sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 12 ♥

Leżeliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Nie obchodziło nas nic i nikt. Nawet to, że znajdowaliśmy się w szpitalu.

- No proszę. Nie odpuścicie nawet w szpitalu? - usłyszałem głos Michaela. Podniósłem głowę w stronę drzwi. Stali w nich chłopcy, Liam i Sophia.

- Już tak dobrze się czujesz? - zapytał Calum szczędząc się. Uśmiechnąłem się do nich.

- Cześć wam. - odezwałem się w końcu, nie wypuszczając dziewczyny z uścisku. Odwróciła się ona jedynie w ich kierunku, w moich ramionach.

- Jak się stary czujesz? - zapytał Michael kiedy podeszli do nas bliżej.

- Dobrze. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Jak zawsze, było pełno śmiechu. No, ale co się dziwić. Z chłopakami nigdy nie jest nudno. Uwielbiam ich, są dla mnie jak bracia. Doceniam to co dla mnie robią.



- Dzień dobry panie Hemmings. - usłyszałem głos lekarza. Przyszedł do mnie krótko po tym jak zostałem sam. Udało mi się przekonać Caitlin aby też poszła coś zjeść i się wyspać. Na początku nie chciała, ale ostatecznie się zgodziła.

- Dzień dobry. - przywitałem się z ciemnowłosym lekarzem, krótko po 30-stce. Podszedł i sprawdził wszelkie urządzenia do, których byłem podłączony. Następnie wpisał coś do mojej karty pacjenta i wtedy spojrzał na mnie.

- Jak się pan czuje? - zapytał.

- Niech mi pan mówi po imieniu. Dobrze się czuje. - powiedziałem.

- Pamiętasz co się stało? - zadał kolejne pytanie. Odpowiedziałem, że tak i powiedziałem wszystko co pamiętam. - Kiedy będę mógł wrócić do domu? - zapytałem.

- Zostaniesz u nas jeszcze na obserwacji. Chce zrobić Ci jeszcze kilka badań kontrolnych. Musisz też porozmawiać z psychologiem. Przyjdzie jutro do Ciebie, a teraz wybacz. Inni pacjenci na mnie czekają. Do zobaczenia. - powiedział i wyszedł. Odprowadziłem go wzrokiem , a potem przeniosłem go na sufit. Psycholog, mogłem się tego spodziewać. W końcu to nie jest normalne, że ktoś podcina sobie żyły. Może sobie przyjść, ale i tak nie będę z nim rozmawiał. Nie mam z czego się tłumaczyć. Winny się tłumaczy.


Do 12:00 leżałem i się nudziłem. Poprzedniego dnia ma na wieczór odwiedziła mnie jeszcze mama. Ojciec wyjechał na miesiąc w sprawach służbowych i bardzo dobrze. Mógłby tam nawet zostać i nie wracać. Nie będę za nim płakał. Wracając jednak do mojego pobytu w szpitalu. Krótko po 12:00 pojawiła się Caitlin.

- Hej. - przywitała się wchodząc uśmiechnięta do sali, w której się znajdowałem. Postawiła na szafce pudełko ciastek i sok pomarańczowy w kartonie. Sama usiadła na krześle przy moim łóżku. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku, dając tym samym znak aby mnie za nią złapała. Zrobiła to bez wachania.

- Martwiłam się o Ciebie. Czemu to zrobiłeś? - zapytała patrząc w moje oczy, ze łzami w swoich.

- Caitlin, ja... nie chce na ten temat rozmawiać. Nie chciałem abyś się przejmowała. Nie jestem tego wart. - powiedziałem i odwróciłem się do niej plecami, zabierając rękę z jej uścisku. Nie chciałem aby widziała smutek w moich oczach. Po chwili poczułem jak kładzie się obok mnie, przytulając się do moich pleców, obejmując w pasie.

- Jesteś tego wart. Jesteś dla mnie bardzo ważny. - wyszeptała i ucałowała mnie w odkrytą część ciała, w kark. Po moim ciele przeszedł dreszcz przyjemności. Matko, co ta dziewczyna ze mną robi. Odwróciłem się do niej przodem tak, że nasz wzrok był na tym samym poziomie.

- Kocham Cię, księżniczki. - wyszeptałem, a następnie ją pocałowałem. Potem przytuliłem ją mocno do siebie.


