środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 17 ♥

Minęły jakieś dwa tygodnie. Nie nachodziły mnie już koszmary w nocy odnośnie gwałtu. Uspokoiłam się, chodziłam mniej nerwowa, a to wszystko dzięki chłopakom i Megan, ale głównie dzięki Lukowi. Megan i Calum rozmawiali i jest między nimi wszystko okej. Dziewczyna nie chciała powiedzieć co ustalili między sobą, a ja nie naciskałam. To jej sprawa i jeśli nie chce o tym mówić to rozumiem. Ponownie zaczyna się wszystko układać jak powinno, mam nadzieję, że będzie tak już na zawsze.


Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam aby otworzyć, a gdy to zrobiłam po chwili leżałam na ziemi, a na mnie Julka.
- Caitlin! - krzyknęła.
- Julka! - również krzyknęłam i zaczęłyśmy się śmiać. Podniosłyśmy się i przytuliłyśmy. Stęskniłam się za nią. Po odsunięciu się od dziewczyny, zauważyłam uśmiechniętego Hazzę.
- Hej, Harry. - przywitałam się z nim, również go przytulając.
- Hej. - odpowiedział i odwzajemnił gest.
- Napijecie się czegoś? - zapytałam.
- Nie, idziemy a ty z nami. - powiedziała Julka.
- Gdzie? - spytała zdziwiona.
- No jak to gdzie. Jest piękna pogoda, idziemy na plażę. Reszta będzie tam za półgodziny. Są poinformowani. - odezwał się Harry.
- Dobra, ale dajcie mi 15 minut. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy białe bikini, dżinsowe spodenki i biały crop top, a następnie weszłam do łazienki. Przebrałam się w wybrany strój kąpielowy, ubrałam na niego ciuchy i wróciłam do pokoju. Chwyciłam moją torbę, którą zawsze brałam na plaże i spakowałam do niej ręcznik, krem do opalania, telefon, kilka jeszcze potrzebnych drobiazgów. Włosy spięłam w koka na czubku głowy, chwyciłam torbę i zeszłam na dół do moich przyjaciół. Ubrałam moje białe rzymianki i wyszliśmy z domu. Zamknęłam go i schowałam klucze do torebki, a moje czarne okulary przeciw słoneczne ubrałam na oczy. Wsiedliśmy do samochodu bruneta i odjechaliśmy w kierunku plaży.


