sobota, 31 stycznia 2015

-> 3 <-

Po jakiś 10 minutach wróciła kelnerka z naszym zamówieniem. Postawiła przed nami zamówione kawy oraz dwa kawałki szarlotki. Podziękowaliśmy, a ona się uśmiechnęła i odeszła. Upiłam łyk kawy i spojrzałam na przyjaciela. On również upił łyk swojej, a po chwili się odezwał.
- No to mów, co jest? - zapytał, patrząc na mnie.
- Chodzi o Luke'a... - zaczęłam, a Ashton momentalnie się spiął. Od momentu gdy Luke mnie zdradził, znienawidził blondyna. Uważał go za ostatniego idiotę. Zerwał z nim wszelaki kontakt. Po prostu, skreślił go ze swojego życia. - Wiedziałeś, że on chodzi do tej samej szkoły co ja? - zapytałam wprost. W końcu byli przyjaciółmi, musiał to wiedzieć. A skoro tak, to czemu mi nie powiedział?
- Cait... wiem jak ciężko Ci było o nim zapomnieć, jak to wszystko przeżywałaś. Nie chciałem Cię jeszcze dobijać. - powiedział, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- Rozumiem, ale mogłeś mi powiedzieć. Wiesz jaka byłam dzisiaj zaskoczona, gdy dowiedziałam się od Rose i Seana, że on chodzi do tej szkoły? Caluma spotkałam na korytarzu przed lekcjami, ale on wiadomo. Jest moim przyjacielem, ale Luke... Chciałam się odciąć od tego wszystkiego, zapomnieć o nim i zacząć od nowa. W końcu zapomnieć o złych rzeczach, które mnie spotkały, wszystkie co do jednej... Jak widać, nie jest mi to dane. - powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach. To w jakiś sposób mnie przerosło, zwłaszcza, że jeszcze coś czułam do Luke'a. A widząc go na korytarzu szkolnym, moje serce będzie krwawić. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. - Z jednej strony czuje do niego żal i smutek, za to co mi zrobił. A z drugiej wściekłość i chęć zemszczenia się, ale czy to coś da? - dodałam i podniosłam głowę, patrząc na blondyna. Ujrzałam w jego oczach coś dziwnie tajemniczego. Jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili upił kilka łyków ciepłego napoju, a potem spojrzał uważnie na mnie.
- A czy zemstą nie chcesz wzbudzić w nim czasem zazdrości? - odezwał się w końcu. I zaświtał mi wtedy pewien pomysł.
- Jesteś genialny. - powiedziałam zadowolona.
- Co? W jakim sensie? - zapytał zdziwiony, a ja się do niego uśmiechnęłam. Nie mogłam wpaść na lepszy pomysł.
- Zrobię tak, aby Luke był zazdrosny, przez co w pewnym stopniu poczuje się tak jak ja. Znajdę sobie chłopaka na niby. - powiedziałam obojętnie.
- Chyba sobie żartujesz? Znienawidziłem Luke'a, powinien dostawać za to co Ci zrobił, ale nie uważasz, że to lekka przesada? 
- Niby dlaczego? Po za tym chcę zobaczyć czy rzeczywiście nadal mu zależy jak mówił po tym co zrobił. - powiedziałam, wzruszając ramionami.
- A jeśli nadal Cię kocha? To co wtedy? Wrócisz do niego? - dopytywał Ashton. Niby nie cierpiał Luke'a i nie chciał o nim rozmawiać, a wypytuje i zachowuje się tak jakby się o niego martwił? Ciekawa jestem dlaczego?
- Przejmujesz się nim? Podobno go nienawidzisz? - zapytałam, uważnie mu się przyglądając. Zmieszał się.
- No bo nienawidzę, ale uważam, że nie powinnaś tego robić. Możesz tego później żałować. - powiedział, ale ja w tym momencie miałam gdzieś co on o tym sądzi. Byłam zaślepiona planem, który w tamtym momencie wydawał mi się idealny. Już wiedziałam kogo poproszę o udawanie mojego chłopaka. Modliłam się tylko, aby się zgodził.

Po pobycie z Ashem w kawiarni i rozmowie z nim, na inne tematy, wróciłam do domu. Odgrzałam sobie obiad, który mama miała w zwyczaju szykować dzień wcześniej, od jakiegoś czasu. Zjadłam go na spokojnie, a potem udałam się do swojego pokoju. Wykonałam potrzebny telefon bo chciałam już rozpocząć mój plan, aby następnego dnia wdrążyć go całkowicie w życie.

Półgodziny później siedziałam razem z Rose i Seanem w jego pokoju. Dziewczyna była po części wdrożona w mój plan. Opowiedziałam jej gdy jechałyśmy jej samochodem do domu chłopaka. Wstępnie uznała, że Sean powinien się zgodzić, ale nie miałam dokładnej pewności. W końcu on musiał się zgodzić. 
- Sean, mam do Ciebie sprawę, a konkretniej prośbę. - odezwałam się kiedy usiedliśmy w trójkę na jego dwuosobowym łóżku. Chłopak uważnie na mnie patrzył, wyczekując aż będę kontynuowała. - Wiem, że może się wydawać to dziwne, ale czy zgodzisz się zostać moim chłopakiem na niby? - wydusiłam z siebie, a on szeroko otworzył oczy.
- Co takiego? Czemu? - zapytał zdziwiony.
- Cait chce wzbudzić zazdrość i po części zemścić się na Luke'u. - odpowiedziała za mnie Rose. Chłopak przez chwile się nie odzywał, prawdo podobnie przyswajając wszelkie informacje, które usłyszał. Po chwili przemówił.
-  Jesteś pewna, że tego chcesz? A co jeśli na prawdę Luke tego żałuje i nadal Cię kocha? Może chce Cię odzyskać? Co wtedy zrobisz?
- Mówisz jak Ash. Jeśli nie chcesz mi pomóc to powiedz, a nie mnie pouczasz. - powiedziałam wściekła, wstając z łóżka. Chłopak złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do niego, krzyżując ręce na piersiach.
- Pomogę, tylko chcę się upewnić. Mamy zachowywać się jak prawdziwa para, ale tylko na cel twojego planu? Nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak? - zapytał.
- Tak. Bardzo dziękuje. - powiedziałam i go przytuliłam do niego. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Usiadłam ponownie na łóżku, wyjaśniając to jak sobie wyobraziłam mój plan. Chciałam zacząć 'chodzić' z Seanem na oczach Luke'a. Taki był przynajmniej mój plan, miałam nadzieję, że to wyjdzie. Chciałam aby to stało się podczas naszej jakby kłótni. Powiedziałam to Seanowi i on również powiedział, jak to może zrobić. Ustaliliśmy wszystko i umówiliśmy się, że następnego dnia do szkoły pojadę z Rose.


********************************************


Luke był strasznie podekscytowany myślą, że już dzisiaj zobaczy swoją ukochaną po miesięcznej rozłące. Wiedział, że nie będzie to łatwe aby ją odzyskać, ale nie miał zamiaru poddawać się już na wstępie. Nie wiedział jednak, że będzie to aż takie trudne. Uszykowany, wsiadł do samochodu i pojechał w stronę szkoły. Jakieś 25 minut później, zaparkował na szkolnym parkingu. Wysiadł z niego, zabierając ze sobą plecak i zamykając samochód.
- Luke! - usłyszał krzyk za plecami, więc się odwrócił. Zobaczył uśmiechniętego Caluma, idącego w jego stronę.
- Cześć stary, co tam? - powiedział, witając się z nim. 
- W porządku, a u  Ciebie? Jak po rozwodzie rodziców? - zapytał, gdy stanęli pod ścianą szkoły, jak mieli w zwyczaju. W miedzy czasie, zdążyli się już przywitać z kilkoma chłopakami z ich klasy.
- Jest super. Moja mama od wczoraj nie może przestać się uśmiechać. - powiedział uśmiechnięty, wspominając obraz uśmiechniętej rodzicielki. - A Caitlin? W jakiej jest klasie? - zaczął wypytywać chłopaka o szczegóły.
- Na początku jej w ogóle nie poznałem. Zmieniła się trochę. - powiedział.
- W jakim sensie? - zapytał.
- Sam zobacz. - odezwał się mulat, wskazując głową za plecy blondyna. Ten od razu się odwrócił, spoglądając w stronę samochodu, który akurat podjechał na parking szkolny. - To ta blondynka. - dodał Calum.
- Co? Pofarbowała się? - zdziwił się Luke, nie odrywając wzroku od blondynki. Wysiadła z samochodu z Rose. Śmiały się, rozmawiając na jakiś temat. Wygląda prześlicznie - stwierdził w myślach Luke.

Caitlin, wysiadając z samochodu przyjaciółki, od razu zauważyła Luke'a. Wzrokiem pokazała przyjaciółce, a ta tylko się do niej uśmiechnęła, dając znać, że rozumie.
- No to zaraz zaczynamy akcję. - powiedziała, podchodząc do blondynki. Stały przed jej samochodem, a ona napisała sms-a do Seana. Tak się umówili dzień wcześniej, że Rose napisze mu sms-a jak dojadą do szkoły. Bo on ma jakieś 5 minut do szkoły. Kilka minut później, blondynka usłyszała jak ktoś ją woła.
- Caitlin! - krzyknął Sean. Spojrzała przelotem na Luke'a, który nie spuszczał z niej wzroku i odwróciła się do bruneta. 
- Sean. - powiedziała uradowana, podchodząc do niego. Przytulił ją, potem pocałował w policzek. Następnie przywitał się z Rose.
- No to dawajcie. - uśmiechnęła się brunetka. Odeszła trochę od nich, aby mogli porozmawiać na osobności. Stanęli bokiem do 'widowni', a nią był Luke i Calum.
- Chcę się upewnić. Na pewno tego chcesz? - zapytał Sean, chwytając dziewczynę za ręce. Patrzyli sobie w oczy. Dziewczyna się do niego uśmiechnęła.
- Tak, chcę aby zabolało go chociaż po części tak mocno jak mnie. - odpowiedziała. 
- Czyli robimy tak jak mówiliśmy? Czas na małą kłótnie? - zapytał Sean, upewniając się. Dziewczyna jedynie twierdząco kiwnęła głową. Wtedy zaczęli rozmawiać, kiedy dziewczyna rozpoczęła przedstawienie.
- Co takiego?! Czemu to zrobiłeś? - krzyknęła, odsuwając się od chłopaka.
- Chciałem Ci pomóc. Martwię się. - odpowiedział, chcąc ją uspokoić.
- Nie potrzebuje twojej pomocy, rozumiesz? Sama sobie poradzę. - powiedziała wściekła. - W ogóle nie rozumiem po co to robisz. Nie prosiłam Cię o żadną pomoc. Po co to wszystko? Po co się na... - nie dokończyła bo chłopak jak ustalili, objął rękami jej twarz i ją pocałował. Caitlin wiedziała, że to tylko udawanie więc nie dziwił ją gest chłopaka. Po chwili, chłopak skończył pocałunek, opierając swoje czoło o jej, a swoje ręce splótł z jej.
- Dobrze? - spytał cicho.
- Perfekcyjnie. - powiedziała. Chłopak pochylił się nad dziewczyną, przykładając swoje usta do jej ucha.
- Teraz zostaniesz moją dziewczyną? - wyszeptał pytanie do jej ucha. Ona delikatnie się uśmiechnęła, po odsunięciu się od niego.
- Tak. - powiedziała, kiwając głową. Chłopak przytulił ją do siebie, zerkając ukradkiem na Hemmingsa.
- Chyba to działa. - szepnął i ucałował ją w czoło. Para splotła swoje palce ze sobą, ruszając do środka budynku. Po drodze dołączyła do nich Rose, z szerokim uśmiechem na ustach.