***********************************

Tak bardzo się o niego bałam. Myślałam, że już go straciłam . Tam na plaży mialam najgorsze myśli kiedy stracił przytomność. Na szczęście wszystko poszło w dobrym kierunku i jestem teraz w jego objęciach. Nie chce aby się to zmieniało. Strącanie mi na nim zależy. Ta próba samobójcza, nie daje mi spokoju. Zastanawiam się dlaczego w ogóle  przyszło mu to do głowy. Co musiało się stać żeby popchnąć go do takiego czynu?

- Luke? - szepnęłam nie odsuwając się od niego.

- Hm? - mruknął, mając twarz skrytą w moich włosach. Byliśmy przytuleni do siebie będąc jak najbliżej siebie.

- Po wiesz mi o tym jak bedziesz na to gotowy, dobrze? - zapytałam spokojnie.

- Jeśli ty opowiesz mi o swoim problemie. - odpowiedział. Już myślałam, że zapomniał. Myliłam się, ale co mogłam zrobić. Obiecałam mu to już. Musi tylko nadejść odpowiedni moment, ale jeszcze nie teraz.

- Tak jak Ci obiecałam. - odpowiedziałam odchylając głowę aby na niego spojrzeć.

- W takim razie ja też obiecuje. - odparł i udałował mnie krótko w czoło.


- Luke, pora na rozmowę z psychologiem. - zakomunikował doktor Roberts, który przed chwilą wszedł do sali. Siedziałam już z powrotem na krześle. Spojrzałam na mojego chłopaka.

- Nie potrzebnie on tutaj przyjdzie. - powiedział blondyn.

- Luke, powinieneś po rozmawiać. - stwierdziłam, delikatnie ściskając jego rękę. Chciałam mu tym przekazać, że ma moje wsparcie.

- Twoja dziewczyna ma racje. To zwykła rozmowa, nic więcej. - odezwał się lekarz.

- No dobra. - powiedział zrezygnowany chłopak. Pan Roberts wyszedł z sali aby po chwili wrócić do niej z kobietą, która mogła mieć maksymalnie 45 lat. Miała na sobie miały fartuch jak każdy lekarz w tym szpitalu, jej brązowe włosy spięte były w eleganckiego koka, a zielone oczy uważnie nam się przyglądały.

- To jest pani doktor Maria Watson. A to jest Luke i jego dziewczyna, Caitlin. - powiedział lekarz.

- Miło mi. Czy możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytała patrząc na Luke'a.

- Tak, nie ma problemu. Już wychodze, będę na korytarzu. - powiedziałam wstając. Ucałowałam Luke'a w policzek i razem z doktorem Robertsem wyszłam z sali. Mężczyzna poszedł w sobie znanym kierunku, a ja usiadłam na krześle, na przeciwko sali, w której leżał mój chłopak.


**************************

- Współczuje twojej siostrze... Z resztą Lukowi też. - odezwała się Sophia. Leżeliśmy w moim łóżku, w domu i rozmawialiśmy na różne tematy.

- Tak, ja też. Widzę jak na siebie patrzą i jak bardzo im na sobie zależy. Zastanawia mnie jednak fakt, dlaczego Luke chciał popełnić samobójstwo. Przecież mógł z kimś porozmawiać, prawda? - odezwałem się patrząc cały czas na nasze splecione palce. Uwielbiałem tak leżeć i rozmawiać z Sophia. Jest niesamowitą dziewczyną mimo, że tyle przeszła. Zwłaszcza ten gwałt, który spotkał też moją siostrę.

- Wiesz, ciężko jest rozmawiać z kimś o swoich problemach. Sama w chwilach załamaniach po zdarzeniu, sam wiesz jakim, miałam myśli samobójcze. Na szczęście udawało mi się je odrzucić. Niestety, nie znamy Luke'a. Nie wiemy co się dzieje w jego życiu, z nim co się dzieje i jaki ma problem. Nie chce go usprawiedliwiać bo są inne sposoby aby sobie poradzić z problemem,  to prawda. Jednak po części go rozumiem. - powiedziała. Zawsze potrafi zrozumieć drugiego człowieka. Wytłumaczyć och postępowanie. Nie wiem czy może to okropne wydarzenie w jej życiu, zmieniło ją czy też nie. Nie wnika. Zależy mina niej, kocham ją i nigdy jej nie zostawie. Przytuliłem się do niej, kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi.