Na plaży zajęliśmy miejsce dość blisko wody. Wyciągnęłam swój ręcznik i położyłam go na piasku obok ręcznika Julki. Reszty jeszcze nie było. Odłożyłam torbę obok i usiadłam na ręczniku, opierając się rękami za sobą. 
- Opowiadaj, co się działo jak nas nie było. - ponagliła mnie dziewczyna.
- A może najpierw wy opowiecie mi co porabialiście? - zaproponowałam patrząc na nią i Harry'ego, który obecnie obejmował swoją dziewczynę od tyłu w pasie i opierał swoją głowę na jej lewym ramieniu. Byli tak wspaniałą parą. Na ten widok, samoczynnie się uśmiechnęłam co odwzajemnili. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Chwyciłam dłonie tej osoby i instynktownie powiedziałam.
- Luke. - odwróciłam się, a na twarzy mojego chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.
- Hej skarbie. - powiedział i mnie pocałował na przywitanie. Następnie rozłożył swój ręcznik obok mnie, usiadł i objął ramieniem. Przywitałam się z resztą.
- Cześć wam. - powiedziałam na co oni się uśmiechnęli i również rozłożyli swoje ręczniki obok nas.
- No proszę, czyli sporo się działo pod moją nieobecność. - powiedziała Julka uśmiechając się do mnie.
- Naszą skarbie. - powiedział Harry i ucałował swoją dziewczynę w policzek, a my się zaśmialiśmy.
- Oj tam, taki szczegół. - odpowiedziała dziewczyna.
- No troszkę Cię ominęło. - powiedziałam patrząc na swojego chłopaka, który obdarował mnie promiennym uśmiechem. Następnie ucałował mnie krótko w usta i oparł swoją głowę o moje ramię.
- Oj, jesteście słodcy. - skomentowała Julka, a Megan przyznała jej rację. Zaśmiałam się na ich reakcję.
- To co? Idziemy do wody? - odezwał się Michael i wtedy zauważyłam, że on ma już na sobie tylko kąpielówki. Zaraz to samo zrobił Ashton, Calum i Harry. W bokserkach pobiegli do wody i zaczęli w niej pływać. Megan i Julka też ściągnęły ciuchy zostając w strojach kąpielowych i dołączyły do chłopaków.
- A ty skarbie? - zapytał chłopak patrząc na mnie.
- Nie chcę na razie pływać.
- No proszę, razem popływamy. Nie daj się prosić. - odezwał się patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- No dobra, niech Ci będzie. - powiedziałam przewracając oczami.
-  Jesteś kochana. - powiedział i ucałował mnie w policzek. Podniósł się i pozbył swojej koszulki. Wtedy ujrzałam jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową, a po moim ciele przeszły ciarki. Kiedy został w samych bokserkach, ja pozbyłam się swoich ciuchów i stanęłam przy nim.
- Wyglądasz seksownie w tym bikini. - zamruczał mi chłopak do ucha, stając bardzo blisko mnie. Przygryzłam dolną wargę patrząc mu w oczy i zauważyłam jego pewny siebie uśmiech.
- Dziękuje. - wyszeptałam i ruszyłam w kierunku wody gdzie moi przyjaciele bawili się w najlepsze. Nagle poczułam jak Luke mnie podnosi i ze mną na rękach zaczął iść w stronę wody.
- Luke, co ty chcesz zrobić? - zapytałam patrząc na niego przerażona. On jedynie się cwano uśmiechnął.
- Nie, proszę Cię. Ja nie umiem dobrze pływać. - powiedziałam chwytając go mocno za szyję. Wszedł do wody już na wysokość swojego pasa przez co poczułam jak woda muska moje plecy. Mocniej przytuliłam się do chłopaka. W końcu stanął niedaleko naszych przyjaciół i opuścił mnie do wody, trzymając jednak w talii. Pisnęłam na zetknięcie się z wodą.  Pierwszy dotyk - zimna woda, ale potem jednak zrobiło się cieplej. Woda dosięgała mi ramion, a mu do połowy klatki piersiowej, ale co się dziwić. Przecież jest wyższy ode mnie. Obejmowałam go za szyję. Luke zaśmiał się na moją reakcję i przybliżył swoją twarz do mnie chcąc pocałował, ale postanowiłam się z nim podrażnić. Kiedy już chciał mnie pocałować, odsunęłam się i go ochlapałam. Zaśmiałam się razem z przyjaciółmi, odsuwając się od niego. Spojrzał na mnie wściekły, ale myślę, że to było udawane.
- Osz ty. - powiedział. - Masz 10 sekund na ucieczkę. - dodał tajemniczo się uśmiechając. Uśmiech z mojej twarzy znikł i zaczynałam od niego odpływać  w stronę brzegu, aby wyjść z wody. Kiedy zostały mi dwa kroki do piasku, poczułam jak obejmuje mnie w pasie i chwyta na ręce. 
- Aaaa. - krzyknęłam, a on mnie obrócił. Wniósł mnie z powrotem do wody, jednak wtedy gdy chciał mnie opuścić nie czułam dna. - Luke, ja nie mam dna. - powiedziałam mocniej go chwytając. Wystraszyłam się.
- I co teraz mam z tobą zrobić? - zapytał patrząc na mnie.
- Odstawić na brzeg. - wystrzeżyłam się do niego. Luke nie mógł wytrzymać i też się uśmiechnął.
- I jak ja mam się na Ciebie denerwować? - zapytał. 
- Nie da się. - odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że to pytanie retoryczne. Luke mnie pocałował, co odwzajemniłam. Uśmiechnęliśmy się podczas pocałunku. Chłopak odpłynął jeszcze troszkę dalej i za nużył się pod wodę, nie przerywając pocałunku. Objęłam go mocniej za szyję. Po chwili wynurzył się z powrotem na powierzchnię. Odsunęliśmy się od siebie, aby na siebie spojrzeć. Blondyn oparł swoje czoło o moje, nadal trzymając mnie w pasie. Wplotłam swoje palce we włosy i zaczęłam się nimi bawić. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
- Kocham Cię. - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
- Ja Ciebie też kocham. - odpowiedziałam i pocałowałam go. Chłopak to odwzajemnił, pogłębiając go. Podczas pocałunku przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze prosząc o wstęp. Po chwili otrzymał ode mnie pozwolenie, a nasze języki zaczęły toczyć rozkoszną walkę.
- Dobra, gołąbki. Koniec tych czułości. Idziemy na obiad, chodźcie. - zawołał Ashton. Przerwaliśmy patrząc na niego. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec i schowałam twarz przytulając się do Luka. Chłopak się zaśmiał i przytulił mnie do siebie.
- Chodź. - powiedział po chwili i po woli wyszliśmy z wody. - Ślicznie wyglądasz gdy się rumienisz. - powiedział chłopak gdy szliśmy do naszych przyjaciół, obejmując mnie w talii. Zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do baru, który znajdował się przy plaży. Wybraliśmy stolik na dworze, odłożyliśmy z boku nasze rzeczy i złączyliśmy dwa stoliki abyśmy mogli razem usiąść, bo było nas 9 osób. Wybraliśmy co chcemy zjeść i Luke z Ashem poszli złożyć nasze zamówienie. Wrócili po kilku minutach, siadając obok nas. 