Luke nie mógł w to uwierzyć. Stał wmurowany. Miłość jego życia, na jego oczach, rozpoczęła nowy związek. Nie mieściło się mu to w głowie. Gdy zobaczył jak tamten chłopak ją całuje, coś ukłuło go w serce. Poczuł ból, smutek, żal i wściekłość jednocześnie.  Zaczynał rozumieć co czuła Caitlin, gdy on podczas swojej chwili słabości, dopuścił się zdrady. Wściekły, rzucił butelkę z wodą w ścianę budynku, którą trzymał w ręce. Następnie kopnął kosz na śmieci, który znajdował się 2 metry od krawężnika. Wszystko się wysypało.
- Hemmo, uspokój się. - krzyknął Calum, podchodząc do przyjaciela i próbując go uspokoić. Ten natomiast, nie słuchał mulata. Nabuzowany ruszył do środka budynku. Liczył się z tym, że Caitlin może znaleźć sobie kogoś nowego. Mimo to, wierzył, że jednak to szybko nie nastąpi, a on będzie miał szansę odbudować co zniszczył. Niestety, tylko naiwnie się łudził. Przecież ona jest atrakcyjną dziewczyną. Większość chłopaków się za nią ogląda i nią interesuje. Jest prześliczna, nawet w tych blond włosach z promiennym uśmiechem na ustach. Dodatkowo utalentowana, mądra i przyjacielska. Jest osobą, której nie da się nie lubić. A przez swoją głupotę, stracił ją i widząc wydarzenie przed szkołą, bał się, że już na zawsze.

Przyszła pora obiadowa więc Caitlin, Sean i Rose, wyszli z klasy, w której mieli lekcję, kierując się na stołówkę. Chłopak obejmował 'swoją dziewczynę' w pasie. Nie czuli się skrępowani z powodu wzroku połowy szkoły, skierowanego w ich kierunku. Byli przyjaciółmi i to się liczyło. Usiedli przy swoim stałym stoliku, na przeciwko stolika przy, którym siedział Luke i Calum ze swoimi kumplami. Akurat para usiadła tak, że twarzą byli na przeciwko blondyna i mulata.
- Wiecie, jesteście idealną parą. - powiedziała Rose, gdy brunet ucałował blondynkę w policzek, a ona się uśmiechnęła.
- Przestań. - powiedziała Caitlin.
- No co? Ja tylko stwierdzam fakty. - powiedziała brunetka, a jej koleżanka przewróciła oczami.
- Kochanie. - odezwał się Sean, obejmując blondynkę.
- Słucham, skarbie. - odpowiedziała, patrząc brunetowi w oczy.
- Może tak znowu wzbudzić małą zazdrość w panu wokaliście? - szepnął jej do ucha, a ona zachichotała. Luke doskonale wszystko widział. Nie mógł oderwać od nich wzroku, zwłaszcza od blondynki, którą sam niedawno obejmował, przytulał i całował.
- Co proponujesz? - odparła Caitlin, znowu spoglądając na chłopaka.
- To. - mruknął, przybliżając swoją twarz do dziewczyny. Złączył ich usta w pocałunku, a ona to odwzajemniła, kładąc lewa rękę na jego policzku i kciukiem głaszcząc go delikatnie. Na ten gest, chłopak się uśmiechnął podczas pocałunku, a po chwili odsunął od niej na niedaleką odległość, aby oboje mogli złapać oddech.
- Jesteś niesamowita. - wymruczał i ucałował ją w nos, na co blondynka drugi raz w ciągu kilku minut zachichotała. 
- Na prawdę pasujecie do siebie. - powiedziała Rose, uśmiechając się do nich. A oni to tylko odwzajemnili, zostawiając jej zdanie bez komentarza. Wrócili do konsumowania posiłku, a po zjedzeniu, udali się pod salę, gdzie miała odbyć się kolejna lekcja. Tym razem, mieli mieć zajęcia wspólnie z klasą do, której chodził Hemmings i Hood.


___________________________________________
No i mamy następny rozdział. Teraz w weekend mam tyle nauki, że myślałam, że nie dam rady go dodać. Na szczęście został napisany wcześniej więc to ułatwiło mi sprawę ;)

Co sądzicie o rozdziale? Caitlin słusznie zrobiła, wymyślając taki plan zemsty jak to nazwała? Kiedy pierwszy raz Caitlin i Luke ze sobą porozmawiają? A reakcja Luke'a? Wściekłość i w ogóle chyba nikogo nie dziwi, prawda?

WAŻNE!!!
Przez tą całą sesję i egzaminy nie miałam możliwości w tygodniu więc robie to teraz. Blog przekroczył liczbę 5 tyś wyświetleń za co ogromnie wam dziękuje. Jesteście wspaniali, na prawdę ;) Dziękuje za każdy komentarz, każde miłe słowo napisane i za to, że czytacie to opowiadanie. Jestem ogromnie wdzięczna :)

Kolejny rozdział pojawi się za tydzień w sobotę więc do napisania kochani ;**

sobota, 24 stycznia 2015

-> 2 <-

Obudziłam się krótko po 7 rano, żeby przygotować się do szkoły. Wstałam z łóżka, podchodząc do szafy i wybrałam ciuchy na kolejny dzień w szkole. Następnie weszłam do łazienki aby wykonać poranne czynności. Umyłam się, następnie wysuszyłam i ubrałam szlafrok. Wysuszyłam włosy, następnie je rozczesałam, zostawiając rozpuszczone. Ubrałam wybrane wcześniej ubranie, które składało się ze zwiewnej sukienki, w kolorze turkusowym, przed kolano na grubych ramiączkach. Umalowałam się, podkreślając oczy jak miałam w zwyczaju od ostatniego czasu i wyszłam z łazienki. Chwyciłam moją torebkę i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Zjadłam na śniadanie płatki z mlekiem, spakowałam do torby świeże jabłko i wodę do picia, a potem wyszłam na korytarz. Narzuciłam na ramiona dżinsową marynarkę, z podwiniętymi rękawami, a następnie ubieram moje białe, krótkie conversy. Gotowa, wychodzę przed dom gdzie czeka już na mnie  Rose, w swoim białym porsche. Byłam w szoku. Dzień wcześniej nie zwróciłam uwagi w jaki samochód wsadza. Zdecydowanie jej rodzice nie żałowali pieniędzy dla swojej córki. Wsiadłam do samochodu, na miejsce pasażera i przywitałam się z dziewczyną, całusem w policzek. Następnie zapięłam pasy, a dziewczyna wyjechała z pod mojego podjazdu w kierunku szkoły. Przez drogę rozmawiałyśmy, słuchając muzyki lecącej z radia. W końcu wjechałyśmy na parking, dziewczyna zaparkowała i wysiadłyśmy razem z jej samochodu. Od razu podszedł do nas Sean.
- Cześć dziewczyny. - przywitał się z każdą z nas, całując nas w policzek.
- Hej. - odpowiedziałyśmy po kolei, uśmiechając się do niego. Razem w trójkę, ruszyliśmy w kierunku wejścia do szkoły. Najpierw każde z nas udało się do swojej szafki i umówiliśmy się, że spotkamy się pod salą gdzie mamy pierwszą lekcję. Poszłam do swojej szafki i zabrałam potrzebne rzeczy, spakowałam je do szafki. Potem ruszyłam na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sala od matematyki, którą tego dnia miałam mieć jako pierwszą. Nagle na kogoś wpadłam, gdy szukałam czegoś w telefonie.
- Przepraszam. - powiedziałam równo z chłopakiem, na którego jak się okazało wpadłam. Głos wydał mi się znajomy. Podniosłam głowę i ujrzałam Calum'a co ogromnie mnie zaskoczyło.
- Calum?/ Catilin? - odezwaliśmy się ponownie równo. Zaśmiałam się, a on do mnie dołączył.
- Co tutaj robisz? - odezwał się mulat.
- Chodzę do klasy maturalnej, a ty? - zapytałam.
- Ja też... Nie mogę uwierzyć, że będziemy chodzić do tej samej szkoły. - powiedziałam, zadowolona. Cieszyłam się, że to on, a nie Luke... Chociaż los nigdy nie jest dla mnie sprawiedliwy i nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka.
- Myślałam, że chodzisz do szkoły razem z Lukiem w centrum? - odezwałam się, ale zanim zdążyłam usłyszeć odpowiedź. Zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Wybacz, muszę uciekać na lekcje. - powiedział i poszedł w sobie znanym kierunku. Podeszłam do moich nowych znajomych i widziałam zaskoczenie, które malowało się na ich twarzach. 
- C-czy ty znasz Caluma Hooda? - zapytała zaskoczona Rose.
- Czy ty wiesz kto to jest? - dodał Sean.
- Tak, to jest mój przyjaciel. Chłopak mojej przyjaciółki. - odpowiedziałam obojętnie, jakby nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Ich zaskoczenie powiększyło się na twarzy.
- Żartujesz? - spytała brunetka.
- Nie, mówię całkiem serio. - powiedziałam i nasza rozmowa została przerwana przez nauczycielkę, która przyszła i wpuszczała nas już do sali. Skończyliśmy rozmowę. Czas do lunchu minął szybko i w spokoju. Chłopak i dziewczyna nie wypytywali mnie o znajomość z Calumem. Miałam nadzieję, że dali sobie spokój.. Niestety, mogłam sobie pomarzyć bo ponowne wypytywanie zaczęli gdy tylko usiedliśmy razem przy jednym stole, jedząc nasz posiłek. Rose nie mogła uwierzyć, a Sean podszedł do tego trochę sceptycznie. Nie wiedziałam dlaczego więc postanowiłam się zapytać.
- Dlaczego tak o niego wypytujecie? - zapytałam.
- On jest jednym z bardzo popularnych ludzi w szkole, a wszystko przez to, że należy do zespołu. W sumie należał bo ostatnio rozwiązali zespół. Podobno wokalista nieźle pokłócił z perkusistą, a gitarzysta wyjechał do Melbourne. - zaczął swoją opowieść Sean.
- No i rozpadł się zespół, mimo, że byli na prawdę niesamowici. Wszystkie laski w szkole na nie lecieli. Tyle, że wokalista znalazł podobno fajną dziewczynę w wakacje. Zakochani byli w sobie po uszy, ale niestety on to spieprzył bo po jakiejś kłótni, na imprezie u perkusisty zdradził ją. - dokończyła Rose. Spuściłam wzrok na dół, ze smutkiem w oczach.
- Wiem... ja byłam tą dziewczyną. - wyszeptałam, ale zdołali mnie usłyszeć.
- C-co? - Sean podniósł głos. Spojrzałam na niego. 
- Byłam dziewczyną Luke'a. - powiedziałam pewniej i spojrzałam na niego. - Pod koniec wakacji jak się rozstaliśmy, pojechałam do cioci żeby o tym zapomnieć. Później prze prowadziłam się z rodzicami niedaleko stąd i chce wszystko zacząć od nowa. Z daleka od niego, chce po prostu o nim zapomnieć. - powiedziałam. Wygadałam się trochę im, ale nie przeszkadzało mi. Mimo, że znałam ich zaledwie jeden dzień to czułam, że mogę im zaufać.
- Wiesz Caitlin... - zaczął Sean. Spojrzałam na niego, czekając na to co powie.
- Bo widzisz.. Luke chodzi tutaj do szkoły, razem z Calumem do klasy. - zakończyła Rose. 
- Co?! - podniosłam głos, wstając ze swojego miejsca. Przecież to niemożliwe. - Żartujesz? - zapytałam po chwili.
- Niestety, ale to nie są żarty. - odezwał się za brunetkę, blondyn. Nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć, zapomnieć o nim, a okazuje się, że będe chodziła z nim do klasy. Wzięłam swoją torebkę i szybko wyszłam ze stołówki. Już po chwili, przyjaciele byli obok mnie. Szłam przed siebie, w kierunku wyjścia ze szkoły.
- Co chcesz zrobić? - zapytała Rose.
- Musze to przemyśleć, przyswoić to wszystko... J-ja tylko chciałam o tym wszystkim zapomnieć, a tutaj... - załamałam się i usiadłam na ławce, znajdującej się na korytarzu. Schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie. Musiałam wyjść ze szkoły i wszystko przemyśleć. Nastawić się psychicznie na to, że miałam go widywać codziennie na korytarzu. Jedynym plusem było to, że nie chodził ze mną do klasy. Wtedy to nie wiem co by się stało. Nie wytrzymałam bym już całkowicie. Wtedy wpadłam na pomysł. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam jeden, odpowiedni numer, przykładając urządzenie do ucha. Wstałam ze swojego miejsce, stając na przeciwko siedzących przyjaciół. 
- Cześć, Cait. - usłyszałam głos mojego przyjaciela.
- Hej.. Ash, jak wielką dostaniesz burę od szefa gdy wyjdziesz z pracy? - zapytałam wprost.
- Tak właściwie dzisiaj mam wolne, a co? - odpowiedział, a na moje twarzy pojawił się uśmiech.
- Możemy się spotkać? Muszę odreagować. 
- Czyżby porządna Caitlin chciała zerwać się ze szkoły? - powiedział podejrzliwie i wiedziałam, że teraz unosi jedną brew do góry. 
- Dokładnie. To jak? Przyjedziesz po mnie i pójdziemy na jakiś spacer albo kawę? - spytałam, z nadzieją w głosie.
- Pewnie. Będę za 20 minut na parkingu, do zobaczenia.
- Papa. - pożegnałam się, a on się rozłączył. Spojrzałam na przyjaciół i schowałam telefon do torebki. Przewiesiłam ją przez ramię.
- Powiecie, że się źle poczułam? - zapytałam, patrząc na ich miny.
- Jasne, baw się dobrze i jutro wracaj do nas z dobrym humorem. - uśmiechnęła się Rose i mnie przytuliła. Później pożegnałam się z Seanem. Następnie udałam się do wyjścia z budynku, a gdy byłam już na powietrzu to pokierowałam się w kierunku szkolnego parkingu. Usiadłam na murku, który się tam znajdował i czekałam na przyjaciela. Aby zabić czas, weszłam na telefonie na twittera i sprawdziłam ciekawostki. Tak czas mi minął do przyjazdu Ashtona. Zatrzymał samochód, 5 metrów ode mnie. Schowałam telefon do torebki i ruszyłam w jego kierunku. Wsiadłam do samochodu, przywitałam się z nim całusem w policzek i zapięłam pasy.
- Co tam? - odezwał się Ashton, prowadząc samochód i nie spuszczając wzroku z drogi przed sobą.
- Ahh, szkoda gadać. - powiedziałam bezradnie. Resztę drogi do kawiarni pokonaliśmy w ciszy. Chłopak zaparkował samochód, na przeciwko budynku, w którym znajdowała się owa kawiarnia. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do środka, zajmując stolik przy oknie.  Po chwili pojawił się obok nas kelnerka i zebrała nasze zamówienie.


