi trochę głupio, ale miałam nadzieje, że rozumiał, iż byłam potrzebna przyjaciółce.

- Przestań, nic się nie stało. Rozumiem. Jak ona się czuje? - zapytał.

- Ogólnie jest cała roztrzesiona, ale obecnie śpi. - powiedziałam. Na razie nie chciałam mówić Lukowi o co chodzi. Była to sprawa pomiędzy Megan, a Calumem. Byłam jedynie ciekawa, jak na tą całą sprawę patrzy przyjaciel mojego chłopaka. Musiałam się uzbroić w cierpliwość jeśli chodzi o jakiekolwiek informacje związane z tą dwójką.

- Nauczysz mnie grać? - zapytałam niepewna, kiedy Luke znowu zagrał dla mnie piosenkę. Tym razem byliśmy na plaży, siedzieliśmy na kocu czekając na zachód słońca. 

- Pewnie. - powiedział uśmiechnięty. Podał mi swoją gitarę, a sam usiadł bliżej. Wzięłam od niego gitarę w ręce, oparłam na swoich kolanach i czekałam na jego polecenia. Blondyn ułożył palce mojej lewej reki, odpowiednio na gryfie gitary, a prawą kazał uderzyć w strony. Niezbyt to wyszło. Powtarzałam tą czynność, ale niezbyt mi to wychodziło. W końcu się poddałam i oddałam instrument chłopakowi. Odłożył go na bok, a sam usiadł za mną obejmując mnie w pasie, jednoczesnie przyciągając do siebie. Oparłam się o jego tors, patrząc przed siebie i podziwiając zachód słońca. Luke oparł swoją brodę o moje prawe ramie. Czułam się przy nim niesamowicie.

- Zawsze tak szybko się poddajesz? - zapytał po chwili chłopak.

- Nie, ale jeśli chodzi o gitarę to odpuszczę. Tobie to wychodzi lepiej, wiec ty będziesz grał, a ja będę śpiewać. - powiedziałam uśmiechnięta.

- A to taka z ciebie cwaniara. - powiedział dźgając mnie palcem w bok.

- Może. - powiedziałam i wtuliłam się w niego. - Nagramy jakąś  piosenkę znowu razem? - zapytałam po chwili. Dawno nic nowego nie wstawiłyśmy z Megan na nasze konto. Przydałoby się coś wymyśleć. 

- Czemu nie, ale jaką? - zapytał.

- Coś się wymyśli. - powiedziałam. Pomiędzy nami zapanowała cisza. Nie była ona jednak krepująca. Nie potrzebowaliśmy słów bedąc w swoim towarzystwie. Siedzieliśmy, podziwiając piękny krajobraz przed nami. Zachód słońca, niesamowita osoba przy tobie, nic więcej do szczęścia potrzebne nie jest. Uznałam, że muszę się w końcu przełamać i powiedzieć blonynowi to o czym już dawno powinien wiedzieć. Odwróciłam głowę w jego kierunku i spojrzałam w jego oczy.


__________________________________________


No i mamy kolejny rozdział. Na razie ostatnie rozdziały pisane są na tablecie więc przepraszam za błedy, których musiałam nie zauważyć.

No i co myślicie o tym rozdziale? Ta sprawa z Megan i Calumem. Jak myślicie ja rozwinie się relacja tej dwójki? No i co nasza Caitlin powie Lukowi? Czekam na wasze opinie ;)

Zastanawiam się nad wprowadzeniem nowej postaci. Nie zdradze wam na razie o co chodzi tylko potrzebuje małej pomocy. Chodzi o dziewczynę. Ma to być brunetka czy blondynka? Jakie dać jej imię i czy ma być to ktoś z bliskiego otoczenia Caitlin lub Megan? Czy całkowicie obca i nowa osoba? Piszcie swoje propozycje w komentarzach. I z góry za wszelkie pomysły dziękuje ;)





środa, 26 listopada 2014

Rozdział 13 ♥

Pechowy czy szczęśliwy? Oceńcie sami ;) Zachęcam do czytania :)

###############################

Wracałam akurat ode Megan. Na dworze już się ściemniało bo było krótko po 21:00. No było w końcu lato. Nie chciało mi się wracać okrężną drogą do domu więc zaryzykowałam i weszłam na parkową ścieżkę. O tej porze nikogo w parku nie było. Szłam przed siebie nie zwracając uwagi na nic. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego parku i znaleźć się w domu. Nagle usłyszałam szelest w krzakach co spowodowało, że przyspieszyłam. Przede mną pojawiła się jakaś postać. Lampy w parku świeciły słabym światłem przez co z daleko ciężko było zauważyć kim jest ta osoba. Nie zatrzymałam się ani na chwile, idąc przed siebie z myślą, że ominę tego człowieka i udam się do domu. Niestety nie miałam takiego szczęścia.
- Hej, ślicznotko. - usłyszałam głęboki, męski głos. Starałam się go zignorować i przejść z boku. Jednak gdy przechodziłam ono niego, chwycił mnie za ramie ciągnąc w swoja stronę. Stanęłam z nim twarzą w twarz. Mógł być w wieku mojego taty. Wyższy ode mnie o głowę, dobrze zbudowany mężczyzna, ale jednocześnie przerażający. 
- Przepraszam, ale się spiesze. - powiedziałam drżącym głosem. Ponownie spróbowałam odejść, ale zatorował mi drogę. Czułam jak przerażenie we mnie wzrasta. Byłam przekonana, że zauważył ten strach w moich oczach, gdyż na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech. 
- No chodź. Nie bądź taka. Wiem, że chcesz. - mówił do mnie, a ja się zaczęłam cofać. Bałam się go. Po za tym, czuć było od niego alkohol. Musiał wypić go sporo. Cofając się, natknęłam się na drzewo. Po chwili przewróciłam się na trawę, a on na mnie usiadł. Strach objął moje całe ciało, a do oczu zaczęły napływać łzy. Zaczął się dobierać. Szarpałam się, ale to nic nie dawało. Był ode mnie silniejszy.

- Caitlin. - usłyszała znajomy głos. - Kochanie, obudź się. - ponownie usłyszałam głos chłopaka. Otworzyłam powoli moje oczy i spotkałam na swojej drodze, niebieskie tęczówki, w których ujrzałam strach.

- Luke? - wyszeptałam nadal roztrzęsiona, próbując uspokoić oddech. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, przytulając.

- Spokojnie, już jest dobrze. Jestem przy tobie. To tylko koszmar. - powiedział, głaszcząc mnie po plecach. 

- Zostań ze mną. - powiedziałam powoli się uspokajając. 

- Zostanę. Będę zawsze przy tobie i nigdy Cie nie opuszcze, nigdy. - powiedział całując mnie we włosy. Wtuliłam się w niego mocniej, zamykając oczy. Mój oddech się unormował, a kiedy już całkowicie się uspokoiłam, odpłynęłam do krainy snów.

Rano się obudziłam, otworzyłam pomału oczy. Zobaczyłam Luka wpatrzonego we mnie i bawiącego się moimi włosami. Gdy zauważyłam, że się obudziłam, pocałował mnie,

- Dzień dobry, słoneczko. - przywitał się uśmiechnięty. 

- Hej. - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem po nocy.

- Wyspałaś się? - zapytał zmartwiony.

- Po tym koszmarze już nic mi się nie przyśniło. - powiedziałam wtulając się w niego. Położyłam głowę na jego torsie i zaciągnęłam się jego zapachem. - Dziękuje.

- Za co? - zapytał zdziwiony.

- Za to, że jesteś przy mnie. Zwłaszcza gdy Cię potrzebuje.

- Nie ma sprawy, kochanie. Leżeliśmy jeszcze trochę, aż w końcu postanowiliśmy wstać. Po kolei udaliśmy się do łazienki aby przygotować się do kolejnego dnia. Następnie razem, trzymając się za ręce zeszliśmy na dół, po chwili wkraczając do kuchni,

- Hej wam. - przywitałam się z obecnymi w pomieszczeniu, czyli z moim bratem, Sophią i Megan, która została na noc, tak jak Luke. Reszta naszych znajomych po ognisku udała się do domu. Razem z Lukiem przygotowaliśmy sobie śniadanie i dołączyliśmy do trójki siedzącej przy stole. 