- Wróciłam! - usłyszałem krzyk mojej, gdy weszła do domu. Wyszedłem z kuchni na korytarz, w którym się znajdowała.

- I jak tam? - zapytałem, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Dobrze. Pani psycholog była dzisiaj u Luke'a. - powiedziała wchodząc do kuchni. - Hej Sophia. - przywitała się z moja dziewczyna, która oparta była o blat

- Hej. I jak Luke się czuje? - zapytała moja dziewczyna. Caitlin usiadła przy stole, a ja stanąłem obok Sophi.

- Dobrze, ale musi jeszcze zostać w szpitalu na obserwacji. No i była dzisiaj u niego pani psycholog.

- I co powiedziała? - zapytałem.

- Luke nie chciał rozmawiać na ten temat. Przebyli rozmowę na naitralne tematy mimo, że psycholog próbowała. - powiedziała Caitlin. Zapanowała cisza. Pomogłem Sophi uszykować stół do obiadu. Na obiad mieliśmy zapiekankę makaronową z dużą ilością sera, którą wręcz uwielbiam. Usiedliśmy przy stole, każdy nałożył sobie porcję i zaczął jeść. Posiłek spożywaliśmy w ciszy.


**********************************

Usłyszałam dzwonek do drzwi kiedy siedziałam w pokoju. Po chwili usłyszałam krzyk mojego brata.

- Caitlin! Do Ciebie!

- Już ide! - odkrzyknęłam. Podniosłam się z łóżka, ruszając w kierunku schodów.

- Niall! - krzyknęła uśmiechnięta widząc blondynka, który rozmawiał z moim bratem. Przytuliłam się do niego kiedy tylko znalazłam się blisko nich.

- Hej mała. - przywitał się blondyn, również mnie przytulając. Przeszlismy do salonu aby usiąść na kanapie. Blondyn poznał też Sophie.

- Co słychać? - zapytał ciekawy.

- Luke jest w szpitalu. - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Co się stało? - zapytał widząc mój smutek.

- Jej chłopak chciał popełnić samobójstwo. - odezwał się Liam.

- Co? Czekajcie, chłopak? Dobrze usłyszałem? - zapytał patrząc na mnie. No tak, on nie wiedział.

- Tak, jesteśmy para od kilku dni. - zakomunikowałam.

- To fantastycznie. Pasujecie do siebie. A teraz ważniejsze. Czemu chciał popełnić samobójstwo? - zapytał Horan, patrząc na mnie uważnie.

- Nie wiem. Nie chce mi powiedzieć i z psychologiem też nie porozmawiał na ten temat. - powiedziałam podkurczając nogi. Objęłam je rękami,  głowę oparłam o kolana. - Martwie się o niego. Nie wiem co się dzieje, a chciałabym mu pomóc. - dodałam po chwili patrząc przed siebie. I wtedy zrozumiałam co on czuł, kiedy nie mógł mi pomóc bo go odrzucałam.

- Będzie dobrze, zobaczysz. - odezwał się Niall. Chciałam w to wierzyć, ale nie byłam pewna tego jak to wszystko się dalej potoczy. Przyjaciel przytulił mnie do siebie.


Kolejne dni wyglądały podobnie. Od rana do 15 siedziałam u Luke'a. Chciałam aby widział, że zawsze może na mnie liczyć. Potem wracałam do domu na obiad, a potem spotykałam się z Megan i chłopakami albo przesiadywałam resztę dnia w swoim pokoju i czytając książkę lub słuchając muzyki. Nadszedł w końcu dzień, w którym Luke miał wyjść ze szpitala. Wyniki badań wyszły dobre, a rozmowa z psycholog przeprowadzona została tak jak powinna. Chłopak dał się namówić, pod warunkiem, że pani doktor nikomu z jego bliskich nie powie o przyczenie jego zachowania. Nawet ja nie mogłam się dowiedzieć. Muszę czekać na moment, kiedy sam zdecyduje się o tym powiedzieć. Z powodu wyjścia mojego chłopaka ze szpitala, postanowiliśmy zorganizować ognisko u mnie w ogrodzie. Razem z Megan i Sophią przygotowałyśmy jedzenie, a potem miałyśmy je zanieść na stół stojący w ogrodzie. Liam, Niall i Michael przygotowali ognisko, a Ashton i Calum pojechali po Luke'a do szpitala. Najpierw mieli pojechać z nim do jego domu, a później do mnie.