****************************


Czekałem niecierpliwie na wyrok sądu. Wszyscy już zeznawali, oczywiście ojciec udawał porządnego człowieka. Niestety nie udało mu się oszukać ludzi bo zeznania i dowody mówiły same za siebie. Jednak na ostateczny werdykt musimy poczekać. Poszedłem napić się czegoś, a gdy wróciłem pod salę zobaczyłem jak ojciec rozmawia z mamą.  Szybko do nich podszedłem, aby niczego nie zrobił mamie. Stanąłem obok rodzicielki, patrząc na mężczyznę na przeciwko mnie.
- Czemu nie możecie dać mi jeszcze jednej szansy? - zapytał, patrząc to na mnie, to na mamę.
- Szansę? Dostałeś już zdecydowanie za dużo tych szans. Miałeś okazję się poprawić, ale tego nie zrobiłeś więc daruj sobie. Po za tym i tak już sąd niedługo orzeknie w waszej sprawie. W końcu uwolnimy się od Ciebie. - powiedziałem, pewny swoich słów. Wątpiłem w to, że sąd uwierzył mojemu ojcu. Byłem przekonany, że wszyscy są po naszej stronie, stronie mojej mamy bo to ona wzniosła pozew o rozwód.
- Ogłoszenie wyniku w sprawie rozwodu państwa Hemmings. Zapraszam strony i świadków na salę. - powiedział mężczyzna, który wyszedł przed salę. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na swoich poprzednich miejscach. Ja siedziałem na ławce dla świadków.
- Proszę wstać, sąd idzie. - odezwała się kobieta, która wszystko notowała podczas rozprawy. Wykonaliśmy jej polecenie, a po chwili na salę wróciła sędzina i ława przysiężnych. Sędzina zaczęła czytań orzeczenie, a po chwili czułem jak całe zdenerwowanie ze mnie schodzi. Dostali rozwód, moja mama, ja, jesteśmy wolni. Rozwód z winy ojca i majątek należy do nas. Nie mogę w to uwierzyć. Spojrzałem na mamę, która aż się popłakała ze szczęścia. Uśmiechnęła się do mnie przez łzy, co odwzajemniłem. Usiedliśmy, a pani sędzia powiedziała jeszcze komentarz do orzeczenia i ogólnie naszej sprawy. Po pięciu minutach zakończyła wypowiedź, podziękowała wszystkich za przybycie i zakończyła rozprawę. Od razu podszedłem do mamy i ją wyściskałem. Podziękowaliśmy adwokatowi, który reprezentował mamę i wyszliśmy z sali, a później z sądu. Wsiedliśmy do mojego samochodu i szczęśliwi postanowiliśmy jechać na jakiś obiad aby to uczcić. Gdy już siedzieliśmy w restauracji, czekając na nasze zamówienie, postanowiłem wysłać sms-a do Caluma. Wyciągnąłem telefon i wystukałem wiadomość tekstową do przyjaciela:

Do Caluma: Już po. Mama dostała rozwód i to z wyłącznej winy ojca. Dostaliśmy większość majątku, w tym dom :D Jestem prze szczęśliwy. A jak w szkole?

Wysłałem i odłożyłem telefon na stolik. Rozmawiałem z mamą gdy przyniesiono nam nasz obiad. Zaczęliśmy jeść, rozmawiając na różne tematy. Tak mi tego brakowało. Zwykłej rozmowy z mamą, pełną szczęścia. Przez tego tyrana, nie mogłem z nią normalnie porozmawiać bo zawsze chodziła smutna, przygnębiona. Teraz się wszystko zmieni, nareszcie. Usłyszałem nagle sms-a przychodzącego na mój telefon. Chwyciłem urządzenie do ręki i odczytałem wiadomość. Była od Caluma, tak jak się spodziewałem.

Od Caluma: Cieszę się stary, pozdrów mamę. ;) I mam wiadomość. Nie uwierzysz, ale Caitlin chodzi do naszej szkoły...

Prześledziłem tą wiadomość z pięć razy, aby się upewnić czy na pewno dobrze przeczytałem. Cały czas widziałem imię mojej ukochanej. Los się do mnie uśmiechnął. Nie będe musiał jej szukać, będę ją codziennie widywał i mogę ją odzyskać. Musze ją odzyskać, bez niej nie ma mnie.. Odpisałem szybko do mulata.

Do Caluma: Mówisz prawdę? Bo wiesz, w tej sprawie nie są odpowiednie żarty...

Od Caluma: Stary, wiem. To jest prawda. Wpadłem na nią dzisiaj, na korytarzu przed lekcjami. Długo nie rozmawialiśmy, ale jak jutro przyjdziesz do szkoły to wszystko Ci powiem ;) 

Do Caluma: Już się nie mogę doczekać. Ja ją muszę odzyskać, tęsknota zżera mnie od środka :((

Od Caluma: Wiem, dlatego postaram Ci się pomóc. Musze kończyć, do jutra :)

Do Caluma: Okej, do zobaczenia :)

Skończyłem smsować i powróciłem do rozmowy z mamą. Powiedziałem jej, że Caitlin chodzi do mojej szkoły na co się ucieszyła. Wiedziała o całej naszej sytuacji, co zrobiłem i co się wydarzyło. Wiedziała też, że chcę ją odzyskać i mnie w tym wspierała.

________________________________________
Mamy drugi rozdział. Co sądzicie? Jakie będzie pierwsze spotkanie Caitlin i Luke'a po tej przerwie? O czym Cailtin będzie rozmawiać z Ashem w kawiarni? Jak myślicie? Czekam na wasze komentarze :)

Dwa egzaminy już za mną, jeszcze cztery przez najbliższe dwa tygodnie. Mam nadzieję, że uda mi się je wszystkie zdać  wtedy czeka mnie prawie miesiąc wolnego <jupi> *_*  Obiecuje, że wtedy na pewno napisze trochę rozdziałów do przodu i będą one pojawiać się dwa razy w tygodniu ;)

A jak tam u was? Macie już ferie, a może mieliście? Czy dopiero na nie czekacie?

Pamiętajcie o pisaniu swoich opinii na twitterze razem z hashtagiem #LongWayHomeFF ;) Chciałabym wiedzieć co ogólnie sądzicie o tym opowiadaniu... Możecie również zostawiać pytania do bohaterów raz z tym hashtagiem ;)

A teraz już uciekam dalej się uczyć i do napisania za tydzień ;**

sobota, 17 stycznia 2015

-> 1 <- (cz.II)

Pierwszy dzień szkoły. Szczerze mówiąc nie czułam strachu czy nerwów z powodu pierwszego dnia w nowej szkole. Rano obudził mnie budzik równo o 7:20. Wyłączyłam go, wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni aby zjeść śniadanie. Uszykowałam sobie dwie kanapki z serem żółtym i pomidorem, a do tego ciepłą herbatę. Usiadłam przy stole, zaczynając konsumować posiłek. Po zjedzeniu śniadanie, wróciłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wybrałam ciuchy. Postanowiłam ubrać krótkie, ciemne, dżinsowe spodenki, top w kolorze jasnego różu i do tego wzięłam zestaw koronkowej, białej bielizny. Weszłam do łazienki aby wykonać wszystkie poranne czynności. Umyłam się, ubrałam, włosy splotłam w luźnego warkocza na bok i umalowałam się. Gotowa wróciłam do pokoju, wrzucając potrzebne rzeczy do mojej pojemnej torby, która kupiłam sobie na nowy rok szkolny. Następnie zeszłam na dół, ubrałam białe, krótkie conversy, chwyciłam dżinsową marynarkę i wyszłam z domu. Wsiadłam do mojej czerwonej Mazdy 6, odłożyłam torbę na siedzenie pasażera i odpaliłam silnik. Wyjechałam z podjazdu, a następnie ruszyłam w kierunku szkoły. Moi rodzice stwierdzili, że powinnam mieć już swój samochód i jeździć nim do szkoły. Mam do niej jakieś 15/20 minut drogi autem. Dlatego też kupili mi samochód pod koniec wakacji. Nie chciałam go, mogłam przecież dojeżdżać autobusem, ale jak mój tato się na coś uprze to nie dogadasz się z nim.
Dojechałam na miejsce, wjeżdżając na parking przed szkołą. Znalazłam wolne miejsce i od razu zaparkowałam. Wysiadłam z samochodu, biorąc wcześniej torebkę i zamknęła auto. Ruszyłam do szkoły, w między czasie słysząc szepty wśród uczniów znajdujących się przed budynkiem szkoły. Nie interesowało mnie to co mówią o mnie, a może nawet obgadują. Miałam to gdzieś. Weszłam do środka, kierując się prosto do sekretariatu gdzie miałam odebrać kluczyk od szafki i plan zajęć. Plusem tej szkoły było to, że najwcześniej zajęcia odbywały się od 9:00, a nie jak w innych od 8:00. Wiadomo, że liczy się to też z końcem lekcji później, ale i tak dla mnie to był plus. Mogłam sobie trochę dłużej pospać. Doszłam do sekretariatu, zapukałam i weszłam do środka, podchodząc do biurka, za którym siedziała zapewne sekretarka. Kobieta w wieku około 40 lat, brunetka, jej włosy były spięte w eleganckiego koka, zielone oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Ubrana w granatową spódnicę i białą koszulę. 
- Dzień dobry, Caitlin Johnson. Przyszłam odebrać plan zajęć i klucz do szafki. - zwróciłam się do niej, z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry, już momencik. - powiedziała i zaczęła szperać coś w jednej z dwóch stert papierów. W końcu odnalazła co miała i wyciągnęła do mnie rękę z planem zajęć.
- Proszę, należysz do klasy 3D, twoim wychowawcą jest pani McGuire. - powiedziała. - A tutaj masz kluczyk do szafki, twój numer to 95. - dodała, podając mi kluczyk. Podziękowałam i wyszłam z pomieszczenia, jednocześnie na kogoś wpadając. Upadłam na ziemię, wypuszczając z ręki papier, który przed chwilą dostałam.
- Przepraszam, nic Ci się nie stało? - usłyszałam głos chłopaka, a po chwili ujrzałam przed twarz rękę. Uniosłam głowę, zauważając przystojnego ciemnego blondyna, o piwnych oczach i delikatnie opalonej skórze. Chwyciłam za jego dłoń, wstając z ziemi i otrzepałam kurz ze swoich ciuchów. Chłopak podał mi mój plan zajęć, który od niego wzięłam.
-  Dzięki. - odpowiedziałam, patrząc na niego.
- Na pewno wszystko gra? - dopytał.
- Jasne, wszystko w porządku. 
- Jestem Sean. - powiedział, wystawiając rękę w moim kierunku. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Caitlin, miło mi. - odpowiedziałam, ściskając jego rękę.
- Jesteś nowa, prawda? - zapytał, gdy ruszyliśmy w kierunku szafek. Chciałam odłożyć niepotrzebne jak na razie książki, które ciążyły mi na ramieniu, będąc w torebce.
- Tak. Właśnie dostałam plan zajęć. - podałam mu kartkę z planem, gdy zatrzymaliśmy się przy odpowiedniej szafce. Otworzyłam ją, wyciągając niepotrzebne książki do szafki, a potem ją zamknęłam, wrzucając klucz do torebki.
- No proszę, jesteśmy razem w klasie. - uśmiechnął się, patrząc na mnie. Odwzajemniłam gest.
- To fajnie, ktoś znajomy. - odpowiedziałam. Ruszyliśmy w kierunku sali, w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Bez przerwy rozmawialiśmy. Dzięki Seanowi nie czułam się obco w tej szkole, zdążyłam zapomnieć, że jestem nowa. Pierwszą lekcją jaką mieliśmy mieć była historia i nawet szybko minęła. Sean siedział ze mną w ławce, na końcu sali. Później udaliśmy się pod następną salę, gdzie miał odbyć się polski. Rozmawiałam akurat z Seanem na temat nauczycieli gdy zobaczyłam jak pod w naszym kierunku biegnie pewna dziewczyna. W końcu stanęła przy nas, konkretnie przy Seanie. Oparła ręce o swoje kolana, pochylając się do przodu.
- Nasz księżniczka, znowu się spóźniła. Co tym razem? - zaśmiał się chłopak, a ja uważnie im się przyglądałam. Dziewczyna w końcu się wyprostowała, czemu mogłam dokładnie się jej przyjrzeć. Mierzyła akurat srogim wzrokiem chłopaka. Jej brązowe włosy, spadały kaskadami na jej ramiona, przy czym końcówki były odcieniu blond. Miała na włosach tak zwane ombre. Miała brązowe oczy i delikatną cerę. Ubrana w kremową, zwiewną sukienkę przed kolano i sandały na koturnie. 
- Hhaha, bardzo śmieszne. Dobrze wiesz, że mam dalej od Ciebie do szkoły i o tej porze są korki na drogach. - powiedziała, a później przeniosła wzrok na mnie.
- Hej. Jestem Rosalie, dla znajomych Rose. - odezwała się do mnie, wyciągając w moim kierunku rękę. Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech, gdy się ze mną witała.
- Hej. Caitlin. - odpowiedziałam, ściskając jej rękę również z uśmiechem na twarzy.
- A ty! - zwróciła się do chłopaka.
- Oj już się nie denerwuj tak. Wiesz, że lubię się droczyć. - powiedział, obejmując dziewczynę i przytulając do siebie. Po chwili ona też się do niego przytuliła i było już okej. Resztę dnia w szkole spędziłam razem z Seanem i Rose. Podczas przerwy obiadowej wyszliśmy na boisko szkolne i usiedliśmy na trawie pod jednym z drzew. Zaczęliśmy rozmawiać, w miedzy czasie moi nowi znajomi wzbogacali mnie na temat każdego ucznia w szkole, którego akurat mieliśmy w zasięgu wzroku. Wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Powiedzieli mi także z kim się nie zadawać, do kogo nawet się nie odzywać, a z kim w miarę normalnie można porozmawiać. Oczywiście jak w każdej szkole jest też tak zwana elita. Nic nowego dla mnie. Po ostatniej lekcji udałam się do swojej szafki, żeby zostawić to co nie potrzebne, a zabrać tylko potrzebne do domu. Razem z moimi nowymi znajomymi wyszłam z budynku szkoły, kierując się w kierunku parkingu. Jak się okazało, Sean mieszkał niedaleko szkoły więc chodził do niej pieszo. Natomiast dziewczyna mieszkała dwa domy dalej ode mnie. Pożegnałyśmy się z chłopakiem, potem ze sobą i każda z nas wsiadła do swojego samochodu, wyjeżdżając z parkingu. Do domu dojechałam w jakieś 15 minut. Zaparkowałam samochód przed domem, na podjeździe, wysiadłam z niego zabierając torebkę i zamknęłam. Weszłam do domu, kierując się od razu do pokoju, w którym zostawiłam torebkę. Wzięłam tylko telefon i udałam się do kuchni. Jak się okazało, była w niej mama. Przywitałam się z nią całusem w policzek, a potem pomogłam jej uszykować stół do obiadu. Po chwili pojawił się w pomieszczeniu także tata. W trójkę usiedliśmy przy stole, konsumując posiłek przygotowany przez mamę.
- I jak pierwszy dzień w szkole? - odezwał się tata.
- Nie było źle. Poznałam fajnego chłopaka i dziewczynę, są na prawdę bardzo sympatyczni. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- To fantastycznie. Cieszymy się, że poznałaś nowych znajomych. - powiedziała mama. Po obiedzie, poszłam do siebie żeby spakować się na kolejny dzień. Gdy akurat kończyłam pakowanie, mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na telefon i od razu się uśmiechnęłam. Chwyciłam telefon do ręki, przesunęłam palcem po ekranie telefonu dotykowego, odbierając połączenie i przyłożyłam urządzenia do ucha.
- Hej. - przywitałam się radośnie, siadając na łóżku.
- Hej, Caitlin. Jak pierwszy dzień w szkole? - usłyszałam radosny głos mojej przyjaciółki.
- Było całkiem fajnie. Rose i Sean są bardzo sympatyczni. - powiedziałam, a ona to wychwyciła.
- Ciesze się, że już kogoś poznałaś. Mam tylko nadzieję, że nie zapomnisz o mnie? - zapytała poważnie.
- Pewnie, że nie. Nie mogłabym, kochanie.
- No ja myślę. - odpowiedziała, a potem razem się zaśmiałyśmy. Rozmawiałyśmy przez dobre trzy godziny na różne tematy. W końcu musiałyśmy kończyć. Odłożyłam telefon na biurko, a sama usiadłam na łóżku, biorąc ze sobą laptopa. Położyłam urządzenie na kolanach, gdy oparłam się o ścianę plecami. Otworzyłam go, włączyłam, a po załadowaniu, włączyłam internet. Przejrzałam portale plotkarskie, a później włączyłam portale społecznościowe. Okazało się, ze dostałam dwa zaproszenia do znajomych na Facebooku. Domyśliłam się od kogo są i gdy na kliknęłam, ujrzałam, że to zaproszenia od Seana i Rose, tak jak myślałam. Bez wahania zaakceptowałam ich zaproszenie, a później się wylogowała. Włączyłam muzykę na laptopie, odłożyłam go na szafkę nocną, a potem sama położyłam się na łóżku, na plecach, patrząc pusto w sufit. Przeleżałam tak na łóżku dobra godzinę, ale w końcu mi się to znudziło. Podniosłam się z łózka, wyłączyłam laptopa i podeszłam do mojego regału z książkami. Chwyciłam książkę, którą od jakiegoś czasu czytałam, usiadłam ponownie na łóżku i otworzyłam na odpowiedniej stronie, kontynuując czytanie. Koło 19:00 mój telefon zadzwonił. Odłożyłam książkę, chwyciłam telefon do ręki i odebrałam, przykładając urządzenie do ucha, nie patrząc wcześniej kto dzwoni. 
- Tak, słucham?
- Hej, Caitlin. Tutaj Rose. - usłyszałam delikatny głos dziewczyny.
- O, hej. Co tam? - zapytałam radośnie.
- A w porządku, trochę nudno. Nie chciałabyś wpaść do mnie, albo pójść na spacer? - za proponowała.
- Czemu nie. Może być spacer, w końcu jest ładna pogoda.
- Okej, to będę u Ciebie za jakieś 10 minut. Do zobaczenia, papa. - powiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam telefon i podniosłam się z łóżka. Otworzyłam szafę, z której wyciągnęłam dżinsową marynarkę i narzuciłam na ramiona, podwinęłam rękami, chwyciłam małą torebkę i wyszłam z pokoju. Kierując się do drzwi frontowych, wpakowałam do torebki telefon, sprawdziłam czy mam portfel, chusteczki i klucze do domu. Kiedy wszystko już miałam spakowane, usłyszałam dzwonek do drzwi. Po informowałam rodziców, że wychodzę i otworzyłam drzwi. Przede mną stała uśmiechnięta brunetka. Przywitałam się z nią, a potem wyszłam z domu. Razem pokierowałyśmy się na spacer, w niezbyt konkretnym kierunku. Spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy na różne tematy. Od czasu do czasu się śmiałyśmy. Rose jest na prawdę fantastyczną dziewczyną. Spędziłyśmy 3 godziny na spacerowaniu. Nawet nie wiem kiedy ten czas minął. W drodze powrotnej, ustaliłyśmy dojazdy do szkoły. Jednego tygodnia miałyśmy jechać jej samochodem, a drugi tydzień moim. Uznałam, że to dobre rozwiązanie, zwłaszcza, że mieszkamy na prawdę nie daleko siebie. Pożegnałyśmy się w końcu i weszłam do domu,  a Rose poszła do siebie. Weszłam do kuchni aby coś zjeść, a następnie poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam piżamę, weszłam do łazienki i się umyłam. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności, wróciłam do pokoju, ustawiłam budzik na telefonie i położyłam się do łóżka. Momentalnie zasnęłam.


************************************


Siedziałem akurat w swoim pokoju, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałem, nie patrząc nawet kto dzwoni. Przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Słucham?
- Siema, będziesz jutro w szkole? - usłyszałam głos swojego przyjaciela.
- Nie, nie będzie mnie. - odpowiedziałem obojętnie.
- Coś się dzieje? Nie było Cię dzisiaj, jutro też Cię nie będzie. Stary, jesteśmy przyjaciółmi czy nie? - powiedział, lekko wściekły Calum.
- No jesteśmy, niestety tylko ty jesteś moim przyjacielem. Nie będzie mnie jutro bo jadę z mama na rozprawę rozwodową do sądu. W koncu jutro skończy się nasze całe piekło. - powiedziałem, ciesząc się na kolejny dzień. Wiedziałem, że po rozwodzie rodziców w domu zapanuje spokój. Mama od momentu gdy wywaliła ojca z domu, zmieniła się. Jest bardziej radosną i szczęśliwą kobietą niż gdy mieszkał z nami ojciec. Wiem, że teraz będzie lepiej i dzięki temu będę mógł zawalczyć o Caitlin. To nic, że się przeprowadziła. Ja nie odpuszczę. Kocham ją, zależy mi na niej i nie mogę pozwolić jej odejść. Niby już to zrobiło, ale ja się tak nie dam. Zbyt mocno mi na niej zależy.
- Rozumiem. To będę trzymał kciuki żeby wszystko poszło jak należy. Jak będziesz już po, to daj znać. - powiedział Calum.
- Spoko. Działo się dzisiaj coś ciekawego? - zapytałem, chociaż nie spodziewałem się żadnych nowości w pierwszy dzień szkoły.
- Nie, same nudy. Nic nie przegapiłeś. - odpowiedział chłopak. Rozmawiałem z nim jeszcze przez jakieś pół godziny i się pożegnaliśmy. Odłożyłem telefon, chwyciłem moje spodnie dresowe, w których spałem i wszedłem do łazienki żeby przygotować się do spania. O 23:00 położyłem się do łóżka, momentalnie zasypiając. 


______________________________________
No i jest już pierwszy rozdział, drugiej części. Bardzo się cieszę, że mogę dla was pisać to opowiadanie.

Co sądzicie o rozdziale? Troszkę się zmieniło. Jak myślicie? Luke zawalczy o Caitlin? Co na to dziewczyna? No i już w pierwszym rozdziale poznaliśmy nowych bohaterów. Sean i Rose. Co o nich sądzicie? Będą mieli szczególne miejsce w życiu Caitlin?


Przez to całe podekscytowanie drugą częścią zapomniałam się was spytać jak podoba wam się nowy wystrój bloga?

Pojawiły się tez nowe zakładki. Możecie zajrzeć do zakładki "Część Druga - Bohaterowie" Tak zobaczycie kto występuje w drugiej części. Są też zakładki gdzie pojawiły się wszystkie rozdziały pierwszej części ("Część Pierwsza - Rozdziały") oraz gdzie będą pojawiać się systematycznie linki do rozdziałów drugiej części ("Część Druga - Rozdziały"). Oczywiście zapraszam także do zadawania pytań bohaterom. Możecie je zostawiać w zakładce "Pytania do bohaterów" lub pisać na twitterze z hashtagiem #LongWayHomeFF. Jest taki sam jak w podczas pierwszej serii ;)

A TERAZ COŚ WAŻNEGO!!! Przez najbliższy czas rozdziały będą pojawiać się co tydzień gdyż zaczynam sesje na studiach. Pierwsze egzaminy czekają mnie już w tym tygodniu w środę i piątek. Trzymajcie za mnie kciuki ;) Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Zobaczymy... A rozdziały jak mówię na razie co tydzień w weekend, najczęściej to będzie sobota więc do napisania już za tydzień ;*

środa, 14 stycznia 2015

Prolog ♥ (cz.II)

Wszelkie wydarzenia w życiu Caitlin, wiele ją nauczyły. Dziewczyna przez ostatnie dni wakacji, które spędziła u ciotki, wykorzystała po części na rozmyślaniu. Doszła do kilku wniosków, rozwiązała kilka problemów, zakończyła pewne sprawy. Zmieniła się nie tylko z charakteru, dzięki czemu nie jest już taką słabą dziewczyną jak kiedyś. Stąpa twardo po ziemi, nie wraca do przeszłości tylko patrzy przed siebie, żyjąc dniem obecnym. Wygląd, trochę się zmienił. Nie ma już śladów po brązowych włosach. Teraz jej włosy są odcienia jasnego blondu, w którym dziewczyna wygląda ślicznie. Niby tylko włosy, a jednak zmianę odczuwa sama ich właścicielka. Czuje się bardziej pewna siebie, nie obchodzą jej to co się wydarzyło kiedyś. Chce iść przed siebie i walczyć o marzenia.

Luke. Bardzo przeżył rozstanie z dziewczyną. Nadal nie może sobie tego poukładać. Jego wina. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i chce to zmienić, chce naprawić swój błąd. Nie jest jednak pewny tego, jak ma to zrobić. Odpuścił gdy dziewczyna od niego nie odbierała. Uznał, że Caitlin należy się chwila spokoju od niego i wszystkiego co z nim związane. Nie poddał się jednak całkowicie. Obiecał sobie, że jeszcze ją odzyska. Naprawi swój błąd, odzyska dziewczynę i jej zaufanie. W końcu bardzo ją kocha.

Zespół 5 Seconds Of Summer rozpadł się całkowicie. Chłopcy zakończyli wspólne granie. Głównie z powodu konfliktu jaki się narodził pomiędzy Lukiem, a Ashem z powodu zdrady blondyna. Ashton nie mógł wybaczyć koledze jak potraktował swoją dziewczynę, a przyjaciółkę Irwina. Chłopcy poszli w swoje strony. Ashton pracuje obecnie w sklepie muzycznym i uczy młodych zapaleńców grać na perkusji. Michael zrezygnował z dalszej nauki już rok wcześniej. Wyjechał z miasta do Melbourne, do swojej babci. Tam chce spróbować swoich sił w muzyce. Calum został w Sydney i oczywiście będzie chodził do szkoły, ostatnia klasa.

Megan wspiera swoją przyjaciółkę, chociaż nie może patrzeć jak cierpi. Wie doskonale, że Caitlin nadal coś czuje do blondyna tylko nie chce się do tego przyznać. Gdy tylko będzie mogła, ma zamiar odwiedzić swoją przyjaciółkę mimo, że mieszkają spory kawałek od siebie. Oczywiście czeka ją też matura, do której musi zacząć się przygotowywać od początku roku szkolnego.

Julka skupia się też na nauce, ma wspaniałego chłopaka i przez to oddala się od swoich przyjaciółek. Nie mają one jej tego za złe. Julka zawsze więcej czasu poświęcała nauce niż one. Mają jednak nadzieję, że całkowicie się od nich nie odetnie.

Chłopcy; Niall i Harry przez wrzesień mają się przygotować do studiów co również pewnie zajmie im dużo czasu. Umówili się z dziewczynami, że będą chcieli się spotkać chociaż raz w miesiącu w jakiś weekend. Nie chcą zrywać z nimi kontaktu, ale domyślają się, że osłabnie. 

Nasi bohaterowie się trochę zmienili i będą zmieniać. Poznawać nowych ludzi, pokonywać kolejne przeszkody, stawiać czoła nowym problemom i naprawiać stare błędy. Jak potoczy się ich dalsze życie? Czy zmieni się coś na lepsze? A może potoczy się w gorszym kierunku? Naprawią stare błędy? Czy dopuszczą nowe? Spełnią marzenia czy je przekreślą? Zrezygnują z walki o lepsze i szczęśliwsze życie?


________________________________
Witam w drugiej części tego opowiadania.  

Co sądzicie o prologu? Czekam na wasze komentarze. 

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 25 ♥ - Koniec cz. I

WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM!!! PRZECZYTAJ!!!


Byłam już blisko i nawet z takiej odległości dało się już słyszeć głośną muzykę. Weszłam do środka bez pukania, bo i tak przecież nikt by mnie nie usłyszał. Przekraczając próg poczułam zmieszany zapach alkoholu, tytoniu i potu. Od razu ktoś rzucił się na moje plecy. Po chwili stał przede mną uśmiechnięty Niall. Przywitałam się z nim i zajrzałam do salonu gdzie tańczyło mnóstwo ludzi, a wśród nich Meg z Hoodem. Była uśmiechnięta i wyglądała na szczęśliwą. Cieszył mnie ten widok. Po chwili para nas zauważyła, machając do nas. Podeszliśmy do nich, przywitałam się z nimi i dołączyliśmy do tańca. Tańczyliśmy razem, przez dłuższy czas. Zapomniałam o wszystkich problemach, zmartwieniach. Po prostu świetnie się bawiłam. Po godzinnych tańcach, postanowiliśmy odpocząć. Poszliśmy do kuchni po coś do picia i tam natknęłam się na Asha.
- Hej. Ciesze się, że jesteś. - powiedział chłopak, przytulając mnie.
- Hej. Ja też. Świetna impreza. - powiedziałam głośniej aby mnie usłyszał.
- Dzięki. Rozmawiałaś z Lukiem? - zapytał.
- Jeszcze nie. A widziałeś go gdzieś? 
- Sprawdź w ogrodzie, może jest tam razem z Mikey? - zaproponował.
- Dobry pomysł. - powiedziałam i oddaliłam się od nich. Zanim jednak wyszłam do ogrodu, ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam głowę i ujrzałam ponownie Asha.
- Pamiętaj. Jeden taniec dla mnie. - uśmiechnął się i poszedł w głąb domu. Zaśmiałam się i wyszłam do ogrodu. Zaczęłam przeszukiwać wzrokiem całą powierzchnie przed domem Irwinów, ale nigdzie nie mogłam znaleźć  Hemmo. Po chwili zauważyła Mikey'ego. Podeszłam do niego, a gdy mnie zobaczył.  Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, pewnie już coś wypił. 
- Caitlin, kochanie. Jak się bawisz na imprezie u naszego Ashtonka? - zapytał, obejmując mnie ramieniem.
- Dobrze, Mike. Widziałeś gdzieś Luke'a? - zapytałam, patrząc na chłopaka. Momentalnie spoważniał.
- J-ja...
- Mike? Powiedz mi czy go widziałeś? Musze z nim porozmawiać.
- Dobrze, chyba poszedł na górę. - powiedział zrezygnowany.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wróciłam do wnętrza domu. Przepchałam się przez tłum ludzi i ruszyłam po schodach na górę. Na piętrze było mniej tłoku przez co było spokojniej. Zastanawiałam się gdzie go mogę znaleźć. Postanowiłam sprawdzić pierwszy lepszy pokój. Podeszłam do drugich drzwi, po prawej stronie i je otworzyłam. Gdybym wiedziała co mnie czeka potem, nie zrobiłabym tego. Wolałaby żyć w nieświadomości. Na łóżku leżała naga blondynka, a nad nią był pochylony Luke, w samych bokserkach. Obściskiwali się, całowali, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie mogłam uwierzyć, że mi to zrobił. Zatrzasnęłam drzwi najmocniej jak potrafiłam i zbiegłam na dół po schodach, kierując się do drzwi frontowych. Ktoś mnie złapał za rękę.
- Teraz czas na mój taniec. - usłyszałam głos przyjaciela za sobą. Pokiwałam jedynie przecząco głową, wyrwałam się z jego uścisku i wybiegłam z domu na zewnątrz. Powiew świeżego powietrza okrył moje ciało. Ruszyłam przed siebie, do domu. Łzy spływały po moich policzkach. Szlochałam, cała roztrzęsiona po tym co zobaczyłam. A tak mi obiecywał, że poczeka, że mnie rozumie, a tu proszę. Wystarczyła jedna głupia kłótnia, żeby wszedł innej do łóżka. Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła, nie zwalniałam kroku. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek, zwłaszcza z moich znajomych. 
- Caitlin! - nie reagowałam mimo, że właściciel krzyków był coraz bliżej mnie. - Caitlin, stój. - usłyszałam ponownie, jednak miałam to gdzieś. Szłam przed siebie, zapłakana, obejmując się ramionami. Zostałam w końcu złapana przez tego, który za mną wołał i odwrócona w jego stronę. Przede mną stał nie kto inny, jak Ashton. 
- Co się stało? - zapytał, wystraszony moim stanem.
- Nic. - odpowiedziałam bez emocji i ruszyłam dalej przed siebie.
- Poczekaj. - powiedział chwytając mnie za ramię i ponownie odwracając w swoją stronę.
-  Nie masz nic innego do roboty? - zapytałam. - Wracaj do domu i pilnuj swojej imprezy, a ja wrócę do domu i zakopie się pod kołdrą, mocząc ją własnymi łzami. - dodałam, ale nadal stałam.
- Nie wrócę dopóki nie powiesz mi co się stało. W tym momencie ty jesteś ważniejsza niż jakaś głupia impreza. Niech nawet rozniosą mi dom, nie obchodzi mnie to. Ważne jest to, że coś się stało mojej przyjaciółce i chcę jej pomóc. Nic innego się nie liczy. - powiedział, trzymając mnie za ramiona. Spojrzałam na niego, smutnym wzrokiem.
- Luke, on.... on mnie zdradził. - powiedziałam szlochając i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Ashton był w szoku.
- Co? Ale jak to?
- No normalnie. Pewnie teraz ją pieprzy, w ogóle o mnie nie myśląc. Niby tak mnie kochał i tak rozumiał. Pieprzony idiota, nie chce go znać. - powiedziałam wściekła, zakryłam twarz dłońmi i opadłam na chodnik. Usiadłam na krawężniku, stawiając nogi na jezdni, podkulając je jednocześnie bliżej siebie. Blondyn zajął miejsce obok mnie, objął ramieniem i przytulił do siebie.


***************************************


Ale z niego idiota. Jak on mógł jej coś takiego zrobić. Nie rozumiem tego człowieka. Z jedną chwilą odeszła mi ochota na imprezę. Postanowiłem to zakończyć, ale najpierw musiałem zająć się Caitlin. Nie mogłem zostawić jej w tym momencie samej. Podniosłem się z nią, przytuloną do mnie i ruszyliśmy w kierunku jej domu. Była cała roztrzęsiona i załamana, a ja chciałem zrobić coś żeby jej poprawić humor. Tylko co? Nic nie przychodziło mi do głowy.  W końcu dotarliśmy do jej domu. Zaprowadziłem ją do jej pokoju i położyłem w łóżku. Momentalnie wtuliła się w swoją pościel, a po chwili już spokojnie spała. Zrobiło mi się jej żal. Nie była złą osobą, a tyle już przeszła. Było mi jej po prostu szkoda. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z jej pokoju, a potem z domu, kierując się do mojego domu.

Wkroczyłem do salonu i wyłączyłem muzykę. Wszyscy zaczęli buczeć.
- Koniec imprezy! - krzyknąłem na cały dom.
- No nie rób sobie żartów, stary. Jest super impreza. - odezwał się jeden z chłopaków, którego w sumie nie kojarzyłem.
- Wynoście się stąd! - powiedziałem wściekły i wtedy ludzie zaczęli wychodzić z domu. Sprawdziłem we wszystkich pomieszczeniach, żeby każdy wyszedł. Wygoniłem też ludzi z ogrodu, a gdy wróciłem do salonu, zobaczyłem tylko moich przyjaciół, a konkretnie Mikey'ego, Caluma, Megan, Julkę i Harry'ego. Dwóch blondynów nie było i może dla jednego z nich, że go tu nie ma.
- Chcecie możecie spać, nie to idźcie, dobranoc. - powiedziałem obojętnie i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.
- Ash. - usłyszałem za sobą głos Megan. Odwróciłem się do niej przodem, stojąc w połowie schodów. Pokazałem gest ręki by kontynuowała.
- Gdzie Caitlin? Wybiegła tak nagle.. Co się stało? - zapytała dziewczyna, lekko przerażona.
- Spytaj idioty Luke'a jak go zobaczysz... Albo najlepiej powiedz mu, żeby się nie pokazywał. - powiedziałem zrezygnowany.
- Co on zrobił? - tym razem odezwała się Julka.
- Zrobił największe świństwo w życiu jakie mógł zrobić swojej dziewczynie..
- On... on ją zdradził, prawda? - zapytał Mikey.
- Tak i nie chcę go znać. Był moim przyjacielem, ale takiego zachowania nie mam zamiaru tolerować. Przekażcie mu wiadomość ode mnie żeby się tutaj już nie pojawiał. - powiedziałem wściekły, myśląc o chłopaku. Ręce zacisnąłem mocno w pięści i udałem się do swojego pokoju już nie zatrzymany przez nikogo.