Koło 12:00 odprowadziłam Megan, Luke nam towarzyszył. Kiedy brunetka zniknęła za drzwiami swojego domu, chłopak zaproponował wspólny spacer. Obejmując się w pasie, ruszyliśmy w stronę centrum. Było na prawdę miło. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ale też milczeliśmy. Było po prostu idealnie. Nic więcej do szczęścia mi nie było potrzebne. Gdy już powoli kierowaliśmy się w drogę powrotną do mojego domu, zaczął padać deszcz. Chciałam się przed nim schronić jednak mój chłopak miał inne plany.

- Mogę panią prosić do tańca? - zapytał kłaniając się przede mną jak książę przed księżniczką, a potem wyciągnął do mnie rękę. Zaśmiałam się na jego zachowanie.

- Ależ, oczywiście. - powiedziałam tłumiąc śmiech. Chwyciłam jego dłoń. Przyciągnął mnie do siebie. Zaczęliśmy tańczyć do muzyki, która grała gdzieś w oddali. Pewnie podchodziła z jakiejś restauracji. Uśmiech nie schodził nam z twarzy.

- Zwariowałeś. - zaśmiałam się kiedy Luke przyciągnął mnie do siebie, a później okręcił kilka razy.

- Na twoim punkcie. - odpowiedział, znowu mnie do siebie przyciągając. Staliśmy teraz blisko siebie, cali mokrzy od deszczu, który nie przestawał padać. Luke obejmował mnie mocno w talii jakby się bał, że mu ucieknę. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Po chwili nachylił się, zbliżając swoją twarz do mojej. Stanęłam delikatnie na palcach, jednocześnie obejmując go za szyje. Nasze usta złączyły się w romantycznym pocałunku. Z sekundy na sekundę coraz więcej uczuć przekazywaliśmy w naszym pocałunku. Nasze języki toczyły rozkoszną walkę. W końcu musieliśmy przerwać aby zaczerpnąć trochę powietrza. Chłopak oparł swoje czoło o moje, nie odsuwając się ani na milimetr od mojego ciała. Jego morskie tęczówki uważnie przyglądały się moim czekoladowym. 

- Kocham Cię. - wyszeptał tak, że ledwo go usłyszałam. - Kocham ja wariat i nigdy się to nie zmieni. Zawsze będę przy tobie. - dodał po chwili troszkę głośniej. To była magiczna chwila.

- Obiecujesz? - zapytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.

- Obiecuje. - wypowiedział to słowo i znowu mnie pocałował. Jednak ten pocałunek był inny od tych z przed chwili. Wyczułam w nim silne uczucie jakim mnie darzył i jakie chciał mi przekazać i udowodnić. Odwzajemniłam ten pocałunek. Ponownie zatopiliśmy się w pocałunku nie zwracając uwagi na nic. Nawet na to, że jesteśmy cali mokrzy.

W końcu postanowiliśmy wracać.

- Może pójdzie jednak do mnie? To nie daleko. - zaproponował chłopak czym całkowicie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się zupełnie tego, zwłaszcza w tamtej sytuacji. - Po znasz moją mamę, jest na prawdę miła. No i z pewnością cie polubi. 

- Nie uważasz, że to kiepski moment? Zobacz jak ja wyglądam. To zły pomysł. - stwierdziłam patrząc na niego.

- Jak zawsze, wyglądasz pięknie. - powiedział i udałował mnie w policzek. - Po za tym pada, nie mamy parasola więc nic dziwnego, że jesteśmy mokrzy. No chodź. - dodał i pociągnął mnie za sobą. Nie miałam siły się z nim kłócić. Do jego domu rzeczywiście nie było daleko. Jakieś 5 minut i byliśmy na miejscu. Niepewnie weszłam do środa gdy chłopak pościł mnie przodem w drzwiach. Ściągnęłam buty i rozglądnęłam się po korytarzu, w którym się znajdowałam. Po lewej stronie było wejście do salonu, który był widoczny przez nie. Po prawej znajdowało się wejście do pomieszczenia, ale zamknięte było przez drzwi. Kilka metrów przede mną znajdowały się schody prowadzące na piętro domu. Ściany były koloru piaskowego, a na nich powieszonych było kilka zdjęć oprawionych w ramki. Natomiast pogłoga wyłożona była panelami.

- Mamo! Przyprowadziłem gościa! - krzyknął Luke na cały dom. Wtedy poczułam jak nerwy przeszywają moje całe ciało. Niestety nie mogłam się już wycofać. Po chwili przed nami pojawiła się kobieta mojego wzrostu. Miała na sobie fartuszek co oznaczało, że coś gotuje. Pod nim miała zieloną sukienkę przed kolano. Jej blond włosy spięte były w koka. Widząc nas, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wtedy zrozumiałam po kim Luke odziedziczył tak wspaniały uśmiech.

- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.

- Mamo, to jest Caitlin, moja dziewczyna. Caitlin, to moja mam Liz. - odezwał się blondyn, który stał tuż obok mnie.

- Dzień dobry, kochanie. Cieszę się, że mogę cie w końcu poznać. - powiedziała witając się ze mną, z uśmiechem na twarzy co odwzajemniłam. Można było od razu stwierdzić, że musi być bardzo promienną kobietą na co dzień. - Przyszliście w sam raz na obiad. Zaraz będzie gotowy. - dodała kobieta po chwili.

- Dobrze, mamo. Najpierw pójdziemy się przebrać w suche ciuchy. - powiedział chłopak na co kobieta kiwnęła głową i wróciła do kuchni. Luke ruszył w kierunku schodów, a ja za nim. Zaprowadził mnie do łazienki. Zniknął na chwile żeby wrócić po chwili z suchymi ciuchami dla mnie. Potem zostawił mnie samą aby się ogarnęła. Zdjęłam mokre ciuchy, wysuszyłam włosy ręcznikiem, zmyłam makijaż, który i tak był rozmazany. Następnie ubrałam czyste ciuchy, które otrzymałam od Luka. Były to jego spodnie dresowe, które byly troszkę za duże i T-Shirt tak samo duży jak spodnie. Jednak lepsze to niż nic. Przebrana i sucha postanowiłam zejść na dół.


_____________________________________
Troszkę krótki, ale nie chciałam was zawieść. Postaram się wynagrodzić to długością sobotniego rozdziału.

Jak myślicie? Jak minie wizyta Caitlin w domu Luka? I co sądzicie o tym tańcu w deszczu? Szczerze się przyznam, że pomysł na tą scenę przyszedł mi do głowy kiedy wracałam z busa gdy wróciłam ze studiów.

Proszę o komentarze ponieważ bardzo mnie motywują. Nie bądźcie obojętni. Nie zajmie wam to dużo czasu, a ja naprawde poczuje się doceniona. Liczę na waszą aktywność ;)

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 12 ♥

Leżeliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Nie obchodziło nas nic i nikt. Nawet to, że znajdowaliśmy się w szpitalu.

- No proszę. Nie odpuścicie nawet w szpitalu? - usłyszałem głos Michaela. Podniósłem głowę w stronę drzwi. Stali w nich chłopcy, Liam i Sophia.

- Już tak dobrze się czujesz? - zapytał Calum szczędząc się. Uśmiechnąłem się do nich.

- Cześć wam. - odezwałem się w końcu, nie wypuszczając dziewczyny z uścisku. Odwróciła się ona jedynie w ich kierunku, w moich ramionach.

- Jak się stary czujesz? - zapytał Michael kiedy podeszli do nas bliżej.

- Dobrze. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Jak zawsze, było pełno śmiechu. No, ale co się dziwić. Z chłopakami nigdy nie jest nudno. Uwielbiam ich, są dla mnie jak bracia. Doceniam to co dla mnie robią.



- Dzień dobry panie Hemmings. - usłyszałem głos lekarza. Przyszedł do mnie krótko po tym jak zostałem sam. Udało mi się przekonać Caitlin aby też poszła coś zjeść i się wyspać. Na początku nie chciała, ale ostatecznie się zgodziła.

- Dzień dobry. - przywitałem się z ciemnowłosym lekarzem, krótko po 30-stce. Podszedł i sprawdził wszelkie urządzenia do, których byłem podłączony. Następnie wpisał coś do mojej karty pacjenta i wtedy spojrzał na mnie.

- Jak się pan czuje? - zapytał.

- Niech mi pan mówi po imieniu. Dobrze się czuje. - powiedziałem.