Po obiedzie każdy z naszej paczki poszedł w swoim kierunku. Ja z Lukiem postanowiliśmy jeszcze troszkę zostać na plaży, dlatego udaliśmy się w kierunku miejsca, w którym Luke przygotował dla mnie kolację niespodziankę. Tam mogliśmy pobyć trochę sami. Rozłożyliśmy nasze ręczniki i usiedliśmy na nich, kładąc nasze rzeczy obok. Postanowiliśmy się trochę poopalać. Leżeliśmy przez dłuższy czas w ciszy. Po chwili zauważyłam mimo zamkniętych oczu, że jakimś trafem słońce zaszło, a raczej tak mi się wydawało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam swojego chłopaka na de mną.
- Co ty wyprawiasz? - zaśmiałam się.
- Stęskniłem się za Tobą. - powiedział.
- Przecież jestem cały czas obok Ciebie. - odpowiedziałam uważnie mu się przyglądając. Chłopak się cwano uśmiechnął.
- Nie o tą kwestię mi chodzi. - powiedział i najzwyczajniej w świecie mnie pocałował. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek, uśmiechając się przy tym. Okazywaliśmy sobie miłość w ten sposób przez kilka kolejnych minut, gdy musieliśmy na chwilę się od siebie odsunąć aby złapać powietrze. Nasze oddechy były nie równe, co próbowaliśmy unormować. Miałam przymknięte oczy kiedy Luke oparł swoje czoło o moje.
- Mógłby trwać z tobą tak w nie skończoność. Przytulać Cię do swojego ciała i pokazywać Ci tym, że przy mnie jesteś bezpieczna. Móc śpiewać codziennie ulubioną piosenkę kiedy nie możesz zasnąć i wtulać się w twoje ciało kiedy spokojnie śpisz. Całować nieustannie i pieścić Twoje ciało. Tak bardzo Cię kocham i nigdy nie przestanę. Na zawsze, kochanie. - usłyszałam jego słowa, aż na sercu zrobiło mi się cieplej. Otworzyłam oczy i zauważyłam, jak Luke otwiera swoje. Patrzeliśmy sobie w oczy, przez moment w ogóle się nie odzywając.
- Luke, to są najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam. Jesteś niesamowity, kocham Cię najbardziej na świecie. - odpowiedziałam na jego wyznanie i pocałowałam krótko w usta.
- Ja Ciebie mocniej. - odpowiedział chłopak, kładąc się na swoim ręczniku i przyciągając mnie do siebie, jednocześnie tuląc do swojego ogrzanego ciała przez słońce.  Położyłam swoją głowę na jego torsie, a prawą ręką rysowałam różne wzorki na jego brzuchu. Natomiast on mnie przytulał i bawił się moimi włosami. Leżeliśmy w zupełnej ciszy, co całkowicie nam nie przeszkadzało. Nie czułam żadnego skrępowania w jego towarzystwie. W końcu był osobą, na której mi bardzo zależało.