*********************************


Obudziłam się następnego dnia jakoś dziwnie osłabiona. Otworzyłam oczy i podniosłam się z łóżka. Wtedy zauważyłam, że spałam w ciuchach z poprzedniego dnia, co spowodowało, że wszelkie wspomnienia z wieczora dnia wcześniejszego wróciły. Do moich oczu znowu zaczęły spływać łzy. Wróciłam do łóżka, przytulając do siebie poduszkę. Nie mogłam uwierzyć w to co mi zrobił. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie miałam siły nawet odpowiedzieć. Po chwili w moim pokoju pojawiła się Megan. Smutek ogarnął jej twarzy gdy tylko zobaczyła w jakim jestem stanie. Podeszła szybko do mnie, a ja usiadłam i wtuliłam się w nią. Płakałam bez przerwy przez jakieś kilkanaście minut. W końcu się uspokoiłam więc odsunęłam się od dziewczyny.
- Kochanie, tak mi przykro. Ash nam wczoraj powiedział, jesteś zła? - odezwała się brunetka.
- Nie, Ash mi wczoraj pomógł dojść do domu. - powiedziałam. - Poczekasz chwilkę? Pójdę się trochę ogarnąć.
- Pewnie, dzisiaj jestem dla Ciebie cały dzień. Już powiedziałam Calowi, że się dzisiaj nie spotkamy.
- Dziękuje, jesteś wspaniała. - powiedziałam i ją przytuliłam. 
- Nie ma sprawy, od tego są przyjaciele. Po za tym ostatnio Ty mi pomagałaś więc to żaden problem. - odpowiedziała uśmiechając się. Podeszłam do szafy biorąc czystą bieliznę i ciuchy, a następnie weszłam do łazienki. Byłam tam przez jakieś pół godziny, wykonałam wszystkie czynności i wróciłam do mojej przyjaciółki. Zeszłyśmy razem na dół do kuchni gdzie wspólnie zjadłyśmy śniadanie. Potem zabrałyśmy lody, trochę słodkości i przeszłyśmy do salonu aby zrobić maraton filmowy. Zawsze mi to pomaga. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione kto to może być. Poprosiłam aby to Megan poszła otworzyć, a ona się zgodziła jakoś 2 minuty później wróciła do salonu razem z Calumem i Ashtonem. Chłopcy przywitali się ze mną i usiedli w fotelach.
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
- Calum powiedział mi, że Megan dzisiaj spędza z Tobą dzień, żeby poprawić Ci humor i wesprzeć. To pomyślałem, że może my też się przydamy? - zapytał niepewnie blondyn.
- Jasne, że możecie. Właśnie zabierałyśmy się za maraton filmowy, rozumiem, że się dołączacie? - odezwałam się, delikatnie uśmiechając. Oni jedynie pokiwali głową z szerokimi uśmiechami na twarzy. Chłopcy wybrali film i padło na jakąś komedię. Siedzieliśmy do 14:00 i obejrzeliśmy jakieś 3 film, każdy z nich to była komedia. Zdecydowanie poprawiło mi to humor. O 14:00 zgłodnieliśmy więc chłopcy postanowili zamówić pizzę. Czekając, rozmawialiśmy na różne tematy gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Pewna, że to pizza poszłam otworzyć i pożałowałam tego, że nie spojrzałam przez judasz w drzwiach. Chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak na to nie pozwolił.
- Caitlin, daj mi wytłumaczyć. - powiedział wchodząc do środka.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Zdradziłeś mnie i nic Cię nie tłumaczy. - powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy. Obok mnie pojawiła się Megan.
- Luke... wyjdź stąd. - powiedziała, stając przede mną.
- Nie wyjdę dopóki z nią nie porozmawiam.
- Czy ty nie rozumiesz, że ona nie chce. - powiedziała wściekła brunetka. Po chwili pojawili także chłopcy obok nas.
- Czego tutaj szukasz? - wysyczał przez zęby, wściekły Ashton.
- Przyszedłem porozmawiać ze swoją dziewczyną. - odgryzł się Luke, a Calum go wyśmiał.
- Z Twoją dziewczyną? Jesteś chyba śmieszny. - odezwał się mulat.
- Luke, my już nie jesteśmy razem. - powiedziałam spokojnie, starając się nie rozpłakać.
- Kochanie, ja na prawdę nie chciałem. To był impuls. Pokłóciliśmy się i nie wiedziałem co mam robić... - zaczął, podchodząc do mnie.
- I postanowiłeś się przespać z pierwszą lepszą szmatą? Obiecałeś mi. Mówiłeś, ze mnie rozumiesz, że będziesz czekał ile trzeba. A wystarczyła jedna, głupia kłótnia, żebyś poleciał w ramiona jakiejś dziwki na imprezie. Nie chce Cię znać... - mówiłam, a łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach.
- Caitlin...
- Nienawidzę Cię, idź stąd! - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Oparłam się o ścianę przy drzwiach i osunęłam się na dół, podkulając nogi, obejmując je rękami i chowając twarz w dłoniach. 


*************************************


Resztę wakacji spędziłam u swojej ciotki, za miastem. Musiałam jakoś odreagować, zapomnieć. Przez ten czas kontaktowałam się jedynie z Megan, Ashem i Niall'em. Tylko z tą trójką rozmawiałam przez telefon lub pisałam sms-y. W miedzy czasie dowiedziałam się od rodziców, że przed końcem wakacji przeprowadzamy się na drugi koniec Sydney. Ucieszyłam się, gdyż będę mogła zacząć wszystko od nowa. Niby to same miasto, ale daleko od wszystkiego co źle wspominam, daleko od niego. Jedyny minus to to, że będę miała daleko do moich przyjaciół no i zmiana liceum w ostatnim roku. Stwierdziłam jednak, że może da mi to możliwość zmiany całego życia. 

Ostatni tydzień sierpnia byłam zajęta całymi dniami pakowaniem, a potem przeprowadzką. Nasz nowy dom był troszkę mniejszy, ale i bardziej przytulniejszy. Tam bynajmniej mi się wydawało. Był parterowy, miał kuchnie połączoną z jadalnią, salon, a gdy się wchodziło w korytarz były tam cztery pary drzwi. Był pokój dla mnie i z nim połączona łazienka, drugie drzwi były od sypialni rodziców i też mieli łazienkę dla siebie,  którą mieli na przeciwko mnie. Trzecia para drzwi prowadziła do ich wspólnego gabinetu, a ostatnie drzwi były od naszej wspólnej garderoby, która był spora. Oczywiście miałam swoje ciuchy w szafie w pokoju, ale wszystko się nie mieściło w niej więc gdzieś to trzeba było ulokować. Szybko się odnalazłam w tym domu. Czułam, że ta przeprowadzanka to bardzo dobry pomysł.


______________________________________________


         Ważna informacja kochani. Ten rozdział jest ostatnim rozdziałem... Ale spokojnie, ostatnim pierwszej części. Wczoraj leżałam w łóżku i do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Nie zdradzam jeszcze jakie. 
           Jeśli chodzi o drugą część to na blogu będzie ona kontynuowana tutaj, a na wattpadzie będzie osobno, ale też znajdziecie ją wchodzą na mój profil. Na spokojnie jak już powstanie podam wam link tutaj na blogu dla tych, którzy wolą czytać opowiadania na wattpadzie. Mam nadzieję, że będziecie ze mną i bohaterami dalej. Mam kilka ciekawych pomysłów. Mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować.
            Druga część powinna pojawić się w środę, a jeśli nie to już na pewno w przyszłą sobotę. Rozdziały nadal będą dodawane tak jak do tej pory czyli w każdą sobotę i co wtorek/środę. 


A teraz już normalnie. Co sądzicie o tym rozdziale? Czekam na wasze komentarze i do napisania wkrótce. Buziaki ;) xx

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 24 ♥

Przyjaciele podeszli do mnie, wystraszeni tym jak zareagowałam na nieznaną im jeszcze wiadomość.
- Co się stało? - zapytała Julka.
- Megan, ona... - zacięłam się.
- Co z nią? - zapytał przerażony Calum. Spojrzałam na chłopaka. Moje oczy, zapełniły się łzami. Wtuliłam się w blondyna, który mnie obejmował. Nie mogłam w  to uwierzyć, że Megan była do tego zdolna. 
- Jest w szpitalu... musimy do niej jechać. - powiedziałam przez łzy. Wszyscy wstrzymali oddech.


**********************************************


W szpitalu znaleźli się półgodziny później. Caitlin biegła pierwsza, a za nią pozostali. Po chwili zobaczyli mamę Megan, siedzącą na krześle.
- Pani Richards? - odezwała się Caitlin. Kobieta podniosła wzrok na dziewczynę. Momentalnie wstała i przytuliła do siebie przyjaciółkę swojej córki.
- Co się stało? - zapytał Calum. Kobieta spojrzała na przyjaciół swojej córki, a później na Caitlin.
- Oni nie wiedzą. - szepnęłam w jej kierunku. Pokiwała jedynie głową, że rozumie. W tym momencie z sali wyszedł lekarz.
- Panie doktorze i co z moją córką? - zapytała kobieta, mężczyznę.
- Jest już wszystko w porządku, jej stan jest stabilny. Jednak dziecka nie udało się uratować, bardzo mi przykro. - powiedział lekarz i poszedł. Kobieta weszła do sali, w której znajdowała się Megan.
- Dziecka? O czym on mówił? - zapytał Calum. Caitlin spojrzała na niego, a potem usiadła na krześle, chowając twarz w dłoniach.
- Caitlin? Ty coś wiesz, prawda? - odezwał się Niall.
- Megan... Megan była w ciąży. A trafiła do szpitala bo wzięła tabletki poronne. - powiedziałam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. 
- Co takiego? O-ona była w ciąży? Z kim? - zaczęła Julka. Spojrzałam na nich, zatrzymując wzrok na mulacie. 
- To było moje dziecko? - zapytał chłopak, patrząc na mnie.
- Calum, ja... Megan nie była pewna, ale wszystko na to wskazywało. - powiedziałam. Chłopak się podłamał. Usiadł na ziemi, opierając się o ścianę i chowając twarz w dłoniach. Było mi go szkoda.
- Czemu mi nie powiedziała? Albo chociaż ty. - odezwał się po chwili.
- Poprosiła mnie o to. Po za tym nie była pewna tego. - powiedziałam. 


- Możecie do niej wejść. Ja przyjadę do niej jutro bo teraz muszę jechać do pracy. - powiedziała pani Richards. Pożegnała się z nimi i poszła do wyjścia. 
- Ja z nią muszę porozmawiać. - powiedział zdenerwowany Calum.
- Myślę, że teraz to nie najlepszy moment. Najpierw ja do niej wejdę. - powiedziała Caitlin i weszła do sali, w której znajdowała się jej przyjaciółka. Podeszła do jej łóżka, witając się z nią, a następnie usiadła na krześle stojącym przy łóżku.
- Jak się czujesz? - zapytała Caitlin.
- Źle. Caitlin ja.. ja nie chciałam tego zrobić. - powiedziała i się rozpłakała. - Myślałam, że tak będzie lepiej. Ale jak lekarz mi powiedział, że je straciłam... Poczułam w sobie pustkę, jakby ktoś zabrał cząstkę mnie. - powiedziała przez łzy. Caitlin ją przytuliła.
- Wiesz, reszta już wie. Nie mogłam tego przed nimi ukrywać. 
- A Calum? Czy on.. 
- Jest załamany i zły, że mu nie powiedziałaś. Mu na prawdę na Tobie zależy i wiem, że Ci na nim też. Przestańcie to od siebie odpychać i dajcie sobie szansę. To się robi męczące gdy widzę jak się męczycie. 


*******************************************


Może Caitlin ma rację? Nie wiem czemu staram się odtrącić od siebie myśl, że mogę coś do niego czuć. Może dlatego, że nigdy nie byłam w poważnym związku i boję się, że nie podołam temu? Dziewczyna wyszła, a do sali wszedł chłopak, z którym musiałam porozmawiać na poważnie. Zasługiwał na wyjaśnienie.
- Hej. - przywitałam się z nim.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytał, siadając na krześle przy moim łóżku.
- Źle, na prawdę źle. Mam wyrzuty sumienia i żałuje tego co zrobiłam. - 
- Meg, czy... czy to dziecko było moje? - zapytał, a mnie coś ścisnęła w gardle. Wiedziałam, że prędzej czy później zada mi to pytanie.
- Cal, ja... ja chce Cię przeprosić. Odtrącałam Cię za każdym razem gdy chciałeś się do mnie zbliżyć i teraz tego żałuje bo może gdybym tego nie robiła. To wszystko potoczyło by się inaczej. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. - odpowiedziałam, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
- Najpierw odpowiedz na moje pytanie. Czy to było moje dziecko? Chce znać prawdę. - powiedział poważnie. Spojrzałam mu w oczy.
- Tak, to było twoje dziecko. Od tamtej nocy, o której z resztą chcieliśmy zapomnieć. Nie spałam z nikim więc na pewno to było twoje dziecko.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież bym Ci pomógł. I podczas ciąży i później po porodzie. Wiesz, że mi na Tobie zależy. Jestem idiotą, że wcześniej tak odpuściłem. Megan, ja... ja się w tobie zakochałem. - powiedział, a ja zamarłam. Chłopak, w którym się sama zakochałam wyznał mi właśnie miłość, a ja nie wiem co powiedzieć. Oczywiście, że chciałabym aby to wydarzyło się w innych okolicznościach, ale nic z tym się nie zrobi. 
- Cal... ja
- Wiem, że nie odwzajemniasz tego uczucia, ale...
- To nie prawda, jestem po prostu w szoku. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Podniosłam się do pozycji siedzącej żeby bardziej się do niego zbliżyć. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie jego twarz, po chwili łącząc nasze usta w pocałunku. Był on zdecydowanie zaskoczony moją reakcją, ale po tym co powiedział. Nie mogłam już dłużej udawać, że nic do niego nie czuje. Byłabym chyba na prawdę chora, dalej go odtrącając. Po pocałunku, odsunęliśmy się od siebie na niewielką odległość.
- Też Cię kocham. - powiedziałam pewna swoich słów.
- Czy to znaczy, że dasz mi.. nam szansę? - zapytał, nie pewnie. Nadal był w lekkim szoku po tym pocałunku.
- Tak. - uśmiechnęłam się do niego. Podniósł się radosny i przytulił do siebie. Trwaliśmy tak w uścisku przez kilka następnych minut.


***********************************


Minął tydzień od całej sytuacji z Megan. Dziewczyna wróciła do domu, ale wpadła w małą depresję. Obwinia się za śmierć dziecka, strasznie tego żałuje. Na szczęścia może liczyć na całą naszą paczkę. Staramy się ją podnieść na duchu. Najbardziej ja i Calum. Chłopak to w ogóle przechodzi samego siebie. Od momentu gdy zostali parą, przesiaduje z nią najwięcej czasu ile może. Pomaga, tłumaczy, żeby się nie obwiniała, wspiera ją. Jest na prawdę wspaniały dla niej. Ja też pomagam jej wrócić do siebie no i niestety przez, pogorszyły mi się stosunki z moim chłopakiem. Oddaliliśmy się do siebie. Ostatnio widziałam się z nim jakieś 2 dni temu i to na zaledwie godzinę. Dzisiaj mam się z nim spotkać, może jakoś uda mi się to naprawić. Mam nadzieję, że nie będzie za bardzo na mnie zły.


Wyszłam z domu przyjaciółki, kierując się prosto do parku gdzie miałam się spotkać z Lukiem. Po kilku minutach, byłam na miejscu i widziałam jak sam też zmierza w moim kierunku.
- Hej. - przywitałam się z nim, całując go w policzek.
- Hej. Przejdziemy się? - zaproponował.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. Splótł nasze palce razem i zaczęliśmy spacerować po parku w zupełnej ciszy. Było to jednak dość krępująca cisza.
- Luke, musimy chyba porozmawiać. - powiedziałam, zerkając na niego.
- Też tak uważam. Przez to całe zdarzenie z Megan, oddaliliśmy się od siebie. Zostawiłaś mnie. - powiedział, a ja poczułam ukłucie w serce.
- Co? Nie prawda, nie zostawiłam Cię. Fakt, oddaliliśmy się, ale to moja przyjaciółka i chyba normalne, że chcę jej pomóc z tego wszystkiego wyjść. - powiedziałam patrząc na niego. Zatrzymał się, odwracając w moją stronę.
- Kochanie, ja to rozumiem. Tylko, że nie widzisz co się dzieje? Nie masz dla mnie praktycznie czasu, a z nią spędzasz całe dnie. To nie jest fair. Po za tym nie jest sama bo ma swoją matkę i ma Caluma. W końcu on jest jej chłopakiem.
- Czy ty się słyszysz? Może i ma matkę i Caluma, ale ma też mnie. Swoją najlepszą przyjaciółkę. I co może mam jej nie odwiedzać bo mój chłopak czuje się zaniedbany i opuszczony? Przecież Ci powiedziałam, że możesz chodzić do niej ze mną. 
-  Ale ja nie chcę chodzić do niej. Ja chcę spędzać czas tylko z Tobą, rozumiesz? Brakuje mi twojej bliskości. 
- Aha, więc o to chodzi. Widzisz? Wszystko jest jasne. Najpierw zapewniasz mnie, że nie chodzi w związku o seks i w ogóle, że mnie rozumiesz, a teraz mi wyrzucasz? Doskonale wiesz w jakiej jestem sytuacji? Że mimo upłynięcia czasu, nadal mam lęki. Ale nie, bo panu Hemmingsowi brakuje bliskości. To może idź na dziwki i one dadzą Ci tej bliskości w jakiej tylko formie zechcesz. Albo w ogóle się rozstańmy i znajdź sobie dziewczynę, która spełni twoje wszelkie zachcianki. - powiedziałam odpychając go od siebie.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. Źle to sformułowałem.
- Nie, Luke. Doskonale wiem o co Ci chodzi i myślałam, że jesteś inny. Musze już iść, na razie. - powiedziałam i udałam się w kierunku swojego domu. Nie mieściło mi się w to głowie. Wiem doskonale o co mu chodziło i nie musi udawać. Typowy facet. Wściekła i zrozpaczona wróciłam do domu. Po moich policzkach spłynęło kilka łez gdy przekroczyłam próg domu.
- Caitlin? To ty? - usłyszałam głos ojca. Weszłam do salonu i zobaczyłam siedzącego obok niego, Ashtona.
- Caitlin, hej. - powiedział blondyn wstając i przytulając mnie na przywitanie. 
- Hej, a co ty tu robisz? - zapytałam, szybko wycierając policzki.
- Przyszedłem z pewną propozycją, możemy porozmawiać? - zapytał.
- Jasne, chodź do mnie. - powiedziałam kierując się do swojego pokoju. Słyszałam jak blondyn idzie za mną. Weszliśmy do pokoju. Podeszłam do biurka chwytając chusteczki i przetarłam twarz od łez, które spłynęły ponownie po policzkach.
- To jaka to propozycja? - zapytałam, odwracając się do chłopaka przodem. Starałam się udawać, ze wszystko gra. Jednak Ash był zbyt mądry żeby go oszukać.
- Płakałaś. Czemu? Co się stało? - zapytał zmartwiony, podchodząc do mnie.
- To nic takiego. 
- Przecież widzę, że coś nie gra.
- No dobra. - powiedziałam i usiadłam na łóżku, ciężko wzdychając. - Pokłóciłam się z Lukiem. - powiedziałam i się rozpłakałam. Zależało mi na nim i nie chciałam się z nim kłócić, ale wyprowadził mnie z równowagi. Najpierw zapewniał mnie, ze rozumie i będzie czekał ile będzie trzeba, a teraz coś takiego. Nie rozumiem tego. Ashton usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Pogodzicie się tak szybko, że nawet nie będziesz wiedziała kiedy. 
- Mam nadzieję, a teraz nie zasmucajmy tylko mów co to za propozycja. - powiedziałam ocierając łzy i się uśmiechnęłam.
- Okej.  Organizuje imprezę, teraz w sobotę, w moim domu. Rodzice wyjeżdżają i zostawiają mi chatę wolną. Pomyślałem, że może fajnie by było jakbyś jakoś razem z Calumem namówiła Megan, żeby przyszła. Może w ten sposób jakoś uda nam się ja wyciągnąć z dołka. Pobawi się, zapomni o wszystkim. Co ty na to? No i oczywiście cała nasza paczka też będzie. - powiedział.
- Świetny pomysł. Postaram się ją namówić i myślę, że z pomocą Cala nie będzie problemu. - powiedziałam, uśmiechając się. 


Minęły dwa dni i nadeszła sobota. Razem z Calumem udało mi się namówić Megan na pójście na imprezę. Wszyscy z naszej paczki szli... No prawie, bo ja nie miałam takiego zamiaru. Nadal nie odzywałam się do Luke'a. On też się do mnie nie odezwał. Z początku próbował. Dzwonił, pisał sms-y, ale potem jakby sobie odpuścił. Wiedziałam, że będzie na tej imprezie dlatego nie chciałam iść. Nie miałam zamiaru patrzeć na jego buźkę albo wysłuchiwać kolejnym zarzutów czy pretensji z jego strony. Było krótko przed 20. Impreza u Asha zaczęła się jakoś o 18 więc pewnie zdążyła rozkręcić sie na maksa, a ja siedzę w domu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odebrałam nie patrząc na ekran kto dzwoni.
- Słucham?
- Caitlin? Czemu Cię jeszcze tu nie ma? - usłyszałam głos Ashtona po drugiej stronie słuchawki.
- Bo nie przyjdę.
- No chyba sobie żartujesz? Za rezerwowałem już dla Ciebie jeden taniec. - powiedział chłopak na co się zaśmiałam.
- Dzięki, ale może innym razem. Przeznacz go dla innej dziewczyny.
- O, na pewno nie. Chcę zatańczyć z moją przyjaciółką na mojej domówce. Przyjdź.
- Nie, Ash. Nie chcę widzieć co niektórych.
- Chodzi o Luke'a? Myślałem, że już się pogodziliście bo wypytywał o Ciebie. - powiedział zdziwiony.
- Jesteś pewny, że pytał o mnie, a nie o jakąś laskę, która zaspokoi jego potrzeby? - powiedziałam ironicznie.
- Caitlin. Dobrze wiesz, że Luke kocha tylko i wyłącznie Ciebie.
- Mhm, jasne. Jakoś ostatnio tego nie okazywał.
- Proszę Cię, przyjdź. Zobaczysz, że nie będziesz żałował. Musze kończyć aby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu, a Ciebie widzę u siebie za godzinę najpóźniej. Pa. - powiedział i się rozłączył. Westchnęłam odkładając telefon na szafkę nocną i położyłam się na łóżku. Może warto iść i się trochę rozerwać? Może rzeczywiście za bardzo ostatnio dramatyzowałam i źle zrozumiałam Luke'a? W końcu kłótnie w związku to normalne, prawda? Niech będzie Ashowi i pójdę bo znając go to jak się za godzinę nie pojawię to przyjedzie i osobiście zawiezie mnie na tą imprezę. Już on taki jest. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne szorty, biały top i białe conversy. Weszłam do łazienki żeby się przebrać. Rozczesałam włosy, zostawiając je rozpuszczone, zrobiłam delikatny makijaż i wróciłam do pokoju. Schowałam do małej torebki klucze od domu, portfel i telefon i zeszłam na dół. Ponieważ było ciepło, postanowiłam się przejść. Po informowałam tylko rodziców, że wychodzę i na pieszo pokierowałam się do domu przyjaciela. 

________________________________________
Dzisiaj krótko bo leżę chora w łóżku. Jednak nie mogłam was zawieść więc udostępniłam ten rozdział.

Czekam na wasze komentarze i do soboty ;)