- Pamiętasz co się stało? - zadał kolejne pytanie. Odpowiedziałem, że tak i powiedziałem wszystko co pamiętam. - Kiedy będę mógł wrócić do domu? - zapytałem.

- Zostaniesz u nas jeszcze na obserwacji. Chce zrobić Ci jeszcze kilka badań kontrolnych. Musisz też porozmawiać z psychologiem. Przyjdzie jutro do Ciebie, a teraz wybacz. Inni pacjenci na mnie czekają. Do zobaczenia. - powiedział i wyszedł. Odprowadziłem go wzrokiem , a potem przeniosłem go na sufit. Psycholog, mogłem się tego spodziewać. W końcu to nie jest normalne, że ktoś podcina sobie żyły. Może sobie przyjść, ale i tak nie będę z nim rozmawiał. Nie mam z czego się tłumaczyć. Winny się tłumaczy.


Do 12:00 leżałem i się nudziłem. Poprzedniego dnia ma na wieczór odwiedziła mnie jeszcze mama. Ojciec wyjechał na miesiąc w sprawach służbowych i bardzo dobrze. Mógłby tam nawet zostać i nie wracać. Nie będę za nim płakał. Wracając jednak do mojego pobytu w szpitalu. Krótko po 12:00 pojawiła się Caitlin.

- Hej. - przywitała się wchodząc uśmiechnięta do sali, w której się znajdowałem. Postawiła na szafce pudełko ciastek i sok pomarańczowy w kartonie. Sama usiadła na krześle przy moim łóżku. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku, dając tym samym znak aby mnie za nią złapała. Zrobiła to bez wachania.

- Martwiłam się o Ciebie. Czemu to zrobiłeś? - zapytała patrząc w moje oczy, ze łzami w swoich.

- Caitlin, ja... nie chce na ten temat rozmawiać. Nie chciałem abyś się przejmowała. Nie jestem tego wart. - powiedziałem i odwróciłem się do niej plecami, zabierając rękę z jej uścisku. Nie chciałem aby widziała smutek w moich oczach. Po chwili poczułem jak kładzie się obok mnie, przytulając się do moich pleców, obejmując w pasie.

- Jesteś tego wart. Jesteś dla mnie bardzo ważny. - wyszeptała i ucałowała mnie w odkrytą część ciała, w kark. Po moim ciele przeszedł dreszcz przyjemności. Matko, co ta dziewczyna ze mną robi. Odwróciłem się do niej przodem tak, że nasz wzrok był na tym samym poziomie.

- Kocham Cię, księżniczki. - wyszeptałem, a następnie ją pocałowałem. Potem przytuliłem ją mocno do siebie.


***********************************

Tak bardzo się o niego bałam. Myślałam, że już go straciłam . Tam na plaży mialam najgorsze myśli kiedy stracił przytomność. Na szczęście wszystko poszło w dobrym kierunku i jestem teraz w jego objęciach. Nie chce aby się to zmieniało. Strącanie mi na nim zależy. Ta próba samobójcza, nie daje mi spokoju. Zastanawiam się dlaczego w ogóle  przyszło mu to do głowy. Co musiało się stać żeby popchnąć go do takiego czynu?

- Luke? - szepnęłam nie odsuwając się od niego.

- Hm? - mruknął, mając twarz skrytą w moich włosach. Byliśmy przytuleni do siebie będąc jak najbliżej siebie.

- Po wiesz mi o tym jak bedziesz na to gotowy, dobrze? - zapytałam spokojnie.

- Jeśli ty opowiesz mi o swoim problemie. - odpowiedział. Już myślałam, że zapomniał. Myliłam się, ale co mogłam zrobić. Obiecałam mu to już. Musi tylko nadejść odpowiedni moment, ale jeszcze nie teraz.

- Tak jak Ci obiecałam. - odpowiedziałam odchylając głowę aby na niego spojrzeć.

- W takim razie ja też obiecuje. - odparł i udałował mnie krótko w czoło.


- Luke, pora na rozmowę z psychologiem. - zakomunikował doktor Roberts, który przed chwilą wszedł do sali. Siedziałam już z powrotem na krześle. Spojrzałam na mojego chłopaka.

- Nie potrzebnie on tutaj przyjdzie. - powiedział blondyn.

- Luke, powinieneś po rozmawiać. - stwierdziłam, delikatnie ściskając jego rękę. Chciałam mu tym przekazać, że ma moje wsparcie.

- Twoja dziewczyna ma racje. To zwykła rozmowa, nic więcej. - odezwał się lekarz.

- No dobra. - powiedział zrezygnowany chłopak. Pan Roberts wyszedł z sali aby po chwili wrócić do niej z kobietą, która mogła mieć maksymalnie 45 lat. Miała na sobie miały fartuch jak każdy lekarz w tym szpitalu, jej brązowe włosy spięte były w eleganckiego koka, a zielone oczy uważnie nam się przyglądały.

- To jest pani doktor Maria Watson. A to jest Luke i jego dziewczyna, Caitlin. - powiedział lekarz.

- Miło mi. Czy możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytała patrząc na Luke'a.

- Tak, nie ma problemu. Już wychodze, będę na korytarzu. - powiedziałam wstając. Ucałowałam Luke'a w policzek i razem z doktorem Robertsem wyszłam z sali. Mężczyzna poszedł w sobie znanym kierunku, a ja usiadłam na krześle, na przeciwko sali, w której leżał mój chłopak.


**************************

- Współczuje twojej siostrze... Z resztą Lukowi też. - odezwała się Sophia. Leżeliśmy w moim łóżku, w domu i rozmawialiśmy na różne tematy.

- Tak, ja też. Widzę jak na siebie patrzą i jak bardzo im na sobie zależy. Zastanawia mnie jednak fakt, dlaczego Luke chciał popełnić samobójstwo. Przecież mógł z kimś porozmawiać, prawda? - odezwałem się patrząc cały czas na nasze splecione palce. Uwielbiałem tak leżeć i rozmawiać z Sophia. Jest niesamowitą dziewczyną mimo, że tyle przeszła. Zwłaszcza ten gwałt, który spotkał też moją siostrę.

- Wiesz, ciężko jest rozmawiać z kimś o swoich problemach. Sama w chwilach załamaniach po zdarzeniu, sam wiesz jakim, miałam myśli samobójcze. Na szczęście udawało mi się je odrzucić. Niestety, nie znamy Luke'a. Nie wiemy co się dzieje w jego życiu, z nim co się dzieje i jaki ma problem. Nie chce go usprawiedliwiać bo są inne sposoby aby sobie poradzić z problemem,  to prawda. Jednak po części go rozumiem. - powiedziała. Zawsze potrafi zrozumieć drugiego człowieka. Wytłumaczyć och postępowanie. Nie wiem czy może to okropne wydarzenie w jej życiu, zmieniło ją czy też nie. Nie wnika. Zależy mina niej, kocham ją i nigdy jej nie zostawie. Przytuliłem się do niej, kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi.


- Wróciłam! - usłyszałem krzyk mojej, gdy weszła do domu. Wyszedłem z kuchni na korytarz, w którym się znajdowała.

- I jak tam? - zapytałem, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Dobrze. Pani psycholog była dzisiaj u Luke'a. - powiedziała wchodząc do kuchni. - Hej Sophia. - przywitała się z moja dziewczyna, która oparta była o blat

- Hej. I jak Luke się czuje? - zapytała moja dziewczyna. Caitlin usiadła przy stole, a ja stanąłem obok Sophi.

- Dobrze, ale musi jeszcze zostać w szpitalu na obserwacji. No i była dzisiaj u niego pani psycholog.

- I co powiedziała? - zapytałem.

- Luke nie chciał rozmawiać na ten temat. Przebyli rozmowę na naitralne tematy mimo, że psycholog próbowała. - powiedziała Caitlin. Zapanowała cisza. Pomogłem Sophi uszykować stół do obiadu. Na obiad mieliśmy zapiekankę makaronową z dużą ilością sera, którą wręcz uwielbiam. Usiedliśmy przy stole, każdy nałożył sobie porcję i zaczął jeść. Posiłek spożywaliśmy w ciszy.


**********************************

Usłyszałam dzwonek do drzwi kiedy siedziałam w pokoju. Po chwili usłyszałam krzyk mojego brata.

- Caitlin! Do Ciebie!