Już się nie mogę doczekać. Szykuje się właśnie na rozmowę przez skype'a z moim bratem i jego dziewczyną. Dawno z nimi nie rozmawiałam i najzwyczajniej w świecie się stęskniłam. Położyłam sobie laptopa na kolana, kiedy usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. Włączyłam skype'a i czekałam na połączenie ze Stanów. Po chwili przyszło. Nacisnęłam 'odbierz z wideo' i na ekranie pokazały mi się uśmiechnięte twarze pary.
- Hej Caitlin. - przywitali się.
- Hej kochani. Nawet nie wiecie jak ja za wami tęsknie. - powiedziałam patrząc na nich.
- To przyjeżdżaj do nas. - odezwała się Sophia.
- Póki jeszcze masz wakacje, siostra.  Zabierz Luke'a, pakuj się i dalej. - powiedział Liam.
- To nie jest takie proste, ale na pewno to przemyśle. W ogóle opowiadajcie co u was słychać? - spytałam. Liam z Sophią zaczęli mi opowiadać co u nich. Co robili od ostatniej naszej rozmowy i tak dalej. Później przyszła pora na mnie. Opowiedziałam jak wszystko udało mi się w życiu poukładać. Opowiedziałam jak wygląda mój związek z Lukiem, gdyż brunetka nie dałaby mi spokoju. Miło spędziliśmy ponad 3 godziny na rozmowie. Było wiele tematów do porozmawiania i tak wiele nie zostało poruszonych. Po rozmowie z parą, zeszłam na dół do kuchni aby zjeść jakąś kolację. Rodzice już wrócili z tego wyjazdu biznesowego, ale siedzieli późno w pracy więc ostatnie dni i tak spędzałam sama w domu. No oczywiście tylko te chwile, których nie spędzałam z przyjaciółmi i chłopakiem. Weszłam do kuchni i miałam zamiar wstawić wodę na herbatę kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona kogo niesie o dość późnej porze, bo było krótko po 22:00, poszłam otworzyć drzwi. Nie spodziewałam się tego co zobaczę, a raczej kogo zobaczę i to w jakim stanie.
- Luke - pisnęłam. Byłam cały we krwi. Miał nadciętą wargę, z jego prawego, łuku brwiowego sączyła się krew. Ledwo stał na nogach, trzymając się za brzuch i patrząc na mnie ledwo otwartymi oczami, z których lewe było podbite i zaczął się na nim formować porządny, fioletowy siniak. - Co się stało? Kto Ci to zrobił? Dzwonie na pogotowie, to musi obejrzeć specjalista. - powiedziałam pomagając mu wejść. Gdy tylko usiadł na kanapie, pobiegłam do swojego pokoju po telefon. Zeszłam na dół aby być przy chłopaku i trzęsącymi się rękami wykręciłam numer na pogotowie. W oczach zaczęły się zbierać łzy kiedy widziałam, w jakim stanie jest mój chłopak. 

Pierwszy sygnał, nic.

Drugi, nic. Cholera, mogli by odebrać.

Trzeci, czwarty... zaraz chyba zwariuje. 

Dopiero po piątym, ktoś raczył odebrać.
- Pogotowie, słucham.
- Mój chłopak został ciężko pobity, proszę przyjedźcie. Jest właśnie u mnie, ma podbite oko... - zaczęłam opisywać kobiecie stan chłopaka, następnie podałam swoje dane i adres pod, który mają przyjechać. Mieli się pojawić za 15 minut. Całe szczęście. Rozłączyłam się i ponownie spojrzałam na chłopaka, miał zamknięte oczy i siedział oparty o oparcie kanapy. Lekko się wystraszyłam więc usiadłam obok niego, chwytając za rękę.
- Luke? Słyszysz mnie? Skarbie? - próbowałam, ale to nic nie dało. Nie odzywał się. Najprawdopodobniej zemdlał. Siedziałam i płakałam, trzymając chłopaka za rękę. Nie wiedziałam co się stało, kto mu to zrobił, a zwłaszcza dlaczego i za co? Przecież nie wplątywał się w żadne kłopoty. Wiedziała bym o tym, prawda? Nagle usłyszałam dźwięk nadjeżdżającej karetki. Roztrzęsiona wyszłam przed dom aby sanitariusze mnie zauważyli i wiedzieli gdzie mają wejść. Znaleźli się przy mnie bardzo szybko.
- Proszę, pomóżcie. On zemdlał, nie wiem co się stało. Błagam, uratujcie go. - mówiłam przez łzy, które ciągle spływały po moich policzkach. Sanitariusze wzięli mojego chłopaka wstępnie obadali, stwierdzili, że żyje tylko zemdlał. Wzięli go na nosze i wynieśli z mojego domu. Chwyciłam bluzę, klucze od domu i telefon wychodząc za nimi. Zamknęłam dom. Udało mi się ich ubłagać aby zabrali mnie ze sobą w karetce. 