O 18:00 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszystko w ogrodzie już było gotowe. Odstawiłam ostatni talerz na stół, kiedy Liam poszedł otworzyć drzwi. Po chwili wrócił z trójką chłopaków. Każdy się z nimi przywitał. Ja najpierw przywitałam się z Ashem i Calumem, a potem podeszłam do mojego chłopaka.

- Hej. - przywitałam się obejmując go za szyję. On objął mnie w talii.

- Hej, księżniczko. - powiedział i mnie pocałował, co odwzajemniłam. Następnie przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam. Po przywitaniu się, podeszliśmy do naszych przyjaciół, którzy siedzieli już na około ogniska. Razem z blondynem, zajęłam miejsce pomiędzy Liam'em, a Ashtonem.


Była naprawdę miła atmosfera. Po spożyciu jedzenia zrobionego na ognisku, chłopcy otworzyli po piwie. Dziewczyny również się skusiły. Jedynymi osobami, które nie piły byliśmy ja i Luke. Osobiście nie przepadam z alkoholem. Nie raz wypije, ale rzadko. Wstałam ze swojego miejsca razem z Lukiem i odeszlismy na bok od naszego towarzystwa. Usiadlismy na hamaku, który miałam umocowany do dwóch drzew. Luke mniej objął, a ja się do niego przytuliłam. Wiedzieliśmy w ciszy obserwując naszych przyjaciół i całe otoczenie. Noc była piękna. Niebo bezchmurne, dzięki czemu było dokładnie widać księżyc i gwiazdy.

- Zgodzisz się pojechać ze mną na wakacje? - usłyszałam głos chłopaka. Wyprostowałam się aby na niego spojrzeć.

- Kiedy? Gdzie? - zapytałam.

- Gdziekolwiek. - powiedział uśmiechając się. - Możemy ich zabrać. - kiwnął głową na grupkę przy ognisku. - Ale szczerze mówiąc, wolałbym spędzić czas tylko z Tobą. - wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie tą propozycją. Fajnie by było spędzić czas tylko we dwoje. Lepiej się poznać. Może nawet zdradzić swoje sekrety, opowiedzieć o swoich problemach?

- Zaskoczyłeś mnie tą propozycją. - odezwałam się w końcu. - Możemy się jeszcze nad tym zastanowić? - zapytałam po chwili.

- Oczywiście. Mamy jeszcze trochę czasu. - powiedział uśmiechając się. Przytuliłam się do niego. Uwielbiałam być w jego objęciach. Czułam się wtedy bezpieczna i kochana.

__________________________________________________
Mamy sobotę więc przybywam do was z kolejnym rozdziałem.

Co sądzicie? Czy Luke i Caitlin powiedzą sobie nawzajem o swoich problemach? Czy pojadą na wakacje we dwoje? Jak potoczą się losy ich przyjaciół? Piszcie swoje przemyślenia w komentarzach.

Wam to zajmie chwile, a dla mnie każdy komentarz ma znaczenie. Nie bądźcie wiec obojętni i napiszcie chociaż jedno słowo. Te komentarze na prawdę motywują do dalszego pisania. Z góry dziękuje za te co pojawią się pod tym rozdziałem :)

Pamiętajcie, że możecie również w swoich tweetach zawierać hashtaga do tego opowiadania #LongWayHomeFF

Pozdrawiam i do środy ;) x


1 komentarz:

  1. Jejku jejku ogólnie oni są tacy słodcy *__________*
    Szkoda mi Luke, ciągle zastanawiam się dlaczego chciał popełnić samobójstwo... męczy mnie to, naprawdę.
    Mam nadzieję, że pojadą razem na wakacje i to będzie takie njkffenfkjnerkjlne
    Zastanawiam się jaką rolę odgrywa Niall, nie wiem czemu hahaha. Ale beka by była jakby się okazało, że jest zakochany w Caitlin... ( Czasem mi tego nie rób.)
    Pozdrawiam i do środy <3

    OdpowiedzUsuń