- Już ide! - odkrzyknęłam. Podniosłam się z łóżka, ruszając w kierunku schodów.

- Niall! - krzyknęła uśmiechnięta widząc blondynka, który rozmawiał z moim bratem. Przytuliłam się do niego kiedy tylko znalazłam się blisko nich.

- Hej mała. - przywitał się blondyn, również mnie przytulając. Przeszlismy do salonu aby usiąść na kanapie. Blondyn poznał też Sophie.

- Co słychać? - zapytał ciekawy.

- Luke jest w szpitalu. - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Co się stało? - zapytał widząc mój smutek.

- Jej chłopak chciał popełnić samobójstwo. - odezwał się Liam.

- Co? Czekajcie, chłopak? Dobrze usłyszałem? - zapytał patrząc na mnie. No tak, on nie wiedział.

- Tak, jesteśmy para od kilku dni. - zakomunikowałam.

- To fantastycznie. Pasujecie do siebie. A teraz ważniejsze. Czemu chciał popełnić samobójstwo? - zapytał Horan, patrząc na mnie uważnie.

- Nie wiem. Nie chce mi powiedzieć i z psychologiem też nie porozmawiał na ten temat. - powiedziałam podkurczając nogi. Objęłam je rękami,  głowę oparłam o kolana. - Martwie się o niego. Nie wiem co się dzieje, a chciałabym mu pomóc. - dodałam po chwili patrząc przed siebie. I wtedy zrozumiałam co on czuł, kiedy nie mógł mi pomóc bo go odrzucałam.

- Będzie dobrze, zobaczysz. - odezwał się Niall. Chciałam w to wierzyć, ale nie byłam pewna tego jak to wszystko się dalej potoczy. Przyjaciel przytulił mnie do siebie.


Kolejne dni wyglądały podobnie. Od rana do 15 siedziałam u Luke'a. Chciałam aby widział, że zawsze może na mnie liczyć. Potem wracałam do domu na obiad, a potem spotykałam się z Megan i chłopakami albo przesiadywałam resztę dnia w swoim pokoju i czytając książkę lub słuchając muzyki. Nadszedł w końcu dzień, w którym Luke miał wyjść ze szpitala. Wyniki badań wyszły dobre, a rozmowa z psycholog przeprowadzona została tak jak powinna. Chłopak dał się namówić, pod warunkiem, że pani doktor nikomu z jego bliskich nie powie o przyczenie jego zachowania. Nawet ja nie mogłam się dowiedzieć. Muszę czekać na moment, kiedy sam zdecyduje się o tym powiedzieć. Z powodu wyjścia mojego chłopaka ze szpitala, postanowiliśmy zorganizować ognisko u mnie w ogrodzie. Razem z Megan i Sophią przygotowałyśmy jedzenie, a potem miałyśmy je zanieść na stół stojący w ogrodzie. Liam, Niall i Michael przygotowali ognisko, a Ashton i Calum pojechali po Luke'a do szpitala. Najpierw mieli pojechać z nim do jego domu, a później do mnie.


O 18:00 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszystko w ogrodzie już było gotowe. Odstawiłam ostatni talerz na stół, kiedy Liam poszedł otworzyć drzwi. Po chwili wrócił z trójką chłopaków. Każdy się z nimi przywitał. Ja najpierw przywitałam się z Ashem i Calumem, a potem podeszłam do mojego chłopaka.

- Hej. - przywitałam się obejmując go za szyję. On objął mnie w talii.

- Hej, księżniczko. - powiedział i mnie pocałował, co odwzajemniłam. Następnie przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam. Po przywitaniu się, podeszliśmy do naszych przyjaciół, którzy siedzieli już na około ogniska. Razem z blondynem, zajęłam miejsce pomiędzy Liam'em, a Ashtonem.


Była naprawdę miła atmosfera. Po spożyciu jedzenia zrobionego na ognisku, chłopcy otworzyli po piwie. Dziewczyny również się skusiły. Jedynymi osobami, które nie piły byliśmy ja i Luke. Osobiście nie przepadam z alkoholem. Nie raz wypije, ale rzadko. Wstałam ze swojego miejsca razem z Lukiem i odeszlismy na bok od naszego towarzystwa. Usiadlismy na hamaku, który miałam umocowany do dwóch drzew. Luke mniej objął, a ja się do niego przytuliłam. Wiedzieliśmy w ciszy obserwując naszych przyjaciół i całe otoczenie. Noc była piękna. Niebo bezchmurne, dzięki czemu było dokładnie widać księżyc i gwiazdy.

- Zgodzisz się pojechać ze mną na wakacje? - usłyszałam głos chłopaka. Wyprostowałam się aby na niego spojrzeć.

- Kiedy? Gdzie? - zapytałam.

- Gdziekolwiek. - powiedział uśmiechając się. - Możemy ich zabrać. - kiwnął głową na grupkę przy ognisku. - Ale szczerze mówiąc, wolałbym spędzić czas tylko z Tobą. - wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie tą propozycją. Fajnie by było spędzić czas tylko we dwoje. Lepiej się poznać. Może nawet zdradzić swoje sekrety, opowiedzieć o swoich problemach?

- Zaskoczyłeś mnie tą propozycją. - odezwałam się w końcu. - Możemy się jeszcze nad tym zastanowić? - zapytałam po chwili.

- Oczywiście. Mamy jeszcze trochę czasu. - powiedział uśmiechając się. Przytuliłam się do niego. Uwielbiałam być w jego objęciach. Czułam się wtedy bezpieczna i kochana.

__________________________________________________
Mamy sobotę więc przybywam do was z kolejnym rozdziałem.

Co sądzicie? Czy Luke i Caitlin powiedzą sobie nawzajem o swoich problemach? Czy pojadą na wakacje we dwoje? Jak potoczą się losy ich przyjaciół? Piszcie swoje przemyślenia w komentarzach.

Wam to zajmie chwile, a dla mnie każdy komentarz ma znaczenie. Nie bądźcie wiec obojętni i napiszcie chociaż jedno słowo. Te komentarze na prawdę motywują do dalszego pisania. Z góry dziękuje za te co pojawią się pod tym rozdziałem :)

Pamiętajcie, że możecie również w swoich tweetach zawierać hashtaga do tego opowiadania #LongWayHomeFF

Pozdrawiam i do środy ;) x


wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 11♥

- Nie powiedziałaś mu? - zapytała Megan. Spotkałam się z nią w naszej ulubionej kawiarni, w centrum. 
- Nie potrafiłam. Zrezygnowałam w ostatniej chwili. - powiedziałam lekko załamana.
- Caitlin. Boisz się czegoś? Przecież on Ci już powiedział co do Ciebie czuje więc wiesz na czym stoisz. - powiedziała dziewczyna patrząc uważnie na mnie.
- Wiem, ale i tak to nie jest dla mnie takie łatwe. Mam pewne obawy przed ty, jak zareaguje. Poradzę sobie. - powiedziałam. Wolałam skończyć ten temat i sama sobie z nim poradzić. Megan jest moją przyjaciółką i wiem, że chce dobrze. Jednak w tej sytuacji, chyba nie za wiele wie. Nigdy jeszcze nie była zakochana. Miała chłopaka, nawet kilku. Były to jednak krótko trwałe związki. Jeśli chodzi o mnie to po prostu się boje. Byłam już raz zakochana, zaufałam. Chłopak też mówił, że mnie kocha. Zapewniał o swoim uczuciu. Jak zostałam zgwałcona, oddaliłam się trochę od niego. Gdy trochę czas upłynął, powiedziałam mu co się stało. A on? Zostawił mnie. Zostawił tak zwyczajnie jakby nic między nami nie było. Wtedy kiedy go najbardziej potrzebował am. Dlatego nie chce na razie mówić Lukowi. Nie jestem pewną jego reakcji. Mimo, że zapewnia mnie, iż będzie przy mnie zawsze.


Po spotkaniu z Megan, wróciłam do domu. Od razu weszłam do salonu, gdzie siedziała czwórka moich współlokatorów. Usiadłam w fotelu witając się z nimi.
- Hej, córcia. Jak tam spotkanie z Megan? - zapytał taka.
- Dobrze. Umówiłyśmy się w przyszłym tygodniu na spanie u siebie nawzajem.
- Fajny pomysł. Musimy wam coś powiedzieć. - odezwała się mama, patrząc na mnie, Liam'a i Sophie.
- Coś się stało? - zapytał Liam.
- Nie, nic takiego. Tylko razem z tatą musimy musimy dzisiaj wyjechać w sprawach służbowych do Anglii. - powiedziała rodzicielka.
- Na długo? - zapytałam.
- No właśnie, na miesiąc. Więc Liam, nie zobaczymy się po naszym powrocie. Przepraszamy Cie synu za ten wyjazd, ale nie był on planowany. 
- Rozumiem. Przecież to jest wasza praca. - powiedział uśmiechając się do nich.
- Pilnuj jej do póki tu będziesz. - powiedziała rodzicielka do mojego brata.
- Mamo, nie jestem już małą dziewczynką. - zaprotestowałam, a ona mnie przytuliła.
- Wiem. Pozdrów przyjaciół i Liam'a. - powiedziała na co się uśmiechnęłam. Pożegnałam się jeszcze z tatą i wyszli z domu. Mieli samolot o 20:00 więc krótko przed 19:00 już pojechali na lotnisko.
- To co robimy? - zapytała Sophia.
- Może jakiś film? - zaproponował Liam.
- Jestem za. - poparłam jego pomysł. Tym razem ja z Sophią postanowiłyśmy wybrała film, a Liam poszedł zrobić popcorn. Siedziałam z Sophią w salonie, czekając na Liam'a. Nagle usłyszałam dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Odebrałam nie patrząc na to, kto dzwoni.
- Słucham?
- Caitlin? To ja, Ashton.
- Hej, Ash. Coś się stało? - zapytałam słysząc jego głos, który delikatnie drżał.
- Jest u Ciebie Luke? - zapytał ignorując moje pytanie.
- Nie, a czemu? 
- Cholera. Nie ma go w domu i jego mama się o niego martwi.
- Gdzie jesteś?
- U siebie z chłopakami.
- Okej, zaraz będę. - powiedziałam rozłączając się. Schowałam telefon do kieszeni spodenek i wstałam z kanapy.
- Co się stało? - zapytała Sophia.
- Luke gdzieś zniknął. Jadę do Ashtona. - powiedziałam i wyszłam z salonu. Narzuciłam bluzę nie zapinając jej, ubrałam trampki i wyszła z domu. Byłam lekko roztrzęsiona więc postanowiłam udać się na pieszo.


Wręcz biegłam do domu Ashtona, ale w końcu dotarłam. Wpadłam do garażu, w którym byli chłopcy.
- Co się dzieje? - zadałam pytanie. Obserwowałam zmartwione twarze chłopaków.
- Caitlin, Luke...
- Co się z nim dzieje? - zapytałam zdenerwowana.
- Znowu uciekł z domu i nie odbiera od nikogo telefonu.
- Znowu? To zdarzało się już wcześniej?
- Teraz to nie ważne. Możesz do niego zadzwonić? Od Ciebie na pewno odbierze. Zadzwoń i poproś aby powiedział chociaż gdzie jest. - powiedział Calum. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer chłopaka, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. Błagałam w duchu żeby odebrał. Czekając aż odbierze lub nie, patrzyłam na chłopaków wyczekujących na to co się stanie.
- Luke? - odezwałam się szybko kiedy tylko odebrał. Chłopcy jakby się ożywili.
- Księżniczko, przepraszam Cię. - usłyszałam jego drżący głos.
- Luke? Gdzie jesteś? Zaraz tam przyjadę.
- Bardzo Cię kocham. Żałuję, że tak to się toczy. Mam nadzieje, że mi to wybaczysz.
- O czym ty mówisz? - zapytałam lekko spanikowana, patrząc na chłopaków, którzy ewidentnie się zdenerwowali słysząc moją reakcje.
- Gdzie jest? - szepnął Micheal.
- Proszę, powiedz gdzie jesteś. Chce Ci pomóc tylko powiedz gdzie jesteś. - powiedziałam spokojnie, powtarzając pytanie z przed chwili. 
- Na plaży, ale mi nic ani nikt już nie pomoże. Niedługo mnie nie będzie na tym świecie.
- Jedziemy na plaże. - szepnęłam do chłopaków. Pokierowaliśmy się szybko do samochodu Irwina. 
- O czym ty mówisz? Nie rób nic głupiego, proszę. Zaraz będę przy Tobie. Tylko nic nie rób. - prosiłam go, błagałam wręcz, a łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie chciałam myśleć o tym co złego może się wydarzyć. Gdy tylko Ashton zatrzymał samochód na parkingu, przy plaży. Od razu z niego wysiadłam, szybko udając się na plaże. Piękny, słoneczny dzień więc ludzi na plaży pełno. Ciężko było cokolwiek zauważyć, a tym bardziej kogoś. Jednak się nie poddawałam, nie przestawając go szukać. Nie patrzyłam za siebie czy chłopcy są za mną czy też nie. W tamtym momencie najważniejszy byli Luke. On się liczył i nic więcej. Musiałam go znaleźć. Ruszyłam w kierunku, którego sama nie znałam. Mimo to, dobra zrobiłam. Kilka minut później, znalazłam się w miejscu, w którym Luke zorganizował dla mnie kolacje-niespodziankę. I tam właśnie znalazłam mojego chłopaka.
- Luke... kochanie... - podbiegłam do niego. Łzy już spływały po moich policzkach. To co zobaczyłam, raniło mnie od środka. Chłopak siedział na piasku, oparty o skały. W prawej ręce trzymał zakrwawioną żyletkę, a z lewego nadgarstka ciekła mu krew. Jego oczy były lekko uchylone, a głowa oparta o kamień za nim.
- Co ty zrobiłeś? Dlaczego,co się stało? - zaczęłam szlochać. Łzy ciekły mi po policzkach, zamazując mi obraz. Wytarłam je szybko, chwyciłam za skrawek jego koszuli i oderwałam część. Zawiązałam ją w odpowiednim miejscu aby zatamować krew. 
- Księżniczko, przepraszam. - powiedział i zamknął oczy.
- Nie, Luke. Nie zamykaj oczu, proszę. Spójrz na mnie. - załamałam się całkowicie. Wtedy, pojawili się chłopcy.
- Dzwońcie na pogotowie. - krzyknęłam i przytuliłam do siebie chłopaka.


Siedziałam na krześle, załamana i czekałam kiedy zabieg Luke'a dobiegnie końca. Kiedy chłopcy przybiegli i Calum zadzwonił na pogotowie. Ashton zaniósł Luke'a na parking. Pogotowie pojawiło się po kilku minutach, a ratownicy szybko się zajęli chłopakiem. Ja wraz z chłopakami pojechaliśmy za nim.
- Doktorze? - odezwał się Michael i podszedł do ciemnowłosego mężczyzny, po 30-stce, który akurat wyszedł z sali zabiegowej. Chwile rozmawiali i się rozeszli.
- I co? Co z nim? - zapytałam podchodząc do chłopaka.
- Jego stan jest stabilny, ale jest nie przytomny. Stracił sporo krwi. Udało im się ją jednak zatamować i uzupełnić. Pielęgniarki przewiozą go zaraz do sali, a gdy się obudzi porozmawia z nim psycholog. Podejrzewają, że to była próba samobójcza. - powiedział Mikey.
- Co? Próba samobójcza? Chyba jest mi słabo. - powiedziałam i poczułam, że robi mi się słabo. Gdyby nie Clifford, upadłabym na podłogę.
- Caitlin! -usłyszałam głos mojego brata. Odwróciłam się w lewą stronę i zauważyłam jak biegnie w moim kierunku, a za nim Sophia. Kiedy tylko stanął obok, przytuliłam się do niego.


*******************************************


Liam gdy dostał telefon od swojej siostry, że jej chłopak jest w szpitalu, a ona z nim, postanowił pojechać i ją wesprzeć. Sophia również. Liam przytulił swoją siostrę jak tylko się w niego wtuliła.
- Cześć, Liam. Brat Caitlin. - przedstawił się chłopakom.
- Szkoda, że w takiej sytuacji się poznajemy, ale miło nam. Jestem Michael, a to Ashton i Calum. - odezwał się czerwono włosy. Liam przedstawił też swoją dziewczynę, nie wypuszczając swojej siostry z ramion.
- Co się stało? - zapytała Sophia.
- Chciał popełnić samobójstwo. - zaszlochała Caitlin. 
- Miał cięcia na nadgarstku. Stracił sporo krwi, ale lekarze zaatakowali i ja uzupełnili. Jego stan jest stabilny, ale jest nieprzytomny. Mają go zaraz przewieść na sale. Podejrzewają próbę samobójczą. - powiedział Ashton. W tym momencie pielęgniarki przewiozły Luke'a, do sali. Gdy wyszły, do środka weszła Caitlin. Dziewczyna usiadła na krześle, przy łóżku i chwyciła chłopaka za rękę. Nie odrywała wzroku od jego twarzy. Jej przyjaciele obserwowali wszystko przez szybę.
- Oni są po prostu dla siebie stworzeni. Nie rozumiem czemu akurat to ich spotkało. - powiedziała Sophia.
- Masz racje. 
- A ja mam pytanie. Dlaczego Luke chciał popełnić samobójstwo? - zapytał Liam.
- Wiesz... - Calum spojrzał na swoich przyjaciół.
- Luke od jakiegoś czasu ma problemy w domu. Głównie nie dogaduje się z ojcem. - powiedział Ashton.
- Często kończy się to kłótnią i ucieczką Luke'a z domu. Może teraz było coś poważniejszego i nie wytrzymał już. - powiedział Michael.
- Problemy? Czemu mi nic o tym nie powiedział. - usłyszeli za sobą głos. Odwrócili się i zauważyli Caitlin. Dziewczyna usiadła na wolnym miejscu obok Ashtona.
- Pewnie nie chciał Cię martwić. - zasugerował Calum.


Minęły 3 dni, a Luke leżał nieprzytomny. Przy jego boku, przez cały czas siedziała jego dziewczyna. Nie opuszczała go przez cały czas. Przyjaciele chcieli ją namówić aby wróciła do domu, odpoczęła. Ona była nieugięta. Nawet lekarze i pielęgniarki namówiła aby móc przy nim siedzieć.


************************************


Powoli uchyliłem oczy jednak światło mnie raziło więc ponownie je zamknąłem. Wtedy poczułem, że ktoś mnie trzyma za rękę. Postanowiłem jeszcze raz spróbować otworzyć oczy. Zrobiłem tak i rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem gdy tylko oczy przyzwyczaiły się do światła. Spojrzałem w lewo i ujrzałem moją dziewczynę. Trzymała mnie za rękę, ale spała. Przy najmniej tak wyglądała. Siedziała na krześle przy łóżku, na którym leżałem, miała zamknięte powieki, a jej klatka piersiowa unosiła się równomiernie. Ścisnąłem delikatnie jej dłoń. Zacząłem gładzić wierzch jej dłoni kciukiem. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Luke. - wyszeptała gdy zauważyła, że się jej przyglądam.
- Hej. - powiedziałem cicho, delikatnie się uśmiechając. Mocniej ścisnęła moją rękę.
- Jejku, tak się cieszę, że się obudziłeś. Jak się czujesz? - zapytała ze łzami w oczach. Na ten widok przekręciło mi w żołądku. Nie chciałem aby przeze mnie płakała. 
- Nie jest źle. - odpowiedziałem. - Chodź do mnie. - dodałem po chwili i rozłożyłem ręce, zachęcając ją tym samym aby się nie bała. Kiedy się podniosła, przesunąłem się aby zrobić jej miejsce. Położyła się obok mnie, a ja ją objąłem w talii przytulając się do niej. Schowałem twarz w jej włosach i wciągałem jej zapach. Brakowało mi jej. Tak bardzo jej potrzebowałem, ale nie chciałem jej powiedzieć co się dzieje w moim domu. Sama ma jakiś wielki problem, o którym nie chce mi mówić, ale i tak nie chce jeszcze jej zamartwiać. Po za tym to co się dowiedziałem... Lepiej o tym zapomnę i nic nie powiem Caitlin. 

____________________________________________
Trochę krótszy niż ostatni, ale mam nadzieję, że się podoba. Pisze znowu na tablecie więc przepraszam za błędy, których nie zauważyłam.

Co sądzicie o takim rozwoju akcji? Luke i próba samobójcza? Tego się chyba nie spodziewaliście. Jak myslicie? Dlaczego chłopak wtargnął na swoje własne życie?

Proszę was o komentarze. Są dla mnie na prawdę ważne. Wam zajmuje to chwile, a mnie motywuje do dalszego pisania ;) 

Przypominam też o hashtagu do tego opowiadania #LongWayHomeFF. Zachęcam do tweetowania o tym opowiadaniu właśnie z tym hasthagiem :)

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 10 ♥


Następnego dnia czekałam niecierpliwie na spotkanie z blondynem. Byłam podekscytowana z powodu tego co chłopak wymyślił ponieważ uwielbiam niespodzianki. Z drugiej strony denerwowałam się gdyż chciałam z nim porozmawiać na nasz temat. Jak od to widzi i przede wszystkim kim dla niego jestem.

O 17:15 postanowiłam rozpocząć szykowanie. Najpierw podeszłam do szafy aby przygotować ciuchy. Chwilę mi to zajęło, ale wybrałam. Postawiłam na czarne leginsy do kolan, na góre turkusowa bokserka z koronką na plecach i odpowiednia bielizna do tego. Na dworze nawet wieczorami jest ciepło więc nie martwiłam się o to, że zmarznę. Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam głowę. Wytarłam się i w szlafroku oraz z mokrymi włosami stanęłam przed lustrem w łazience. Wyciągnęłam suszarkę i po rozczesaniu mokrych włosów, wysuszyłam je. Zajęło mi to troszkę czasu zważywszy na ich długość. Następnie wróciłam do pokoju. Ubrałam się i wtedy nakręciłam delikatnie włosy i ułożyłam je na lewym ramieniu. W uszach znalazły się kolczyki w kształcie kół, średniej wielkości, srebrne, a na nadgarstek ubrałam delikatną srebrną branzoletkę z zawieszką w kształcie nutki. Usiadłam przed swoją toaletką i zajęłam się makijażem. Delikatnie przypudrowałam twarz specjalnym pędzlem. Podkreśliłam oczy kredką, następnie nałożyłam czarny tusz na rzęcy, a na końcu narysowałam na powiece kreskę eyelinerem. A bezbarwnym błyszczykiem przejechałam po ustach. Spojrzałam do lustra i się uśmiechnęłam zadowolona z efektu koncowego. Spryskałam się ulubionymi perfumami i podeszłam do szafy aby wyciągnąć z niej małą torebeczkę. Schowałam do niej telefon, klucze od domu, chusteczki no i portfel. Więcej nie potrzebowałam. Założyłam torebkę przez ramię i zeszłam na dół. Tam założyłam moje rzymianki w kolorze kremowym. Wyrobiłam się przed czasem więc postanowiłam poczekać na Luke'a w salonie gdzie siedziała moi rodzice oraz Liam i Sophia i oglądali jakiś film. Spojrzeli na mnie kiedy usiadłam w wolnym fotelu.
- No, no. Wyglądasz niesamowicie, siostra. - odezwał się Liam.
- Prześlicznie. - mrugnęła do mnie Sophia.
- Dziękuje. - powiedziałam uśmiechając się.
- A gdzie to się wybiera nasza śliczna córeczka? - zapytał tata patrząc na mnie z uśmiechem.
- Umówiłam się z Lukiem. - powiedziałam i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. - O, to pewnie on. Wychodze i nie wiem kiedy wrócę, mam swoje klucze jak coś więc nie czekajcie. - powiedziałam wstając. Przesłałam im całusa w powietrzu i podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki oddech, chwyciłam za klamkę i otworzyłam drewnianą przeszkodę, która dzieliła mnie od osoby po drugiej stronie.
- Hej. - uśmiechnęłam się na jego widok. Wyglądał jak zawsze wspaniale. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratę, która była rozpięta, a pod nią miał zwykły biały T-shirt, na nogach jak zawsze miał swoje czarne dżinsy, a stopy przykrywały czarne trampki. Na jego twarzy widniał promienny uśmiech. Jego błękitne oczy błyszczały, włosy postawione były jak zwykle do góry, a czarny kolczyk nie opuścił swojego miejsca.
- Hej skarbie. - przywitał się i pocałował mnie w policzek. - Gotowa? - zapytał kiedy wyszłam przed dom i zamknęłam za sobą drzwi.
- Gotowa. - potwierdziłam. Podeszliśmy do jego samochodu. Chłopak otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść, zamknął za mną drzwi, obszedł samochód i zajął miejsce kierowcy. Ruszył spod mojego domu. Jechaliśmy w ciszy. Zastanawiałam się co takiego wymyślił chłopak. Chciałam go spytać, ale wiedziałam, że mi nie powie.

Po kilkunastominutowej jeździe samochodem zatrzymaliśmy się na parkingu przy plaży. Spojrzałam na Luke'a. On jednak się nie odezwał i wysiadł z samochodu. Zanim zdążyłam zareagować on był już obok mnie. Otworzył mi drzwi, wyciągnął rękę w moim kierunku i pomógł wysiąść. Prawdziwy dżentelmen czym mi zaimponował. Mówiłam już jaki jest uroczy? Nie? To mówię o tym teraz. Chłopak zamknął samochód, splótł nasze palce razem i ruszyliśmy w kierunku plaży. Ściągnęłam swoje sandały, chwyciłam je w wolną rękę idąc dalej z chłopakiem. Podeszliśmy praktycznie do brzegu i tak też szliśmyw tylko jemu znanym kierunku. Panowała pomiędzy nami cisza. Nie była to jednak krępująca cisza. Była ona bardzo przyjemna. Szliśmy przez dłuższy czas kiedy nagle Luke stanął za mną i zakrył mi oczy jakąś hustką. Poczułam jak związuje ją z tyłu mojej głowy.
- Luke? - zapytałam zdezorientowana.
- Ufasz mi? - usłyszałam jego szept przy swoim prawym uchu, a jego ręce objęły mnie w talii.
- Ufam. - odpowiedziałam bez żadnych wątpliwości.
- Dobrze. Teraz ja będę twoimi oczami podczas naszego ostatniego etapu spaceru. - powiedział i wyczułam jak się uśmiecha. Trzymał swoje ręce na moich biodrach i powoli prowadził mnie do przodu. Szliśmy z dobre kilka minut kiedy stanęliśmy. Chłopak zabrał swoje ręcę z moich bioder aby odwiązać hustkę, którą miałam na oczach. Kiedy mi ją zdjął, zaniemówiłam. Zakryłam usta ręką w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Rozejrzałam się do okoła. To było coś niesamowitego. Znajdowaliśmy się nad brzegiem morza, ale pomiędzy skałami. Była to taka jakby mała plaża. Byliśmy sami. Przede mną znajdował się rozłożony koc, na nim leżał bukiet czerwonych róż po, które podszedł Luke, a po chwili mi je wręczył. Przyjęłam je od niego i mocno do siebie przytuliłam.
- Dziękuje. - wyszeptałam szczęśliwa. Ponownie spojrzałam na to co się znajdowało w tym miejscu. Obok koca otwarty był koszyk, a w nim uszykowane jedzienie. Wokół tego rozstawione były świeczki na skałach i wokół koca. A z boku ułożone zostało serce z kilkunastu czerwonych świeczek. To było coś niesamowitego, magiczne miejsce.
- Podoba się? - zapytał stając za mną i przytulając się do moich pleców.
- Żartujesz sobie? Jest przepięknie, ale... dlaczego? Nie zasłużyłam sobie na to. - powiedziałam i odwróciłam się do niego.
- Oczywiście, że zasłużyłaś. - powiedział. Odłożył ponownie bukiet róż na koc, a gdy wrócił na przeciwko mnie, chwycił moje dłonie. - Caitlin. Muszę Ci to powiedzieć. Wiem, że może to za szybko. Jednak to jest silniejsze ode mnie. Kocham Cię. Czuje to już od dłuższego czasu. Kiedy mnie ignorowałaś zdałem sobie wtedy sprawę ile dla mnie znaczysz i, że nie mogę odpuścić, że chcę walczyć. Dasz mi szansę? Dasz szansę nam? - zapytał zbliżając swoją twarz do mojej. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Tak. - powiedziałam i go pocałowałam. Oczywiście odwzajemnił go. Byłam przeszczęśliwa. Wszystko co się działo w moim życiu, w tamtym momencie nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Liczył się tylko on i ja.
- Ubrudziłaś się. - zaśmiał się Luke kiedy nakarmił kolejną truskawką w czekoladzie. Siedzieliśmy na kocu obok siebie, delektując się smakołykami jakie przygotował.
- Gdzie? - zapytała. Chłopak nachylił się.
- Tutaj. - powiedział i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku, odwzajemniając go. Po chwili się ode mnie odsunął na niewielką odległość.
- Każda wymówka jest dobra, prawda? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nie wierzysz mi? Na prawde byłaś brudna, tyle że na ustach. - powiedział zakłopotany.
- Już się nie tłumacz. - powiedziałam chwytając go za kark i przyciągając do siebie. Tym razem to ja połączyłam nasze usta. Po dość długim okazywaniu uczuć, oparł swoje czoło o moje.
- Kocham Cię. - wyszeptał gdy miałam przymknięte oczy. Otworzyłam je spotykając na swojej drodze błękitne tęczówki. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Kiedy usłyszałam z jego ust te dwa słowa po raz pierwszy kilkanaście minut temu, mój brzuch wariował ze szczęścia. Było tam mnóstwo motyli. Teraz po raz drugi, w końcu to do mnie dotarło. Strasznie mi na nim zależy i nie wyobrażam sobie kogoś innego na jego miejscu. Jednak do końca nie jestem pewna jak silne są moje uczucia. Spojrzałam przed siebie widząc piękny zachód słońca. Wstałam, podchodząc bliżej brzegu. Stałam i podziwiałam słońce jak zachodzi za horyzont, a woda muskała moje gołe stopy. Po chwili poczułam jak chłopak staje za mną. Objął mnie w talii przytulając się do mnie, a głowę oparł o moją głowę. Wtuliłam się w niego. Tak staliśmy, podziwiając niesamowity krajobraz.

Następnego dnia obudziłam się przeszczęśliwa. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, zwłaszcza przez to co ostatnio mnie spotkało w życiu. Uszykowałam się do kolejnego dnia i zeszłam na dół, do kuchni, aby zjeść śniadanie.
- Dziedoberek. - uśmiechnięta, przywitałam się z moim bratem i jego dziewczyną.
- Hej. A Ty co taka szczęśliwa? - zapytał brunet.
- Po prostu mam dobry humor. - powiedziałam siadając obok brunetki.
- Przez wczorajszy wieczór? - zapytała Sophia tajemniczo się uśmiechając jakby się czegoś domyślała.
- Może. - odparłam uśmiechając się.
- Zostaliście parą? - zapytała podekscytowana.
- Mhm. - pokiwałam głową, a ona pisnęła i mnie przytuliła, gratulując.
- No to gratulacje siostra. - odezwał się brunet i również mnie przytulił, a ja podziękowałam za gratulacje. Po tym zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy wybrać się wspólnie na miasto.

Najpierw poszliśmy do parku, gdzie rozmawialiśmy i śmialiśmy się, spacerując. Później udaliśmy się do centrum na deser lodowy. Razem z Sophią zajęłyśmy miejsce przy 4-osobowym stoliku na dworze w najlepszej lodziarni w Sydney. Natomiast Liam poszedł dla nas po słodkości. Sophia dobrze wykorzystała moment, że zostałyśmy same. Musiałam jej opowiedziec wszystko co wydarzyło się poprzedniego wieczoru.
- Aaawww, jaki on jest słodki i romatyczny. - podsumowała dziewczyna po skończonej przeze mnie opowieści.
- Jest, to prawda. Jest bardzo romantyczny i uroczy. A jego pocałunki, rozpływam się podczas nich. Gdyby nie to, że zawsze mnie obejmuje to dawno bym upadła. - mówię bujając w obokach. Uśmiech samoczynnie pojawił się na mojej twarzy.
- Nieźle Cię trafiło. - skwitowała.
- Co, kogo trafiło? - usłyszałyśmy pytanie mojego brata. Postawił nasze pucharki lodowe z deserem na stole i usiadł obok swojej dziewczyny.
- Twoja siostra się zakochała i to bardzo mocno. - powiedziała zadowolona brunetka, patrząc na swojego chłopaka.
- No proszę, a on o tym wie? - zapytał Liam. Na moje policzki wkradły się rumieńce.
- Nie, nie wie. Chociaż sam mi powiedział, że mnie kocha. Nie wiem jak mam mu to powiedzieć.
Współnie spędziliśmy bardzo miły czas. Do domu wróciliśmy równo o 16:00. Para udała się do pokoju chłopaka, a ja do swojego. Kiedy tylko przekroczyłam próg mojego pomieszczenia, mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam bez patrzenia na ekran kto dzwoni.
- Słucham? - zapytałam odbierając.
- Hej słoneczko. - usłyszałam radosny głos blondyna po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć. Co słychać? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, który pojawił się jak tylko usłyszam jego głos.
- W sumie nic ciekawego. Siedzę w parku na ławce i myśle o Tobie księżniczko. - powiedział, a na moje policzki wkradły się rumieńce. Nie byłam przyzwyczajona do tak miłych słów kierowanych do mojej osoby.
- To mam dla Ciebie propozycje skoro już dzwonisz i mnie wyręczasz w tym. Może wpadniesz do mnie? Poznasz przy okazji mojego brata i jego dziewczynę. Obejrzymy jakiś film czy coś. Co ty na to?
- Czy coś.. - zaśmiał się. - A tak na poważnie, z przyjemnością do Ciebie przyjdę. Stęskniłem się. Będę za pół godziny. - powiedział. Pożegnaliśmy się i zakończyłam połączenie.
Punktualność to ważna cecha. Luke tą cechę posiada. Równo pół godziny po telefonLuke usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Od razu udałam się na dół aby je otworzyć. Moim oczom ukazała się postać uśmiechniętego niebieskookiego. Na jego widok sama się uśmiechnęłam. Wpuściłam go do środka, a kiedy wszedł zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się do niego przodem. Podszedł do mnie obejmując mnie w talii. Zarzuciłam swoje ręce na jego ramiona, patrząc mu w oczy.
- Cześć skarbie. - powiedział nachylając się na de mną.
- Hej. - uśmiechnęłam się i już po chwili odpływaliśmy w swoich ramionach całując się.
- Hej, hej. Uszanujcie mnie i róbcie to gdy nikt nie patrzy. - usłyszałam głos mojego brata, na co mój chłopak od razu odsunął się ode mnie. Spojrzałam na schody gdzie stała para.
- Luke, to jest mój brat, Liam i jego dziewczyna, Sohpia. Kochani, to jest mój chłopak, Luke. - powiedziałam przedstawiając ich sobie. Zeszli na doł i się przywitali.
- Obejrzycie z nami film? - zaproponowałam przytulając się do Luke'a.
- A co oglądamy? - zapytała Sophia.
- Chłopcy coś wybiorą, a my zrobimy popcorn. - zarządziłam. Nikt się nie sprzeciwił więc chłopcy weszli do salonu, a ja z Sophią do kuchni. Włożyłyśmy paczkę trzaskającej kukurydzy do mikrofali, nastawiłyśmy i czekałyśmy aż się zrobi. W tym czasie rozmawiałyśmy. Kilkanaście minut później z dwiema miskami popcornu poszłyśmy do salonu. W tym czasie chłopcy zasłonili okno aby było ciemniej. Uszykowali film i siedzieli rozmawiając. Luke siedział na kanapie, a Liam w fotelu. Sophia usiadła swojemu chłopakowi na kolanach, a ja usiadłam obok mojego chłopaka na kanapie. Luke chwycił pilota do ręki i włączył film. O dziwo, chłopcy nie wybrali horroru, o co ich najbardziej podejrzewałam. Blondyn oparł się wygodnie o oparcie kanapy, obejmując mnie, a ja przytuliłam sie do niego.

Muszę przyznać, że chłopcy wybrali naprawdę świetną komedię. Co chwile wybuchaliśmy ogromny śmiechem. Komedia trwała jakieś półtorej godziny.
- To co teraz robimy? - zapytał Luke, gdy film się skończył.
- My, idziemy na spacer. - zakomunikował Liam podnosząc się razem z Sophią. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Wstałam z kanapy i odsłoniłam okno w salonie, puste miski po pocornie zaniosłam do kuchni. Koło mnie pojawił się Luke. Splotłam nasze palce razem i pociągnęłam go za sobą do mojego pokoju. Gdy już znaleźliśmy się w moim małym królestwie, chłopak rzucił się na moje łóżko. Zaśmiałam się cicho na zachowanie chłopaka.
- Chodź do mnie. - odezwał się chłopak, uśmiechnięty. Podeszłam do łóżka, stając przy nim. Blondyn pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na nim. - Wiem, że jestem tak piękny, że na mnie lecisz. No, ale nie raz mogłabyś się powstrzymać. - zaśmiał się chłopak.
- Daruj sobie. - powiedziałam, podnosząc się. Usiadłam obok niego, na łóżku, a ręce skrzyżowałam na wysokości piersi, udając obrażoną. Chciałam się z nim trochę podroczyć.
- Caitlin. - odezwałs ię chłopak. - Kochanie. - dodał po chwili, kiedy nie odpowiedziałam. - Miśku, no. - zamruczał mi do ucha. Pozułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Jednak za wszelką cenę starałam się nie pokazać jak na mnie działa, chciaż było to trudne.
- Caitlin, nie bądź taka. - powiedział, odgarniając moje włosy na prawe ramie. Pocałował mnie w szyję z lewej strony, a następnie położył swoją głowę na lewym ramieniu, natomiast rękami objął mnie w talii.
- Jaka mam nie być? - zapytałam poważnie.
- Zła. Tylko żartowałem.
- Nie jestem zła. - odpowiedziałam zerkając na niego.
- Więc...
- Więc.. - powtórzyłam i odwróciłam głowę w jego kierunku.
- Wiesz, że Cię bardz mocno kocham, prawda? - powiedział, na co się uśmiechnęłam. Pocałował mnie krótko w usta co odwzajemniłam. Obejmując mnie nadal w talii, pociągnął za sobą kładąc nas na łóżku. Zachichotałam i zsuwając się z niego, położyłam się obok niego. Przewróciłam się z pleców na lewy bok, aby na niego spojrzeć. Luke przyglądał mi się tak samo jak ja jemu. Mój wzrok wodził po jego całej twarzy, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Między nami panowała cisza, która wcale nam nie przeszkadzała. Luke chwycił moją prawą rękę i splótł nasze palce razem. Spojrzałam na nasze złączone dłonie i się uśmiechnęłam.
- Nawet nie wiesz, ile czasu o tym marzyłem gdy pierwszy raz Cię poznałem. - powiedział.
- O czym? - zapytałam, nie odrywając wzroku od naszych dłoni.
- Raczej o kim. - powiedział, a ja na niego spojrzałam. - Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chcę Cię stracić. Nie pozwole aby ktokolwiek Cię skrzywdził i sam obiecuje tego nie zrobić.
- Nie mów tak. Różne są sytuacje. - powiedziałam uciekajac wzrokiem.
- Są różne, ale ja zawsze będę przy Tobie. Nie zostawie Cię, nawet w najtrudniejszej sytuacji. Obiecuje Ci to tu i teraz. Prosze tylko o jedno, bądź ze mną zawsze. - powiedział chwytając mój podbrudek i podniósł moją głowę abym na niego spojrzała. - Kocham Cię. - wyszeptał obserwując moje oczy, w których pojawiły się łzy szczęścia. Przytuliłam się do niego, a on mnie mocno do siebie przytulił.
- Luke, ja.. - zaczęłam. Przez to co mi powiedział, chciałam w końcu mu wyznać co czuję. Odchyliłam głowę aby na niego spojrzeć.
- Słucham. - powiedział zachęcając mnie do powiedzenia tego co chcę.
- Dziękuje. - powiedziałam ostatecznie i pocałowałam go krótko. Ponownie się w niego wtuliłam.
- Nie masz za co. Jesteś wyjątkowa i moja, kochanie. - powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Była taki wspaniały i kochany, a ja się bałam powiedzieć mu tych dwóch słów. Nie wiedziałam kiedy się przełamię, ale wiedziałam jedno. Bardzo mi na nim zależało i z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochiwałam.

_______________________________________________________________________________
Pisze z tableta więc mogą być jakieś błędy, za które przepraszam.

Od razu przepraszam za brak rozdziału w minioną środę. W ten wtorek po staram się was nie zawieść.

Chcę was tylko poprosić o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarzy ;) A za te, które pojawiły się do tej pory bardzo dziękuje ;*