Do szpitala dojechaliśmy szybko. Od razu zabrali blondyna na salę zabiegową aby się nim zająć, a mnie kazali czekać. Chodziłam w tą i spowrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu postanowiłam poinformować chłopaków z bandu co się stało, ale najpierw napisałam sms-a do mamy aby się nie martwiła, że nie ma mnie w domu. Następnie wybrałam numer do Asha. Odebrał już po pierwszym sygnale.
- Caitlin? Coś się stało, że dzwonisz o tej porze? - zapytał zmartwiony.
- Ash... Luke, on... on został pobity, jestem teraz w szpitalu. Zabrali go na salę zabiegową, nie wiem co się stało...  On zemdlał zaraz po tym jak do mnie przyszedł.... - zaczęłam szlochać i nawet nie wiem czy wszystko zrozumiał.
- Spokojnie, w jakim jesteście szpitalu? - zapytał starając się brzmieć opanowanie, ale w jego głosie słyszałam nutkę zdenerwowania.
- Św. Elżbiety. - odpowiedziałam szybko.
- Okej, będziemy za 20 minut. - zakomunikował i się rozłączył. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Znowu zaczęłam chodzić w tą i spowrotem, po chwili usiadłam patrząc pusto w podłogę. Nie wiem ile tak siedziałam, ale wszystkie dobre wspomnienia powracały. To jak mu pomogłam, jak zaczęliśmy spędzać razem czas i się bliżej poznawać. Nasz pierwszy pocałunek. Jego wsparcie kiedy go odpychałam on i tak był przy mnie. Starał się pomóc. Później to jak zostaliśmy parą i nasza pierwsza randka. Wizyta u niego w domu, to jak śpiewał dla mnie piosenki podgrywając melodię na gitarze. Na mojej twarzy przez łzy pojawił się uśmiech. Usłyszałam jak ktoś biegnie, odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków z bandu Luke'a, Nialla i Harry'ego oraz dziewczyny: Megan i Julie. Podniosłam się w tym momencie kiedy oni stanęli tuż przy mnie.
- Co się stało? Co z nim? - zapytał przejęty Calum.
- Ja... ja nie wiem. Przyszedł do mnie cały we krwi i pobity. Posadziłam go na kanapie i gdy zadzwoniłam na pogotowie, a później odłożyłam telefon on zemdlał. Zabrali go do sali zabiegowej. Ja się boje, że to coś poważnego... Nie przeżyje bez niego... ja....- rozpłakałam się. Skryłam twarz w dłoniach. Poczułam jak ktoś mnie do siebie przytula.
- Cii, spokojnie. Luke wyjdzie z tego, jest silny, da sobie radę, zobaczysz. - uspokajał mnie Michael. To w jego objęciach byłam i cieszyłam się. Potrzebowałam czyjejś bliskości i wsparcia. Otrzymywałam to zawsze od Luke'a, ale teraz to było nie możliwe. Jeszcze bardziej się rozpłakałam. Nagle usłyszałam jak coś jedzie na kółkach. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam nieprzytomnego blondyna, który był przewożony do sali przez pielęgniarki. 
- Co z nim, panie doktorze? - usłyszałam pytanie padające z ust Ashtona. Mężczyzna, z którym rozmawiał mógł mieć maksymalnie 30 lat, więc był młody. Brunet, wysoki o zielonych oczach i profesjonalnym wyrazie twarzy. Nic nie dal po sobie poznać. Wyczekiwałam z nie cierpliwością co powie. Stali dość blisko nas więc słyszeliśmy całą ich rozmowę.
- Pan jest? - spytał mężczyzna patrząc na blondyna.
- Przyjacielem, wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział chłopak pokazując na nas.
- Nie mogę...
- Proszę, niech pan powie. - odezwałam się podchodząc bliżej. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem widząc w jakim jestem stanie, domyślił się co przechodzę bo uległ.
- No dobrze. Pan Hemmings został dotkliwie pobity. Zrobiliśmy co mogliśmy, jednak nadal jest nie przytomny. Najbliższa doba pokaże.
- Co pokaże? Czy przeżyje? To ma pan na myśli? - zapytałam nie wierząc w to.
- Tak, jego stan jest dość ciężki, ale należy być dobrej myśli. Teraz przepraszam, ale obowiązki wzywają. - powiedział i odszedł. Rozpłakałam się na dobre, osuwając na ziemię. Nie mogłam uwierzyć... Luke mógł umrzeć? Po raz kolejny przechodziłam przez to piekło... Czemu nie może być spokojnie w moim życiu? Ciągle się coś dzieje, to nie sprawiedliwe. Co zrobiłam nie tak, że teraz los mnie tak każe? Poczułam jak ktoś pomaga mi wstać. Ujrzałam przed sobą Asha.
- Ja muszę do niego wejść. Chce być przy nim. - powiedziałam patrząc na chłopaka i ruszyłam w stronę sali, w której znajdował się blondy. Weszłam do środka i podeszłam do łóżka, na którym leżał Luke. Miał zamknięte oczy i wyglądał na wycieńczonego. Jego policzki były blade, tak jak z resztą całe ciało. Do niego były przypięte różne maszyny. Usiadłam na krześle obok niego i chwyciłam za rękę. Gładziłam ją kciukiem, czując jej chłód. Nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Tak bardzo chciałam aby otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, błękitnymi oczami, które tak uwielbiałam. Niestety... w tamtym momencie mogłam tylko pomarzyć. Łzy ponownie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie mogłam sobie darować tego co się stało. Cały czas chodziły mi po głowie miliony pytań. Co się stało? Dlaczego? Kto był odpowiedzialny za pobicie mojego chłopaka? Co chciał osiągnąć? Nie znałam odpowiedzi i to było najgorsze co podwójnie mnie męczyło.

________________________________________________
No i znowu nasz kochany Luke wylądował w szpitalu. Jak myślicie, dlaczego? Co się stało? Jeszcze Caitlin nie powiedziała blondynowi o gwałcie. Co teraz będzie z Lukiem? Pokona to wszystko i wyzdrowieje? 

Czekam na wasze komentarze, a za ostatnie bardzo serdecznie dziękuje ;) Są dla mnie na prawdę ważne, dlatego cieszę się gdy się pojawiają. Mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie.

Zachęcam do tweetowania o tym opowiadaniu chociażby ogólnych opinii. Czy wam się podoba? Co o nim sądzicie? Jakie macie propozycje? Wszystko co tylko chcecie, piszcie. Nie zapomnijcie dodać hashtag #LongWayHomeFF dzięki, któremu lepiej i łatwiej odnajdę wasze opinie na twitterze.

Tyle na dzisiaj, na szczęście wena dopisała i się udało dodać ten rozdział jeszcze dziś chociaż troszkę się obawiałam, że nie zdąże, ale zdążyłam. Pozdrowionka i do soboty moi mili ;*



3 komentarze:

  1. Na 100% ojciec.
    Zabiję. Chuja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej... postaram się być spokojna i nie wybuchnąć, więc grzecznie zapytam...Co to ma byc?
    Jezu ja nie wiem, co mam powiedzieć, bo po prostu ojceic Luke'a jest jakiś popieprzony i mam ochotę go zabić. Jestem pewna, że to on pobił mojego kochanego Luke'a. Tylko co takiego się stało, że to się w ogóle wydarzyło?
    Szkoda mi Caitln, no bo ludzie to jest jej chłopak! Ja bym chyba oszalała na jej miejscu i nie odstępowałabym go na krok.
    Nie mogę się doczekać soboty jak jeszcze chyba nigdy.
    P.S Błagam Cie wyślij mi jakiś malutki spoiler na twitterze bo nie wytrzymam hah :D
    @EndUpHere2315

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! To jest jakaś maskara :( Pobili Luke'a, na sto pro to jego ojciec :c Boże płaczę ;'((
    Ale rozdział jest Mega! Czekam na kolejny :* Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń